Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział siódmy

Rozdział siódmy, czyli W bibliotece nie zawsze jest cicho.

Przede mną stał właśnie Loczek. Przeszywał mnie wzrokiem, a ja nie do końca wiedziałem, co mam powiedzieć. Jednak ta niezręczna cisza nie trwała długo, bo po chwili z tego samego miejsca, co chłopak, przyszła Leah. Dziewczyna rozpromieniła się na mój widok, a ja od razu się do niej uśmiechnąłem. Ten moment naszego kontaktu wzrokowego przerwał jednak Ethan.

— Przesłyszałem się, czy ty właśnie powiedziałeś 'Leah'? — zadał pytanie, ale chyba było ono retoryczne, bo nie czekając na moją odpowiedź pytał dalej — Skąd znasz moją siostrę?

Siostrę?

— Jesteście rodzeństwem? — zapytałem głupio, po czym przywaliłem sobie mentalnego facepalma. Przecież przed chwilą to powiedział. Blake, chłopie, naprawdę musisz się obudzić.

— Bliźniakami — sprecyzowała Leah, nie do końca wiedząc, co się tutaj dzieje.

No tak, to ma dużo sensu. Pozwoliłem sobie na porównanie dwójki stojącej przede mną. Byli podobnego wzrostu, podobnej budowy, nawet włosy mieli podobne. No i te oczy... Cholernie zielone tęczówki, które - przysięgam - będą mi się śnić po nocach za trzydzieści lat.

A przy odrobinie szczęścia może za trzydzieści lat będę codziennie w nie patrzeć.

Dobra, zapomnijmy o tym. Pamiętajmy, Blake ma problemy z myśleniem. I mówi o sobie w trzeciej osobie, tak.

— No tak. — Przyznałem, próbując wyrzucić z głowy poprzednią myśl. — Mogłem się domyślić. Jesteście podobni.

— No shit, Sherlock. — Chłopak powiedział to tak cicho, że gdyby nie moja rozwinięta umiejętność czytania z ruchu warg nie wiedziałbym, o co mu chodzi.

Nie no, tak naprawdę to wydaje mi się, że to powiedział. Przynajmniej ja bym tak zrobił na jego miejscu. Bo, ustalmy to po raz kolejny i na pewno nie ostatni tego dnia, jestem debilem. Jakaś bardziej samoświadoma część mnie zaczęła współczuć Ethanowi uczestniczenia w tej konwersacji.

— Skąd się znacie? — Tym razem głos zabrała Leah, za co byłem jej wdzięczny. A raczej byłbym, gdyby nie pytanie, jakie postanowiła zadać.

— Blake pomógł mi w... sprawie. — Wyjaśnił jej brat, ostatnie słowo mówiąc sugestywnym tonem. No tak. Bliźniaki i ich mityczne czytanie sobie w myślach...

— Tak — postanowiłem wtrącić z trochę wymuszonym uśmiechem — i to chyba tyle. Raczej nie mamy i prawdopodobnie nie zamierzamy mieć bliższego kontaktu, prawda Ethan?

W zasadzie to nie wiem, czemu tak zareagowałem. Może miałem za złe chłopakowi wczorajszą ucieczkę. I może nie podobało mi się to, jakie wrażenie wywierał względem swojej siostry. Mimo wszystko nie mam zamiaru być jakoś przesadnie miły dla niego, jest współwinnym bałaganu w moim życiu prywatnym. Dlatego też nie wiem, dlaczego tak zdziwiły mnie jego kolejne słowa.

— W zasadzie, to chciałem z tobą porozmawiać... — Po czym ignorując moją zdziwioną minę posłał znaczące spojrzenie swojej siostrze. A ona zrozumiała natychmiast.

— No tak, to ja może lepiej już pójdę. Muszę oddać książkę i w ogóle. Miło było cię spotkać, Blake. Do następnego — uśmiechnęła się po raz ostatni i odeszła, zanim zdążyłem jej odpowiedzieć.

Przekierowałem więc mój wzrok na drugą połowę rodzeństwa, oczekując na jego dalsze kroki. Kiedy ruszył w stronę drugiego fotela postanowiłem skorzystać z okazji, że nie patrzy w moją stronę i przybrać pozę 'byle szybko, bo jestem zajęty, a tak w ogóle to mnie nawet nie obchodzisz', chociaż znając mnie to wyglądało to bardziej jak 'hybryda obrażonej pięciolatki i drama queen'.

Jednak kiedy Loczek zajął miejsce, a milczenie mimo to się przedłużało, postanowiłem dobrodusznie zacząć.

— A więc?

— Musimy porozmawiać.

Prychnąłem rozbawiony.

— O czym? Ostatnio, jak rozmawialiśmy,to uciekłeś.

— A ty postanowiłeś się pocieszyć moją siostrą? — odpowiedział zirytowany moim zachowaniem. Jednak gdy zobaczył moją minę zrozumiał, że źle zaczął i od razu nałożył maskę względnego opanowania — Przepraszam. No więc...

— Czy jakakolwiek nasza rozmowa odbędzie się bez przepraszania się na zmianę? — przerwałem mu bezceremonialnie. Może to nie było miłe, ale ciekawiło mnie szczerze, jak wiele głupich tekstów z mojej strony jeszcze wytrzyma.

Jak widać, niewiele.

— Jak przestaniesz być takim dupkiem, to może tak.

I w tym momencie przestała mnie ta sytuacja bawić. Okej, może byłem w tym momencie sam sobie winien, bo go podpuszczałem, ale zdecydowanie patrząc na całokształt relacji nie miał prawa tego mówić. Zirytowany postanowiłem zacząć mówić, co mi ślina na język przyniesie, przy okazji ostro gestykulując.

— Posłuchaj mnie, Loczek. Ten dupek naraził swoją przyjaźń, swój związek, swoją reputację i, de facto, swoje zdrowie tylko po to, żeby ci pomóc. Okłamał bliskich i obcych mu ludzi dla ciebie i twojego bezpieczeństwa, bo prawdopodobnie jako jedyny zauważył, że twój jebnięty chłopak najwidoczniej robi ci krzywde. A później ten sam dupek stanął w twojej obronie i przywalił temu kretynowi, którego imienia nawet nie pamiętam, żeby coś do niego dotarło i żeby więcej cię nie uderzył, chociaż równie dobrze mógł po prostu nie reagować. W końcu już raz nie miał problemu z wyskakiwaniem na mnie z pięściami, więc drugi raz mógł się postarać nawet mocniej, skoro nie zadziałało za pierwszym. A o zrobiłeś ty? Samolubnie pocałowałeś mnie bez mojej zgody, żeby uratować własny tyłek, a później po mojej próbie bycia bohaterem spierdoliłeś, jak zwykły tchórz. Bez słowa. I kto tu jest dupkiem, dupku?

Nawet nie zauważyłem, że podczas mojej wypowiedzi wstałem, najprawdopodobniej uniesiony przez emocje. Więc tak stałem, wyraźnie górując nad chłopakiem, który chyba nie wiedział, co powiedzieć. Ta rozmowa zdecydowanie nie poszła po jego myśli.

Stwierdziłem, że widocznie nie odpowie mi nic, więc odwróciłem się i już miałem kierować swoje kroki w stronę wyjścia, żeby nonszalancko dopełnić efektu 'wkurwionego cool nastolatka', ale zatrzymało mnie jedno wypowiedziane przez Ethana zdanie.

— Nikt cię o to wszystko nie prosił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro