Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔯ROZDZIAŁ 20🔯

Perspektywa: Thomas

Byłem maksymalnie rozluźniony w ramionach Dylana, ale to się szybko zmieniło, gdy chłopak uniósł mnie nieznacznie w górę tak, że nagle moja twarz znalazła się nad jego. Nie zdążyłem zareagować, kiedy szybko połączył nasze usta. Położyłem swoje dłonie na trosie szatyna, chcąc się od niego odepchnąć, ale on domyślając się tego, opłótł mnie szczelnie rękami, dociskając nasze klatki piersiowe do siebie. Nie mogłem uciec, więc przestałem próbować, a Dylan czując to, zaczął ocierać swoje wargi o moje. W brzuchu poczułem lekki ucisk, a zaraz potem otumaniło mnie przyjemne, błogie uczucie i nic nie mogłem na to poradzić.

Poddałem się jego ustom, a po chwili poczułem język Dylana w swojej buzi. Najpierw bardzo powoli otarł go o mój, następnie coraz zachłanniej mnie całował. Upłynęło kilka minut, gdy postanowiłem w końcu oddać pocałunek. I to nie była moja przemyślana decyzja. Po prostu zrobiłem to intuicyjnie i również zacząłem ocierać swój język o ten należący do chłopaka.

Wyczułem jak uśmiecha się lekko poprzez pocałunek, a jego ręce zjechały z moich pleców w dół. Ścisnął dłońmi moje pośladki przez czarny materiał spodni, co przypomniało mi od razu o tym, co robił ze mną ostatnio. I naraz wszystkie uczucia, które mi wtedy towarzyszyły wróciły. Sapnąłem mu w usta, pragnąc poczuć się tak jeszcze raz i naprawdę w tej chwili nie myślałem o tym, że nie powinienem, bo jestem niewolnikiem, który chce odzyskać wolność. A co robię zamiast tego? I to wszystko przez uczucie przyjemności, które doświadczyłem raz i chciałbym poczuć je znowu.

Dylan rozłączył nasze usta i spojrzał mi w oczy z cwanym uśmieszkiem. Przekręcił się tak, że teraz to on był nade mną.

- Poczekaj tutaj i nigdzie nie uciekaj, Tommy. - nakazał, następnie dając mi szybkiego buziaka.

Zanim się obejrzałem, już go nie było.
Uczucie podniecenia i przyjemności zaczęło powoli zanikać, aż w końcu zniknęło na dobre, a mój zdrowy rozsądek wrócił.

Zerwałem się z łóżka. Przez pierwsze sekundy pomyślałem o tym, by przeszukać pokój Dylana i może znaleźć coś przydatnego w ucieczce, ale zrezygnowałem z tego szybko i ruszyłem do drzwi. Uchyliłem je lekko, ale nie mogłem wyjść z pokoju, bo na korytarzu usłyszałem głos wkurzonego szatyna. Zamknąłem szybko drzwi i wycofałem się w głąb pomieszczenia. Rozejrzałem się wokół, nie wiedząc co robić.

Nagle do pokoju wrócił Dylan i znów byłem w potrzasku.

- Jeśli nie ogarną tego pierdolsztajnu, to pozamykam ich wszystkich w lochach. - burknął pod nosem, po czym spojrzał na mnie i lekko uśmiechnął - To na czym skończyliśmy, aniołku? - spytał, kładąc obok na szafkę buteleczkę z olejkiem.

Moje serce znacznie przyspieszyło. Sam jeszcze chwilę przedtem chciałem powtórzyć to co mi zrobił w lochach, ale teraz zdecydowanie myślałem racjonalnie.

- Nie dotykaj mnie. - powiedziałem chłodno, gdy chciał złapać mnie za rękę.

- Co z tobą? - zdziwił się - Przecież wiem, że tego chcesz, tak? Przestań udawać niedostępnego, Tommy. - skarcił i na siłe przyciągnął do siebie.

- Nie! Nie chcę! - wykrzyczałem i zacząłem się wyrywać.

- Kurwa! Mam cię już dość! - popchnął mnie na podłogę - Do niczego się nie nadajesz! Starałem się być miły, przeprosiłem cię, nawet przytuliłem, a ty jak mi się odpłacasz?! Czy ty nie rozumiesz, że jesteś mój?! Masz mnie słuchać i robić co każe, to twój jedyny obowiązek i nawet tego nie potrafisz zrobić?! Wiesz, co?! Wypierdalaj stąd, zanim zrobię ci krzywdę! - nakazał bardzo zezłoszczonym głosem.

Sparaliżował mnie strach. O wiele bardziej wolałem spokojnego Dylana, który przytulał mnie jeszcze nie tak dawno temu. I zabolało mnie to, że udawał dobroć, a jego przeprosiny nie były szczere.

- Wypierdalaj! - powtórzył, a ja nie chciałem ryzykować, więc szybko podniosłem się z podłogi i wybiegłem z pokoju.

Czułem, że gdybym został, pobił by mnie albo zabił.

Perspektywa: Zane

Szedłem sobie spokojnie korytarzem, a tu mi nagle ten blondas wyskoczył na ryj.

- Uważaj trochę, dobra?! - zirytowałem się.

Chłopak spojrzał na moment mi w oczy. Był mocno przestraszony i to na pewno nie moją uwagą. Ominął mnie szybko i pobiegł dalej.

Olałem go i kontynuowałem marsz. Gdy przechodziłem obok pokoju Dylana, usłyszałem głośny huk, co od razu mnie zaniepokoiło.

- Dyl? - wyszeptałem z troską, wchodząc do pomieszczenia.

Na podłodze leżała jakaś robita waza. Spojrzałem na chłopaka. Siedział na łóżku, a twarz miał ukrytą w dłoniach.

- Dlaczego tak bardzo wkurza mnie to, że mnie nie chce? - spytał jakby sam siebie.

- Zależy ci na nim. - stwierdziłem.

Dylan roześmiał się gorzko i spojrzał na mnie z politowaniem.

- Co najwyżej zależy mi na seksie z nim, ale na pewno nie na nim. - oznajmił.

- To dlaczego nie weźmiesz go na siłę, tylko pozwalasz mu uciekać od ciebie? - przeszedłem przez kawałki szkieł i usiadłem obok szatyna.

- Nie wiem. Tak po prostu wolę. - zmieszał się.

- Od kiedy? - prychnąłem.

- To wcale nie znaczy, że mi na nim zależy. Nie zależy mi na nikim. - uparł się.

Przewróciłem oczami.

- Obaj wiemy, że jeśli czegoś chcesz, bierzesz to i nie pytasz o pozwolenie. - przypomniałem.

- Tak zrobiłem z tobą. - spojrzał mi w oczy.

- Ale potem mi się spodobało. - posłałem mu mały uśmiech.

I może rzeczywiście na początku, gdy Dylan zmuszał mnie do rzeczy, których robić nie chciałem, szczerze go nienawidziłem, to jednak po poznaniu bardziej szatyna, polubiłem go, aż w końcu zostaliśmy przyjaciółmi.

- Wiesz...- jego wzrok uciekł gdzieś w bok, a gdy za nim podążyłem, dostrzegłem buteleczkę na szafce - Mam dość uganiania się za Tommy'm. - wyznał, po czym popchnął mnie w tył, przez co upadłem plecami na pościel, a szatyn szybko znalazł się nade mną.

- Pragnę ci przypomnieć, Dyl, że od czasu zostania twoim doradcą, nie jestem już twoją zabaweczką. - upomniałem z uśmiechem.

- Przestań pieprzyć głupoty. Przecież czuję, że już jesteś napalony. - wymruczał mi w usta.

- Tylko troszkę, Panie. - droczyłem się, rozpoczynając naszą małą grę.

- Za kłamstwa są kary. Wiesz o tym, prawda? - spytał z zadowoleniem.

- W takim razie mnie ukaraj. - wyszeptałem niecierpliwie.

W oczach Dylana dostrzegłem satysfakcję i zadowolenie, a utwierdził mnie jeszcze w tym jego cwaniacki uśmiech, gdy oblukał mnie od góry do dołu, zapewne wymyślając już jakąś karę.

O tak. Dyl zdecydowanie był właśnie w swoim żywiole.

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

W załączniku: Thomas

NOTKA OD AUTORA
Chcecie scene z Zane'm i Dylanem czy olewamy to i przechodzimy do innych wątków?

Nadal cierpię na brak czasu, wiec nwm kiedy będzie next:(

🔨😈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro