Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dziesiąty

Rozdział dziesiąty, czyli Ciężkie poranki po ciężkich imprezach.



Obudziło mnie uczucie spadania. A rozbudziło uczucie uderzenia w ziemię. A dokładniej w dywan. Od kiedy mam dywan w pokoju? I od kiedy mam z czego spadać po imprezach?

Z jękiem bólu uchyliłem nieśmiało jedno oko. Szybko je jednak zamknąłem, bo światło zaatakowało mój obolały mózg. Chociaż jak tak leżałem na stosunkowo miękkim dywanie i przypominałem sobie niektóre fragmenty wczorajszego wieczoru, to zacząłem wątpić w posiadanie wyżej wymienionego organu wewnętrznego. Jak mogłem być tak głupi i wziąć od jakiegoś obcego typa narkotyki? I zostawić Marco? I co się działo potem? Gdzie ja w ogóle jestem?!

Po raz kolejny westchnąłem ciężko i przetarłem ręką twarz. Postanowiłem ponowić próbę otworzenia oczu i, ku mojej uldze, tym razem nie bolało aż tak bardzo. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłem tego dnia, był niebieski dywan na którym leżałem. A drugą męskie nogi.

Powoli jadąc wzrokiem w górę po tych nogach (i omijając strategiczne miejsca) dotarłem do twarzy osoby przede mną. Odwróciłem się z brzucha na plecy wpatrując się uważnie w stojącego niedaleko zamkniętych drzwi Ethana. Przez chwilę staliśmy - a raczej on stał, a ja leżałem - patrząc się na siebie w milczeniu. Mój towarzysz zdecydował się jednak na przerwanie tej coraz bardziej niezręcznej ciszy.

— Jak udało ci się spaść z górnego piętra piętrowego łóżka z ramą?

— Jak się tutaj dostałem? — odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Po chwili jednak postanowiłem nie olewać do końca wszystkich zasad dobrego wychowania i odpowiedzieć na wcześniej zadane pytanie — Oh, no i nie jestem do końca pewien, jak to się wydarzyło. Ogólnie niewielu rzeczy jeśli chodzi o poprzednią noc jestem pewien. — westchnąłem, zakrywając dłońmi twarz.

— Oh.

Po tej jakże wyczerpującej odpowiedzi ze strony mojego rozmówcy znowu zapadła cisza. Chyba chłopak postanowił nie komentować mojej głupoty i lekkomyślności, bo powiedział tylko żebym przyszedł na śniadanie i wyszedł z pomieszczenia.

Starając się nie rozmyślać za bardzo nad potencjalnie dziwnym zachowaniem chłopaka postanowiłem wyruszyć na misję odnalezienia łazienki. Nie było to aż tak trudne, jak można było się spodziewać, bo były to po prostu drzwi na końcu korytarza.

Po wejściu do pomieszczenia i spojrzeniu w lustro dostałem mini zawału. Gdyby nie długość moich włosów to pomyślałbym, że idzie po mnie Samara Morgan, a ja umrę nigdy nie dowiedziawszy się, jakie to uczucie wymienić oponę w najnowszym Audi. Nie mówię o jeżdżeniu najnowszym Audi, bądźmy realistami, opona mi wystarczy.

Zostawmy jednak moje nietypowe marzenia, trzeba się skupić na doprowadzeniu mnie do stanu używalności i nie wyglądania na śmiecia z kacem. Co z tego, że jestem śmieciem z kacem? Wszechświat nie musi o tym wiedzieć. Zadanie było jednak ciężkie, zbyt ciężkie dla mnie mającego do dyspozycji tylko kran z wodą, lustro i wczorajsze ciuchy. Ethan ewidentnie nie śpieszył się do pomocy, a ja nie zamierzałem szperać w jego szafkach bez pozwolenia. I tak zrobił dla mnie wystarczająco dużo.

Chyba.

Sam nie wiem, w końcu nie pamiętam większości tego cholernego wieczoru.

Z rozdrażnieniem umieściłem ciężar ciała na opartych o umywalkę rękach i zacząłem się intensywnie wpatrywać w swoje odbicie z nadzieją, że coś sobie przypomnę. Studiowałem swoje włosy, oczy i nos jakbym widział je po raz pierwszy, aż mój wzrok dotarł do ust. I na nich zatrzymał się chwilę dłużej.

Nauczysz mnie latać?

Zmarszczyłem brwi na coś, co wydawało się być wspomnieniem. Te słowa smakowały znajomo i coś podpowiadało mi, że byłem ich autorem. Chociaż nie miało to całkowicie sensu, bo czemu miałbym się kogoś pytać o naukę latania?

Skupiłem się na tym zdaniu, na tym pytaniu, na tym wspomnieniu - jednym z niewielu z wczorajszej imprezy. Mogę o taki stan rzeczy winić wyłącznie siebie i swój chwilowy brak myślenia oraz chęć odreagowania tego tygodnia. Nie oszukujmy się, jestem tylko głupim nastolatkiem, który teraz żałuje i chce dowiedzieć się jak najwięcej o rzeczach, które nieświadomie zrobił. Dlatego powtarzałem sobie przez chwilę tą mantrę z nadzieją, że dam radę dopasować do niej jakieś obrazy.

Zrobię wszystko bylebyś więcej przeze mnie nie spadał.

Otworzyłem oczy zdumiony kolejnym wspomnieniem, które wyrwało się spod mgły oddzielającej wydarzenia minionego wieczoru od mojej świadomości. Nie zdążyłem się jednak zastanawiać głębiej nad znaczeniem kolejnego zdania, które sobie przypomniałem, wypowiedzianego przez znajomy, lecz niezidentyfikowany przeze mnie jeszcze głos, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.

I ku mojemu zdziwieniu za drewnianą powłoką nie stał Ethan, lecz Leah.

— Blake? Wszystko w porządku? Miałeś zejść na śniadanie piętnaście minut temu.

Zrezygnowany posłałem osobie w lustrze ostatnie spojrzenie, obiecując jej jednocześnie, że dowiem się, co się wczoraj wydarzyło. A potem skierowałem się do drzwi, z tyłu głowy mając wciąż te dwa zdania.

I ten niesamowicie znajomy głos.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro