Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔯ROZDZIAŁ 42🔯 (16+)

(16+)

Perspektywa: Zane

Szliśmy jakąś drogą. Znaczy...trochę ją poznawałem, ale w sumie to miałem wyjebane. Trawka skutecznie sprawiała, że byłem szczęśliwy i beztroski.

Spojrzałem na Scotty'ego. Cieszyłem się, że w końcu wyluzował. No teraz to mogę z nim dyskutować o wszystkim!

W głowie również miałem cały czas nasz pocałunek i mimo, że trawka zamulała moje myślenie, to i tak to gdzieś tam było i nie dawało mi spokoju.

Chyba trzeba to przepalić!

Wyjąłem skręta z kieszeni, po czym podpaliłem i zaciągnąłem się dymem.

- Ile ty tego masz? - zdziwił się Scott.

- Wystarczająco. - uśmiechnąłem się, podając tlącego się skręta chłopakowi.

Scotty zaciągnął się, a następnie wyjął mapę z kieszeni i przyglądał się jej. W chwili, kiedy chciał przekazać mi trawkę, zamiast niej, wyrwałem mu mapę.

- Ej! Jesteśmy zgubieni i musimy się odnaleźć! Oddawaj tą mapę! - burknął.

- Pierdolić to. - zdecydowałem i podarłem ją na małe kawałeczki, po czym podrzuciłem w górę i patrzyłem jak spadają - Zrobiłem śnieg! - ucieszyłem się.

- Ale jak teraz wrócimy do...Ojej! Rzeczywiście! Śnieg pada! - wykrzyczał wesoło, po czym znów zaciągnął się dymem.

Podszedłem do niego i popchnąłem na pobliskie drzewo. Spojrzał na mnie najpierw ze zdziwieniem, ale zaraz potem się uśmiechnął. Zabrałem mu skręta z ręki i odrzuciłem na bok, uprzednio biorąc solidnego macha. Następnie przycisnąłem swoje ciało do Scott'a, bardziej napierając go plecami na drzewo.

- Chciałeś uciec dzięki tej mapie, a ja na to nie pozwolę. - stwierdziłem z lekkim uśmiechem.

Czarnowłosy zachichotał, chyba nawet nie bardzo rozumiejąc co do niego mówię, ale w sumie także do mnie nie dochodziło co dokładnie mówię.

- Czyli zostaniesz moją podusią? - zaśmiał się i oplótł mnie ramionami.

No nie! Tylko nie to!

- Nie lubię się przytulać, Scotty. - powiedziałem niezadowolony.

- Oj Zanenuneczek nie lubi się przytulać. - wypiszczał słodkim głosem, na co wybuchłem śmiechem, chociaż pewnie gdybym nie był zjarany, to bym go walnął za to w twarz.

- Serio. Spierdalaj. - nakazałem ze śmiechem, ale Scott tylko zacieśnił bardziej uścisk.

Nie wiem jak to się stało, ale wyjebaliśmy się na ziemię i wylądowałem centralnie na chłopaku. Spojrzałem mu w oczy, a potem mój wzrok zjechał na jego usta. I to naprawdę nie moja wina, że zioło podsycało we mnie apetyt na seks.

- Chodźmy się wychędożyć w krzakach. - zaproponowałem, po czym obaj wybuchliśmy śmiechem.

Scotty po dłuższej chwili opanował się i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- A tak właściwie to co to znaczy "wychędożyć"? - spytał.

- Ty głupi ułomie. - zachichotałem.

Ten chłopak rozbawiał mnie do łez jak nikt inny! Od dziś jaram zioło tylko z nim!

- Ej! - odkręcił głowę w górę jak tylko mógł - Ktoś jedzie! Złaź ze mnie! - nakazał.

- A muszę? - wyjąkałem z niezadowoleniem, bo nawet jeśli nie lubiłem dominować, to jednak dominacja nad Scotty'm i górowanie nad nim mi się podobało.

- Nie zamulaj! Ukradniemy to auto! - zdecydował wesoło.

- Okej. - wzruszyłem ramionami.

Zajebać komuś auto. Dobry pomysł!

Tylko...po co?

Wstaliśmy z ziemi, a obok nas zaraz po chwili zatrzymał się samochód.

- Hej, chłopaki! Podwieźć was gdzieś? - spytał ziomek z auta i w sumie to go kojarzyłem.

- O siemka, Conny! - przywitał się z uśmiechem ciemnowłosy.

- Pierdole twoje podwiezienie! Dawaj samochód! - kazałem.

Podszedłem do pojazdu i bez trudu złapałem Connora za fraki i wyjebałem go na drogę.

- Ej! Popierdoliło was?! - wykrzyczał, ale my wybuchliśmy śmiechem i wskoczyliśmy do auta.

Odpaliłem silnik, ruszając z piskiem opon.

- Zane, daj mi poprowadzić! - poprosił Scotty.

- Ty jesteś nawigatorem, nie kierowcą. - wytknąłem.

- Rozjebałeś mapę na śnieg! - wypomniał - No, Zaneeeee! Ja chcę prowadzić samochód! - uparł się.

- Pfff! Mowy nie ma! - nie zgodziłem się - No chyba, że mi obciągniesz, to wtedy pogadamy. - zażartowałem, czekając na jego wybuch śmiechu.

- To się zatrzymaj. - nakazał, a ja spojrzałem na niego w szoku.

- Serio? - niedowierzałem.

- A co? Nie chcesz? - wzruszył ramionami.

Natychmiast po tym zatrzymałem samochód na poboczu. Scotty uśmiechnął się, przez co ja sam także. Chłopak pochylił się i złączył nasze usta. I cholera, mimo, że czułem, że potem, gdy ze Scott'a zejdzie zioło, to będę mieć przejebane, to teraz miałem w to wyjebane krótko mówiąc. Zaczęliśmy ocierać swoje języki o siebie w powolnym tempie. Naprawdę nikt nigdy tak delikatnie mnie nie całował. I musiałem przyznać, że taki pocałunek był o wiele lepszy od tych jakie miałem w życiu. Coraz bardziej się zatracałem, a po chwili sapnąłem cicho w wargi ciemnowłosego, gdy poczułem jak jego dłoń rozpina mi spodnie. Wkradł się ręką pod materiał i objął nią mojego penisa. Byłem twardy i napalony jak cholera!

- Osz kurwa, Scotty. - wysapałem, odrywając się od jego warg.

Chłopak zachichotał, po czym dał mi szybkiego buziaka w usta i zanurkował głową pod kierownice. Jęknąłem, czując jak bierze mojego członka do buzi. Wplotłem mu palce we włosy, odchylając jednocześnie głowę w tył i przymykając oczy. Zaczął jeździć swoim językiem wokół główki i musiałem przyznać, że jest zajebiście w tym dobry.

- Scotty, cholera, nie przestawaj. - wyjąkałem.

Chłopak w odpowiedzi wsunął sobie mojego penisa głębiej do ust, po czym jego głowa zaczęła unosić się i opadać w stałym rytmie. Było mi z tym zbyt dobrze. A chwilę później było mi jeszcze lepiej, bo ciemnowłosy przyspieszył tempo.

- Jesteś cudowny, Scotty. - sapałem, nie zdając sobie sprawy co tak naprawdę mówię, otumaniony przyjemnością i ziołem.

Otworzyłem oczy, spoglądając w dół. Zacisnąłem dłoń na jego włosach, tworząc własne tempo, pieprząc te jego namiętne usteczka. Chłopak w ogóle się nie sprzeciwiał, co nakręciło mnie jeszcze bardziej. Czułem, że jestem blisko. I to cholernie blisko. Więc po paru ruchach jego głowy doszedłem mu z jękiem w usta.

Oparłem znów tył głowy o siedzenie, próbując unormować oddech. Scott wyprostował się i posłał mi szeroki uśmiech.

- To co? Mogę prowadzić? - spytał wesoło.

- A umiesz w ogóle? - zaciekawiłem się.

- Nie. - odpowiedział.

Zaśmiałem się głośno i nie mogłem powstrzymać przed tym, aby go nie pocałować. Przyciągnąłem chłopaka do siebie i wpiłem w jego wargi. Scotty zachichotał, po czym oddał pocałunek.

Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie i spojrzałem w brązowe tęczówki chłopaka.

- Zamieniamy się miejscami. Pokaże ci co i jak. - zdecydowałem, na co Scotty ucieszył się jak małe dziecko.

Mam tylko nadzieję, że nie wylądujemy na jakimś drzewie i nie rozjebiemy kolejnego samochodu.

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

W załączniku: jakieś randomy

NOTKA OD AUTORA

Odpowiedź C 😏 co było oczywiste xd

Co się stanie w następnym rozdziale?

a) Scott wjedzie w ścianę pałacu Dylana.

b) Scott wjebie się autem do rowu.

c) Scott będzie prowadził auto bardzo dobrze.

d) Scott wjedzie do rzeki.

Ave!

😈🔨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro