Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔯ROZDZIAŁ 25🔯

Perspektywa: Dylan

Nie dość, że byłem wściekły na Zane'go za pozwolenie Bradowi na wydanie tak dużej ilości kasy, to jeszcze idąc do niego, nie wiem jakim cudem znalazłem się pod drzwiami do pokoju aniołów, czując wielkie wyrzuty sumienia co do Tommy'ego.

Nagła chęć przeproszenia ponownie blondyna była tak silna, że nogi same przyprowadziły mnie do niego. Ja już nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Przerażało mnie to.

Byłem coraz bardziej ogarnięty strachem. Te wszystkie uczucia względem Tommy'ego. Bałem się tego.

Wyzbywałem się uczuć odkąd pamiętam, a potem jeszcze bardziej władza ukształtowała moją jałowość w tym aspekcie.

Oczywiście, że zawsze zależało mi w jakimś sensie na przyjaciołach, ale nigdy nie patrzyłem na to co czują i czy właściwie cokolwiek czują. Z Tommy'm jest inaczej. Zupełnie inaczej.

Czy ja zaczynam wariować?

Spojrzałem na drewniane drzwi.

Jestem władcą Piekła. Powinienem przejmować się tylko władzą. Powinienem być zimnym draniem. Powinienem być prawdziwym demonem. A tymczasem rozklejam się z powodu jakiegoś anioła. Dlaczego tak jest? Co jest w nim takiego, że nie potrafię przejść obok obojętnie?

Nie potrafię!

Otworzyłem drzwi z impetem i wszedłem do środka. Ten zjebany róż tak mnie oślepił, że na pare sekund musiałem zamknąć oczy.

- Na Lucka, zaraz się zrzygam. - wymamrotałem z niezadowoleniem.

Jak można lubić ten kolor?!

Pokręciłem głową, czując odrazę do tego pokoju. Z tego wszystkiego dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nikogo tu nie ma.

Westchnąłem cicho. Natychmiast pomyślałem, że pewnie rozładowywują tą przyczepę na dworze z Minho.
Odwróciłem się w stronę drzwi i zauważyłem karteczkę przyklejoną do nich taśmą po wewnętrznej stronie. Zerwałem ją i przez chwilę wpatrywałem się w nią tępo.

"Brama przejściowa na Ziemię"

- Cholera. - wyszeptałem pod nosem.

Zawrzał we mnie gniew, ale nie był spowodowany tylko tym, że anioły postanowiły uciec na Ziemię, tylko głównie tym, że wjebali się w niezłe gówno z którego teraz będę musiał ich ratować. Nie wiem czemu tak zezłościła mnie myśl, że Tommy tak bardzo naraził się na niebezpieczeństwo. Spiorę mu dupsko za to!

Kurwa, tak! Martwię się o tego małego, upartego głupka!

Im bardziej mnie odtrąca, tym więcej zaczynam do niego czuć! I to mnie wkurwia i przeraża jednocześnie!

Perspektywa: Connor

- TELL ME I'AM A FREAK! - wykrzyczałem w rytm rockowej piosenki - TELL ME I'AM CREEP! TELL ME...KURWA! - przeklnąłem, gdy moje auto zaczęło zwalniać.

Zatrzymałem je na poboczu i czym prędzej odpuściłem pojazd, by zajrzeć temu złomowi pod maskę.

- Gówno, głupi szajs, badziewie...- wymamrotałem pod nosem ze złością.

Czemu teraz musiał się popsuć?! Czeka na mnie chałupa do wysadzenia!

Westchnąłem i wzniosłem oczy ku niebu z bezsilności. Zmrużyłem powieki, widząc najprawdziwsze anioły lecące nad Górą Śmierci. Przez moment stałem nieruchomo z lekko uchyloną buzią, ale potem szybko się ogarnąłem i zacząłem naprawiać samochód. Znam odpowiednie osoby, których bardzo zainteresuje fakt, że ktoś wprowadził do Piekła anioły. No chyba, że zaraz zginą od smoków mających gniazdo na szczycie Góry, ale i tak muszę powiedzieć o tym co widziałem. Obiecałem w końcu szczerość i lojalność wobec władcy.

A rozkabumowanie domcia tego zdrajcy poczeka.

Jakiś czas później...

Ustałem przed drzwiami, po czym zapukałem w nie. Rozejrzałem się po dużym podwórzu. Ta rzeźba między drzewami zaraz koło tarasu posesji mnie przerażała. Co to w ogóle jest? Przypomina trochę penisa. Przyjrzałem się bardziej i okazało się, że to po prostu ręka, zaciśnięta w pięść.

- Connor? Co cię sprowadza? - usłyszałem wraz z dźwiękiem otwierających się drzwi.

- Mam sprawę do twojego chłopaka, Theo. - wyjaśniłem.

Bo to on jest jedynym i prawdziwym władcą.

Perspektywa: Nate

Skończyłem porządkować papiery, więc ruszyłem przez korytarz w stronę salonu, by w następnej kolejności pójść po moją kruszynkę i zabrać go na spacer lub może gdy nie będzie chciał, zabiorę go na przejażdżkę moim jeepem. Niestety w salonie zatrzymał mnie Dylan.

- Nate! - wykrzyczał i ruszył w moją stronę.

Znowu czegoś chce! No tak! Przecież jestem tylko nic nie znaczącą osobą, którą można się wysługiwać!

- Tak? - odpowiedziałem zmęczonym głosem.

- Zbierz wszystkich! Te głupie anioły uciekły! Trzeba po nie iść, zanim wjebią się w kłopoty! - nakazał ze złością.

Poczułem jak nogi się pode mną uginają.

Cody uciekł?

Zrobiło mi się przykro, bo to znaczyło, że był tutaj nieszczęśliwy i nawet pewnie mnie nie polubił. Dodatkowo, gdy pomyślałem, że może teraz dziać mu się jakakolwiek krzywda, paraliżował mnie strach.

Moje słodkie kochanie...

- Nate? - Dylan pomachał mi ręką przed twarzą.

- Jeśli ktoś zrobi mu krzywdę, zabiję. - wyszeptałem jakby do siebie.

- Dobra, sam po nich pójdę. Zostań tutaj i nie rób nic głupiego. - oznajmił, po czym odszedł, zostawiając mnie samego.

Moje ciało coraz bardziej drżało ze zmartwienia. Marzyłem tylko o tym, by Cody znalazł się w moich ramionach zdrowy i bezpieczny. To szybko obudziło mnie z paraliżu. Ruszyłem za Dylanem, gotowy, aby uratować mojego bubusia od każdego zła świata.

Perspektywa: Brett

Rozmowa z Liamem sprawiła, że do mojej głowy wróciły wspomnienia, kiedy jeszcze byłem aniołem. Tęskniłem za wiatrem we włosach podczas lotu, za rozprostowywaniem skrzydeł i ogólnie świadomości, że je masz, tak samo jak rękę albo nogę, za łąkami pełnych kwiatów, błękitnym niebem i słońcem, który swoimi promieniami tak przyjemnie ogrzewał skórę na ciele oraz podświetlał krople rosy na zielonej trawie.

Niewiele myśląc, otworzyłem szafę i wyjąłem z niej pudełko z którego chwilę później wyciągnąłem białe pióro, ozdabiające kiedyś moje skrzydła, które przestały istnieć wiele wieków temu. Westchnąłem cicho, postanawiając nie rozgrzebywać starych ran. Odłożyłem piórko do pudełka, jednocześnie zauważając, że brakuje jednego ze zdjęć, a dokładnie mojej osoby z czasów, gdy byłem archaniołem. Przeklnąłem szeptem pod nosem i zacząłem przekładać rzeczy w szafie w poszukiwaniu zguby. Nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się z takim impetem, że przywaliłem głową o drewnianą półkę.

- Brett! Rusz dupe! - wykrzyczał Dylan, po czym wyszedł tak szybko jak tu wszedł.

- Ty mały kurwiu. - wysyczałem, masując obolałe miejsce na głowie.

Wściekły, ruszyłem za nim i przysiągłem, że jeśli chodzi o jakąś głupotę, to mu wpierdole.

- Zane! - krzyknął szatyn tak głośno, że dodatkowo przyszedł Minho, by zobaczyć co się dzieje. Oczywiście w ręku trzymał butelkę koniaku.

- Tak, Panie? - blondyn z uśmiechem oparł się o futrynę drzwi, patrząc znacząco na Dylana.

Uchyliłem lekko buzię z szoku, gdy szatyn podszedł do niego i przywalił mu mocno z pięści w twarz.

- Nie nazywaj mnie tak. - nakazał, co bardzo mnie zdziwiło, bo odkąd Dyl zaczął bawić się w to całe panowanie, ubóstwiał, kiedy ktoś tak do niego mówił - Ruszamy do Bramy przejściowej na Ziemię. Anioły tam uciekły. Zabiorę Nate'a. Brett, ty weź telepnij Minho i Zane'go. - rozkazał, a następnie podszedł do czarnowłosego, którego twarz wyrażała tylko troskę i zmartwienie, a oczy były u niego smutne jak nigdy dotąd.

I choć moim zdaniem nie powinniśmy iść po uciekinierów, bo uważam, że anioły muszą być wolne i żyć w świecie, gdzie jest słońce, to i tak moje serce zabiło w rytmie tęsknoty za rozkrzyczanym Sezamkiem.

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

W załączniku: Dylan

NOTKA OD AUTORA
Odp. B była poprawna ❤ ahh ten papla Connor xd

Co się stanie w następnym rozdziale?

a) Scott zostanie zaatakowany przez smoka i straci skrzydło

b) wszystkie anioły zostaną zaatakowane przez smoka i będą miały jakiś uszczerbek na zdrowiu

c) Liam zostanie zaatakowany przez smoka, który złamie mu skrzydło

d) Cody zostanie ugryziony przez smoka i choć nie może od tego umrzeć, bo jest aniołem, to będzie bardzo cierpiał z bólu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro