Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. koleś, który masował stopy żonie Marcellusa Wallace'a

     #eklery <--- twitter 

    pierwsza scena ma sympatyczny plusik ;)

   W spożywaniu alkoholu od samego smaku spirytusu, helikoptera, końca na podłodze, a nawet rzygania jak kot po tabletkach przeczyszczających, gorsza jest tylko pobudka na kacu. Kiedy otwierałam oczy, nie byłam jeszcze do końca trzeźwa, mój mózg wciąż leżał w swojej trumnie, udając, iż słońce wcale nie wzeszło, a dookoła szumiał jakiś las deszczowy, czy coś. Czułam się trochę jak bezbronne dziecko, które jeszcze nie umie nawet siedzieć, bo głowa zdawała mi się ciężka, a ciało niestateczne. 

      Wniosek jest taki. Nie wytrzeźwiałam około szóstej piętnaście, którą oceniająco wskazywał nieznośnie tykający zegar. Mój policzek wciąż był przyklejony do spoconej klatki piersiowej Luke'a Hemmingsa, bo chyba nie da się nie spocić przy... Nazwijmy rzeczy wulgarnie po imieniu - zajebistym seksie. Ale wydawało mi się to wtedy okej. Tak jak posklejane Bóg wie czym włosy, tusz na policzkach i duszne pomieszczenie śmierdzące starym żulem. 

     Mruknęłam pod nosem, próbując sprawdzić, czy nie straciłam głosu, krzycząc tak głośno, że o mały włos sąsiadka nie zadzwoniła na policję. Ja bym to zrobiła na jej miejscu, ale chyba z zazdrości. Wtedy nie miałam czego i komu zazdrościć, bo nie pamiętam kiedy czułam się tak dobrze w ramionach jakiegoś mężczyzny. 

     Dziewictwo straciłam gdy miałam szesnaście lat. Ja wiem, że to brzmi strasznie, bo nawet nie znałam tego kolesia, a to był ostatni i chyba najbardziej intensywny rok buntów Margaret Langford. Po prostu poszliśmy ze znajomymi z mojego zespołu na jakiś koncert punkowy i facet w wieku dwudziestu kilku z niechlujną brodą i cały wydziarany, rzucił jednym z tekstów "fajne włosy, chodź się ruchać". Wybaczcie fakt jak bardzo infantylna teraz jestem, aż mi wstyd,  ale czuję tego epickiego kaca nawet gdy opowiadam. Koniec końców swój pierwszy raz przeżyłam w kantorku na gitary i byłam zbyt zjarana żeby poczuć to jak bardzo mnie boli. Później zaczęłam się spotykać z kumplem, któremu dawałam korepetycje z matematyki, a nasz seks był bardzo niezręczny. Na studiach czasami miewałam romanse, które kończyły się z racji mojego zapracowania, a później pojawił się Dick, to znaczy Rick i sprawił, że zakochałam się w masturbacji. 

     Dlatego wciąż nie potrafiłam przyzwyczaić się do myśli, że ktoś sprowadził mnie do parteru, zdominował, dając mnie również poczucie dominacji, a w tamtej chwili, kiedy wciąż mój mózg podtapiał się w mieszance wódki i wina, nawet nie próbowałam tego żałować. 

     Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że Luke także nie śpi. Powiódł dłonią po mojej wciąż nagiej tali i uśmiechnął się błogo, bo sam jeszcze nie wrócił tak do końca do życia. 

     Panowała między nami cisza, jakbyśmy nie wiedzieli co mamy powiedzieć, bo nawet sen nie wyleczył naszego stanu. Było jeszcze za wcześnie, chociaż już bolała mnie głowa. 

    - Hej - mruknął, na co dostał w odpowiedzi krótkie "mhm". - Jak się czujesz?

    - Jeszcze nie wiem - odparłam, pocierając policzkiem o jego pierś. - Nie obraź się, ale śmierdzisz. 

    - Ty też. - Zareagowałam na to śmiechem. - Prysznic?

    - Nie wstanę. 

    - To nie problem. 

    Chciałam powiedzieć: "żadnych gwałtownych ruchów", ale nie miałam ku temu okazji, bo Luke najwidoczniej lepiej radził sobie z podnoszeniem się po takich akcjach. Usiadł, wciągając mnie bardziej na siebie, po czym, sama nawet nie wiem do końca w jaki sposób, znalazłam się na jego rękach. Kiedy niósł mnie do łazienki, siliłam się wyłącznie, by objąć go za szyję, bo na nic więcej nie było mnie wtedy stać. 

     Oboje oddychaliśmy dosyć ciężko, gdy postawił mnie w kabinie prysznicowej. Świat mi zawirował, dlatego bez namysłu znów przytuliłam się do nagiego Luke'a. Mężczyzna objął mnie z lekkim uśmiechem, pełnym politowania. 

     Przestało mi już przeszkadzać to, że oboje się wręcz lepiliśmy. 

    - Puść wodę - rzuciłam próbując ustać na nogach.

     Oplotłam go rękoma w pasie, opierając czoło na brodzie Luke'a i wydałam z siebie dźwięk oznaczający definitywny, niepowtarzalny koniec. Co mnie tak zmiotło? Tej wódki wcale nie było na tyle, by urwał mi się film... Albo przestałam liczyć po pierwszym kieliszku, bo w prześwitach wspomnień miałam to, jak się nią wręcz polewaliśmy, idąc do łóżka. 

    Więc stąd ten zapach spirytusu. Super. 

    - Chcesz najpierw zwymiotować?

    - Daj spokój, nie chcę, nowy dzień, nowa ja. 

    Hemmings zachichotał głupio, ale oparł się o kafelki, gdy spłynął już po nas strumień letniej, orzeźwiającej wody. Wspaniałe uczucie dla brudnego człowieka. Szkoda, że nie mogłam zmyć z siebie wstydu. 

     - Masz. - Podał mi swoją szczoteczkę i pastę. 

    - Kto trzyma szczoteczkę do zębów pod prysznicem? - Mimo wszystko wzięłam. - To obrzydliwe. - Nabrałam pasty i włożyłam sobie szczoteczkę do ust, wcześniej ją mocząc. 

    - Miałaś wczoraj w ustach mojego penisa. 

    - Szczoteczka ma więcej zarazków. - Bełkotałam, bo miałam pełne usta. 

    - Cokolwiek, Meg, to nie jest ważne. 

    Ja wciąż się od niego nie odsunęłam, chyba z myślą, że jeśli to zrobię, to poskładam się na szklanej szybie i wylecę razem z nią na uroczy, różowy dywanik chłonący wodę. Luke w tym czasie polewał nas wodą, miałam na swoim ciele jego dłonie od męskiego żelu pod prysznic, które upodobały sobie mój tyłek szczególnie. Dlatego ku złośliwości, ja ujęłam w dłoń to, co jak sam zainteresowany wspomniał, poprzedniej nocy miałam w buzi. 

    - Nie masz dość? - zapytał miło zaskoczony. 

    - Ty też nie, z tego co czuję. - Podniosłam wzrok, dopiero później wypluwając pastę w brodzik i podałam Luke'owi szczoteczkę. 

     Wzruszył niewinnie ramionami i sam zaczął myć zęby tą samą szczoteczką. 

     Okej, to jest naprawdę obrzydliwe. 

    Gdzieś tak w trakcie tego szorowania, trochę znudzona staniem, uznałam że świetnym pomysłem będzie przed nim uklęknąć. 

     I znów zrobiłam mu dobrze, podczas gdy Luke prawie opluł się pianą z pasty do zębów. 

    Nie, to nie jest ani trochę seksowne, ale dla mnie wtedy było, nie pytajcie, naprawdę... Zwłaszcza w chwili kiedy zadowolona z siebie oparłam czoło o jego brzuch i sama położyłam dłonie na jego tyłku. Aż uśmiechnęłam się błogo. To był miły początek dnia, bo się odwdzięczył, również ustami do tego stopnia, że aż zjechałam po mokrych płytkach za sobą i siedzieliśmy w brodziku już oboje, pozwalając wodzie lecieć na siebie. 

   ~*~

     Nawet nie wiem ile czasu tak spędziliśmy. Przełożywszy nogi przez nogi Luke'a, pozwoliłam mu się dokładnie umyć. Trochę chichocząc, bo mnie łaskotał, zaczęłam pienić szampon na jego lokach. 

    - Luke, przestań, mam łaskotki na stopach. - Kiedy wsunął palce dłoni pomiędzy moje palce u stóp, złośliwie pociągnęłam go za włosy. 

    - No nie rób! - On również się śmiał. 

    Ale zwiększył siłę dotyku, więc aż oparłam policzek o jego ramię, gdy zaczął masować mi stopy. Jakie ten facet ma wyczucie, cholera, marzenie. Nawet sobie nie wyobrażacie... Westchnęłam z aprobatą i delikatnie podrapałam jego plecy, które w nocy maltretowałam niemal do krwi, ale z przyjemności... 

     - Wiesz, że masowanie stóp kobiecie już coś oznacza? - powiedziałam trochę niżej i przeszłam z paznokciami na jego włosy, które wraz z wodą zaczesywałam do tyłu. - Koleś, który masował stopy żonie Marcellusa  Wallace'a* skończył naprawdę marnie. 

    Hemmings obrócił głowę w moją stronę z rozbawioną miną i mocniej ścisnął miejsce, które mnie bolało od szpilek, dlatego nie mogąc się powstrzymać, oparłam czoło o jego czoło.

    - Całe szczęście nie jesteś żoną Marcellusa Wallace'a. Ani niczyją, w ogóle... - Powinnam sobie przypomnieć, że jestem zaręczona, nie? Nie, to nie był ten moment, a mój mózg został jeszcze bardziej otumaniony przez jego pocałunek, który momentalnie oddałam. 

    - Ale mogłabym być... 

    - Mówisz? Przyjęłabyś nazwisko po mężu?

    - Raczej nie, to oznaczałoby za dużą przynależność, za mało niezależności... Za dużo osiągnęłam jako Margaret Langford. 

    - Szkoda. 

    - A co? - Strumień wody znów zepsuł jego fryzurę, dlatego założyłam włosy Luke'a za ucho. 

    - Nic, nic... Cholera, muszę odebrać Nate'a od Sama. Obiecałem mu. 

    - Nie będziesz chyba teraz prowadził auta, hm? - Wzruszył niewinnie ramionami, więc delikatnie uderzyłam go w klatkę piersiową. - Proszę cię, Lukey, nie rób tego... 

    - Dobrze, Maggie, pojadę metrem. - Teraz dał mi innego buziaka. Pełnego słodyczy. 

    - Okej, posprzątam tu trochę i przygotuję nam dobry obiad. 

    - Więc w zamian ja zrobię kolację. - Luke przeszedł z pocałunkami do mojej szyi.

    Wciąż siedzieliśmy, wówczas już naprzeciw siebie, więc objęłam go nogami w pasie, podczas gdy jedna dłoń mężczyzny znów powędrowała na mój pośladek, a druga na policzek. 

    - Zjemy ją w trójkę przed telewizorem? Nie mam ochoty na nic ambitnego - zaproponowałam. 

    - Mhm... I obejrzymy jakąś bajkę z młodym, na której będziemy się ekscytować i śmiać bardziej niż on. 

     - Tak, a później zaśnie między nami, więc zaniesiesz go do łóżka i wrócimy do tego, co robimy teraz. 

    - Seks na dzień dobry i seks na dobranoc? 

    - Brzmi jak plan, prawda Luke? 

    - Gdzie ty byłaś całe moje życie? 

    Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, uniosłam jego podbródek i teraz to ja słodko pocałowałam go w usta. 

     ~*~

     Kiedy jesteś na porządnym kacu, każda twoja pobudka wydaje się być zmartwychwstaniem. Podnosząc się na łokciach, zastanawiałam się gdzie jestem, dlaczego prawie cała pościel jest mokra i przede wszystkim... Skąd tu się wziął Luke Hemmings. Błąd. Nagi Luke Hemmings?! 

    W pierwszym szoku nie mogłam sobie przypomnieć co się wydarzyło, wiedziałam że dużo wypiliśmy i... No właśnie... Co było dalej? Och, chyba miałam obraz tego przed sobą. 

     Usiadłszy, odgarnęłam swoje świeżo umyte (?) włosy na plecy i okryłam się i tak przemoczoną kołdrą, po czym próbowałam ogarnąć spojrzeniem pokój. Głowa pulsowała mi niemiłosiernie, jakby miała za momencik wybuchnąć i skończyć jak słoik po pędzelkach, roztłuczony na panelach. Sypialnia Luke'a była zdemolowana. Dosłownie, nawet zasłony zostały bezwstydnie zerwane z karniszy, a wszystko co wcześniej znajdowało się na komodzie, leżało na ziemi. 

     Więc uprawialiśmy seks, co również poczułam w chwili usiądnięcia na materacu. Bardzo wygodnym tak swoją drogą. Luke wciąż spał z policzkiem beztrosko wtulonym w poduszkę i z nogą założoną na moją nogę. Przygryzłam wargę, przerażona tym całym zdarzeniem, ale nawet wtedy się sobie nie dziwiłam, bo Boże święty, wińcie mnie jak chcecie, ale ten facet jest taki gorący... 

     Nie myśl tak, Margaret! Nie możesz tak myśleć! Popełniłaś błąd i teraz musisz jakoś z tego wybrnąć. Takie rzeczy się zdarzają, czasem każdy... Nie, takie rzeczy się nie zdarzają, bo właśnie w ten sposób zdradziłam swojego narzeczonego. 

     Flashbacki do nocy uświadczyły mnie tylko w fakcie, że to był naprawdę dobry seks. 

    Przetarłam twarz dłońmi. Musiałam coś z tym zrobić. Ubrać się i uciec najlepiej, a potem udawać, że nic się nie stało i gdy już prawie się na to zdobyłam, uznałam że to najgłupsze i najbardziej gówniarskie, co mogłabym zrobić.

     Powinniśmy ustalić jakąś oficjalną wersję i obiecać sobie, że to był jednorazowy wyskok. Bo nie mogliśmy mieć romansu, nie i już. Gdyby nie Nate, byłabym w stanie sypiać z Luke'iem bez konsekwencji, naprawdę, bo tak, właśnie dotarły do mnie wszystkie orgazmy tej nocy i byłam pod wrażeniem jego wytrzymałości, ale to tak swoją drogą. 

    Cholera, Margaret, Dick istnieje. I ma na imię Rick, nie Dick. A jeśli Cassie się dowie?! Ona nie da mi życia. Jezus, Nate, Luke miał odebrać Nate'a, a była... Uf, dopiero dziesiąta. 

     Przerośnięta kacem i nadmiarem myśli w głowie, opadłam na poduszkę, czym chyba obudziłam Luke'a, bo uniósł powieki. Czekałam aż sam się podniesie i zacznie panikować. Pytać jak do tego doszło i co teraz, ale on... Chyba nie zauważył mojej dezorientacji, po poczułam jak ściska mi się gardło, gdy położył dłoń na mojej nagiej tali i przysunął się bardziej do mnie. Chyba chciał spokojnie, jakby nigdy nic, spać dalej.

     Zamrugałam szybciej. Przespaliśmy się ze sobą. My naprawdę to zrobiliśmy... 

    - Umn, Luke? - Niepewnie poklepałam go po policzku. Odzyskałam wstyd, a niezmiennie byłam naga. - Luke, możesz wstać? - I jeszcze ten kac...

    - Pięć minut, zrelaksuj się Maggie, mam budzik na dziesiątą trzydzieści. 

     Więc on był bardziej przytomny podczas nocy niż ja, albo był wciąż mocno pijany...

    - Luke, my oboje jesteśmy nago, wiesz? I chyba nas poniosło tej nocy... 

     Poczułam na swojej szyi jak wstrzymuje oddech. Przez moment nie oddychał, a potem ciężko wypuścił powietrze ustami i dopiero wtedy usiadł, a ja za nim. Patrzyliśmy po sobie - ja niepewna, on chyba... Zawiedziony? Sama nie wiem co to był za typ spojrzenia. 

    - Zdecydowanie nas poniosło - potwierdził. - Ale było fajnie. - Wzruszył ramionami. 

    - Fajnie? - Uniosłam jedną brew, zakładając ręce na piersiach. - Było... fajnie? 

    - Nie powiesz, że nie. - Sięgnął dłonią do mojej buzi, by założyć mi włosy za ucho. Chciałam odepchnąć jego rękę i powiedzieć, żeby tego nie robił, ale sęk w tym, że ja chciałam i za razem nie chciałam jego dotyku, co było przerażające, zwłaszcza, że zorientowaliśmy się właśnie, do czego doszło. 

    - Okej, było fajnie, ale wiesz... - Rozejrzałam się po pokoju znów. - Wiesz, że... To nie było ani profesjonalne, ani fair...

    - Skończ z tym, błagam cię. - Luke znów opadł na poduszkę. - Ta relacja nigdy nie będzie profesjonalna, Margaret, poza tym oboje jesteśmy dorośli i oboje tego chcieliśmy, więc nie wiem w czym tkwi problem. 

    - A Nate?

    - Co Nate? 

    - Co mu powiesz, co?

    - Nie ma go. 

    Fakt. Miał rację. 

     - Zdradziłam Ricka - wyszeptałam niepewnie, wpatrując się w przestrzeń. 

    - Woah, zdradziłaś faceta, który cię męczy i unieszczęśliwia, masakra. 

    - Zdrada to poważna sprawa, wiesz?

    - Wiem, bo moja żona jest aktualnie w jakimś Honolulu ze swoim kochankiem, a ja przeleciałem szefową. 

    - Nie. - Zrobiłam znaczącą minę. - To ja przeleciałam ciebie. 

    - Wiłaś się pod moimi palcami. - Prychnęłam niby urażona i próbując sobie z tym poradzić, rzuciłam w Luke'a małą poduszką, którą miałam pod ręką. Zaczął się śmiać.

     Milczeliśmy, aż w końcu sama nie wiedząc co dalej położyłam się obok niego. Patrzyliśmy w dwie różne strony, jakby unikając swojego spojrzenia, aż wreszcie on odezwał się jako pierwszy. 

    - Zrobię nam kawę i śniadanie. Muszę za pół godziny odebrać Nate'a. 

    Pokiwałam głową w odpowiedzi. 

    - Luke?

    - Hm?

    - Pojedziesz metrem, dobrze? Masz kaca. - Zareagował uśmiechem. Tak po prostu, nie miałam pojęcia czemu, ale nie umiał spędzić go z ust. Poczułam dłoń mężczyzny na swojej dłoni pod kołdrą. Dałam mu się chwycić za rękę. 

    - Dobrze, pojadę metrem. 

    ~*~

    Czułam jak moje serce szybciej bije z przerażenia, kiedy doprowadzając sypialnie Hemmingsa do porządku, nie mogłam znaleźć jednej, jedynej rzeczy, która mnie wówczas interesowała. Luke robił nam śniadanie, a ja wręcz po kolanach szukałam tego pod łóżkiem, w stoliku nocnym, w naszych oblepionych wódką wczorajszych ciuchach, nawet w doniczce... 

    Mając na sobie bluzę Luke'a i jego spodenki zawiązane na dwa razy, czułam się jeszcze raz tak źle ze sobą, ale żebyśmy mogli spać spokojnie i już do tego nie wracać, co zaraz mieliśmy ustalić, musiałam znaleźć ten jeden, drobny, ale jak znaczący szczegół.

     Nie ma bata. Nie mogłam wpaść gdzie jeszcze szukać, dlatego bliska łez bezradności, co zdarzało mi się stosunkowo rzadko, zawołałam go do sypialni. 

    - Co jest? - zapytał lekko zdezorientowany moją mimiką. - Meg?

    - Pamiętasz czy użyliśmy prezerwatywy? 

    Zamarł. Luke dosłownie zamarł, wpatrując się we mnie jak w boskie objawienie. Przeczesał włosy palcami, nie wiedział co powiedzieć, aż wreszcie wzruszył niepewnie ramionami. 

    - Nie pamiętam. 

    - Ja pierdole. - Zakręciło mi się w głowie, dlatego usiadłam, ale nawet nie na łóżku, tylko na ziemi przy łóżku. - Jak to nie pamiętasz?

    - No nie pamiętam, byłem równie pijany co ty. 

    - Nie możesz nie pamiętać, musieliśmy użyć prezerwatyw! - Uderzyłam głową w ramę posłania. Całe życie przeleciało mi wręcz przed oczami. - Luke, powiedz, że to zrobiliśmy. 

    - Nie wiem, no! Nie ma ich pod łóżkiem? - Uklęknął, by spojrzeć, ale pokręciłam przecząco głową. - Kurwa mać. - Teraz to on uderzył o ramę łóżka, tyle że czołem. - Nie używasz tabletek?

    - Bo zapłodnię się palcem?! - krzyknęłam z desperacji. - Przerwałam branie hormonów tutaj, bo nie planowałam skończyć w łóżku z moim pracownikiem. 

    - Przestań mnie tak nazywać!

    - Ale taka jest prawda! - Schowałam twarz w dłoniach, bo byłam już zmęczona przetrząsaniem tego pokoju. 

     Nawet nie chciałam myśleć co może się teraz stać. Nie umiałam dopuścić tego nawet do swojej głowy. I rzeczywiście bym się rozpłakała, gdyby nie fakt, że Luke objął mnie ramieniem, a potem przyciągnął do siebie jeszcze bardziej, chowając w opiekuńczym uścisku. 

    - Hej, wszystko będzie w porządku, Meg, nie płacz, proszę cię... 

    - Nie płaczę, myślę - powiedziałam pod nosem prawdę, rzeczywiście nie płakałam. Jeszcze.

   Luke wciąż głaskał moje plecy w uspokajającym geście, podczas gdy ja... Boże, do kaca doszła migrena, ratunku. Wreszcie podniosłam jednak wzrok na niego, kiedy się zaśmiał. Hemmings dosłownie zaczął głupio chichotać, ku mojej dezorientacji i irytacji. 

    - Spójrz w górę - mruknął, nie wypuszczając mnie z objęć. 

    - Po co?

    - No spójrz.

     Idąc za jego radą, spojrzałam, by w ostateczności samemu zacząć się śmiać. Z bezradności i ulgi, bo trzy zużyte prezerwatywy... Jakimś cudownym cudem znalazły się dwie na szafie oraz jedna... Dumnie zwisająca z lampy. Okej... 

    - Jak... 

    - Nie pytaj mnie, nie wiem jak to się stało. - Śmiejąc się dalej oparłam policzek o jego klatkę piersiową, gdy wciąż mnie obejmował. 

    - Dobrze, że nie przykleiłeś żadnej do ściany...

    - Czuję się zainspirowany. - Pstryknęłam Luke'a w nos i póki nie zeszły ze mnie nerwy, dałam mu się czule głaskać po plecach. 

     ~*~

    - To się już nie powtórzy - powiedziałam znacząco, pijąc swoją kawę. - Nikt się o tym nie dowie i będziemy udawać, że nic się nigdy nie stało. 

    - Tak właśnie. - Luke pokiwał głową. - Więc musimy przestać stwarzać sytuacje, bo fakt, że w nowym roku lecimy we dwoje do LA wcale nie ułatwia sprawy. 

    - Nie powinno być już tak źle. - Uniósł jedną brew niepewnie. - Wiesz, wyżyliśmy się. 

    - Och, no tak, to prawda... - Luke spuścił wzrok, co trochę mnie zastanowiło, ale nie chciałam tego rozkminiać. 

    - Musimy po prostu... Trochę ochłodzić nasze stosunki, żeby się nie prowokować. 

    - Wczoraj mieliśmy dobry stosunek...

    - Luke. Zachowaj powagę, proszę. - Mimo wszystko sama zdusiłam uśmiech. - Po prostu musimy wyjść z założenia, że nic nie było. Nikt nas nie widział, nikt nam tego nie udowodni, jeśli ktoś pytał pracowaliśmy nad projektem i tyle. 

    - Oczywiście. 

    - Więc? Mamy to? - zapytałam trochę mniej ostro. 

    Chciałam mieć pewność, że wszystko wróci do normy... Taa. 

    Luke wystawił w moją stronę mały palec, wywróciłam oczami, ale zaczepiłam swoim o jego. To był dobry sposób na umowę, już jedną tak mieliśmy, ale coś czułam że tak czy siak tę poprzednią złamię. 

     Koniec końców zaklepaliśmy oficjalną wersję. Miało nie być niezręcznie, miało nie być chodzenia po ścianach, ale cóż... Już w następnych dniach pracy, mieliśmy się przekonać, że to wcale nie takie proste, by tłumić w zapomnieniu takie wspomnienie. 

     _______________________

    Chyba mam sentyment do Zayna, kiedy piszę o nich ;)

    Koleś, który masował stopy żonie Marcellusa Wallace'a to oczywiście nawiązanie do kultowego już Pulp Fiction

    Okej, jestem bardzo ciekawa waszych przemyśleń na temat tego rozdziału i tego co ustalili, a raczej co Meg ustaliła. Jak myślicie? Uda im się utrzymać dystans? A może naprawdę zaczną się unikać? I znowu żal mi Nate'a w tym wszystkim, a Liz miała rację. 

     Pierwszej sceny miało nie być, ale jakoś tak... Ktoś mnie na nią natchnął. 

    All the love xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro