Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. najbardziej użytkowe palce +

      Włączcie sobie tę piosenkę czytając ten rozdział x

    #eklery <-- tt

    Pamiętacie jak mówiłam wam, że rzadko piję? Po czym opowiedziałam Luke'owi Hemmingsowi historię, gdzie pierwszy raz od czasów nastoletnich doprowadziłam się do stanu całkowitej nieużywalności na imprezie zaręczynowej mojej aktualnie już byłej przyjaciółki?

      Nie odmawiałam drinków ze znajomymi ze studiów bez powodu. Ja po prostu miałam niebotycznie słabą głowę i skłonności do przesady. Jako osoba, która wszystko zawsze robi "bardziej", po alkoholu potrafi wyjść ze mnie najgorsza bestia, żądająca tylko miłości, chusteczek, by otrzeć łzy i... Więcej alkoholu.

     Wiem, że nie powinniśmy byli wtedy pić tego wina. Nie po rozmowie z Liz, która brzmiała jednoznacznie i dała mi emocjonalnego raka. Dojrzałe rozwiązanie brzmiało jak powrót do domu, sen, ustalenie planu działania oraz nieodparte trzymanie się go, nie chcąc popełnić więcej gaf. Kobieta mimo jadu, którym trąciła, miała sporo racji. Szanowałam ją, bo widziałam w nas - we mnie i w Liz Hemmings - sporo podobieństwa, jeśli chodzi o siłę charakteru. Obie doskonale zdawałyśmy sobie sprawę z tego, co robiłam. Luke też o tym wiedział, ale on jakby... Chyba próbował wyprzeć fakty, wierząc że to nic takiego...

     Zbyt wiele przeciwności losu. Nie mieliśmy pojęcia do czego tak naprawdę zmierzamy, dawaliśmy wypadkom dziać się, na przeciw temu, co moralne.

     Ale zakazany owoc smakuje najlepiej, mam rację?

     Byłam już zmęczona. Nie pracą, a tym, co działo się we mnie. Nie potrafiłam już myśleć tak logicznie i przyczynowo - skutkowo jak wcześniej. Coś przysłaniało mi zdrowy rozsądek, chyba po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat.

     Ustalmy fakty, w planowaniu jestem dobra, a raczej myślałam, że jestem:

     1. Luke jest ojcem, jeszcze się nie rozwiódł i nie tylko on ponosi konsekwencje swoich wyborów.

     2. Pracujemy razem, związki w pracy nie powinny mieć miejsca. Przecież wiem, co wydarzyło się z moją dobrą koleżanką, która wyszła za mąż za podwykonawcę. Jasne, moja wstrętna, była szefowa, wysłała im piękny prezent ślubny, a później musieli zdecydować, które złoży wypowiedzenie.

     3. Oboje potrzebujemy tej pracy. Nie chcę rezygnować ze swoich marzeń dla uniesień seksualnych, zwłaszcza, że byłam przekonana o tym, że moje serce jest wykute w lodzie.

     4. No właśnie... To tylko pociąg seksualny, prawda? Co z Natem, który chyba już zdołał przywyknąć do mojej obecności?

    5. Jestem zaręczona. I to chyba powinien być punkt pierwszy, ale nim nie jest, więc...

   6. On ma naprawdę piękne, smaczne usta...

    No, numer sześć sam w sobie świadczy o moim podpiciu. Bo po trzecim kieliszku półsłodkiego wina, nie umiałam oderwać wzroku od usta Luke'a, który siedział na tej kanapie, wyglądając tak dobrze w swoim zmęczeniu, że to powinno być karalne.

     Ten facet mnie zadziwiał, irytował, ale przy okazji wprowadzał w niesamowicie przyjemny stan szaleństwa i zapomnienia. Chciałam móc spędzić na tej kanapie wieczność, słuchając jak opowiada mi historie o tym, co działo się w firmie, zanim przywlokłam swój cudowny, seksowny tyłek do Nowego Jorku. I to nawet nie są moje słowa...

     - Oleg miał kiedyś dredy. - Hemmings nie umiał powstrzymać śmiechu, dolewając nam do kieliszków ostatek tego wina, który ostał się w butelce. - Ale kiedy Johnson go tak zobaczył, uznał że albo zetnie te wszy, albo będzie robił najwyżej jako mop do wycierania podłóg w kiblu. Chociaż i do tego sanepid mógłby się przywalić. - Zachichotałam głupio, próbując sobie to wyobrazić.

     - Mieliście tu wesoło. - Poprawiłam nogi na siedzeniu, opierając brodę o kolana.

     - Teraz jest weselej, zwłaszcza jak typ cały dzień czeka na cukierka z wiśniówką od ciebie. Ktoś powinien to nagrać.

     - Wypraszam sobie! - Udałam obrażoną. - Motywacja pracowników jest bardzo ważna, Luke! Mam małą grupę, dlatego staram się dotrzeć do każdego z was w inny sposób.

    - Tak?

     - Mhm... - mruknęłam, sama nie wiem dlaczego, a wtedy spojrzeliśmy sobie w oczy trochę dłużej, z większą namiętnością niż kiedykolwiek.

     - A jak motywujesz mnie, Maggie?

     Nic nie odparłam, to zdecydowanie był flirt, ale nikt nas wtedy nie widział... Dlatego uniosłam kieliszek i stuknęłam nim o kieliszek Luke'a, robiąc znaczącą minę. Opróżniłam całą zawartość szkła.

     - Pochłaniasz alkohol jak wąż - rzucił biorąc ze swojej lampki tylko łyk. - Chciałbym widzieć jak pijesz wódkę.

    Odpowiedziałam szczerym śmiechem. Ciągle się przy nim śmiałam.

    - Nie chciałbyś. Ta historia o imprezie zaręczynowej była jedną z wielu. Potrafię wtedy... Naprawdę sporo.

    - Na przykład?

    Cały czas siedzieliśmy na sofie w stosunkowym oddaleniu, jednak mężczyzna przysunął się do mnie, pod pretekstem włączenia muzyki padem leżącym niedaleko mojej ręki.

     - Hmmm... - Złamał odległość. Położył łokieć na oparciu, a głowę oparł na dłoni, przeszywając mnie swoim pijanym ale jakże lustrującym spojrzeniem z góry. Założyłam nogę na nogę, również obracając się bardziej w stronę Luke'a, bo nie miałam w tamtym momencie zbyt wiele nerwów oraz wstydu w sobie. - Kiedy miałam naście lat, kładłam się na drodze u mnie w miasteczku, raz zgarnął mnie szeryf. Z posterunku zwiałam oknem, robiąc maślane oczka do jakiegoś praktykanta, ale skończyłam się przecznicę dalej.

    - Rozumiem, więc miewasz tragiczne końce. - Odgarnął mi włosy, a mnie przeszedł dreszcz. - Będę je trzymał tej nocy, kiedy ty będziesz miała bliskie spotkanie z muszlą klozetową?

     - Boże, nie, nie pozbędę się godności do tego stopnia! - Odepchnęłam jego dłoń, niby urażona. Podniosłam wzrok i teraz to ja odgarnęłam jego włosy. Luke zdecydowanie był w typie nastoletniej Maggie, która uwielbiała niechlujnych chłopców z gitarą. Tyle, że miał coś jeszcze z mężczyzn w typie Margaret, którą kręciły ładne koszule i zegarki, obie one - Maggie i Margaret, natomiast... Miały słabość do niebieskich oczu i dołeczków. - Ładnie mówisz - palnęłam. - Ogólnie, masz bardzo ładne słownictwo, pomijając przekleństwa.

    - Sztuki słowa potrzebuję do zawodu, ale ty to wiesz...

    - Niee... Ty naturalnie potrafisz trafnie dobierać słowa, każdy inny człowiek powiedziałby w tej chwili "będę ci trzymał włosy, kiedy będziesz rzygać jak kot po tabletkach przeczyszczających?".

    Zaczął się śmiać, a śmiech Luke'a był na tyle zaraźliwy, że i ja nie umiałam powstrzymać mojego.

    - Zareklamowałem ci rzyganie?

     - Tak, właśnie tak, Luke. - Wciąż poprawiałam mu włosy, co jakiś czas kręcąc jeden lok na swoim palcu. - Ale to dobrze, że ładnie mówisz, Nate uczy się od ciebie i później jestem w szoku, że taki gówniarz potrafi tworzyć takie składne zdania.

    - Nie wiem, wierzę w to, że moje dziecko to myśląca istota i jeśli zacznę komunikować się z nim jak z idiotą, to wychowam idiotę.

     - W punkt. - Przygryzłam wargę, czując jak w moich żyłach zamiast krwi krąży wino. - Powiedziałam dziś twojej mamie prawdę. Uważam, że jesteś dobrym materiałem na ojca, po prostu trzeba coś uformować z tego materiału. Ale dobrze ci idzie. Szybko się uczysz.

    - Pomagasz mi w tym. Masz dryg do wodzenia mnie za nos.

    - Potrzebuję tego do wykonywania swojego zawodu - odrzekłam mu niemal tak samo, jak on mi wcześniej. - Oboje musimy umieć owijać sobie ludzi wokół palca. - Na potwierdzenie swoich słów, zawinęłam delikatnie kosmyk jego włosów na swoim palcu. - Musimy być wyrachowanymi manipulantami.

    - Manipulujesz mną? - zapytał.

    - Czasem... Ale tylko po to, byś dobrze wykonywał swoją pracę.

    - Więc mnie okłamujesz? - No tak, manipulacja, a perswazja tym właśnie się różnią...

    - Nie mówię ci całej prawdy...

    Luke najwidoczniej również chciał mieć ze mną kontakt fizyczny, bo poczułam jego dłoń na moim udzie. Wtedy uśmiechnęłam się do niego trochę inaczej. To miało podtekst...

    - Kiedy?

    - Kiedy podaję ci termin na przykład. Wiem, że nie jesteś obowiązkowy tak jak powinieneś, ale nadrabiasz ekstrawersją.

    - Cechy wielkiej piątki? - Uniósł jedną brew, na co pokiwałam głową.

~*~

     - Przestałam czuć swoją twarz - powiedziałam niesamowicie rozbawiona tym faktem, widząc jak oczy mężczyzny błyszczą, gdy postawił na stoliku czystą i dwa kieliszki. Poszedł jeszcze do lodówki po colę, a ja przetarłam buzię dłońmi.

     Co się dzieje? Świat mi wiruje. To nie jest dobry pomysł więcej pić, ale chyba próbowałam udowodnić coś sobie i jemu.

     Strasznie mnie wszystko wtedy śmieszyło, na tyle, że miałam ochotę załatwić sobie gram, jak za dawnych czasów, ale udawałam, że wcale nie, bo to byłby koniec na dywanie.

     Walić. Po prostu... Zostawię swoje przemyślenia na kiedy indziej, ponieważ wtedy one naprawdę sięgnęły żałosnego poziomu. Ale potrzebowałam takiej nocy resetu. I... Przestałam się pilnować.

     - Idziesz?! Bo mnie suszy! - Nie mówiłam już poważnie, a mój brytyjski akcent brzmiał jak totalny bełkot.

    - Jak wąż! - Luke też był pijany, widziałam to po jego czerwonych policzkach i nosie oraz po sposobie, w jaki polał nam wódkę.

    On nie usiadł. On się wręcz przerzucił przez oparcie kanapy, znów lądując blisko mnie. Trochę odruchowo przełożyłam nogi przez jego nogi, sięgając po swojego szota oraz popitę.

    - Czekaj... Włączymy gównomuzykę. - Zaczął szukać jakiejś popowej plejki. - O tak, brzmi żałośnie, czyli ideolo.

    - Ideolo - powtórzyłam po nim niskim, wzorowanym na powadze głosie. - Dawaj, Hemmings, zniszczę cię.

    - Chciałabyś.

    - Może trochę... - Udałam zastanowienie i przybiliśmy szkło znów, ulewając tylko troszkę trunku.

     Mmm... Smak spirytusu na podniebieniu, nienawidzę tego, ale czasem... Warto. Popiłam wręcz od razu, aż się wzdrygnęłam, on zrobi to samo. Nie powinniśmy mieszać...

     - Teraz nie czuję już całego ciała. - To wydało mi się takie śmieszne.

     - Wcale? - Luke wciągnął mnie na swoje kolana, na co pisnęłam. Chciał mnie połaskotać, ale zatrzymałam jego rękę na swoich żebrach.

     - Może troszkę.

    Bujaliśmy się trochę w rytmie klubowej muzyki.

     - Kocham to, że w tym mieszkaniu zawsze jest jakaś muzyka.

     - Moja mama nienawidziła jak jej hałasowałem, zawsze chodziłem w słuchawkach więc sobie obiecałem, że u mnie w domu zawsze coś będzie grało.

    - Ponosi mnie...

    - Widzę.

    - Boże, chcę pójść na imprezę. Chcę się wytańczyć.

    - Chcę poznać cię od tej strony, Maggie.

    - Więc musimy pójść na imprezę.

    - Nie kuś, bo zadzwonię po taksówkę.

    Miałam jego dłonie na swojej tali, nawet nie zorientowałam się kiedy posunął jedną ręką na moje udo, a ja oparłam się plecami o Luke'a mając głowę bliżej jego głowy. I całe szczęście siedzieliśmy w tę samą stronę, bo wszystko mówiło mi, żebym tylko się obróciła i usiadła na nim okrakiem.

    To chyba nie jest taki zły pomysł, prawda?

      Milczeliśmy dłuższą chwilę. Hemmings wrócił do innej playlisty, ale nadal mieliśmy swoją pijaną ciszę i dziwną pozycję, w której opuszkami palców muskał materiał moich dżinsów od wewnętrznej strony mojego uda.

     Poczułam to dosłownie wszędzie. Ten fakt jak dawno nie uprawiałam spontanicznego seksu, a wszystko w moim współżyciu z Rickiem było nudne i zaplanowane. Luke sam w sobie był bałaganem, zawsze szedł pod prąd. Tego też nie ustalaliśmy, dlatego tak dobrze się bawiłam.

    Odetchnęłam cichutko, może trochę ciężej, a on oblizał swoje usta niemal tuż przy moim uchu.

    Poległam. Miał nade mną kontrolę w tamtej chwili.

    Nawet muzyka wydała mi się zmysłowa. Takie nagłe przejście z szaleństwa do namiętności. Och, chciałam szalonej namiętności.

    - Dobrze ci? - zapytał szeptem, na co zareagowałam uśmiechem pełnym politowania, bo zapytał o coś tak oklepanego. - Przecież wiem, nie wyprzesz się tego, Maggie.

    - Niby skąd wiesz? - I ja mówiłam już niżej.

    - Domyślam się.

    - Może twoje domysły to tylko domysły?

     Prowokowałam go, często to robiłam, ale wówczas stąpałam po bardzo cienkim lodzie, bo sprowokowałam... Nas oboje.

     Luke posunął dłonią wyżej i położył ją na moim czułym punkcie, który lekko ścisnął przez spodnie.

    Cholera. Wstrzymałam oddech.

    - I co? - Grałam dalej, kości zostały rzucone, czy coś. - Jakieś wnioski? - Teraz to on posłał mi kpiący uśmiech.

     Nic nie odparł, a ja próbowałam nie poddać się tej przyjemności, którą dostawałam przez same głaskanie przez spodnie. Poprawiłam się na nim. O tak, jemu też było wtedy dobrze, a ten fakt odrobinę mnie ucieszył.

     Luke zabrał rękę tylko na moment. Przyłapałam się na tym, że byłam zdolna, by położyć ją znów w tym samym miejscu. Jednak on tak bez słowa rozpiął rozporek moich spodni. Aż uchyliłam usta. Powinnam była go znów uderzyć. Powinnam była wstać i wrócić do domu, ale mój pijany mózg mówił, że to najbardziej w porządku w tym momencie w naszych życiach.

     Nie było w porządku. Ale było nam dobrze...

     Miałam jego palce na materiale swoich majtek, który osunął. Wciąż byłam w spodniach, tyle że rozpiętych, wciąż nie zmieniliśmy tej pozycji. Luke tylko oparł skroń o moją skroń, gdy dotknął mojej nagiej już łechtaczki, a później uśmiechnął się zwycięsko. Przełknęłam ślinę.

     Szach - matt, wygrał, nie miałam się czego wypierać.

    Nie zamierzałam, próbowałam nie jęknąć, chociaż on tylko, niesamowicie niewinnie, jakby nigdy nic, wodził w górę i w dół palcem wskazującym i środkowym.

     - Mój wniosek - mruknął mi do ucha, przygryzając jego płatek.

    Boże, gdzie ja jestem, co się ze mną dzieje...

     - Tak? - Panowałam jeszcze jako tako nad drżeniem głosu, ale tylko mówiąc lakonicznie.

    - Jesteś dla mnie mokra.

     Miał rację. Dla niego, nie dla Richarda... Richard potrzebował do tego lubrykantu, co mnie trochę zastanawiało, kiedy sama ze sobą go nie potrzebowałam.

     - Nie zaprzeczę faktom... - Nie mogłam powstrzymać cichutkiego jęknięcia, gdy zaczął poruszać palcami okrężnie, drażnił moja ukrwioną łechtaczkę, a ja aż zacisnęłam swoje palce na jego udzie.

    - Nie spoliczkujesz mnie? - wciąż szeptał mi do ucha. Zamknęłam oczy, ale mogłabym przysiąc, że Luke wciąż uśmiecha się łobuzersko z lekkim zafascynowaniem.

     - Nie zamierzam. - Poczułam jak dodatkowo całuje to miejsce pomiędzy moim uchem, a linią szczęki.

    - Mogę zrobić ci dobrze?

    - Możesz.

    - Mogę cię rozebrać? - Nie wiedziałam wtedy jak się myśli, naprawdę... Zwłaszcza gdy wsunął palce we mnie.

    - Pod warunkiem. - Wtedy mówiłam już z trudnością, z przerwami na oddech.

    - Jakim?

    - Że ty też będziesz nago.

     Przestał. Dosłownie zabrał rękę, dlatego niezadowolona tym faktem, nawet nie wpadłszy na to, że mogłam palnąć coś nie tak, obróciłam się w jego stronę, schodząc z kolan Hemmingsa.

     Patrzyliśmy po sobie. Wciąż miałam rozpięty rozporek, a jego dwa, najbardziej użytkowe palce były już zmacerowane. Nie mogłam wyjść spod jego zaklęcia. Nie mogłam przestać się przybliżać i wtedy to ja położyłam dłoń na policzku mężczyzny, by przypomnieć sobie jak smakują jego cudowne usta.

     Oddał mój pocałunek i całowaliśmy się, jakby jutra miało już nie być. Namiętnie, natarczywie, po francusku. Rzeczywiście usiadłam na nim okrakiem i odgarnęłam jego włosy, podczas gdy on objął mnie w tali.

     To był szał. To było pragnienie. To były najseksowniejsze pocałunki, jakie przeżyłam kiedykolwiek. Kiedy zdjął ze mnie swoją koszulkę, momentalnie rozpiął też stanik. Widziałam w oczach Luke'a błysk już nie tylko od alkoholu, ale przede wszystkim... Spowodowany podziwem i roznamiętnieniem.

     Odpowiedziałam mu tym samym, pozbawiając Luke'a jego koszulki. Obserwowaliśmy się tylko przez moment. Wróciliśmy bowiem do pocałunków, nie mając pojęcia jak będziemy to sobie tłumaczyć rano.

     Wszystko wokół mnie zdawało się takie wyciszone. Był tylko on i jego gesty. Gdy rzeczywiście nie mieliśmy na sobie ubrań, które zostały w salonie wraz z kieliszkami po winie oraz wódce.

     Podniósł mnie, objęłam go nogami w pasie i znów. Usta do ust i pełen ochoty dotyk. Ścisnął mój pośladek, ja jęknęłam. Naparł mnie na ścianę, jeszcze przed wejściem do pokoju, by całować mnie po szyi, kiedy ja drapałam jego łopatki.

     W sypialni posadził mnie na toaletce Barbary, zrzucając z niej wcześniej słoiczek z pędzlami do makijażu, który rozbił się na drobny mak. Ale nie dbaliśmy o to, bo byliśmy zbyt zaabsorbowani sobą i pijani, by myśleć.

      Ponownie miałam w sobie palce Luke'a, musiałam jakoś rozładować swoje napięcie prócz krzyku, dlatego ujęłam jego męskość w swoją dłoń. Posunęłam w górę i w dół, sprawiając, że on na chwilę przestał. Wolną ręką już mnie nie obejmował. Oparł się tylko o ścianę za toaletką, próbując złapać oddech.

     Więc teraz moja kolej...

     Uśmiechnęłam się złośliwie, nie dbając o rozmazany makijaż, miałam pewność, że nawet w takim stanie się mu podobam.

    - Luke - szepnęłam i ja zaprzestałam dawania mu przyjemności. - Daj mi rękę. - Podał mi ją więc, odrobinę zdezorientowany.

    Wymieniliśmy spojrzenia. Ułożyłam palce mężczyzny w odpowiedni sposób. Oblizałam usta, a potem wsunęłam do nich najpierw opuszki, a później resztę, by z błogą miną dać mu obraz tego, co zamierzałam zrobić.

     Luke aż rozchylił wargi. Patrzył na moje ruchy zaczarowany, po czym dał się poprowadzić do łóżka, na które go pchnęłam. Zaczął się śmiać, więc i ja się zaśmiałam, a zamiast zawisnąć nad nim, uklęknęłam na materacu.

    - Meg... - Chwycił moje włosy.

    - Tak? - zapytałam niewinnie pochylając się nad jego męskością.

    - Nic... - On ledwie mówił, on tylko łykał powietrze i sam próbował nie jęknąć, gdy rzeczywiście wzięłam jego członek w usta.

     Lubiłam to robić, naprawdę... Rick za to nie przepadał za seksem oralnym, który Luke najwidoczniej aprobował. Oj, zdecydowanie, bo czasem pociągnął mnie za włosy, miał przyspieszony oddech, a drugą ręką wiódł po moich plecach.

    Z tego co pamiętam... Boże, ja ledwie co pamiętam, bo gdy skończył mi w ustach, co bezwstydnie połknęłam, przecierając wargi, wciągnął mnie na siebie znów i całowaliśmy się tak namiętnie jak na kanapie, co chwilę zmieniając pozycję.

    Wiem, że mnie zdominował, wiem, że całował każdy skrawek mojego ciała, ale nie dal mi dojść w ten sposób, w który ja dałam jemu, bo później... Byliśmy tak blisko, że bliżej się już nie da.

    Uprawialiśmy seks. Cudowny, piękny seks, pełen desperacji o jeszcze więcej dotyku, z szumem alkoholowym w głowie i pasją do samej w sobie cielesności.

     Nie wiem na ilu meblach, nie wiem w ilu pozycjach, ale nigdy nie zasnęłam jeszcze tak spokojnie i głęboko, jak wtulona w niego po wszystkim.

     Zdemolowaliśmy mieszkanie, potrzebowaliśmy prysznica i... I zaprzeczyliśmy całej tej liście, którą stworzyłam wcześniej.

    Bo byliśmy pijani?

    Alkohol był tylko ogniem rzuconym na benzynę i oboje mieliśmy tego świadomość...

    _________________________

    Well, to tyle. Nie wiem co o tym myśleć, mam nadzieję, że się wam podobało i ja zdaję sobie sprawę z tego, że będą osoby, które napsioczą, że byli pijani, ale... Oni tego potrzebowali, ok? xd

     Proszę was sympatycznie o ładne komentarze, bo wciąż uczę się pisać opisowe scenki seksu cri 

    Co myślicie o całej sytuacji? ;)

    All the love xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro