🔯ROZDZIAŁ 50🔯 (18+)
(18+)
Perspektywa: Liam
Brecik wniósł mnie do swojego pokoju, zatrzaskując drzwi stopą. Następnie podszedł do łóżka i rzucił mnie na zimną pościel. Rozłożyłem ramiona, a chłopak uśmiechnął się lekko i wtulił w moje ciało, kładąc się na mnie. Wplątałem dłoń w jego włosy, gdy po chwili przytulania zaczął całować moją szyję. Odwróciłem głowę na bok i całe podniecenie uciekło.
- Nie mogę. - powiedziałem, odpychając od siebie delikatnie Kotlecika.
Brett uniósł się na rękach i spojrzał mi z niepokojem w oczy.
- Jeśli nie chcesz...- zaczął.
- Stasiu się na nas patrzy. Czuję się głupio. - wyznałem i wskazałem na akwarium, gdzie wąż, opleciony wokół jednej z gałęzi, patrzył się na nas intensywnie.
Chłopak westchnął cicho, kręcąc głową. Następnie wstał z łóżka i ściągnął swoją koszulkę, którą po sekundzie zarzucił na akwarium, ograniczając Stasiowi widok na nas, co ledwo zarejestrowałem, bo bardziej zajęty byłem wgapianiem się w nagi tors chłopaka.
- Teraz dobrze czy Herietta także ci przeszkadza? - spytał z lekkim rozbawieniem w głosie.
Boże, on jest taki przystojny!
- Liam?
I te jego mięśnie, tatuaże, opalona skóra...cholera!
- Sezamku?
- Co? - ledwo oderwałem wzrok od klatki piersiowej Brett'a i spojrzałem mu w oczy.
- Co to jest? - zdziwił się, patrząc w jakiś punkt na pościeli obok mnie.
Zanim zdążyłem zauważyć, że zdjęcie Kotlecika, które mu ukradłem, wypadło mi z kieszeni, chłopak już po nie sięgał.
- Skąd je masz? - spytał, posyłając mi lekki uśmiech - Trzepałeś sobie do niego? - zażartował.
Zerwałem się z łóżka, stając na przeciwko Brett'a.
- No wiesz co?! - oburzyłem się - Wziąłem je, bo jest ładne i tyle! - skrzyżowałem ręce na piersi.
Oraz żebym mógł na nie patrzeć i wzdychać do ciebie.
- Na pewno? - zaśmiał się i jak widać moja wpadka ze złodziejstwem bardzo go bawiła.
- NIE TRZEPAŁEM SOBIE TO TWOJEGO ZDJĘCIA! - wybuchłem.
Chociaż chciałem pewnego razu...
Brecik roześmiał się głośno, a ja wkurzyłem się, że mi nie wierzy. Rzuciłem się na niego z rękami, aby go popchnąć, ale chłopak okazał się szybszy i to on mnie popchnął prosto na łóżko. Następnie zawisł nade mną, uniemożliwiając mi wstanie. Zacząłem się szarpać w jego ramionach i nawet nie wiem kiedy Brett przycisnął swoje usta moich. To trochę mnie otumaniło i uspokoiło, ale poddałem się całkowicie wtedy, gdy poczułem jego ciepłe dłonie pod koszulką. Rozpływałem się na myśl, że dotyka mnie ktoś tak przystojny jak Brecik.
Błądziłem opuszkami palców po plecach chłopaka w czasie, gdy penetrował dokładnie językiem wnętrze moich ust.
Czułem się taki bezbronny przez to, że Brett nie tylko był wyższy ode mnie, lepiej zbudowany, to jeszcze był pół demonem, pół archaniołem i przeważał wielokrotnie mnie siłą. Splątał nasze dłonie i przycisnął je mocno do materaca, nadal całując z pasją moje usta.
Po chwili przerwał pocałunek i teraz przygryzał mi skórę na szyi. Zaczynało być mi coraz bardziej gorąco, a na dodatek spodnie zaczęły mnie uwierać od wcale nie małego, twardniejącego problemu w dole.
Jak teraz Dyl wbije nam do pokoju to go zabiję! Przysięgam!
A nawet gdyby drzwi były zamknięte na klucz, to i tak by je wyjebał z buta, bo to świr paleta!
Nagle Brett zostawił moją szyję i pociągnął mnie do siadu, by ściągnąć mi bluzkę. Zaraz potem ponownie położył mnie na pościeli i znów przyssał do mojej szyi. Jęknąłem cicho, gdy po chwili jego usta zjechały niżej, zahaczając o prawy sutek.
- Brett...- wyszeptałem z podnieceniem, wplątując mu palce w kosmyki włosów.
Poczułem jak rozpina mi spodnie, a jego wargi drażniły już skórę na moim brzuchu. Przeszły mnie dreszcze rozkoszy. Chłopak uniósł głowę i spojrzał mi w oczy, jednocześnie łapiąc za szlówki od moich spodni.
- Wiesz, że powinieneś dostać niezły wpierdol za to, że rzuciłeś we mnie butem? - spytał z lekkim uśmiechem - W sumie to może cię tak zostawię za karę? - zamyślił się.
A tylko spróbuj, to ci tak zajebie, że do końca życia będziesz chodził do góry nogami!
Mimo wszystko zdawał się brać swój pomysł na poważnie, a ja przestraszyłem się, że na serio zostawi mnie z problemem w spodniach. Uniosłem się nieco i usiadłem na chłopaku tak, że upadł plecami na łóżko. Pozbawiłem się szybko tych niewygodnych spodni i zabrałem za rozpinanie rozporka Brecika.
- A jak ładnie cię przeproszę? - zagryzłem dolną wargę i Kotlecik zaczął przyglądać mi się z głodem w oczach.
Wiedziałem, że mam go już w garści i na pewno teraz odechce mu się dawać jakieś głupie kary. Zresztą, dostał tylko butem w głowę! Pfff! Też mi coś!
Zsunąłem rurki z jego nóg, by potem zrobić to samo z bokserkami chłopaka. Twarz lekko zaczęła mnie piec i to nie chodzi o to, że wstydziłem się bliskich kontaktów, ale o to, że Brett sam w sobie bardzo mnie onieśmielał. Mimo wszystko byłem uparty i odważny, więc pochyliłem się i wziąłem czubek jego penisa do ust. Zacząłem językiem jeździć po jego główce, by po chwili wsunąć sobie całość do buzi. Usłyszałem jak zamruczał z zadowoleniem, a potem poczułem jak wplata palce w moje włosy. Może chodziło mi o to, żeby się na mnie nie gniewał i nie zostawiał w potrzebującym stanie, ale teraz to zdecydowanie się zmieniło. Zacząłem poruszać głową w górę i dół, biorąc erekcje chłopaka za każdym razem coraz głębiej w usta, czerpiąc satysfakcję z tego, że sprawiam mu tym błogą przyjemność. I to wydawało mi się lepsze niż zaspokojenie swoich własnych żądz.
- Cholera, Liam. - wysapał, po czym poczułem jego dłonie na ramionach.
Wciągnął mnie na siebie, a potem odwrócił tak, że przyciskał mnie swoim ciałem do pościeli. Wpił się gwałtownie w moje usta, a następnie rozerwał moje bokserki jednym ruchem. Zadrżałem pod nim i niecierpliwie zacząłem wiercić.
Brett oderwał się po chwili od moich warg i sięgnął do szuflady z której wyjął lubrykant.
- Ilu kochanków miałeś, skoro trzymasz takie rzeczy pod ręką? - burknąłem z zazdrością, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, lecz potem uśmiechnął się szeroko.
- Żadnego, Sezamku. Ukradłem go Dylanowi parę godzin temu. - zaśmiał się - Nikogo nie miałem. Czekałem na tą odpowiednią osobę, skarbie. - wyjaśnił, a mnie zatkało, dodatkowo zarumieniłem się cały na twarzy.
JESTEM JEGO PIERWSZYM?!
- Och...- nic innego nie przychodziło mi do głowy.
Kotlecik zaśmiał się ponownie i dał mi szybkiego buziaka w usta. Mógłbym się patrzeć na jego uśmiechniętą, wesołą twarz już zawsze. Nalał sobie odrobinę żelu na palce, po czym zbliżył bardzo swoją twarz do mojej, wpatrując się intensywnie w moje oczy. Intuicyjnie rozłożyłem nogi, a chwilę później poczułem jego nawilżone palce na moim wejściu. Wypuściłem drżący oddech z płuc. Wsunął we mnie dwa palce naraz. Poczułem jak zaczynam się powoli rozpływać od jego dotyku. Zacisnąłem dłonie na ramionach chłopaka, nadal patrząc mu w oczy, tak samo jak on mi.
- Brecik! - jęknąłem głośno, gdy jego palce otarły się o czuły punkt wewnątrz mnie.
- A co to za nowe przezwisko? - zaśmiał się, a ja ledwo zarejestrowałem fakt, że przecież nazywałem go tak, jak do tej pory tylko w myślach.
Sapałem i jęczałem coraz częściej, a obraz przed oczami pokrył się lekką mgłą.
- Jesteś taki piękny, skarbie. - wyszeptał z uwielbieniem.
- Proszę, Brett! - wyjąkałem - Weź mnie! - błagałem, niecierpliwie kręcąc biodrami.
Chłopak posłał mi szeroki uśmiech od którego o mało nie zemdlałem.
Jak można być takim przystojnym, gorącym i seksownym naraz?
Dał mi kolejnego buziaka w usta, po czym wysunął ze mnie swoje palce, znów sięgając po lubrykant. Zaczął nawilżać nim swojego penisa, ale ja byłem wpatrzony tylko w jego twarz. Uniosłem dłoń i wplątałem ją w jego kosmyki włosów na głowie, na co spojrzał na mnie i uśmiechnął lekko, a potem złączył w jedność nasze wargi. Poczułem czubek jego wzwodu przy swoim wejściu i mimowolnie westchnąłem mu w usta, rozchylając lekko swoje własne. Wsunął mi swój język do buzi, jednocześnie wsuwając się we mnie. Jęknąłem, ale nadal starałem się z pasją oddawać pocałunek. Znalazł się we mnie cały i przerwał pocałunek, ale nie odsunął, więc nasze wargi co chwila muskały się delikatnie. Zaczął się poruszać, jednocześnie patrząc mi głęboko w oczy. Sapaliśmy sobie nawzajem w usta. Po moim ciele przechodziły raz za razem przyjemne dreszcze rozkoszy. Nigdy w całym swoim życiu nie czułem się tak dobrze, bo oprócz błogiego podniecenia, czułem się także bezpieczny i kochany.
- Breeeett...- przeciągnąłem z jękiem, rozpadając się pod chłopakiem z przyjemności jaką dawały mi jego ruchy biodrami, które zaraz potem stały się coraz mocniejsze.
Nawet nie wiem kiedy zacząłem krzyczeć z rozkoszy. Brett wyszeptał mi w usta coś na kształt "A jednak w łóżku także jesteś głośny", ale byłem zbyt otumaniony, aby odpowiedzieć lub w ogóle zrozumieć co do mnie mówi.
Wbiłem mu paznokcie w skórę na plecach, a nogi uniosłem w górę, oplatając go nimi w pasie, na co zaczął wchodzić we mnie głębiej, a ja przestałem się całkowicie kontrolować i jęczałem głośno, sapałem oraz krzyczałem imię chłopaka. Nie przejmowałem się wcale tym, że ktoś może mnie usłyszeć. W tej chwili nie obchodziło mnie to. A Brett wcale mnie nie uciszał, tylko zdawał się słuchać moich wrzasków z zadowoleniem.
Byłem coraz bliżej osiągnięcia orgazmu i teraz już w ogóle jęczałem za każdym razem, gdy Brecik we mnie wchodził, a po chwili poczułem jak cała nagromadzona rozkosz mnie przygniata i doszedłem z krzykiem na nasze brzuchy, zaciskając się mocno wokół penisa chłopaka, na co sapnął cudownie pociągająco w moje usta, szczytując w moim wnętrzu. Wtuliliśmy się w siebie, próbując unormować oddechy.
- Mogę je zatrzymać? - spytałem po dłuższej chwili.
- Co? - nie zrozumiał.
- Zdjęcie. - wyjaśniłem - Mogę je zatrzymać? Wiem, że jest dla ciebie ważne, ale...- zacząłem.
- Oczywiście, że możesz, Sezamku. - przerwał mi.
- Naprawdę? - ucieszyłem się.
Brett uniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Naprawdę. - potwierdził - Chociaż nie wiem po co ci, skoro i tak będziesz zmuszony oglądać moją twarz do końca życia. - zaśmiał się.
Uśmiechnąłem się szeroko na jego słowa.
On chce zostać ze mną do końca życia...
😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈
W załączniku: Liam oraz Ed Sheeran - Give Me Love
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro