#50
Per. Rosji
Minęły dwa tygodnie od mojej rozmowy z Danią. Od tego czasu nie dostałem od niego żadnej informacji. Wątpię, że kontaktował się z Kanadą. Pewnie mnie okłamał, lecz nie wydał Ameryce. Zawsze jakieś plusy. Zostałem sam sobie. Muszę przyzwyczaić się do obecnej sytuacji.
Zszedłem na dół i spojrzałem na Amerykę. Miałem go dosyć po tych trzech miesiącach, ale co ja teraz mogłem zrobić. Muszę chyba działać na własną rękę. Ameryka usunął mi mój plan, który miałem napisany w notatniku, ale nadal go trochę pamiętam. Czas go wykonać. Dziś chcę stąd uciec, lecz jak zakładał mój plan będę zachowywał się tak jak każdego dnia.
Najpierw śniadanie, później obiad i można uciekać. Wątpię żeby udało mi się ukraść jakieś pieniądze, więc muszę sobie poradzić bez tego, lecz najpierw spróbuję coś od niego ukraść.
Usiadłem koło Ameryki i patrzyłem przez okno. Wyglądało, że jest chłodno. Przynajmniej wiem, że muszę ciepło się ubrać, bo najprawdopodobniej będę długo kręcił się bez żadnego celu.
– Sweetie, ja będę szedł do sklepu, chcesz coś? – Zapytał tym przesłodzonym głosikiem.
– Nie chce nic.
– Na pewno? – Zapytał dla pewności.
– Ta, już sobie idź, bo nadal nie mogę na ciebie patrzeć.
– Ja Ciebie też kocham – rzekł ironicznie.
Ameryka poszedł na górę, a ja w tym czasie poszedłem do kuchni, gdzie znajdował się jego portfel. Szybko go otworzyłem i wyjąłem wszystkie banknoty jakie posiadał. Było ich dość sporo, również miał też kartę, więc bez problemu zapłaci za zakupy, a ja jestem ubezpieczony.
Wróciłem do salonu i udawałem, że nigdzie nie byłem. Po chwili zszedł Ameryka, który był przebrany w jakieś swoje różowe szmaty. Wyglądał okropnie, chodź to nic nowego. Odkąd tylko pamiętam wygląda źle, chodź z taką twarzą nie można wyglądać dobrze. Po części mu współczuję takiej szpetnej mordy. Wątpię, że ktokolwiek się w nim kiedyś zachował. Ameryka spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Jego uśmiech był okropny. Pocałował mnie w policzek i poszedł do kuchni. Jest obrzydliwy.
– W takim razie ja idę do sklepu. Jeśli coś chcesz to dzwoń lub pisz. Cześć. – Uśmiechnął się i wyszedł z domu.
Wyszedł z domu i słyszałem tylko jak zamyka drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem i szybko poszedłem do sypialni. Najpierw ubrałem się dużo cieplej, a później poszedłem do sypialni po kilka potrzebnych rzeczy. Wróciłem do salonu i wszystko schowałem tak aby Ameryka nic nie zauważył. Wróciłem na moje wcześniejsze miejsce i zacząłem się przyglądać podłodze. Jedna deska wydawała mi się inna. Sam nie wiem co, ale było z nią coś nie tak. Delikatnie podszedłem do niej i podważyłem. Pod nią było małe pudełko. Wyjąłem je i szybko otworzyłem. W pudełku znajdowały się klucze. Wyjąłem je i schowałem do kieszeni, a pudełko odstawiłem na swoje miejsce. Ustawiłem deskę tak jak była i usiadłem na kanapie. Teraz wszystko będzie dużo prostsze. Zostało mi czekać na Amerykę i jeszcze przez jakiś czas zachowywać się normalnie, chodź czy muszę z tym czekać? Im szybciej stąd ucieknę tym lepiej dla mnie, chodź niestety muszę myśleć o tym, że najpewniej zjem tutaj swój ostatni posiłek dzisiaj. Nie chce tracić pieniędzy, ani czasy na jedzenie. Muszę dojść na jakiś przystanek i wyjechać stąd jak najszybciej. Nikt nie może mnie zauważyć. To będzie trudne, lecz muszę sobie dać radę, przede mną ostatnia prosta.
Po godzinie Ameryka wrócił z zakupami. Pomogłem mu je rozpakować, chodź sam nie wiem czemu to zrobiłem. Nigdy nie byłem dla niego, aż taki miły. Cóż może i to był mój błąd. Może gdybym był normalny to może miałbym tu jak w raju. Przede wszystkim nie musiałby mi podawać żadnych narkotyków. Teraz to już i tak nieważne. Już i tak spieprzyłem sobię i Ameryce życie.
Wróciłem do sypialni i czekałem na obiad. Po nim zacznę ucieczkę, a gdzie ucieknę to sam nie wiem. Może jakiś pociąg lub w autobus, ewentualnie mogę iść pieszo, lecz nie mam na to siły. Moim najbliższym przyjacielem do którego mógłbym iść jest Brazylia. Mieszka około 30 kilometrów stąd. Jeśli bym się uparł to bym poszedł, lecz nie wiem czy on jest w domu i czy faktycznie mógłby mnie przyjąć do domu.
Brazylia jest moim jedynym znajomym z którym nie byłem pokłócony. Może to dlatego, że miałem z nim bardzo rzadko kontakt i nikt nie wiedział, że znam się z nim. Sam już nawet nie pamiętam jak Die poznaliśmy, się to chyba nieważne. W razie potrzeby pójdę do niego.
Po kilkunastu minutach Ameryka zawołał mnie na obiad. Zszedłem i trochę zacząłem się tym wszystkim stresować. Sam nie wiem czemu.
Usiadłem przy stole i zacząłem jeść. Udawałem, że jest wszystko dobrze, lecz w głowie miałem tyle myśli i tyle pytań, ale jedno wiedziałem – nie mogę się teraz wycofać, jestem już za daleko.
Po obiedzie miałem coraz więcej wątpliwości, lecz nie chciałem się wycofać żeby później nie żałować. Zacząłem postępować zgodnie z moim planem. Uderzyłem Amerykę bijem w głowę. Upadł na ziemię, a mnie sparaliżowało. Zacząłem szybciej oddychać i powoli wycofywać z domu. Uderzyłem się o klamkę i wtedy się ocknąłem. Zrobiłem to o czym tak bardzo marzyłem. Jestem wolny. Szarpałem za drzwi, były otwarte. Wybiegłem na dwór i szybko wyszedłem na ulicę. Pierwszy raz od trzech miesięcy wyszedłem sam na dwór. Byłem bardzo szczęśliwy. Zacząłem biec w nieznane mi przygody.
Per. Kanady
Dzisiaj miałem na tyle czasu żeby w końcu uratować Rosję. Postanowiłem to zrobić po 3 po południu. Sam nie wiem czemu, lecz czułem, że to dobra pora.
Nie miałem żadnego planu jak to zrobię, tylko postanowiłem, że zrobię to tak jak mi wyjdzie. Najważniejsze żeby uratować Rosję, a reszta jest nieważna. Około 1 po południu byłem odwiedzić moich rodziców, w tym samym ukradłem klucze do domu i bramy Ameryki. Byłem przygotowany na wszystko.
Po 3 byłem pod domem Ameryki. Stresowałem się, lecz to było i tak bezsensu.
Wziąłem klucze i przez problemu poradziłem sobie z pierwszym zamkiem w furtce. Z resztą również nie miałem większych problemów. Z zamkami w drzwiach miałem więszy problem, lecz poradziłem sobię z tym wszystkim. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Rosję. Był na tyle szczęśliwy, że nawet mnie nie zauważył. Nie chciałem go gonić, tylko zobaczyć co z Ameryką.
Mój brat był nieprzytomny. Podbiegłem do niego i natychmiastowo wezwałem pomoc. Do przyjazdu pogotowia Ameryka odzyskał przytomność, a ja cały czas siedziałem przy nim. Następnie powiadomiłem tatę o całej sytuacji, a później przystąpiłem do poszukiwań Rosji.
Po dwóch godzinach udało mi się go znaleźć. Teraz zostało mi mu pomóc i przywrócić do normalnego życia, a co z Ameryką to sam nie wiem, lecz na pewno nic dobrego.
------------------------_------------------------------------
I tym akcentem kończymy książkę.
Jak się podobało?
Czy są jakieś pytania?
Ja dziękuję za przeczytanie i mam nadzieję, że widzimy się w moich innych książkach.
Cześć
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro