Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔯ROZDZIAŁ 52🔯 (18+)

(18+)

Perspektywa: Scott

Ale byłem wściekły! Do Zane'go chyba nie docierało, że nie chcę nigdzie z nim jechać! Gdyby ta noga mnie nie pobolewała, to wyrwałbym mu się i zajebał w mordę, ale niestety chłopak wsadził mnie do jakiegoś auta i teraz nie miałem wyjścia. A z rozpędzonego samochodu nie uśmiecha mi się wyskakiwać.

Spojrzałem na niego niepewnie, ale nadal miałem skrzyżowane ręce na piersi pokazując tym swoją złość. Patrzył przed siebie ze skupieniem i w sumie musiałem przyznać, że ma ładny profil.

Chyba mnie jeszcze zioło trzyma, skoro myślę, że Zane jest ładny! Pfff!

No dobra, jest ładny...

Ale tylko trochę!

Westchnąłem i z nudów otworzyłem z ciekawości schowek, patrząc czy znajduje się tam coś ciekawego.

- Co tam szukasz, Scotty? - spytał mnie wesoło.

- Coś czym mógłbym cię zatłuc. - burknąłem.

- Ahh, łamiesz mi serduszko. - wyjąkał smutnym głosikiem.

Puściłem jego żart mimo uszu i skupiłem ponownie na schowku. Było tam pełno papierów, paczka fajek, butelka jakiegoś alkoholu i pistolet. Ostatnia rzecz zaciekawiła mnie najbardziej. Nigdy nie trzymałem w ręce broni.

Wyjąłem pistolet ze schowka i zacząłem przyglądać się mu z zaciekawieniem. Położyłem palec na spuście, celując na wszelki wypadek w przednią szybę, ale przecież wiedziałem, że pewnie broń i tak jest zabezpieczona, a ja nie umiem jej odbezpieczać.
Spojrzałem na Zane'go. Chłopak patrzył cały czas na drogę i czując, że mu się przyglądam, zerknął na chwilę na mnie, po czym z niedowierzaniem wlepił we mnie wzrok.

- SKĄD MASZ GNATA, KURWA?! - wybuchł.

- Leżał sobie. - wzruszyłem ramionami.

- ODŁÓŻ GO NATYCHMIAST, ZANIM POSTRZELISZ SIEBIE ALBO MNIE! - nakazał.

- Daj spokój. Jest zabezpieczony. - oznajmiłem.

- Znasz się na broni? - spytał z zaciekawieniem.

- Nie. - odparłem.

- To skąd wiesz, że jest zabezpieczona? Nie machaj nią tak, gdy prowadzę! Weź ją najlepiej odłóż! - wykrzyczał.

Przewróciłem oczami, ale odłożyłem broń na miejsce.

A tak bardzo chciałbym nauczyć się strzelać...

- Jest tam coś jeszcze? - zapytał ze złością, sądząc pewnie, że w schowku znajduje się bazuka albo C4.

- Fajki, alkohol i jakieś papiery. - odrzekłem.

- Alkohol? - zaciekawił się natychmiast - Ułatwi mi to sprawę. - uśmiechnął się.

- Jaką sprawę? - zdziwiłem się.

Chłopak nie odpowiedział, tylko zatrzymał samochód na poboczu. Wyjrzałem przez szybę. Byliśmy na jakimś pustkowiu. W oddali rosło tylko kilka drzew.

- Musisz się rozluźnić, Scotty. - oznajmił Zane, wysiadając z auta.

Poszedłem za jego przykładem i również opuściłem pojazd, nie wiedząc o co mu chodzi.

- Gdzieś ty nas wywiózł? - obkręciłem się dookoła.

- Tutaj nikt nie będzie nam przeszkadzał. - wyjaśnił, podchodząc do samochodu od strony od której siedziałem i wyjął ze schowka butelkę alkoholu - Tequila. Może być. - wymruczał pod nosem - Chodź na tyły. Będzie nam wygodniej się...znaczy pić. - stwierdził.

- Nie będę nic pić! Chcesz jeszcze gorzej narazić się Dylanowi? Proszę bardzo, ale rób to beze mnie! - zirytowałem się.

Jemu chyba zioło mózg wyżarło!

- Dyl zakazał nam ćpać. Nie mówił nic o piciu. No dawaj, Scotty. Tylko jeden łyczek tak na rozluźnienie. - poprosił z uśmiechem.

- A potem wrócimy do domu? - westchnąłem.

- Eee? Tak! - potwierdził.

- No dobra. - burknąłem, chociaż wcale nie miałem ochoty siedzieć w aucie i pić jakiś zjebany alkohol.

Wsiadłem na tylnie siedzienie, a po chwili Zane zajął miejsce obok. Posłał mi mały uśmiech i odkręcił butelkę.

- Możesz usiąść bliżej. Nie gryzę. - zaśmiał się.

Zignorowałem jego słowa, więc westchnął i sam się przysunął, przez co nasze uda stykały się ze sobą. Następnie wyciągnął do mnie dłoń z tequilą. Przyjąłem alkohol i pociągnąłem z butelki małego łyka.

- No dalej, Scotty. Nie zamulaj. - jęknął z niezadowoleniem.

Wkurwiłem się i wziąłem spory łyk piekącego w gardło płynu.

- No i super! - ucieszył się, odebrał mi butelkę i sam się napił.

- Po co my właściwie tu jesteśmy? - spytałem.

- Siedzenie w domu jest nudne. - wzruszył ramionami - Zresztą, ostatnio tak super się bawiliśmy! Robiliśmy naprawdę szalone rzeczy! Nie chcesz tego powtórzyć? - uśmiechnął się do mnie zmysłowo.

Zaraz...zmysłowo?

- Chcesz zrobić coś szalonego? Świetnie! - wkurwiłem się - Umiesz strzelać? - przeszedłem do rzeczy.

- Umiem, ale o co ci chodzi? - zdziwił się.

- Chodź, nauczysz mnie strzelać. - zdecydowałem, wysiadając z auta.

- Co, kurwa? - oburzył się.

- Idziesz czy nie? - skrzyżowałem ręce na piersi.

- Nosz ja pierdolsztajn! - przeklnął, ale wysiadł z samochodu, postawił butelkę obok tylniego koła i wyjął pistolet ze schowka - Dobra, widzisz tamte drzewa? - spytał, przesuwając jakąś małą dźwigienkę z boku broni - Spróbuj trafić w któreś. - nakazał, ustając za mną.

Poczułem jak opiera podbródek o moje ramie, a następnie wkłada mi w ręce pistolet, nakierowując go na drzewa w oddali. Nie mogłem się skupić, bo chłopak był za blisko! Na dodatek czułem ciepło na plecach bijące od jego torsu oraz gorący oddech na szyi.

- Naceluj, wstrzymaj na chwilę oddech i strzel. Na pewno trafisz. - poinstruował, jadąc dłońmi od moich rąk w których trzymałem broń, po ramiona, aż po boki mojego ciała, zatrzymując je na biodrach.

- Sam se kurwa traf! Jak mam to zrobić, gdy mnie macasz?! - wybuchłem.

- Nie mów, że ci się nie podoba. - wyszeptał mi do ucha, na co z szoku nacisnąłem na spust i nabój wystrzelił gdzieś w piasek przed nami.

- Ty chuju! Prawie się sam postrzeliłem! - wykrzyczałem wściekły, odwracając się do niego przodem.

Chłopak zmarszczył brwi, po czym wyrwał mi pistolet z ręki i wyrzucił gdzieś na bok. Miałem już go spytać co odpierdala, ale nagle zamarłem, gdy chwycił mnie za koszulkę i przycisnął swoje usta do moich. Od razu przypomniały mi się nasze pocałunki, kiedy byłem pod wpływem zioła i nie mogłem powiedzieć, że mi się nie podobały, ale tłumaczyłem to tym, że po prostu nie byłem świadom przez używkę. Tylko, że teraz jestem całkowicie trzeźwy, a ja reaguje zupełnie tak samo.
Fioletowowłosy powolnie ocierał swoje usta o moje, a ja nie potrafiłem go odepchnąć, chociaż zdrowy rozsądek mi to podpowiadał. Chłopak nie uzyskując żadnego ruchu z mojej strony, wpił się mocniej w moje wargi, aż ugięły się pode mną nogi. Niepewnie zacząłem odwzajemniać pocałunek, czując w tym coś znajomego, jakby moje usta przyzwyczaiły się do tych jego przez ten moment, gdy byłem naćpany.

Mam tylko kurwa nadzieję, że nie przyzwyczaiły się do jego penisa, bo chyba tu pierdolnę.

Wyczułem jak lekko uśmiecha się poprzez pocałunek, a następnie wsuwa mi swój język do ust. Nie potrafiłem się opierać, więc chętnie trąciłem go swoim odpowiednikiem.

W sumie to jeszcze mogę mu przyjebać w razie czego.

Zane puścił moją koszulkę, łapiąc mnie ponownie za biodra i popychając lekko w tył. Gdy poczułem zimny metal za plecami, oderwał się od moich warg i znów popchnął tak, że wylądowałem na tylnich siedzeniach w aucie. Szybko zawisł nade mną, posyłając mi cwany uśmieszek.

- No to teraz mi nie uciekniesz, Scotty. - zamruczał z zadowoleniem, a mnie przeszły ciarki po ciele.

- C-Co? - wyjąkałem cicho.

- Jesteś mój. I tylko mój. Zapamiętaj. - nakazał, po czym pochylił się i ponownie wpił mi w usta.

Co tu się dzieje?!

Próbowałem go z siebie zepchnąć, ale jego pocałunek i dłonie, które wkradły się pod moją bluzkę w jakiś sposób sprawiły, że traciłem siłę w rękach.

Ah! Pierdolić to! Raz się żyje!

Objąłem chłopaka wokół szyi, przyciągając bliżej i oddając pocałunek, na co zamruczał zadowolony w moje usta. Poczułem jak jego dłonie suną po moim brzuchu w dół, a następnie jego kciuk otarł się mocno o wybrzuszenie w moich spodniach, na co niekontrolowanie jęknąłem poprzez pocałunek. Zaraz potem fioletowowłosy rozłączył nasze usta i spojrzał mi w twarz. W jego szarych oczach ujrzałem czyste podniecenie.

- Ściągaj to z siebie, Scotty. - nakazał, chwytając za kraniec mojej koszulki.

Albo myślenie mi się wyłączyło, albo naprawdę pragnę Zane'go, albo po prostu mnie popierdoliło, ale uniosłem się na tyle, na ile pozwalała mi ciasna przestrzeń auta i pozwoliłem, aby chłopak pozbawił mnie górnej odzieży. Położyłem się z powrotem na siedzeniach, a Zane górujący nade mną, oblukał mój tors, przygryzając dolną wargę, na co zrobiło mi się strasznie gorąco. Pochylił się i znów mnie pocałował, od razu włączając w to swój język. Chwilę później poczułem jak odpina mi jedną ręką spodnie, a potem wkrada się pod materiał i obejmuje dłonią mojego penisa. Sapnąłem cicho, zaciskając palce na ramionach chłopaka. Przerwał pocałunek i spojrzał mi z uśmiechem satysfakcji w oczy.

- Jesteś teraz taki uległy, a nie nadąsany i marudny. Podoba mi się to jak bardzo zdany jesteś w tym momencie tylko na mnie. - wyszeptał z zadowoleniem, kręcąc kółeczka kciukiem wokół główki mojego wzwodu.

Zadrżałem na ciele z rozkoszy i cholera, chociaż bardzo chciałem pokazać mu, że nie pozwolę mieć nade mną komuś kontroli, to i tak nie potrafiłem tego zrobić.

Tym razem wygrałeś, ale ja się nie poddam tak łatwo!

Jego uśmiech stał się szerszy. Wyjął rękę spod moich spodni, po czym ściągnął je ze mnie wraz z bielizną. Poczułem jak rumienie się lekko na twarzy. Co jak co, ale pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Patrzyłem z lekkim niepokojem jak Zane ściąga z siebie swoją koszulkę, a następnie wyjmuje z kieszeni spodni jakąś małą buteleczkę. Odkręcił ją, po czym wylał sobie na palce jakiś przezroczysty płyn. Zaraz potem znów zawisł nade mną, wplątał mi jedną dłoń we włosy, a drugą umieścił pomiędzy moimi nogami. Gdy tylko poczułem jego palce przy swoim wejściu, spiąłem się cały.

- Spokojnie, Scotty. Nie zrobię ci krzywdy. - zapewnił łagodnym głosem, ocierając o siebie nasze nosy.

Uspokoiłem się nieco, co szybko wykorzystał i wsunął we mnie palec. Ponownie się spiąłem, ale wraz z tym jak nim poruszał, rozluźniałem się stopniowo.

- Właśnie tak, Scotty. Jesteś mój. - wyszeptał mi w usta.

Dołożył drugiego palca i poruszał nimi naprzemian. Było mi dziwnie do momentu, kiedy chłopak otarł się o ściankę wewnątrz mnie, a moje ciało zalała fala rozkoszy. Zacząłem oddychać szybciej, sapiąc co chwila. Jeździłem dłońmi po plecach Zane'go, aż w pewnym momencie złapałem za kosmyk jego włosów na głowie i pociągnąłem za niego wcale nie lekko, na co jęknął cicho, po czym wpił się w moje wargi, poruszając palcami coraz szybciej we mnie. Co chwila pociągałem go za włosy, wiedząc już, że mu to się podoba. Jednocześnie sam się rozpływałem z przyjemności. Zjechałem rękami do linii spodni chłopaka i rozpiąłem mu je. Pomógł mi niezdarnie ściągnąć z siebie tę odzież, zostając w samych bokserkach i cholera, jak ja go teraz pragnąłem i wcale nie bałem się, że zaraz przeżyje swój pierwszy raz, a tym bardziej, że oddam go właśnie jemu.

Moje jęki tłumiły jego usta. Całował mnie coraz zachłanniej. Czułem, że zaraz spłonę od rozkoszy jaką dawały mi jego nadal poruszające się we mnie palce.
Nagle usłyszałem pukanie w szybę i całe podniecenie zamieniło się w strach i panikę. Zane oderwał się od moich warg i spojrzał na okno. Ja także odchyliłem głowę i zobaczyłem uśmiechniętą twarz kogoś bardzo znajomego.

Osz kurwa! To Lucyfer!

Szybko złapałem koszulkę Zane'go, bo była pod ręką i okryłem się nią, a fioletowowłosy w tym samym momencie opuścił szybę w dół. No i oczywiście wcześniej wyjął ze mnie swoje palce.

- Co tu robisz? - spytał ze złością.

- Raczej co ty robisz? Mówiłeś, że nie masz chłopaka! Jak mogłeś nam go nie przedstawić! Theo będzie zły, zobaczysz! Zresztą...- spojrzał na mnie - Mówiłem, że do ciebie pasuje! No mówiłem! Ja zawsze mam rację! - stwierdził z dumą, na co Zane przewrócił oczami - Yay! Niech tylko Theo się dowie, że w końcu się ustatkowałeś! Trzeba zorganizować ślub, tylko wiesz, nie taki chrześcijański, bo się zrzygam! No dobra, to wy tu sobie kontynuujcie, a ja lece pozałatwiać swoje sprawy. Wpadnijcie potem na herbatkę. To jest rozkaz! - nakazał, po czym usłyszałem trzask drzwi i warkot silnika.

Spojrzałem zszokowany na chłopaka, ale ten tylko wzruszył ramionami, zerwał ze mnie swoją bluzkę i z powrotem zaczął namiętnie całować. Szybko zapomniałem o tym, że Lucek nakrył nas w dwuznacznej sytuacji i poddałem się ustom Zane'go. Położyłem dłonie na jego biodrach i powoli zsunąłem z niego bokserki w czasie, gdy całował mnie zachłannie i macał wszędzie gdzie tylko się dało. Rozłączył nasze wargi na krótką chwilę, by chwycić buteleczkę i nalać sobie jej zawartość na rękę, a potem rozprowadzić po swoim wzwodzie, następnie wrócił do całowania moich ust. Poczułem jego główkę przy wejściu, a następnie zaczął powoli się we mnie wsuwać, jakby bał się zrobić mi krzywdę, nawet jego pocałunek stał się delikatny.

- Zane...- sapnąłem mu cicho w wargi, a chłopak zaalarmowany podniósł szybko głowę i spojrzał mi w oczy - Nie jestem z porcelany. - upomniałem.

Na moje słowa, wplątał mi palce we włosy, ciągnąc za nie przy okazji i jednym, mocnym ruchem wszedł we mnie do końca. Zaraz potem zaczął składać małe pocałunki na moich ustach, linii szczęki, policzku i szyi, wykonując jednocześnie głębokie pchnięcia biodrami. Przymknąłem oczy, przekręcając lekko głowę w bok. Na początku czułem się dziwnie, ale usta fioletowowłosego skutecznie mnie uspokajały. Dopiero po jego paru głębszych ruchach poczułem przyjemne uczucie w dole brzucha i zalewającą mnie rozkosz. Jęknąłem cicho, równocześnie ciągnąc Zane'go za kosmyk jego włosów. Chłopak nagle uniósł mnie, siadając na siedzeniu ze mną siedzącym na nim w rozkroku. Objąłem jego szyję, zaciskając ręce na oparciu i zacząłem wykonywać powolne ruchy biodrami. Dłonie chłopaka zjechały z moich ramion, przez plecy, na mój tyłek, który lekko ścisnął, po czym pomogł mi utrzymać szybsze tempo. Sapaliśmy sobie nawzajem w usta, by po chwili złączyć je ze sobą. Przez jego język ocierający się co chwilę o mój oraz cudowne uczucie rozkoszy jakie dawał mi jego penis we mnie i mój własny ocierający się o brzuch chłopaka, robiło mi się coraz bardziej gorąco.

- Jesteś mój. - wyszeptał poprzez pocałunek.

- Tak, och, tak. - przytaknąłem nieświadomie.

Zacisnął dłonie na moich biodrach, wprowadzając naprawdę szybki rytm, przez który powoli traciłem zmysły. Złapałem go za włosy, ciągnąc w tył, dzięki czemu miałem lepszy dostęp do jego ust.

- Scotty...- wysapał z zadowoleniem.

Jęknąłem głośno, czując falę rozkoszy przechodzącej przez moje ciało, po czym doszedłem na nasze brzuchy. Zane pochylił się i ugryzł mnie lekko w szyję także szczytując. Chłopak oddychając głęboko, oparł się na siedzeniu, a ja na nim, nie mając na nic siły. Oplótł mnie ramionami, przez co uśmiechnąłem się lekko.

I tak i tak został moją poduszką.

Po niedługim czasie odchyliłem się nieznacznie w tył i spojrzałem mu w oczy.

- A co jeśli tu też jest jakiś monitoring? - spytałem poważnie.

Zane zaczął rozglądać się niepewnie po dachu auta.

- Weź ty mnie nie strasz, Scotty! - nakazał, na co wybuchłem śmiechem.

I nawet nie zauważyłem, że serce przyspieszyło mi, gdy nadal patrzyłem w jego szare oczy z uśmiechem na ustach.

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

W załączniku: Scott oraz Zayn - Drunk

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro