🔯DODATEK 7🔯
BRETTxLIAMxDAMONxTHEO PRZYSZŁOŚĆ
Perspektywa: Brett
Przyjechałem do domu, po tym jak zawiozłem Dylanowi torbę z papierami. Oczywiście szatyn zaczął się wściekać, no ale co ja poradzę? Niech się cieszy, że nie musi po nie zapierdalać taki kawał. Dodatkowo korzystając z okazji, że tam byłem, zajebałem mu bluzę, aby Staś miał na czym spać, a każdy wie, że to zwierzątko bardzo uwielbia Dylana.
Wszedłem do salonu, trzymając w rękach list od Michaela, który znalazłem w torbie wraz z innymi papierami. Był zaadresowany do władcy, a skoro nasza trójka nim jest, postanowiłem go przeczytać pierwszy, potem dać Luckowi, a na końcu powiadomić Dylana...jak będzie grzeczny.
Otworzyłem go i wpatrzony w znajome pismo, nie zauważyłem plamy krwi na podłodze. Poślizgnąłem się na niej i upadłem tyłkiem na podłogę. Bolało w cholerę!
- LUCEK, CHODŹ TU, TY GŁUPI CHUJU! - wydarłem się.
- Czego chcesz, ćwoku? Nie widzisz, że jestem zajęty? - spytał, pojawiając się w salonie z zakrwawionym nożem w ręku.
- Czy ty nie możesz się opanować?! Cały dom jest usyfiony! Wywaliłem się przez tą jebaną krew! - wybuchłem.
- Ja pierdoooole...będę cię chyba nazywał "lalka 2", bo drzesz pizdę o byle co. - westchnął ciężko - Czemu wy nie możecie brać przykładu z Liasia? On jest taki grzeczniutki i nie marudzi. Przynajmniej mi. - stwierdził.
- Bo się ciebie boi! - wytknąłem.
- Jakoś nie zauważyłem, żeby się mnie bał. - uśmiechnął się cwanie.
Podniosłem się z podłogi i zobaczyłem, że moje spodnie są całe w czerwonych plamach.
- Kurwa! Jak ja wyglądam teraz! - wkurwiłem się.
- Patrząc na twoje spodnie oraz na twój humorek, wnioskuję, że dopadły cię ciężkie dni. Radzę wziąć tabliczkę czekolady, położyć do łóżka, przykryć kocykiem i obejrzeć jakiś romans. - dogryzł mi.
Spojrzałem na niego z mordem w oczach. Cały czas ostatnio wali do mnie podtekstami w których porównuje mnie do bottoma! Mam już tego dość!
- Ojej, laleczka 2 się zdenerwowała. Oj oj! Chodź, przytule cię. - powiedział cienkim głosikiem, rozkładając ręce na boki.
- Jeszcze słowo. - ostrzegłem - A ten noż...- wskazałem na jego dłoń - Znajdzie się w twojej dupie. - wysyczałem ze złością.
- W twojej za to, znajdzie się coś innego. - puścił mi oczko - Co tam masz? - zainteresował się listem.
- Miłosne poematy od mojego kochanka. - odrzekłem, wkurwiony na niego.
Damon zmrużył oczy, patrząc na mnie uważnie.
- Mam nadzieję, że żartujesz, bo w przeciwnym razie z twojego kochanka zostaną tylko kości, jak ja, lalka i Liaś się do niego dorwiemy. - zagroził.
Przewróciłem oczami. Jego zazdrość nie zna granic. Ostatnio przyjebał kolesiowi w twarz kamieniem, bo ten spojrzał się na Sezamka.
- Żartowałem. - westchnąłem - Mam tu list od Michaela. - poinformowałem.
- Na wszystkie ochydności, a czego on chce?! - zirytował się, odkładając noż i wycierając ręce w chustkę.
- Pisze, że chciałby zobaczyć czy anioły, które oddał Dylanowi w ramach pokoju, są całe i zdrowe. - wyczytałem.
- Pfff! Teraz go to zainteresowało? Niech spierdala. - machnął ręką.
- Ale...- zacząłem, lecz Lucyfer podszedł do mnie, wyrwał mi list i wrzucił do ognia, które paliło się w kominku.
- Nie zawracaj sobie tym głowy. - nakazał, pochylając lekko swoją twarz ku mojej - Ty lepiej mi powiedz dlaczego nie dostałem jeszcze od ciebie buziaka? Hmm? - wymruczał z lekkim uśmiechem.
- Bo nie zasłużyłeś, chuju. - burknąłem, dając mu jednocześnie średniego ciosa w brzuch, ale i tak się nieznacznie skulił.
- Smutek. - wychlipał, udając, że płacze.
Zignorowałem jego dziecinne zachowanie. Wziąłem zakupy i wspiąłem się po schodach.
- Ja też cię kocham, ćwoku! - usłyszałem jeszcze komentarz czarnowłosego.
Głupi chuj.
Wszedłem do pokoju Stasia i Herietty. Tak, mieli swój własny pokój. Damon po zauważeniu, że bardzo kocham swoje zwierzątka, postanowił odstąpić im jedno z pomieszczeń, co w sumie było urocze z jego strony.
- Hej, słodziaki. - przywitałem się.
Otworzyłem akwarium Stasia i włożyłem mu bluzę Dylana do środka. Wąż od razu owinął się wokół niej ciasno.
- Tak, wiem, że tęsknisz za tym małym kurwiem. Obiecuję, że niedługo cię do niego zabiorę w odwiedziny. - zdecydowałem, chociaż wiedziałem, że szatyn raczej nie będzie z tego zadowolony, ale wbijam w to.
Usłyszałem kroki, więc spojrzałem w stronę drzwi w których po chwili zobaczyłem Theo. Chłopak podszedł do mnie z uśmiechem.
- A gdzie zgubiłeś Sezamka? - spytałem.
- Li kombinuje coś znowu w ogrodzie. - odpowiedział wesoło.
- Sadzi kolejne kwiaty? - domyśliłem się.
Jak Lucek zobaczy tyle kolorowych kwiatów, to zejdzie na zawał...
- Przynajmniej jest teraz ładnie wokół domu. - stwierdził Theo - A gdzie Lucy? Słyszałem krzyki. - rozejrzał się.
- W piwnicy. Znowu kogoś torturuje. - westchnąłem.
- Co?! - chłopak od razu się wkurzył - Ale mu wpierdole! - zdecydował, wychodząc z pokoju - DAMON! - wrzasnął głośno, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
Jak ja uwielbiam, gdy ten głupi chuj dostaje ochrzan!
Perspektywa: Liam
Skończyłem sadzić róże i zabierałem się właśnie za podlewanie ich.
- Co żeś tu, kurwa, zrobił? - usłyszałem i odwróciłem w stronę Damona.
- Hej. - podszedłem do niego.
Dałem mu buziaka w policzek, bo to zawsze sprawiało, że mężczyzna uśmiechał się lekko.
- Dobra, daruje ci. - złagodniał szybko, wskazując na kwiaty.
Ja naprawdę nie rozumiałem dlaczego Theoś i Kotlecik ciągle się z nim kłócą. Przecież wystarczy okazywać mu dużo uczuć i natychmiast zamienia się on w miękką kluchę.
Damon objął mnie ramieniem, nie zważając na to, że jestem ubrudzony ziemią.
- Mam do ciebie sprawę, szkrabie. - wyszeptał mi do ucha.
- Dobrze, ale nie nazywaj mnie szkrabem. - wkurzyłem się.
Mężczyzna przewrócił oczami.
- Zgoda, lalka 3. - westchnął - Więc wracając do tej sprawy...Chcę żebyś pomógł mi upić ćwoka. - wyjaśnił.
- Upić Brecika? - zdziwiłem się - Ale po co? - spytałem.
- Na trzeźwo jest bardzo niedostępny. A poza tym przyda mu się kara za kablowanie na mnie lalce. - oznajmił.
- Czy ty znowu chcesz zrobić z niego bottoma? Ostatnim razem, gdy próbowałeś, przywalił ci w twarz. - upomniałem.
- Oj tam. Małe niepowodzenie. Ale teraz się uda! - zapewnił.
Brett się mocno wkurzy, ale nie potrafię odmówić Damonowi.
* * *
Niepewnie wszedłem do pokoju z kieliszkami w dłoniach oraz butelką jakiegoś podobno mocnego alkoholu.
Brett uniósł na mnie swój zdziwiony wzrok.
- Wiesz...pomyślałem, że może napijemy się razem. - zaproponowałem.
- Przecież ty nie pijesz. - przypomniał mi.
O chuj! No tak!
- Emm...- uśmiechnąłem się nerwowo - Ale chciałem spędzić miło z tobą czas sam na sam. - wyjaśniłem - To co? Napijesz się? - spytałem słodko.
Brett wstał i podszedł do mnie. Zabrał mi kieliszki oraz butelkę, po czym odstawił te rzeczy na szafkę. Następnie złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.
- Co znowu kombinujecie? - zapytał prosto z mostu.
- Ee..nic! Naprawdę! - zmieszałem się.
Cholera, nie umiem udawać...
- Sezamku, wiesz, że nie ładnie jest kłamać? - upomniał, zbliżając twarz do mojej.
Serce mi przyspieszyło, tak samo jak oddech.
- Niech zgadnę, ten głupi chuj chciał żebyś mnie upił. - domyślił się - Więc zrobimy tak...- wyszeptał mi w usta, a potem pochylił się w stronę mojego ucha i zaczął mówić swój plan.
I chociaż bałem się, że Damon będzie bardzo zły, to jednak Kotlecikowi także nie potrafiłem odmówić. I weź tu żyj!
Perspektywa: Theo
- Nie chce mi się już. - usłyszałem znowu marudzenie Lucy'ego.
- Gówno mnie to obchodzi! Sprzątaj to! - warknąłem, poprawiając się na fotelu i kontynuując wczytanie książki.
Lucek nagle puścił mopa, którym miał umyć podłogę z krwi, co spowodowało nieprzyjemny huk, kiedy rzecz spotkała się z posadzką.
- Sam sobie sprzątaj. - burknął.
- Lucy...- zacząłem groźnie, ale czarnowłosy posłał mi buziaka w powietrzu i ruszył w stronę piwnicy.
- MASZ CELIBAT! - wydarłem się, sam łapiąc za mopa.
- To pójdę do Liasia! - usłyszałem.
- NAMÓWIĘ GO, ŻEBY TEŻ CI DAŁ CELIBAT! - obiecałem.
Zacząłem zmywać ze złością czerwone kropki z podłogi.
- Theo? - zaczepił mnie szeptem Brett, który podszedł powoli z Liamem - Lucek poszedł do piwnicy? - upewniał się.
- Tak, a o co cho...
- KURWA! - przerwał mi głośny krzyk z dołu.
Naraz do salonu wbiegł Damon, prawie wpierdalając się w stół. Brett uśmiechnął się szeroko, a nawet Li zachichotał cicho pod nosem.
- Oj, co się stało, Lucusiu ty mój? - spytał Brett przesłodzonym głosem.
- Ty już dobrze wiesz! Co ten pyton robi w mojej piwnicy?! Prawie mnie ugryzł, ćwoku! - wydarł się Lucy.
- Nie wiem co tam robi. Może postanowił założyć nowe gniazdo i akurat twoja piwnica przypadła mu do gustu. - wzruszył ramionami.
- Zabierz go, kurwa, stamtąd! - nakazał czarnowłosy.
- Zabiorę. - oznajmił - Jak przestaniesz kombinować i robić ze mnie bottoma. - dodał.
- Pfff! Nie przestanę! - uparł się.
- To od dziś Stasiu mieszka w piwnicy. - uśmiechnął się szeroko.
- O ty ćwoku...- zaczął Damon i złapał Brett'a za koszulkę.
- DOSYĆ TEGO! - wydarłem się głośno, aż Li uszy sobie zasłonił - Macie natychmiast przestać się kłócić! Jesteśmy razem. Powinniśmy się wspierać nawzajem. - stwierdziłem.
- Popieram Theosia! - zgodził się ze mną Liam - I również byłbym wdzięczny, abyście przestali mnie wciągać w te wasze konflikty. Wykorzystujecie to, że nie potrafię odmówić, a to nie jest sprawiedliwe. - powiedział poważnie Chociaż czasami jest śmiesznie. - dodał z chichotem.
- Przepraszam, Sezamku. - skruszył się Brett.
Uśmiechnąłem się i posłałem znaczące spojrzenie Lucy'emu.
- No chyba nie. - pokręcił szybko głową, czym znów mnie wkurwił, lecz potem serce mi zmiękkło na jego słowa - Nie będę przepraszał, bo moje ego by tego nie zniosło. I jeśli mam być szczery...tak, bardzo chciałbym cię wypieprzyć. - zwrócił się do Brett'a - I może rzeczywiście nic, tylko się kłócimy, ale nie chcę cię stracić. - wyznał, po czym spojrzał na mnie i Li - Żadnego z was. - dodał.
- Aww, Lucy...- zacząłem, ale nagle przerwał mi jakiś koleś, który zjawił się w salonie.
- Witam. - powiedział ciepło.
- Ja pierdolsztajn! - jęknął Brett - Ty to wiesz jak popsuć chwilę. - burknął.
- Michael! - Li rzucił się na przybysza i uściskał go mocno.
Jestem zazdrosny.
- Dziękuję! Dzięki tobie i temu, że oddałeś mnie Dylanowi, poznałem miłość swojego życia! - oznajmił wesoło.
- W takim razie bardzo się cieszę. - posłał mu przyjazny uśmiech - A mogę wiedzieć kto jest twoją wybranką? - spytał.
- Brett! - odparł z zadowoleniem.
- Och, to dob...
- Jeszcze nie skończyłem! Brett to mój chłopak. A to Theoś. - wskazał na mnie - Również mój chłopak. A Lucyfera pewnie znasz i to mój następny chłopak. - wyjaśnił.
Michael złapał się za serce, a jego mina była w tym momencie bezcenna.
- To ile ty masz chłopaków? - niedowierzał.
- Trzech! - odrzekł wesoło.
- A wiedziałem, że oddanie Dylanowi aniołów to zły pomysł. - westchnął Michael.
- Dobra, to jak już zobaczyłeś, że Liaś jest cały i zdrowy, to wypierdalaj do Dyla, aby tam sprawdzić czy wszystko okej z aniołkami i ich męcz swoją mordą. - wtrącił Lucy.
- No w sumie popieram, bo przerwałeś nam wyznawanie uczuć. - zgodził się z nim Brett.
- I zabłociłeś mi podłogę, a tu, kurwa, przed chwilą sprzątałem! - dodałem ze złością.
- Przecież to ja sprzątałem! - oburzył się Damon.
- Nie wkurzaj mnie, Lucy. - posłałem mu zirytowane spojrzenie.
- Chyba już więcej tu nie przyjdę. - zdecydował Michael, uścisnął Liama na pożegnanie i wyszedł.
- Ej! Czyżby moje marzenia się spełniły i miałbym już nigdy nie zobaczyć jego krzywej mordy? - ucieszył się czarnowłosy.
- Michael jest fajny. - stwierdził Li.
- Nie, Sezamku. Nie jest. Zaufaj mi. - Brett objął chłopaka ramieniem.
- Shippuje go z Gabrielem. - poinformował.
- Nie skomentuje tego. - skrzywił się Damon.
- Ja też. - poparł go Brett, który wyciągnął rękę w moją stronę, a ja z uśmiechem dołączyłem do przytulasa.
Spojrzeliśmy na Lucy'ego, który przewrócił oczami, ale również zamknął nas w swoich objęciach.
- Kocham was, chociaż mnie wkurwiacie czasami. - wyszeptał.
- My ciebie też. - uśmiechnąłem się szeroko.
I może ta chwila była piękna, ale zaraz potem Brett z Damonem znów zaczęli się szarpać ze sobą, bo ten drugi złapał pierwszego za tyłek.
Przytuliłem się do Liama, dając mu buziaka w policzek.
- Nasze małe, upośledzone dzieci. - westchnąłem, na co Li zachichotał słodko.
Może i nikt nie jest idealny, ale jesteśmy idealni razem.
😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈
W załączniku: Briameo
Piosenka: The Chainsmokers - Sick Boy ( 😍😍😍 )
NOTKA OD AUTORA
To był już chyba ostatni dodatek i sorka, że taki beznadziejny, ale nie mam weny...
Co do nowego Dylmasa, chyba napiszę ABO, ale kiedy...nwm sama:(
Najwyżej poinformuje Was na mojej tablicy;*
Ave i niech ciemna strona mocy zawsze będzie z Wami!
😈🔨
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro