Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔯DODATEK 7🔯

BRETTxLIAMxDAMONxTHEO PRZYSZŁOŚĆ

Perspektywa: Brett

Przyjechałem do domu, po tym jak zawiozłem Dylanowi torbę z papierami. Oczywiście szatyn zaczął się wściekać, no ale co ja poradzę? Niech się cieszy, że nie musi po nie zapierdalać taki kawał. Dodatkowo korzystając z okazji, że tam byłem, zajebałem mu bluzę, aby Staś miał na czym spać, a każdy wie, że to zwierzątko bardzo uwielbia Dylana.

Wszedłem do salonu, trzymając w rękach list od Michaela, który znalazłem w torbie wraz z innymi papierami. Był zaadresowany do władcy, a skoro nasza trójka nim jest, postanowiłem go przeczytać pierwszy, potem dać Luckowi, a na końcu powiadomić Dylana...jak będzie grzeczny.

Otworzyłem go i wpatrzony w znajome pismo, nie zauważyłem plamy krwi na podłodze. Poślizgnąłem się na niej i upadłem tyłkiem na podłogę. Bolało w cholerę!

- LUCEK, CHODŹ TU, TY GŁUPI CHUJU! - wydarłem się.

- Czego chcesz, ćwoku? Nie widzisz, że jestem zajęty? - spytał, pojawiając się w salonie z zakrwawionym nożem w ręku.

- Czy ty nie możesz się opanować?! Cały dom jest usyfiony! Wywaliłem się przez tą jebaną krew! - wybuchłem.

- Ja pierdoooole...będę cię chyba nazywał "lalka 2", bo drzesz pizdę o byle co. - westchnął ciężko - Czemu wy nie możecie brać przykładu z Liasia? On jest taki grzeczniutki i nie marudzi. Przynajmniej mi. - stwierdził.

- Bo się ciebie boi! - wytknąłem.

- Jakoś nie zauważyłem, żeby się mnie bał. - uśmiechnął się cwanie.

Podniosłem się z podłogi i zobaczyłem, że moje spodnie są całe w czerwonych plamach.

- Kurwa! Jak ja wyglądam teraz! - wkurwiłem się.

- Patrząc na twoje spodnie oraz na twój humorek, wnioskuję, że dopadły cię ciężkie dni. Radzę wziąć tabliczkę czekolady, położyć do łóżka, przykryć kocykiem i obejrzeć jakiś romans. - dogryzł mi.

Spojrzałem na niego z mordem w oczach. Cały czas ostatnio wali do mnie podtekstami w których porównuje mnie do bottoma! Mam już tego dość!

- Ojej, laleczka 2 się zdenerwowała. Oj oj! Chodź, przytule cię. - powiedział cienkim głosikiem, rozkładając ręce na boki.

- Jeszcze słowo. - ostrzegłem - A ten noż...- wskazałem na jego dłoń - Znajdzie się w twojej dupie. - wysyczałem ze złością.

- W twojej za to, znajdzie się coś innego. - puścił mi oczko - Co tam masz? - zainteresował się listem.

- Miłosne poematy od mojego kochanka. - odrzekłem, wkurwiony na niego.

Damon zmrużył oczy, patrząc na mnie uważnie.

- Mam nadzieję, że żartujesz, bo w przeciwnym razie z twojego kochanka zostaną tylko kości, jak ja, lalka i Liaś się do niego dorwiemy. - zagroził.

Przewróciłem oczami. Jego zazdrość nie zna granic. Ostatnio przyjebał kolesiowi w twarz kamieniem, bo ten spojrzał się na Sezamka.

- Żartowałem. - westchnąłem - Mam tu list od Michaela. - poinformowałem.

- Na wszystkie ochydności, a czego on chce?! - zirytował się, odkładając noż i wycierając ręce w chustkę.

- Pisze, że chciałby zobaczyć czy anioły, które oddał Dylanowi w ramach pokoju, są całe i zdrowe. - wyczytałem.

- Pfff! Teraz go to zainteresowało? Niech spierdala. - machnął ręką.

- Ale...- zacząłem, lecz Lucyfer podszedł do mnie, wyrwał mi list i wrzucił do ognia, które paliło się w kominku.

- Nie zawracaj sobie tym głowy. - nakazał, pochylając lekko swoją twarz ku mojej - Ty lepiej mi powiedz dlaczego nie dostałem jeszcze od ciebie buziaka? Hmm? - wymruczał z lekkim uśmiechem.

- Bo nie zasłużyłeś, chuju. - burknąłem, dając mu jednocześnie średniego ciosa w brzuch, ale i tak się nieznacznie skulił.

- Smutek. - wychlipał, udając, że płacze.

Zignorowałem jego dziecinne zachowanie. Wziąłem zakupy i wspiąłem się po schodach.

- Ja też cię kocham, ćwoku! - usłyszałem jeszcze komentarz czarnowłosego.

Głupi chuj.

Wszedłem do pokoju Stasia i Herietty. Tak, mieli swój własny pokój. Damon po zauważeniu, że bardzo kocham swoje zwierzątka, postanowił odstąpić im jedno z pomieszczeń, co w sumie było urocze z jego strony.

- Hej, słodziaki. - przywitałem się.

Otworzyłem akwarium Stasia i włożyłem mu bluzę Dylana do środka. Wąż od razu owinął się wokół niej ciasno.

- Tak, wiem, że tęsknisz za tym małym kurwiem. Obiecuję, że niedługo cię do niego zabiorę w odwiedziny. - zdecydowałem, chociaż wiedziałem, że szatyn raczej nie będzie z tego zadowolony, ale wbijam w to.

Usłyszałem kroki, więc spojrzałem w stronę drzwi w których po chwili zobaczyłem Theo. Chłopak podszedł do mnie z uśmiechem.

- A gdzie zgubiłeś Sezamka? - spytałem.

- Li kombinuje coś znowu w ogrodzie. - odpowiedział wesoło.

- Sadzi kolejne kwiaty? - domyśliłem się.

Jak Lucek zobaczy tyle kolorowych kwiatów, to zejdzie na zawał...

- Przynajmniej jest teraz ładnie wokół domu. - stwierdził Theo - A gdzie Lucy? Słyszałem krzyki. - rozejrzał się.

- W piwnicy. Znowu kogoś torturuje. - westchnąłem.

- Co?! - chłopak od razu się wkurzył - Ale mu wpierdole! - zdecydował, wychodząc z pokoju - DAMON! - wrzasnął głośno, a ja uśmiechnąłem się szeroko.

Jak ja uwielbiam, gdy ten głupi chuj dostaje ochrzan!

Perspektywa: Liam

Skończyłem sadzić róże i zabierałem się właśnie za podlewanie ich.

- Co żeś tu, kurwa, zrobił? - usłyszałem i odwróciłem w stronę Damona.

- Hej. - podszedłem do niego.

Dałem mu buziaka w policzek, bo to zawsze sprawiało, że mężczyzna uśmiechał się lekko.

- Dobra, daruje ci. - złagodniał szybko, wskazując na kwiaty.

Ja naprawdę nie rozumiałem dlaczego Theoś i Kotlecik ciągle się z nim kłócą. Przecież wystarczy okazywać mu dużo uczuć i natychmiast zamienia się on w miękką kluchę.

Damon objął mnie ramieniem, nie zważając na to, że jestem ubrudzony ziemią.

- Mam do ciebie sprawę, szkrabie. - wyszeptał mi do ucha.

- Dobrze, ale nie nazywaj mnie szkrabem. - wkurzyłem się.

Mężczyzna przewrócił oczami.

- Zgoda, lalka 3. - westchnął - Więc wracając do tej sprawy...Chcę żebyś pomógł mi upić ćwoka. - wyjaśnił.

- Upić Brecika? - zdziwiłem się - Ale po co? - spytałem.

- Na trzeźwo jest bardzo niedostępny. A poza tym przyda mu się kara za kablowanie na mnie lalce. - oznajmił.

- Czy ty znowu chcesz zrobić z niego bottoma? Ostatnim razem, gdy próbowałeś, przywalił ci w twarz. - upomniałem.

- Oj tam. Małe niepowodzenie. Ale teraz się uda! - zapewnił.

Brett się mocno wkurzy, ale nie potrafię odmówić Damonowi.

* * *

Niepewnie wszedłem do pokoju z kieliszkami w dłoniach oraz butelką jakiegoś podobno mocnego alkoholu.

Brett uniósł na mnie swój zdziwiony wzrok.

- Wiesz...pomyślałem, że może napijemy się razem. - zaproponowałem.

- Przecież ty nie pijesz. - przypomniał mi.

O chuj! No tak!

- Emm...- uśmiechnąłem się nerwowo - Ale chciałem spędzić miło z tobą czas sam na sam. - wyjaśniłem - To co? Napijesz się? - spytałem słodko.

Brett wstał i podszedł do mnie. Zabrał mi kieliszki oraz butelkę, po czym odstawił te rzeczy na szafkę. Następnie złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.

- Co znowu kombinujecie? - zapytał prosto z mostu.

- Ee..nic! Naprawdę! - zmieszałem się.

Cholera, nie umiem udawać...

- Sezamku, wiesz, że nie ładnie jest kłamać? - upomniał, zbliżając twarz do mojej.

Serce mi przyspieszyło, tak samo jak oddech.

- Niech zgadnę, ten głupi chuj chciał żebyś mnie upił. - domyślił się - Więc zrobimy tak...- wyszeptał mi w usta, a potem pochylił się w stronę mojego ucha i zaczął mówić swój plan.

I chociaż bałem się, że Damon będzie bardzo zły, to jednak Kotlecikowi także nie potrafiłem odmówić. I weź tu żyj!

Perspektywa: Theo

- Nie chce mi się już. - usłyszałem znowu marudzenie Lucy'ego.

- Gówno mnie to obchodzi! Sprzątaj to! - warknąłem, poprawiając się na fotelu i kontynuując wczytanie książki.

Lucek nagle puścił mopa, którym miał umyć podłogę z krwi, co spowodowało nieprzyjemny huk, kiedy rzecz spotkała się z posadzką.

- Sam sobie sprzątaj. - burknął.

- Lucy...- zacząłem groźnie, ale czarnowłosy posłał mi buziaka w powietrzu i ruszył w stronę piwnicy.

- MASZ CELIBAT! - wydarłem się, sam łapiąc za mopa.

- To pójdę do Liasia! - usłyszałem.

- NAMÓWIĘ GO, ŻEBY TEŻ CI DAŁ CELIBAT! - obiecałem.

Zacząłem zmywać ze złością czerwone kropki z podłogi.

- Theo? - zaczepił mnie szeptem Brett, który podszedł powoli z Liamem - Lucek poszedł do piwnicy? - upewniał się.

- Tak, a o co cho...

- KURWA! - przerwał mi głośny krzyk z dołu.

Naraz do salonu wbiegł Damon, prawie wpierdalając się w stół. Brett uśmiechnął się szeroko, a nawet Li zachichotał cicho pod nosem.

- Oj, co się stało, Lucusiu ty mój? - spytał Brett przesłodzonym głosem.

- Ty już dobrze wiesz! Co ten pyton robi w mojej piwnicy?! Prawie mnie ugryzł, ćwoku! - wydarł się Lucy.

- Nie wiem co tam robi. Może postanowił założyć nowe gniazdo i akurat twoja piwnica przypadła mu do gustu. - wzruszył ramionami.

- Zabierz go, kurwa, stamtąd! - nakazał czarnowłosy.

- Zabiorę. - oznajmił - Jak przestaniesz kombinować i robić ze mnie bottoma. - dodał.

- Pfff! Nie przestanę! - uparł się.

- To od dziś Stasiu mieszka w piwnicy. - uśmiechnął się szeroko.

- O ty ćwoku...- zaczął Damon i złapał Brett'a za koszulkę.

- DOSYĆ TEGO! - wydarłem się głośno, aż Li uszy sobie zasłonił - Macie natychmiast przestać się kłócić! Jesteśmy razem. Powinniśmy się wspierać nawzajem. - stwierdziłem.

- Popieram Theosia! - zgodził się ze mną Liam - I również byłbym wdzięczny, abyście przestali mnie wciągać w te wasze konflikty. Wykorzystujecie to, że nie potrafię odmówić, a to nie jest sprawiedliwe. - powiedział poważnie Chociaż czasami jest śmiesznie. - dodał z chichotem.

- Przepraszam, Sezamku. - skruszył się Brett.

Uśmiechnąłem się i posłałem znaczące spojrzenie Lucy'emu.

- No chyba nie. - pokręcił szybko głową, czym znów mnie wkurwił, lecz potem serce mi zmiękkło na jego słowa - Nie będę przepraszał, bo moje ego by tego nie zniosło. I jeśli mam być szczery...tak, bardzo chciałbym cię wypieprzyć. - zwrócił się do Brett'a - I może rzeczywiście nic, tylko się kłócimy, ale nie chcę cię stracić. - wyznał, po czym spojrzał na mnie i Li - Żadnego z was. - dodał.

- Aww, Lucy...- zacząłem, ale nagle przerwał mi jakiś koleś, który zjawił się w salonie.

- Witam. - powiedział ciepło.

- Ja pierdolsztajn! - jęknął Brett - Ty to wiesz jak popsuć chwilę. - burknął.

- Michael! - Li rzucił się na przybysza i uściskał go mocno.

Jestem zazdrosny.

- Dziękuję! Dzięki tobie i temu, że oddałeś mnie Dylanowi, poznałem miłość swojego życia! - oznajmił wesoło.

- W takim razie bardzo się cieszę. - posłał mu przyjazny uśmiech - A mogę wiedzieć kto jest twoją wybranką? - spytał.

- Brett! - odparł z zadowoleniem.

- Och, to dob...

- Jeszcze nie skończyłem! Brett to mój chłopak. A to Theoś. - wskazał na mnie - Również mój chłopak. A Lucyfera pewnie znasz i to mój następny chłopak. - wyjaśnił.

Michael złapał się za serce, a jego mina była w tym momencie bezcenna.

- To ile ty masz chłopaków? - niedowierzał.

- Trzech! - odrzekł wesoło.

- A wiedziałem, że oddanie Dylanowi aniołów to zły pomysł. - westchnął Michael.

- Dobra, to jak już zobaczyłeś, że Liaś jest cały i zdrowy, to wypierdalaj do Dyla, aby tam sprawdzić czy wszystko okej z aniołkami i ich męcz swoją mordą. - wtrącił Lucy.

- No w sumie popieram, bo przerwałeś nam wyznawanie uczuć. - zgodził się z nim Brett.

- I zabłociłeś mi podłogę, a tu, kurwa, przed chwilą sprzątałem! - dodałem ze złością.

- Przecież to ja sprzątałem! - oburzył się Damon.

- Nie wkurzaj mnie, Lucy. - posłałem mu zirytowane spojrzenie.

- Chyba już więcej tu nie przyjdę. - zdecydował Michael, uścisnął Liama na pożegnanie i wyszedł.

- Ej! Czyżby moje marzenia się spełniły i miałbym już nigdy nie zobaczyć jego krzywej mordy? - ucieszył się czarnowłosy.

- Michael jest fajny. - stwierdził Li.

- Nie, Sezamku. Nie jest. Zaufaj mi. - Brett objął chłopaka ramieniem.

- Shippuje go z Gabrielem. - poinformował.

- Nie skomentuje tego. - skrzywił się Damon.

- Ja też. - poparł go Brett, który wyciągnął rękę w moją stronę, a ja z uśmiechem dołączyłem do przytulasa.

Spojrzeliśmy na Lucy'ego, który przewrócił oczami, ale również zamknął nas w swoich objęciach.

- Kocham was, chociaż mnie wkurwiacie czasami. - wyszeptał.

- My ciebie też. - uśmiechnąłem się szeroko.

I może ta chwila była piękna, ale zaraz potem Brett z Damonem znów zaczęli się szarpać ze sobą, bo ten drugi złapał pierwszego za tyłek.

Przytuliłem się do Liama, dając mu buziaka w policzek.

- Nasze małe, upośledzone dzieci. - westchnąłem, na co Li zachichotał słodko.

Może i nikt nie jest idealny, ale jesteśmy idealni razem.

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

W załączniku: Briameo

Piosenka: The Chainsmokers - Sick Boy ( 😍😍😍 )

NOTKA OD AUTORA
To był już chyba ostatni dodatek i sorka, że taki beznadziejny, ale nie mam weny...

Co do nowego Dylmasa, chyba napiszę ABO, ale kiedy...nwm sama:(

Najwyżej poinformuje Was na mojej tablicy;*

Ave i niech ciemna strona mocy zawsze będzie z Wami!

😈🔨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro