🔯DODATEK 4🔯
(UWAGA! Dodatek zawiera czworokąt! Jeśli nie chcesz czytać, przejdź do następnego dodatku. Ave!)
RZĄDY DEMONICZNEJ TRÓJCY
Perspektywa: Liam
- Postaram się wrócić jak najszybciej, ale pewnie znając tego głupiego chuja, wrócę za pare godzin. - westchnął Brett, stojąc ze mną przy dzwiach od naszego pokoju.
Brett co jakiś czas musiał razem z Dylanem jeździć na spotkania z Lucyferem. Odbywały się one w jakimś nieznanym nikomu miejscu, aby nikt nie mógł podsłuchać zebrania ani nic z tych rzeczy.
- Wiem, że nie lubisz władzy, ale nie martw się. Szybko pouzgadniacie parę spraw i będziesz miał to z głowy na jakiś czas. - stwierdziłem, w duchu modląc się, aby zebranie trwało jak najdłużej.
- Nienawidzę zostawiać cię samego. Na pewno ci się nudzi. - marudził.
Żebyś się nie zdziwił czasami.
- Wiesz, nie jest tak źle. Gadam sobie z Tomem albo Bradem. - skłamałem.
- Okej. - posłał mi mały uśmiech, po czym pochylił i przywarł do moich ust.
Zrobiło mi się gorąco, a serce przyspieszyło swój rytm.
Kocham go ponad wszystko.
Ale...
- Brett! Idziesz, kurwa, czy nie? Ile mam czekać?! - usłyszałem głośny krzyk Dylana.
- Już idę, ty mały kurwiu! - odpowiedział mu Brett, następnie dając mi jeszcze jednego buziaka - Papatki, Sezamku. - pożegnał się czule.
Odczekałem chwilę, po czym wyszedłem z pokoju. Spojrzałem przez okno i gdy upewniłem się, że Brett z Dylanem na pewno odjechali, klasnąłem wesoło w dłonie. Szybko ubrałem na siebie swoją najlepszą bluzę, ukradłem Kotlecikowi kluczyki od jego auta, a potem wyszedłem z domu.
Wsiadłem do czerwonego samochodu i odpaliłem silnik. Tak bardzo się cieszyłem, że mój kochany ktoś nauczył mnie jazdy autem...i nie...nie mówię o Brett'cie. On stwierdził, że to zbyt niebezpieczne dla mnie.
Jadąc najszybciej jak mogłem, po niedługim czasie dotarłem w końcu na miejsce. Wyskoczyłem z auta jak poparzony, wcześniej parkując je tak, aby drzewa zasłaniały samochód.
Tak bardzo się za nim stęskniłem. Podbiegłem do drzwi i zapukałem w nie. Nawet nie minęła sekunda, a te się otworzyły.
- Liam! - wykrzyczał radośnie chłopak, od razu biorąc mnie w swoje ramiona.
Wtuliłem się w niego z szerokim uśmiechem.
- Tęskniłem. - wyznałem.
- Ja też, Li. - złapał mnie za rękę i wciągnął do środka - Lucy na szczęście zdążył pojechać, więc mamy cały dom dla siebie. - ucieszył się Theo.
Nawet nie wiem kiedy stał się dla mnie najlepszym przyjacielem. Uwielbiałem spędzać z nim czas. Bałem się przyznać do tego Brett'owi, bo wiem jak nienawidzi Lucka.
A teraz...tym bardziej bałem się mu powiedzieć prawdę.
Bo zaczynałem się zakochiwać w Theo.
Oczywiście Brett'a kocham najbardziej i to się nie zmieni, ale chłopaka Lucyfera także kocham, chociaż mniej.
Kocham ich obydwu i to mnie wykańcza. Zwróciłem się nawet z tym problemem do Dylana i Toma...
Zobaczyłem, że akurat Dylan i Thomas siedzą na ławce przed domem, jak zwykle się obściskując. Podszedłem do nich powoli.
- Możemy porozmawiać? - zapytałem niepewnie.
Dylan oderwał swoje usta od szyi blondyna i posłał mi mały uśmiech.
- Pewnie. O co chodzi? - chciał wiedzieć.
- Liam? Jesteś smutny? - zmartwił się Thomas.
Usiadłem pomiędzy nimi na ławce, po czym spuściłem głowę.
- Co byście zrobili, gdybyście kochali dwie osoby naraz? - zapytałem.
- Gdyby to Tommy kochał dwie osoby, to pewnie bym się wkurwił, ale gdybym to był ja, to zrobiłbym trójkącik. - stwierdził szatyn z uśmiechem.
- Dylan! - ochrzanił go Thomas, następnie patrząc na mnie - Liam, czy ty się w kimś zakochałeś? Zdradzasz Brett'a? - zapytał z niepokojem.
- Nie zdradzam go! - zaprzeczyłem od razu - Nie mógłbym! Ta druga osoba nawet nie wie, że coś do niej czuję i ona też ma kogoś. - wyjaśniłem.
- To czworokącik. - wtrącił znowu Dylan, za co prawie dostał w łeb od blondyna.
- Liam...- zaczął Tom łagodnie - Nie wiem jak to jest kochać dwie osoby naraz, bo kocham tylko Dylana, ale myślę, że powinieneś wybrać, bo nie można mieć tego i tego. Dodatkowo ranisz Brett'a. Co jeśli on się o tym dowie? - upomniał.
- Masz rację, ale ja nie potrafię wybrać. Bardziej kocham Brett'a, ale Theo również i nie chcę go stracić. - wyznałem, na co mój przyjaciel zrobił wielkie oczy.
- Kurwa, Liam! Czy ty zakochałeś się w chłopaku Lucka? Oszalałeś? - nakrzyczał na mnie szatyn - Chcesz zginąć czy jak? - wkurzył się.
Pokręciłem głową. Oni tego nie zrozumieją.
- Niech to zostanie między nami. - poprosiłem, po czym odszedłem.
- Mam dobre ciasteczka! - z zamyślenia wyrwał mnie głos Theosia.
- Wiesz, że nie potrzebujemy jeść. - upomniałem z uśmiechem.
- Ale one są takie dobre! Chodź, spróbujesz! - namawiał.
Przewróciłem oczami, ale ulegle poszedłem za chłopakiem. Usiadłem sobie na jednej z szafek w pokoju do którego weszliśmy.
- Co u Zane'go? Dawno go nie widziałem. - oznajmił, biorąc miskę z ciasteczkami do ręki.
- Uwierzysz, że ja też? - zaśmiałem się - Jego i Scotta nie ma ostatnio prawie cały czas w domu. A jak w końcu wracają, to albo są zjarani, albo wyglądają jakby uprawiali seks ze sobą po kątach. - zachichotałem.
- Lucek uparł się na ich ślub. Myślę, że spełni swoje "groźby" - Theo również się zaśmiał i wziął w dłoń jedno z ciasteczek, po czym przysunął mi je do buzi.
Ugryzłem kawałek kruchego ciasta, rumieniąc się przy tym.
- Naprawdę dobre. - uśmiechnąłem się.
- Mówiłem! - wytknął wesoło.
- Nie wymądrzaj się. I tak wiemy, że to ja jestem tym ładniejszym, zgrabniejszym, mądrzejszym i skromniejszym. - droczyłem się.
- Osz ty, łobuzie! - wykrzyczał ze śmiechem i w momencie gdy odkładał miskę, zeskoczyłem z szafki - Nie uciekniesz! - zagroził żartobliwie i zaczął mnie gonić.
Śmiałem się jak upośledzony. Theo okazał się być szybszy i dogonił mnie po chwili. Niestety zawadziłem o coś nogą i wywaliłbym się na podłogę, gdyby nie mój kochany przyjaciel. Złapał mnie w ramiona w ostatniej chwili, a ja zacisnąłem dłonie na jego koszulce, aby utrzymać równowagę. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy. Nawet nie wiem kiedy poczułem usta Theo na swoich. Od razu serce mi przyspieszyło, a ciało zalała fala gorąca. Lecz zanim zdążyłem oddać pocałunek, chłopak oderwał się szybko ode mnie.
- Przepraszam...ja...Naprawdę bardzo przepraszam, Li. - przestraszył się mocno.
- Nie przepraszaj. - poprosiłem - Kocham cię. - wyznałem w przypływie odwagi.
Theo spojrzał mi głęboko w oczy.
- Ja ciebie też, łobuzie. - uśmiechnął się.
Złączyliśmy ponownie swoje usta, tuląc się do siebie nawzajem. Byłem szczęśliwy, ale nagle pomyślałem o Breciku. Przerwałem delikatnie pocałunek i oparłem czoło o te chłopaka.
- Jak my im to powiemy? - wyszeptałem cichutko.
Jak?
Perspektywa: Brett
Dojechaliśmy z Dylem na miejsce. Była to po prostu chata w lesie. O ile te obumarłe drzewa można nazwać lasem.
Wysiadłem niechętnie z nowo zakupionego auta szatyna.
Weszliśmy do środka i ledwo powstrzymałem się, aby nie jęknąć z niezadowoleniem na widok Lucyfera.
Głupi chuj.
- Siema. - przywitał się Dyl i zajął miejsce przy stole, wykładając na nie papiery - To zaczynając...Od ostatniego razu skazałem na tortury dokładnie 1257 dusz. Mam tu ich dane oraz kary jakie zastosowałem. Ponadto, myślę, że już czas zdecydować o tym, czy nie wpuścić więcej aniołów do Piekła...- zaczął.
- Po moim, kurwa, trupie. - przerwał mu burknięciem Lucek - Wystarczy mi pięciu, których żeś sprowadził.
- Oj humorek nie dopisuje księżniczce? - skomentowałem podle.
- Oj zaraz nie będziesz miał głowy, bo ci ją oderwę. - przedrzeźnił mój ton.
- Czy wy zawsze musicie się kłócić? - zirytował się szatyn.
- Od trzech wieków się kłócimy i to się, kurwa, nie zmieni, więc zamknij mordę. - prychnął Damon - I wiecie co? Pierdolić te spotkanie. Nie mam siły na to. - dodał, zamykając na chwilę oczy, jakby na serio miał dość.
- Co jest? - spytałem i nie, że się o niego martwiłem, po prostu wkurzało mnie, że następnym razem będziemy mieli więcej roboty, bo temu się teraz nie chce nad papierami posiedzieć.
- Lalka chyba mnie zdradza. - wyznał, a Dyl nagle zaksztusił się powietrzem i zaczął kasłać.
- S-Skąd takie przypuszczenia? - chciał wiedzieć.
- Za każdym jebanym razem, gdy mam jechać do was na te spotkania, to wygania mnie z domu, jakby na kogoś czekał. - wyjaśnił ze złością.
- Ależ mi przykro. - zaśmiałem się - Jak widać nie umiesz się nim zajmować. Na mnie Liam zawsze czeka niecierpliwie i wita z otwartymi ramionami. - oznajmiłem z dumą.
Dyl po moich słowach znów zaczął kasłać.
A temu co?
- Macie rację! Zebranie odwołane! Pa! - powiedział szybko, po czym zaczął zbierać papiery ze stołu, a następnie wybiegł z chaty.
- Pojebało go do końca czy jak? - zdziwił się Lucek.
Nagle usłyszałem dźwięk odpalonego silnika.
- Ej! A ja?! - wykrzyczałem, ale Dyl zdążył już odjechać - Ty mały kurwiu! Poczekaj, aż wrócę do domu! - wkurwiłem się.
- Nie wydaje ci się, że...- zaczął z zamyśleniem Damon - Nie. Raczej by nic nie wiedział. - machnął ręką - Dobra, chodź, odwiozę cię, ćwoku. Przy okazji zabierzesz ode mnie z domu te papiery do wypełnienia. - dodał z zadowoleniem.
- A co ty, kurwa, pisać nie umiesz? - prychnąłem.
- Nie, kurwa, nie umiem! - wymamrotał cienkim głosem z sarkazmem, pokazując tym, jak bardzo ma mnie dość - Ty zajmujesz się papierami! A jak masz jakiś problem, to mam to gdzieś! - uniósł się - A teraz rusz dupe do mojego samochodu! - nakazał.
- A spierdalaj! - pokonałem go tekstem mojego Sezamka.
- Ty zaraz będziesz spierdalał, jak cię jebnę. - uśmiechnął się podle.
Wkurwiający kurew, kurwa!
Wściekły, wsiadłem na miejsce pasażera. Mogłem się po prostu teleportować do domu, ale już wezmę te zjebane papiery od tego debila.
I tak się cieszyłem, bo skoro zebranie zostało odwołane, mogę więcej czasu spędzić z Sezamkiem.
Damon usiadł na miejsce kierowcy i odpalił silnik. Odwróciłem głowę w stronę okna, nie chcąc patrzeć na niego ani z nim gadać. Niestety ten głupi chuj nigdy nie jest cicho.
- W sumie lepiej, że ze mną jedziesz. Jak przyłapie lalkę na zdradzie, pomożesz mi zakopać ciało jego kochanka za domem. - oznajmił.
- Czemu od razu zakładasz najgorsze? - zirytowałem się - Może on cię wygania, bo potajemnie zaprasza znajomych i no nie wiem...gra w pokera na kasę. - stwierdziłem.
- Jak to mówią, nie oczekuj zbyt wiele, a nigdy nie będziesz zawiedziony. Dlatego nie daje sobie nadziei. Mniej wtedy boli. - wyjaśnił.
Spojrzałem na jego profil. W sumie coś było w tych jego słowach. Rozczarowania są najgorsze.
- Nie ma co gdybać. Co będzie to będzie. Ale moim zdaniem, Theo po prostu siedzi grzecznie w domu i czyta książkę albo sprząta twój syf. - westchnąłem.
- Pfff! Jasne! Mam ludzi od sprzątania. Lalka nigdy by się za to nie zabrał. - prychnął.
Niedługo potem zatrzymaliśmy się przed willą Damona. Zauważyłem jak ręce mu drżą, gdy wysiadał z auta. Trochę nawet szkoda mi się go zrobiło.
Ruszyliśmy do drzwi.
- Dobra, nie będę już taki i sprawdzę z tobą czy miałeś rację i Theo wali cię w rogi, ale potem dajesz mi te papiery i spadam do Liama. - zdecydowałem.
- Dzięki, ćwoku. - wyszeptał z ulgą.
Weszliśmy do środka i o mało co nie wywaliłem się na podłogę z szoku. W dużym salonie przed wejściem czekał na nas Theo z...Liamem.
- Co tu robisz? - spytałem.
- Przyjaźnie się z Theo. Nie chciałem ci mówić, bo nie lubisz Lucyfera i...- wyszeptał niepewnie ze skruchą.
- Ufff! Kurwa! Czemu mnie tak straszycie?! Myślałem, że mnie zdradzasz, lalka! - wykrzyczał oskarżająco czarnowłosy.
- Nooo...- zaczął powoli Theo - W sumie to musimy wam powiedzieć coś jeszcze. Skoro już nakryliście nas i wiecie, że się spotykamy, to powinniście także...- urwał, bo w tym momencie wtrącił się Sezamek.
- Kochamy się. - wyznał.
Spojrzeliśmy na siebie z Luckiem w szoku.
- Ale was też kochamy. Nawet mocniej niż siebie. - dodał Theo.
Ja po prostu zaniemówiłem i wolałem nie odzywać, bo cała ta sytuacja mnie przerosła.
- Czy ja dobrze rozumiem? Kochacie nas i siebie nawzajem i kurwa, pogubiłem się. - wymamrotał Lucek.
- Przepraszam tak wyszło. - Liam spuścił głowę.
- Czyli z kim wy teraz chcecie być? - Damon rozłożył bezradnie ręce na boki.
- Z wami. - odpowiedział Theo, a pode mną ugięły się nogi.
- Czyli w sumie wychodzi po staremu. - wzruszył ramionami czarnowłosy.
- Lucek...emm..oni mają na myśli, że z nami razem. - wyksztusiłem.
- CO, KURWA?! - wybuchł.
- Kocham ciebie i kocham Liama! Nie potrafię wybrać! - uniósł się Theo.
- Ja mam tak samo. I nie myślcie, że was zdradziliśmy, bo narazie do niczego między nami nie doszło. - wyjaśnił Liam.
-"Narazie"? - wyłapałem słowo.
- Czyli co? Oczekujecie, że będę kochać trzy osoby naraz? - spytał Lucyfer.
- Nie pierdol, Lucy, bo wiem, że lecisz na Brett'a! - wykrzyczał jego chłopak.
- Wychodzę. - zdecydowałem zaraz po tych słowach.
- Nie! Proszę, Brecik! Poczekaj! - Liam podbiegł do mnie i złapał za rękę - Wiesz, że kocham cię najbardziej na świecie i jeśli mnie zmusisz do wyboru, wybiorę ciebie, ale wiedz, że mnie wtedy zranisz, bo Theo jest dla mnie ważny. - wyjąkał drżącym głosem.
- Jest jakaś mocna wiskey w domu? - spytał nieprzytomnym głosem Damon - Ja muszę się najebać. Serio. - zdecydował.
Spojrzałem w oczy Liamowi. Ja również kochałem go najbardziej na świecie i może powinienem być zły, że zakochał się w drugiej osobie, to jednak jest ze mną szczery i mnie nie zdradził. Nie poszedł przecież z Theo do łóżka. Chciał najpierw znać moje zdanie, tylko, że ja naprawdę nie wiedziałem co o tym myśleć.
- Widzę, że nie umiecie podjąć decyzji. - westchnął Theo, po czym złapał mojego Liama za rękę - Idziemy na górę się zmacać nawzajem. Jeśli chcecie dołączyć...zapraszam. - uśmiechnął się cwanie i cholera, na serio zaczął wchodzić z niebieskookim po schodach.
Spojrzeliśmy się na siebie z Lucyferem.
- Nie wiem jak ty, ale ja tam idę! - ruszył w stronę schodów, ale go zatrzymałem.
- Chyba cię popierdoliło! Nie będziesz oglądał mojego Liama nago! - oburzyłem się.
- Lalka go właśnie ogląda nago i co, to ci nie przeszkadza? - zgasił mnie.
- Nie...bo to Theo. A ciebie nie lubię. - wymamrotałem, sam nie wiedząc co myśleć.
- Aaa! Czyli moją laleczkę byś sobie przygarnął tak?! - wkurzył się i mnie popchnął.
- Popchnij mnie jeszcze raz, a cię zabiję! - wybuchłem.
- O jejku, ale się boję! - prychnął i znów mnie popchnął.
Złapałem go za koszulkę. On mnie też. Szykowałem się właśnie do ciosu, tak samo jak on, kiedy usłyszeliśmy jęk Theo z góry.
- Och, Liam!
Naraz wbiegliśmy po schodach, prawie wywracając się o własne nogi. Gdy wpadliśmy do sypialni, okazało się, że chłopcy są ubrani i tylko trzymają za ręce.
- Mówiłem, że zaraz po tym tutaj przyjdą. - przewrócił oczami Theo, a Liam zachichotał słodko - To teraz patrzcie. - uśmiechnął się, po czym objął w pasie Liama i pocałował w usta.
Niby powinienem być zazdrosny, ale zrobiło mi się gorąco na ten widok.
Chłopcy oderwali się po chwili od siebie i spojrzeli na nas.
- Wasza kolej. - powiedział Liam, a mnie zmroziło.
- Nah, ja podziękuję. - oznajmił Lucek.
- Czyli mamy się nie rozbierać do naga i nie dotykać przy was? - wywnioskował Theo.
- Dobra, Brett, chodź tutaj! - szybko zmienił zdanie.
- Popierdoliło cię?! A w życiu! - wykrzyczałem - Puść mnie! - dodałem, bo złapał mnie za ramię.
Chwilę się z nim szarpałem aż w końcu w którymś momencie poczułem jego usta na swoich i cholera...ten głupi chuj w sumie nieźle całuje. Przestałem się szarpać w jego ramionach.
Co ja najlepszego wyprawiam?!
(18+ i częsta zmiana perspektyw)
Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę, więc odsunąłem się od Damona i spojrzałem na Theo. On i Sezamek pociągnęli nas w stronę łóżka i zanim zdążyłem zareagować, leżałem już na plecach na pościeli. Theo usiadł na mnie w rozkroku i szybko odpiął mi spodnie.
- Pocze...- zacząłem, ale chłopak uciszył mnie pocałunkiem.
Całował może trochę gorzej niż Damon, ale i tak mi się podobało. Ponadto lubiłem tego chłopaka. Poczułem jak ściąga ze mnie spodnie, a potem oderwał swoje wargi od moich i opuścił się w dół. Zaczął pieścić językiem mojego penisa i cholera, robił to tak dobrze jak Liam. Przymknąłem oczy, poddając się rozkoszy. Nagle poczułem usta na swoich i intuicyjnie wiedziałem, że należą one do Lucyfera. Oddałem pocałunek, wpuszczając jego język do swojej buzi.
Perspektywa: Liam
W końcu miałem i Theo i Brett'a. Byłem taki szczęśliwy! No...jest jeszcze Lucek, którego trochę się boję. Gdy Theo zaczął całować Kotlecika, co było gorące, Damon chwycił mnie w pasie i patrząc mi władczo w oczy, zaczął zdejmować ze mnie ubrania. Pozwoliłem mu na to, na wpół będąc zestrachanym, na wpół napalonym.
Kiedy byłem całkowicie nagi, posadził mnie sobie na kolana w rozkroku. Nadal patrząc mi w oczy, włożył sobie palce do ust. Zrobiło mi się gorąco, tym bardziej, że usłyszałem ciche sapnięcie Brett'a, gdy Theo zaczął mu obciągać. Następnie nakierował palce na moje wejście, a ja przyjąłem je w siebie z jękiem. Mężczyzna uśmiechnął się z zadowoleniem. Ruszając naprzemiennie palcami i drażnąc mój czuły punkt, pochylił się nad Brett'em i przywarł do jego ust. Mimo, że kompletnie tego nie pokazywał, czułem, że zależy mu w jakimś sensie na moim Kotleciku.
Zaraz potem, kiedy wycałował namiętnie mojego chłopaka, wrócił do mnie i również skosztował moich ust. Rozpływałem się coraz bardziej.
Perspektywa: Theo
Gdy wyczułem, że Brett już dosłownie się poddał, wyjąłem sobie jego penisa z ust. Usłyszałem jęk Liama i dreszcze podniecenia przeszły mi po ciele. Chwyciłem jego chłopaka, a teraz także i mojego, za koszulkę i uniosłem do siadu. Patrzył na mnie lekko zdezorientowanym wzrokiem, ale i tak przeważało w tym spojrzeniu pożądanie. Zsunąłem mu odpiętą bluzę z ramion, a potem pozbawiłem go także koszulki. Następnie sam zacząłem się rozbierać, a Brett widząc to, szybko mi w tym pomógł.
Spojrzałem na mojego słodkiego Liama, który wręcz rozpadał się pod dotykiem czarnowłosego. Mój wzrok spoczął na Lucy'm i przewróciłem oczami.
A ten ciągle jeszcze nie rozebrany!
Tak jest zawsze!
Uśmiechnąłem się cwanie do Brett'a, po czym pochyliłem się i cmoknąłem go w ucho, a następnie zacząłem szeptać.
- Zrobimy tak...
Perspektywa: Damon
Patrzyłem jak Liam ulegle raz za razem przyjmuje moje palce z jękami. Nigdy nie dotykałem tak anioła, ale bardzo mi się to spodobało. Teraz już wiem, czemu Dylowi tak odbiło.
Nagle za Liamem pojawiła się moja laleczka. Zaczął całować rozkosznie chłopaka po szyi, przez co niebieskooki jeszcze głośniej zaczął jęczeć. Theo zdjął go z moich nóg, kładąc się z nim na łóżko, a ja jednocześnie poczułem jak ktoś jest za mną. Przekręciłem głowę na bok i od razu spotkałem z cudownymi ustami Brett'a. Chociaż się do tego nie przyznawałem, to nie raz myślałem jakby to było go pocałować.
No cóż....teraz wiem i jest zajebiście.
Nie dałem się zdominować jego wargom i to ja przejąłem kontrolę. Wsunąłem mu język do ust, a on od razu zaczął ocierać o niego swoim. Poczułem jak kładzie dłonie na mojej piersi, obejmując mnie od tyłu, a zaraz potem usłyszałem dźwięk rozdzieranego materiału.
Przerwałem pocałunek i spojrzałem na chłopaka, który właśnie zdarł ze mnie bluzkę.
- Nie wiedziałem, że jesteś aż tak na mnie napalony. - uśmiechnąłem się z zadowoleniem.
- Zamknij mordę. - nakazał, po czym popchnął mnie i upadłem na plecy.
Szybko pozbawił mnie spodni. Następnie zawisł nade mną i chciał ponownie pocałować, lecz ja na to nie pozwoliłem, łapiąc go za biodra i zamieniając nas miejscami.
- Zapamiętaj, że to ja jestem nad tobą, nie ty nade mną. - wyszeptałem mu w usta.
Zanim zdążył mnie zwyzywać i się zbulwersować, zamknąłem te jego usteczka pocałunkiem. Od razu się uspokoił. Chwyciłem w dłonie jego pośladki i ścisnąłem mocno. Miałem ochotę go wypieprzyć, ale wiedziałem, że to będzie trudne. Może uda mi się go kiedyś namówić na chwilową zmianę w bottoma. A najlepiej wcześniej go upije. Dobry plan! Laleczka i aniołek na pewno mi w tym pomogą.
Nagle poczułem jak łapie w rękę mojego penisa. Zrobiło mi się piekielnie gorąco i bardziej przywarłem do ust chłopaka.
Jak to dobrze, że nie zabiłem go trzy wieki temu.
Perspektywa: Liam
Upadłem z Theosiem na pościel. Nasi chłopacy zajęli się sobą, więc przywarłem do ust mojego kochanie i zacząłem go całować z pasją, jednocześnie wdrapując się na niego. Oddał pocałunek, błądząc dłońmi po moim ciele. Po chwili zjechałem w dół, cmokając przy tym jego tors i brzuch. Następnie szybko nawilżyłem palce śliną, po czym wziąłem do buzi penisa chłopaka. Dodatkowo wsunąłem palce w jego wejście.
- Och, Li! Cholera! - wyjąkał z ogromną rozkoszą, co zwróciło uwagę naszych chłopaków.
Ruszając palcami w jego wnętrzu i pracując sprawnie językiem oraz ustami wokół jego penisa, poczułem nagle czyjeś palce przy swoim wejściu i ciepłe usta na karku. Było to znajome, więc od razu wiedziałem, że to Brett. Wsunął we mnie swoje palce, a ja mruknąłem z zadowoleniem, posyłając przyjemne wibracje do penisa Theosia.
(dop.aut. ja pierdolsztajn! Teraz już na 100 procent pójdę do Piekła:( Lucek nadchodze! Zajmij mi miejsce w kotle!)
Perspektywa: Brett
Pieściłem palcami wnętrze mojego Sezamka. Nagle do mojej drugiej ręki Lucyfer wcisnął mi buteleczkę z żelem.
- Trzymaj. - powiedział, po czym dał mi krótkiego buziaka w usta.
Wyjąłem palce z Liama, a następnie nasmarowałem swojego twardego penisa. Zacząłem wchodzić powoli w ciasną dziurkę mojego aniołka. Jęknął głośno, a po chwili, kiedy zacząłem się w nim poruszać, nie był w stanie dalej obciągać Theo, więc poruszał tylko palcami w jego wnętrzu, a jego miejsce zajął szybko Damon, biorąc do buzi erekcję swojej laleczki. Pokój wypełniały rozkoszne jęki tej dwójki. Sam nie wiedziałem czy w życiu spotkało mnie coś równie niesamowitego.
Oddając się przyjemności z wykonywanych pchnięć, patrzyłem jak Damon wysuwa sobie penisa Theo z buzi, po czym całuje namiętnie Liama, jednocześnie łapiąc go za dłoń i wyjmując jego palce z wejścia Theo. Lucek złapał Sezamka za biodra, zabierając go ode mnie. Jego miejsce szybko zajął Theo. Popchnął mnie na pościel, a następnie usadowił na moich biodrach, przyjmując całą moją długość od razu w sobie. Sapnąłem cicho, gdy chłopak zaczął kręcić biodrami, unosząc się i opadając.
Perspektywa: Damon
Położyłem Liama na pościeli. Złapałem za buteleczkę, leżącą na łóżku i nasmarowałem swój wzwód. Zaraz potem wpiłem się w usta aniołkowi, jednocześnie wchodząc w niego gwałtownie. Jęknął mi głośno w wargi, co tylko mnie nakręciło. Zacząłem wykonywać naprawdę głębokie i mocne ruchy, dzięki czemu mogłem słuchać jak Liam krzyczy z przyjemności. Nie sądziłem, że umiem jeszcze się w kimś tak zatracić oprócz laleczki. A jednak umiem. Podobało mi się jak bardzo ten aniołek jest uległy. Jego policzki pokrywały ciemne rumieńce, a włosy sterczały we wszystkie strony. Niby wydawał się być delikatny i spokojny, ale krzyczał głośno i domagał się więcej jak jakiś niewyżyty.
Myślę, że razem z ćwokiem Brett'em mamy ten sam gust jeśli chodzi o chłopców.
Delikatnie, ale ostro.
Posuwałem tego ślicznego, jęczącego pode mną aniołka, aż nie doszedł mocno na swój brzuch, zaciskając się cudownie wokół mnie. To sprawiło, że ja również szczytowałem głęboko w nim.
Perspektywa: Brett
Theo rozkosznie nabijał się na mojego penisa. Złapałem go za biodra, aby pomóc mu przyspieszyć ruchy. Patrzył na mnie z rozchylonymi wargami i lekko zamglonym wzrokiem. Słyszałem jednocześnie podniecające krzyki i jęki Liama.
Tego było zdecydowanie za dużo. Fala rozkoszy zalała mnie z każdej strony. Chwyciłem za penisa Theo, sprawiając, że szybko doszedł i zacisnął na mnie, a ja w końcu z ulgą także doszedłem w chłopaku.
(Koniec 18+)
Położyliśmy się we czwórkę na plecach na łóżku, oddychając nierówno. Nastała cisza, nikt nic nie mówił i zacząłem się zastanawiać co powiedzieć, aby ją przerwać, ale zostałem uprzedzony.
- Zamieszkacie z nami? - spytał nagle Lucek.
- O tak! - zgodził się szybko Liam, a ja tylko skinąłem głową - Więc jak także będę mówił na ciebie "Lucy", to mnie nie zabijesz? - był ciekaw.
- Nope. - westchnął, po czym spojrzał na Liama - Ale czy usiądziesz jeszcze na dupie to nie wiem. - dodał, na co Sezamek przewrócił oczami.
- Kocham Was. - wyznał Theo z uśmiechem, po czym złapał Liama za rękę.
Poczułem jak Sezamek drugą dłonią łapie mnie, a Theo zrobił tak samo i złapał Damona. Lucek spojrzał mi w oczy, także wyciągając wolną dłoń w moją stronę.
Przyjąłem ją, splatając ze sobą nasze palce.
Nie taki zły Diabeł, jak go malują.
Perspektywa: Dylan
O chuj! Ale katastrofa!
Pojechałem do domu, ale z przerażeniem zobaczyłem, że nie było w nim Liama! Pewnie pojechał znowu do Theo! A tam jedzie właśnie Lucek! I o chuj! Zapomniałem o Brett'cie i go zostawiłem, bo spanikowałem!
Oni się tam pozabijają!
- Tommy! - wykrzyczałem.
Blondyn od razu przybiegł do salonu.
- Co się stało, Dyluś? - zmartwił się.
- Trzeba ratować Liama, zanim Lucek go zabije! - zdecydowałem.
Mój Tommy przestraszył się mocno i wybiegł za mną z domu. Wsiedliśmy do mojego auta. Ruszyłem z piskiem opon.
- Czemu w ogóle wróciłeś tak wcześnie? Co się dzieje do cholery?! - spytał mnie.
- Lucek domyślił się, że Theo go zdradza, a my przecież wiemy z kim! Jeśli on ich na czymś nakryje, to przecież rozszarpie Liama gołymi rękami! - wyjaśniłem.
- A gdzie jest Brett? - chciał wiedzieć.
- Emmm...w sumie to go zostawiłem z Luckiem. - wyznałem.
- Ty idioto! A jak oni razem ich nakryją?! Nie dość, że Lucyfer zabije Liama, to jeszcze Brett Theo! - ochrzanił mnie.
- No sorry! Spanikowałem, okej?! - wydarłem się.
- Nie pierdol, tylko jedź szybciej! - nakazał.
Gdy dotarliśmy w końcu na miejsce z przerażeniem dostrzegłem samochód Lucka pod domem.
On już tu jest.
Chwyciłem swojego aniołka za rękę i podszedłem z nim do drzwi.
- Jak zrobi się nie miło, tym razem uciekasz, dobra? - poprosiłem.
- No chyba nie. - uparł się i zapukał do drzwi, zanim zdążyłem go powstrzymać.
- Czego, kurwa?! - otworzył nam Lucek w samych bokserkach i roztrzepanych włosach - A to wy! Przyszliście na herbatkę? - jego głos złagodniał.
- Eeee...- nie wiedziałem co powiedzieć - Szukamy Brett'a. Zostawiłem go z tobą i...- zacząłem.
- Brett od dziś mieszka tutaj. Liam też. Jesteśmy razem. - przerwał mi.
Spojrzeliśmy się na siebie z Tommy'm, jakbyśmy usłyszeli właśnie, że Minho przestał pić.
- A i weź to. - wcisnął mi do ręki plik kartek - Od dziś zajmujesz się papierami, a Brett duszami. - poinformował.
- Co?! DLACZEGO?! - wybuchłem.
- Bo on nieźle całuje i obciąga ręką. - uśmiechnął się łobuziarsko.
- Pfff! Ja też dobrze obciągam! - oburzyłem się, za co dostałem z łokcia w żebra od Tommy'ego.
- To idź obciągać blondynie i nie zawracaj mi głowy. Wstąpcie na herbatkę kiedy indziej. A! I weźcie ze sobą Zane'go ze Scott'em, tylko nie wygadajcie im, że organizuje dla nich ślub! - nakazał, a następnie zamknął drzwi.
Bez słowa, wróciliśmy z Tommy'm do auta. Przez chwilę każdy z nas był pogrążony we własnych myślach.
- Czy ja dobrze zrozumiałem? Oni są ze sobą we czwórkę w związku? - spytałem cicho.
- Jeśli się kochają...- stwierdził mój aniołek.
- Do czego ten świat zmierza? - pokręciłem głową.
Odpaliłem silnik i ruszyłem w drogę powrotną do domu, trzymając mojego skarba za rękę pomiędzy fotelami.
😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈
W załączniku: Wy zaraz po tym rozdziale
Piosenka: One Republic - Let's Hurt Tonight (OMG STARA NUTKA ALE KOCHAM NAD ŻYCIE!)
NOTKA OD AUTORA
Już widzę te komentarze "O Matko, Paula! Coś ty zrobiła?!"
No ale, sorry...jestem niewyżyta i zresztą wpadłam na to przez Was, bo czytałam komentarze i ktoś tam napisał, że Brett i Lucy się kochają i że Brett zdradza Liama z Damonem, więc to po części Wasza wina xd
I o Bosz! Już sobie wyobrażam ich zamieszkanie razem xddd Teraz nie tylko Theo będzie się wydzierał na Lucka za krew na podłodze w salonie, ale także Liam z Brett'em xdddd
Biedna Lucynka 😂
Ave, kochani i do następnego! ❤
😈🔨
( ͡° ͜ʖ ͡°)╭∩╮
Mry mry
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro