36
Naiwnie wyciągne w waszą stronę rękę gdyż prawgnę byście się uśmiechnęły. Głupio stawiam każdy krok na kruchym lodzie. Chce byście przestały jednak to nie skończy się. Chce skończyć to nie chce zbierać już waszych łez. Nie chce jednak musze zostawić to jak było. Nie mogę wam pomóc skoro jesteście uzbrojone w ciernie. Dopuki nie otworzycie mi drzwi nie wejde do waszego azylu. Do puki nie uśmiechniecie się ja nigdy nie przestanę próbować. Ja nie chce słyszeć więcej waszego płaczu. Nie chce nigdy patrzeć w wasze oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro