Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔯ROZDZIAŁ 15🔯

Perspektywa: Liam

Wyszedłem razem z Bradem za Tomem i Kotlecikiem. Kiedy zobaczyłem Dylana, zrobiło mi się go trochę żal, ale tylko trochę. To jednak moja wina, bo to ja wypuściłem Staśka. Tylko skąd mogłem wiedzieć, że ujebie akurat szatyna?

- Kurwa, Dyl! Nie wierć się! - nakazał mu Brett, próbując złapać chłopaka za ugryzione przedramię, lecz strasznie się szarpał i płakał z bólu.

Spojrzałem na Toma i zamarłem, gdy zobaczyłem, że przyjaciel się uśmiecha. Ja rozumiem, że ma żal, bo szatyn go pobił, ale nie ładnie jest się śmiać z czyjegoś cierpienia. Nawet jeśli cierpi taki chuj jak Dylan. Tak naprawdę chciałem tylko zezłościć Brett'a, a nie chciałem żeby Staś kogoś ciapnął.

- Dylan! Dyl! - z domu wybiegł Zane, potrącając mnie lekko, następnie klękając przy chłopaku.

Blondyn z różowymi pasemkami wziął Dylana w ramiona, po czym odgarnął dłonią jego włosy z czoła.

- Przytrzymaj go. Tylko mocno. - rozkazał Brett.

- Co chcesz zrobić? - spytał Zane.

- To będzie strasznie głupie, ale wezmę na siebie cały jego ból. Prawdopodobnie zemdleje i nie wiem kiedy obudzę. - wyznał.

- Niemożliwe. - wtrąciłem się, nie mogąc powstrzymać - Nikt nie ma takiej mocy, żeby wziąć na siebie czyjś ból. Musiałbyś mieć moc starych istot, które już dawno wyginęły. - stwierdziłem.

- Istnieje od początku stworzenia świata. - wyjaśnił jednym zdaniem, a mnie zatkało.

Myślałem, że wszyscy z tamtego okresu czasu już nie żyją!

Och święty Boże, kim on jest do cholery?! Czy na pewno tylko demonem?

Jeśli ma tak potężną moc, to przecież on jest nie do pokonania! I dlaczego Dylan, zwykły demon rządzi Piekłem, skoro Brett jest tu najpotężniejszy, bo przecież mówił, że posiada więcej umiejętności niż on? Nie licząc Lucyfera, ale tego gdzieś wcięło i w sumie to słuch po nim zaginął.

Nie wiedziałem co myśleć, więc postanowiłem zostawić sobie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania na potem i skupić ponownie na wydarzeniu przede mną.

Kotlecik w końcu złapał mocno za przedramię Dylana, na co Thomas zrobił krok w ich stronę.

- Nie możesz się tak poświęcać za niego! Zresztą należy mu się! Niech cierpi! - oburzył się przyjaciel.

- Wiem, że go nie lubisz za to jaki jest i może masz rację, bo zdrowy na umyśle to do końca on nie jest, ale to mój przyjaciel, okej? Więc się zamknij! - zirytował się Brett.

- I nie oceniaj kogoś, skoro poznałeś go tylko od złej strony! - warknął Zane, przytulając do siebie płaczącego szatyna.

- On ma same złe strony! Wiecie co? Pierdolcie się! - wybuchł i wszedł z powrotem do domu.

- Tom! - Brad pobiegł za nim.

Perspektywa: Thomas

Nie mogłem uwierzyć, że ci debile chcą ratować Dylana! Przecież należało mu się to!

- Tom! - przed pokojem do którego zamierzałem, zatrzymał mnie Brad.

- To nie do pojęcia. Ten tyran rządzi się tutaj, rozkazuje, wyzywa i zmusza do okropnych rzeczy, a oni chcą go ratować od bólu, bo źle byłoby gdyby trochę pocierpiał! Pfff! No weź! - wkurzyłem się.

- Wiesz, to jego przyjaciele. Ty dla swoich zrobiłbyś to samo? - spytał mnie.

- Oczywiście, ale my to co innego. - westchnąłem.

- A może nie? Może tak u nich wygląda przyjaźń, że dogryzają sobie wzajemnie? W końcu to demony. Mają inne charaktery od aniołów, więc nie możesz ich do nas porównywać. - stwierdził.

Zastanowiłem się przez chwilę i może rzeczywiście Brad miał rację. Są przyjaciółmi i pomagają sobie w potrzebie. Widziałem przecież jak Zane przytulał Dylana. Dba o niego.

- Dobra, zostawmy ten temat. - zdecydowałem i wszedłem do pokoju, zatrzymując się w progu z szoku - Co do cholery? - zamarłem.

Scott siedział po turecku na środku pokoju i wycinał kwiatki z kolorowego papieru.

- Co robisz? - spytałem niepewnie.

- Tęsknię za przyrodą, więc chociaż takie kwiatki będę miał. Zobaczcie! Tu wyciąłem tulipana! - uśmiechnął się szeroko.

- Czy on nadal jest pijany? - wyszeptał mi na ucho Brad.

- No raczej. - potwierdziłem - A skąd masz kolorowy papier? - zastanawiałem się, siadając przy Scott'cie.

- Miałem w kieszeni. Gdy Minho częstował mnie różnymi gatunkami alkoholu, gadałem z nim o bramie na Ziemię. Dał mi wtedy to. - wzruszył ramionami.

Spojrzałem na pocięte kartki i szlag mnie strzelił, gdy zobaczyłem, że była to mapa Piekła.

- TY ZJEBANY IDIOTO! - wyrwałem mu nożyczki z ręki.

- Ej! Wycinałem teraz różyczkę! - burknął pod nosem.

Zignorowałem go i rozłożyłem pocięte kawałki papieru na dywanie, próbując poskładać jakoś w całość mapę, którą zniszczył mój przyjaciel-idiota bez mózgu.

- I co? Damy radę uciec? - zaciekawił się Brad.

- Emmm...- zacząłem, dopasowując do siebie powycinane kwiatki w puste miejsca - Myślę, że tak. - wywnioskowałem.

Drzwi od pokoju się otworzyły i przestraszyłem się na chwilę, ale okazało się, że to był Cody.

- Hej. - przywitał się z małym uśmiechem i rumieńcami na twarzy - Dostałem sweterek. - wskazał na materiał, który przyciskał do klatki piersiowej - Nathan jest bardzo miły. - dodał, rumieniąc się jeszcze mocniej.

- Tsa, fajnie, a teraz szykuj się, bo właśnie stąd uciekamy. - zdecydowałem - Tylko...emmm...trzeba załatwić jakąś taśmę. - uświadomiłem sobie, patrząc na mapę w kilku częściach.

- Ja mam nożyczki! - pochwalił się Scott.

- Zaraz wsadzę ci te nożyczki gdzieś! - zagroziłem.

- Lepiej mi je oddaj. - poprosił Brad i zabrał mu rzecz z ręki.

- Schowamy to narazie w bezpieczne miejsce. - oznajmiłem - I od teraz zaczynamy poszukiwania czegoś czym da się to poskładać do kupy.

Brad przytaknął, a Cody nie będąc w ogóle zainteresowany tym o czym mówimy, zdjął czarny sweterek i zastąpił go niebieskim.

Zebrałem mapę, a następnie schowałem ją w szafie pod stertą ubrań. Akurat w tym momencie drzwi ponownie się otworzyły i ujrzałem w nich Zane'a.

- Dyl chce cię widzieć. - poinformował mnie.

Zajebiście...

- Powiedz temu deb...- zacząłem, ale nagle zostałem odepchnęty na bok przez Scott'a.

- Moja podusia wróciła! - wykrzyczał i rzucił się na zdezorientowanego blondyna, przewracając go na podłogę.

- CZY CIEBIE POJEBAŁO?! - wydarł się Zane.

- Czemu każdy na mnie krzyczy? Przecież nie chciałem pociąć tej ważnej map...

- Tak! Już idę! Zaprowadź mnie do Dylana! - przerwałem pijanemu przyjacielowi, zanim wypaplałby nieświadomie nasz plan ucieczki.

Podszedłem i zdjąłem Scott'a z blondyna.

- Zróbcie coś, żeby on w końcu wytrzeźwiał. - nakazałem Bradowi i Cody'emu.

-  Ja pierdole. - wymamrotał wściekły Zane pod nosem, gdy wstawał - Jak ja się cieszę, że jednak wybrałem Brada pod opiekę. Wolę już latać po Piekle i szukać różowych rzeczy niż robić za poduszkę dla tego ułoma. - wyznał.

- Różowe rzeczy? - zaciekawił się Brad - A mogę iść po nie z tobą? - poprosił.

- Niby dlaczego? - Zane skrzyżował ręce na piersi.

- Mam lepszy gust. - odparł przyjaciel z dumą.

- Kto mnie przytuli? - wtrącił Scott.

- Okej, chodź. - zgodził się Zane, mówiąc to do Brada, ale chyba ciemnowłosy zrozumiał inaczej, bo rzucił się ponownie na blondyna i przewrócił go na podłogę.

Chyba będziemy musieli ustalić tutaj pewne zasady.

Po pierwsze, szukamy taśmy.

Po drugie, staramy trzymać się razem.

Po trzecie i najważniejsze, unikać jak ognia Minho i jego bimbru!

A w szczególności nie dawać go Scott'owi!

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

W załączniku: Thomas

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro