🔯ROZDZIAŁ 36🔯
Perspektywa: Nate
- Dokąd idziemy? - usłyszałem za sobą cichutki głosik, więc obejrzałem się na Cody'ego.
- Pokaże ci coś. - wyjaśniłem, ciągnąc chłopaka jeszcze głębiej w las - Coś czego nikt oprócz mnie nie widział. To takie moje miejsce. - dodałem.
Poczułem jak mój słodziak ściska moją dłoń o wiele mocniej. Czyżby się bał, że chce zrobić mu krzywdę? Prędzej sam bym ją sobie zrobił. Chciałem już się odezwać i uspokoić fiołkowookiego, ale wszystkie obawy zniknęły, gdy dostrzegłem lekki uśmiech, który mi posłał. Znów miałem ochotę go przytulić. Chociaż tuliliśmy się do siebie dosyć długo na kanapie w salonie, to i tak dla mnie było to o wiele za mało. Mógłbym go trzymać w ramionach cały czas.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Była to po prostu malutka polanka z jeszcze mniejszym stawem, ale wyróżniała się zdecydowanie wśród mrocznego lasu z łysymi drzewami.
- Dlaczego tu jest z-zielono? - niedowierzał Cody, patrząc na skrawek zielonej trawy wokół stawu w którym pływało pełno zżółkłych liści.
- Mam pewną teorię, ale nie wiem czy dobrze wszystko rozumuje. - odparłem, spoglądając z uśmiechem na chłopaka, który przykucnął i przejechał palcami po trawie, a potem złapał gałązkę z pąkami - Brett opowiadał mi, że na samym początku Piekło było bliźniaczo podobne do Nieba, ale kiedy został tutaj strącony Lucyfer, wszystko wokół zaczęło umierać. Potem pojawiły się inne demony i coraz bardziej to miejsce zaczęło wyglądać tak, jak teraz wygląda. - wyjaśniłem.
- Czyli to...- wskazał na zieloną trawę pod swoimi stopami - To ostatni zdrowy kawałek ziemi w tej krainie? - spytał cicho.
- I tutaj cię zaskoczę, kruszynko. To miejsce wyglądało tak samo jak wszystko wokół. - odpowiedziałem, na co fiołkowooki słodko zmarszczył nosek ze zdziwienia - Zacząłem tutaj przychodzić, gdy musiałem pomyśleć lub posiedzieć sam ze sobą. I z czasem zauważyłem, że trawa nabiera zielonej barwy. Wydaje mi się, że to moja obecność tak wpłynęła na to miejsce. Myślę, że to związane jest z tym, że nigdy nie wyzbywałem się uczuć, jak robią to inni. Może gdyby tak demony z pewnego obszaru także przestałyby się ich wyzbywać, teren wokół nich, stałby się taki jak ten kawałek tutaj? - wywnioskowałem.
- To bardzo prawdopodobne. - odparł, a ja spojrzałem na niego z zainteresowaniem.
- Dlaczego tak myślisz? - spytałem.
- W pałacu Michaela był kiedyś pewien anioł, który zrobił się nagle z jakiegoś powodu zamknięty w sobie, tajemniczy i wredny dla reszty. W jego pokoju uschły wszelkie kwiaty i reszta mówiła, że właśnie przez to jaki się stał. - wytłumaczył, nabierając coraz większej swobody wypowiedzi przy mnie.
- Czyli sądzisz, że moja teoria może być prawdziwa? Że przyroda wokół nieczułych demonów umiera, a w towarzystwie tych z uczuciami, odżywa? - upewniałem się.
- Tu masz dowód. - wskazał na zieleń.
- W sumie to i tak niczego nie zmienia. Nawet jeśli gdzieś są demony, które trzymają się swoich uczuć, to otaczają je demony bez nich. Tak jak w moim przypadku. Jest tu zielono, bo tylko ja tu przebywam. Z dala od Dylana, Zane'go, Minho czy Brett'a. - wzruszyłem ramionami.
- Żaden z nich nic nie czuje? - Cody spojrzał na mnie tymi swoimi fiołkowymi oczkami.
- Oczywiście, że czują. Znaczy, Dylan i Zane bardzo tłumią uczucia. Ale Minho czy Brett już mniej. Tłumią tylko te które ich bolą. Ja biorę wszystkie jakie mam i czasami bardzo tego żałuję, ale i tak nie wyzbywam się żadnych. - wyjaśniłem.
- Skoro posiadasz każde uczucie, jesteś jak my. Jak anioł, z tą różnicą, że nie masz skrzydeł. - odrzekł, a uniosłem lekko brwi w górę.
- Raczej daleko mi do anioła. - zaśmiałem się.
- Czemu tak sądzisz? Jesteś miły, opiekuńczy, przyjacielski. Nie zachowujesz się jak Dylan. - wywnioskował.
Nie wiedziałem jak mu wytłumaczyć fakt, że nie jestem taki dobry na jakiego wyglądam. Jemu pozwalam na wszystko, ale do innych mam dystans i jeśli ktoś szuka u mnie zatargu, szybko go znajdzie.
- Jestem taki tylko dla ciebie, Cody. Dla nikogo innego. - oznajmiłem, na co chłopak uroczo się zarumienił na policzkach.
Zamknąłem go w mocnym uścisku swoich ramion. Cieszyłem się z faktu, że obaj jesteśmy przylepami, bo w takim razie możemy tulić się bez końca.
Po chwili chłopak spojrzał na mnie niepewnie, a następnie uśmiechnął delikatnie.
Patrzyłem na tą jego piękną twarzyczkę, najpiękniejszą jaką kiedykolwiek widziałem i zapragnąłem go pocałować. Oczywiście nie chciałem go wystraszyć, ale chęć posmakowania jego ust była ogromna i nie potrafiłem jej się sprzeciwić.
Zacząłem przybliżać powoli swoją twarz do jego.
Perspektywa: Cody
Bardzo lubiłem, gdy Nathan mnie przytulał. Ufałem mu i w żadnych ramionach nie czułem się lepiej niż w jego.
Tylko, że chłopak nagle zaczął pochylać się w moją stronę, a ja spanikowałem, bo może i żyje trochę czasu na tym świecie, ale nigdy się nie całowałem. Uczucie paniki zaczęło przygniatać mnie ze wszystkich stron i straciłem zdrowy rozum. Nie chciałem, ale odepchnąłem czarnowłosego, który był tak zaskoczony tym co zrobiłem, że stracił równowagę i wpadł centralnie do stawu. Zakryłem sobie usta ręką.
Jestem taki beznadziejny...
Stałem nieruchomo, patrząc jak chłopak wyczłapuje się ze stawu. Woda kapała z niego ciurkiem, a do spodni, bluzki, policzka i włosów poprzylepiały mu się zżółkłe liście. Odgarnął grzywkę do tyłu i teraz mogłem doskonale podziwiać jego śliczne, zielone oczy.
- Chyba jednak się trochę pospieszyłem. - stwierdził, następnie zaczynając chichotać.
Ulżyło mi od razu, gdy usłyszałem jego śmiech. Myślałem, że już nigdy więcej się do mnie nie odezwie za to co zrobiłem przed chwilą.
- Prze-Przepraszam. - wyjąkałem.
- Daj spokój! Nic się nie stało! Gdyby to był ktoś inny, prawdopodobnie by już nie żył, no ale mojej kruszynce wybaczę wszystko. - powiedział z uśmiechem - Ale w sumie to mógłbyś następnym razem po prostu powiedzieć, że nie chcesz żebym cię pocałował. - dodał jednak po chwili.
Serce zabiło mi szybciej na jego słowa z których jasno wynikało, że Nathan będzie chciał mnie pocałować jeszcze nie raz. Poczułem jak policzki zaczynają mnie mocno piec.
- Wyglądasz tak pięknie, kiedy się rumienisz. - wyszeptał, przyglądając się mi rozmarzonym wzrokiem.
Uśmiechnąłem się lekko, bo to co powiedział było bardzo miłe. Ignorując to, że Nathan jest cały mokry, wtuliłem się w jego klatkę piersiową, uprzednio zdejmując z jego policzka liścia ze stawu.
- Ej! Zaraz będziesz mokry! - uprzedził, ale mimo wszystko również objął mnie ramionami - Kurdę, zabrzmiało to trochę dwuznacznie. - stwierdził po chwili ciszy, a ja przypominając sobie jego wcześniejsze słowa, zarumieniłem się najmocniej jak umiałem.
A może następnym razem po prostu dam mu się pocałować?
😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈
W załączniku: Troye Sivan - For Him
NOTKA OD AUTORA
Odpowiedź C była prawidłowa;*
Co się stanie w następnym rozdziale?
a) Dylan zobaczy Tommy'ego w bardzo skąpych spodenkach i wywali się na ryj.
b) Dylan zobaczy Tommy'ego w bardzo skąpych spodenkach i obślini na twarzy.
c) Dylan zobaczy Tommy'ego w bardzo skąpych spodenkach, ale uda, że to na niego nie działa.
Ave!
😈🔨
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro