Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔯ROZDZIAŁ 51🔯

Perspektywa: Damon

- Nie. Błagam. Ja nie spiskowałem przeciwko tobie. Proszę.

Przewróciłem oczami, słuchając jego żałosnych słów. Miałem tego dość.
Uklęknąłem na przeciwko demona i dłonią złapałem za jego podbródek, aby na mnie spojrzał.

- Wierzę ci. - powiedziałem łagodnym głosem, a w jego oczach szybko ujrzałem nadzieję i wdzięczność.

Następnie z całej siły wbiłem rękę w klatkę piersiową mężczyzny i wyrwałem mu serce. Patrzył na mnie z szokiem i strachem, dławiąc się krwią. Wstałem i wrzuciłem narząd do kominka, a ten od razu zajął się ogniem. Demon upadł na podłogę i ostatnim tchnieniem patrzył jak jego serce płonie.

- Żartowałem! - zaśmiałem się - Jednak ci nie wierzę. - dodałem z zadowoleniem.

- Panie? - pojawił się obok mnie Bill, mój sługa - Przynoszę niepokojące wieści. - oznajmił.

Westchnąłem, wyjmując chusteczkę z kieszeni i wycierając w nią ręce ubrudzone krwią.

- Co się znowu stało? Dylan nie radzi sobie w rządach? - prychnąłem.

- Demony przestały walczyć z aniołami, panie. - wyjaśnił, a ja spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

- Jak to przestały walczyć?! - wybuchłem.

- Słyszałem coś o jakimś pakcie z Michaelem, ale pewny nie jestem. - odparł.

Zacisnąłem dłonie w pięści. Myślałem, że zaraz szlag mnie trafi!

- DAMON! - usłyszałem głos swojej laleczki, więc odwróciłem się w jego stronę - Co to ma być?! - spytał ze złością, wskazując na krew i ciało na podłodze - Mówiłem, żadnych tortur w salonie! - upomniał.

- Ale kochanie, rozłożyłem folię...- zacząłem.

- W dupie mam twoją folię! Wychodzę na wyścigi i jak wrócę to salon ma lśnić czystością! - warknął i ruszył w stronę drzwi.

- A dostanę buzi? - zapytałem niepewnie.

- NIE! - wykrzyczał i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Odwróciłem się z powrotem w stronę Billa.

- Zajmę się paktem i przy okazji muszę się dowiedzieć co stało się z Connorem. Nie przyszedł na spotkanie. Dylan coś kombinuje, czuję to. A ty zbierz grupę i posprzątaj tutaj na błysk, tylko potem Theo powiedz, że to ja tak ładnie posprzątałem, dobra? - nakazałem i ruszyłem po krętych schodach do sypialni, aby przebrać się z ciuchów ubrudzonych krwią.

Oj Dylan, jeszcze pożałujesz tego co żeś odjebał.

Gdy postanowiłem odejść od władzy i ułożyć sobie życie z moim Theo, musiałem wybrać kogoś naprawdę silnego na zastępstwo, ale ten idiota Brett nie chciał się zgodzić i polecił Dylana. To był błąd.

Ogromny błąd.

Perspektywa: Zane

Spojrzałem na Scotty'ego, który leżał na łóżku z przymkniętymi oczami. Uwolniłem go ze swojego uścisku i wstałem.

- Gdzie idziesz? - spytał cicho.

- A co? Już za mną tęsknisz? - uśmiechnąłem się.

- Nie. Idź i nie wracaj. - burknął, po czym nakrył się kołdrą.

Przewróciłem oczami, po czym wyszedłem z pokoju. Gdy tylko zobaczyłem Nate'a, podbiegłem do niego.

- Słuchaj, stary, mam prośbę. - oznajmiłem.

Czarnowłosy posłał mi lekki uśmiech. Był moim przyjacielem i wiedziałem, że zawsze mogę na niego liczyć.

- Czego potrzebujesz? - spytał zachęcająco.

- Pożyczysz mi swojego jeepa? - poprosiłem.

Mina chłopaka natychmiast zrzędła.

- Rozwaliliście ze Scott'em samochód Connora plus auto Dylana leży w rowie cholera wie gdzie. Na pewno nie pożyczę ci swojego maleństwa. - pokręcił głową.

- No, Nate, nooo! - marudziłem.

- Nie możesz wziąć swojego motoru? - skarcił.

A jak ja mam rozdziewiczyć Scott'a na motorze? To byłoby w chuj niewygodne!

- Emmm...nie bardzo mi pasuje odnośnie sytuacji. - odpowiedziałem niepewnie.

- Jakiej sytuacji? - zaciekawił się.

- Nieważne. - machnąłem ręką i ruszyłem dalej, zostawiając zdziwionego przyjaciela na korytarzu.

Gdy znalazłem się w salonie i mimowolnie spojrzałem przez okno, uśmiechnąłem się pod nosem cwanie. Przed domem stał samochód Marcusa, którym przyjechał Connor, a jak każdy wie oni siedzą w lochach, więc po cholerę im auto?

Zrobiłem nawrót i ruszyłem z powrotem szybkim krokiem, przebiegając obok nadal zdziwionego Nate'a. Widziałem już drzwi od mojego pokoju, gdy nagle wpadłem na Brada. Od razu zauważyłem, że chłopak jest na coś zły.

- Co ci jest? - spytałem.

Lubiłem go, mimo tej całej jego obsesji na punkcie różowego koloru.

- Mam już dość! Idę sobie i co widzę? Nate całuje Cody'ego! A potem patrzę, Dylan robi maślane oczka do Thomasa! Wychodzę stamtąd i idę korytarzem a tu Liam krzyczy i jęczy w pokoju Brett'a! A wy se nawzajem obciągacie ze Scott'em! A ja? Czemu nikt mnie nie chce? A może...- urwał i podskoczył w miejscu - Wiem! Udam, że mdleje i Minho złapie mnie w swoje ramiona i przytuli! - rozmarzył się.

- Wiesz...- zacząłem, chcąc wyjaśnić mu pare spraw.

- Idę szybko realizować swój plan! - przerwał mi i uciekł zanim mogłem go zatrzymać.

Jemu to by się chyba przydało jakieś leczenie...

Machnąłem ręką na to, bo miałem ważniejsze sprawy na głowie takie jak uwiedzenie Scott'a, aby był mój i tylko mój. Skubany zaczął mi się podobać i to bardzo, ale wkurza mnie te jego burczenie i wieczne nadąsanie. Wywiozę go gdzieś na pole, zgwałcę i inaczej zacznie śpiewać. A przy okazji wklepie mu do świadomości, że jest tylko mój.

Trochę dziwił mnie mój tok myślenia. Zawsze byłem uległy w tych sprawach, a teraz chcę mieć kogoś na własność. Wystarczy tylko, że spojrzę na Scott'a. On sam się prosi, żeby go zdeprawować.
On i jego burczenie pod nosem. Nauczę go jak ładnie krzyczeć moje imię. Oj tak.

Z lekkim śmiechem na ustach wszedłem do pokoju. Scotty nadal leżał pod kołdrą.

- Wstawaj! Skołowałem auto! - poinformowałem wesoło.

Chłopak wyjrzał nieznacznie zza pościeli.

- Co? Jakie auto? Na cholerę ci auto? - zdziwił się.

- Przejedziemy się gdzieś. - zdecydowałem.

- Mówiłem już, że nigdy nigdzie z tobą nie pojadę. Zresztą, Brett kazał mi leżeć. - burknął i ponownie przykrył kołdrą.

Jak widać po dobroci się, kurwa, nie da.

Podszedłem do łóżka, zrzuciłem pościel z ciemnowłosego i wziąłem go na ręce.

- CO ROBISZ?! ZANE! PUŚĆ MNIE, TY CHUJU! - zaczął wrzeszczeć, ale to zignorowałem.

Przeszedłem przez korytarz z szamoczącym i wrzeszczącym Scotty'm, tym samym trafiając do salonu w którym zjawił się Dylan.

- Co wy, kurwa, znowu wyprawiacie?! - ochrzanił nas.

- Powiedz temu chujowi, żeby postawił mnie na ziemi! - nakazał Scott.

- Znowu się naćpaliście?! - wkurzył się szatyn.

- No przecież zakazałeś nam ćpać! - upomniałem.

- PUSZCZAJ! - wydarł się chłopak w moich ramionach.

- Co ty z nim robisz w ogóle? - zaciekawił się Dylan.

- Zabieram go na świeże powietrze. To podobno sprzyja zdrowiu. - odparłem, powstrzymując od przewrócenia oczami.

- A idźcie w cholerę! Przynajmniej będzie spokój! Tylko trzymajcie się z dala od samochodów! - rozkazał ze złością.

- Dobrze, tatusiu. - powiedziałem przemiłym tonem pełnym sarkazmu, za co Dylan o mało nie zamordował mnie wzrokiem.

Postanowiłem szybko stąd spieprzać, więc wyniosłem Scott'a na zewnątrz, po czym wsadziłem do auta Marcusa. Chłopak naburmuszył się i skrzyżował ręce na piersi.

Oj tam, pomarudzi, pomarudzi i zaraz mu przejdzie.

Tym bardziej jak już się nim zajmę.

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

W załączniku: Damon

NOTKA OD AUTORA
Wyje z tego ⬇


Poza tym taka ciekawostka naukowa dla tych co cały czas marudzą, że Minho nie widzi iż podoba się Bradowi lub Thomas nie widzi, że Dylan go kocha...
Miejsc w których umiejscowione są sensory odczytujące mowę ciała (w tym tych od znaków, gestów mówiących nam czy ktoś jest nami zainteresowany) w kobiecym mózgu jest 15.
W męskim tylko 5.
Dziękuję.

Ave!

😈🔨

Takie są chłopy nic się na to nie poradzi 😂👌

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro