Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔯ROZDZIAŁ 30🔯

Perspektywa: Liam

Gdy Dylan wyszedł z pokoju, od razu wyskoczyłem z łóżka. Rozprostowałem swoje skrzydła i dotknąłem dłonią tego, które niedawno było złamane, a ja czułem okropny ból. Teraz czuję już tylko radość i ulgę.

Będę mógł nadal latać!

I to dzięki Kotlecikowi!

Kocham go!!!

Podskoczyłem w miejscu ze szczęścia zupełnie jak Brad, gdy widzi różowe rzeczy.

Na myśl o przyjacielu, pomyślałem o reszcie aniołów, a szczególnie o Thomasie. Szybko przestałem się uśmiechać. Napisałem karteczkę z miejscem dokąd zmierzamy, bo nie chciałem rozstawać się z Brecikiem. Tylko, że teraz czuję się z tym okropnie. Dylan chciał zgwałcić blondyna, chociaż zaprzeczał z tego co udało mi się usłyszeć z kłótni między nim a Scott'em. A ja jak samolub znów wepchnąłem Thomasa w jego łapska.

Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Brett, gdy tylko wszedł do pokoju, spojrzał na mnie karcąco.

- Powinieneś leżeć. - upomniał.

Awww! Martwi się!

- Nie chcę leżeć. Chcę ci podziękować. - oznajmiłem z lekkim uśmiechem, jednocześnie wpadając na pomysł, jak odwdzięczyć się chłopakowi za to co dla mnie zrobił.

- Nie musisz dziękować, Sezamku. Obiecaj tylko, że od teraz będziesz bardziej uważny. - poprosił.

Zignorowałem jego słowa i chwyciłem chłopaka za rękę, po czym zacząłem iść korytarzem.

- Gdzie ty mnie ciągniesz? Liam! Powinieneś leżeć! - wkurzył się.

- Nie pożałujesz. Zresztą powiedziałem już, że leżeć nie będę. - przypomniałem mu.

- Jak cię zwiążę, to nie będziesz miał wyjścia. - wymamrotał pod nosem.

A spierdalaj z tym wiązaniem! Raz mi w zupełności wystarczy!

- Liam, do cholery! - burknął, gdy wyprowadziłem go na dwór.

- Zlaksuj. - przewróciłem oczami.

Spojrzałem w górę, na zachmurzone niebo. Nie wiedziałem czy dam radę, ale dla Kotlecika chciałem spróbować. Co prawda kiedyś musiałem tachać kolegę, gdy upiliśmy się w lesie. Ale dostałem wtedy zjeby od Michaela! Zapamiętam to do końca życia!

- Okej. - odwróciłem się do chłopaka przodem - Obejmij mnie i trzymaj się mocno. - nakazałem.

Brett uniósł brwi do góry, nieco zdezorientowany, ale po chwili na jego usta wpłynął lekki uśmiech.

- Czy to będą jakieś macanki w nagrodę? - spytał z zadowoleniem - Ale wiesz, lepiej przenieść się w takim razie do łóżka. - dodał.

Weźcie go, bo go trzasnę czymś ciężkim!

- Zdecydowanie za długo czasu spędziłeś wśród demonów. - stwierdziłem.

- Sezamku, ja JESTEM demonem. - upomniał mnie.

- Ja tak nie myślę. - powiedziałem szybko i objąłem chłopaka w pasie.

To była prawda.

Wcale nie myślałem o Brett'cie jak o demonie.

Dla mnie był aniołem.

I może trochę okłamywałem siebie na początku, że mi się nie podoba, ale tak naprawdę to podobał mi się i to bardzo. A po tym, jak mi się przyznał do tego kim był, polubiłem go jeszcze bardziej. Miałem nadzieję, że również mu się podobam i jego głupie, zboczone teksty nie są tylko żartem.

Brett spojrzał mi w oczy, kiedy go objąłem. Jego tęczówki miały kolor nieba nad nami. Moje natomiast były bardziej błękitne, ale nie tak intensywnie jak u Brada.

- Też musisz mnie objąć. - oznajmiłem, bo Kotlecik chyba się zawiesił.

Nie byłem pewny czy jego mózg nadal pracuje poprawnie. Czyżby to dlatego, że jestem tak blisko?

Brecik oprzytomiał po moich słowach i objął mnie w pasie, przyciągając do siebie tak, że nasze klatki piersiowe szczelnie do siebie przylegały. Wstrzymałem oddech na chwilę. Jego twarz była tak blisko. Moje serce zaczęło szybszy bieg.

- I co teraz? - spytał, po czym przejechał czubkiem języka po swojej dolnej wardze, a pode mną ugięły się nogi na ten widok.

Kurwa, gorąco mi!

Czemu zachciało mi się odwdzięczać za uratowanie skrzydła?!

- Po prostu postaraj się nie spaść. - wymamrotałem powoli, będąc nadal oszołomionym taką bliskością chłopaka.

- Co? - zdziwił się i natychmiast objął mnie mocniej, gdy oderwaliśmy się od ziemi.

Gdy unosiłem nas coraz wyżej, widziałem w jego oczach obawę i lekki strach, ale zaraz potem szybko zniknął. Uśmiechnąłem się, zatrzymując w powietrzu na tyle wysoko, aby wyciągając rękę nad głowę, można było dotknąć chmur.

- Liam...- wyszeptał cicho, rozglądając się wszędzie - To jest takie...piękne. - wyznał zafascynowany - Myślałem, że już nigdy nie zobaczę jak to jest patrzeć na wszystko z tak wysoka. - dodał lekko wzruszonym tonem, na co zrobiło mi się cieplej na serduszku.

- Tylko serio, trzymaj się mocno. Gdybyś spadł, wątpię czy cokolwiek by po tobie zostało. - upomniałem, bo podziwiając widok, poluźnił trochę uścisk wokół mnie.

Czułem dokładnie zmęczenie moich skrzydeł, ale patrząc na twarz Brett'a, wyrażającą same szczęście, nie żałowałem. To coś co mógłbym oglądać cały czas.

W końcu skupił wzrok na mnie i uśmiechnął szeroko, a moje kąciki ust również automatycznie podniosły się do góry.

- Dziękuję. Nie pamiętam, kiedy ktoś zrobił dla mnie coś miłego. - oznajmił.

Przyzwyczajaj się, Kotleciku.

Naprawdę chciałem widzieć jego szczery uśmiech jak najczęściej. I jeśli ja byłbym przyczyną takiego uśmiechu, było by to jeszcze bardziej niesamowite dla mnie. W sumie to chciałem szczęścia również dla swoich przyjaciół. Chciałem by każdy miał szczery uśmiech na twarzy.

- Co się stało? Posmutniałeś. - zauważył Brett.

- Martwię się o Thomasa. Dylan go unieszczęśliwia. Pobił go, a teraz jeszcze dowiedziałem, że chciał wykorzystać. - wyznałem.

Pieprzony zbok!

Cieszę się, że Scott mu przywalił!

Chłopak wyplątał jedną rękę z mojej talii i położył ją na moim policzku, przyjemnie go gładząc.

- Zostaw to mnie. Akurat gdy chodzi o mnie, Dyl nie ma nic do gadania. Nakaże mu aby dał spokój twojemu przyjacielowi. - zapewnił, a ja poczułem błogą ulgę.

Zacząłem się ponownie uśmiechać, a przez dłoń Kotlecika na moim policzku, zarumieniłem się lekko.

- Jesteś pięknym chłopakiem, Sezamku. - powiedział nagle, przez co moje serce znów biło głośno i szybko - Chociaż charakterek to ty masz. - dodał z uśmiechem - Ale nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie. - stwierdził.

Zatraciłem się w jego oczach i w pewnym momencie nie wiedziałem już czy patrzę w nie czy może patrzę na obraz nieba. Intuicyjnie przysunąłem się bliżej. Brett zdjął dłoń z mojego policzka i objął mocno z powrotem w pasie, następnie również pochylając się ku mojej twarzy. Poczułem jego ciepły oddech na ustach, na co mój brzuch zaczął wywracać fikołki. Chłopak otarł delikatnie swoje wargi o moje. Nie wytrzymałem i przywarłem do jego ust, na co zareagował cichym sapnięciem.

W moim wnętrzu szczęście mieszało się z rozkoszą, gdy ocieraliśmy wargi w stałym tempie o siebie.

Czuły, niewinny pocałunek w powietrzu pośród chmur...

Czy to nie jest aż zbyt romantyczne?

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

W załączniku: Brett

NOTKA OD AUTORA
Chyba tylko jedna osoba głosowała na poprawną odpowiedź xddd Liam po prostu zrobił dla Brett'a coś miłego ❤

Co się stanie w następnym rozdziale?

a) Minho wróci do domu i gdy zobaczy, że Brad udekorował mu bimbrownie, od razu wyjdzie znów z domu.

b) Minho wróci do domu i gdy zobaczy, że Brad udekorował mu bimbrownie, zacznie wrzeszczeć na chłopaka.

c) Minho wróci do domu i gdy zobaczy, że Brad udekorował mu bimbrownie, nie chcąc być nie miły, powie, że jest tu teraz ładnie i z żalu otworzy spirytus, który przyniósł.

d) Minho wróci do domu i gdy zobaczy, że Brad udekorował mu bimbrownie, nic nie powie, tylko od razu otworzy butelkę alkoholu, by zapić szok.

😈🔨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro