Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3.

Tego dnia obudził mnie kochający budzik. Niestety nie ten biały, piejący jak gwałcona kura. Nie. Był to budzik, numer 1. Budzik-Mellisa.

— Wstawaj, no już! — budzik, darł się jak opętany.

Zakryłam głowę poduszką i nakryłam się kołdrą, zaciskając oczy i łapiąc się za uszy.

— Zamknij się, mam kaca... — jęknęłam, prawie niesłyszalnie w materiał poduszki.

— Tak właściwie to nie bardzo mnie to interesuje. O dziewiątej mamy zajęcia, a z tego co się dowiedziałam umówiłaś się jeszcze na romantyczne śniadanko przy kawie. — prychnęła.

— Skąd ty to do cholery wiesz? — momentalnie podniosłam się, a materac wydał z siebie przeciągły jęk. — To nie jest żadne romantyczne śniadanko! — zarumieniłam się.

— Jasne, że nie jest — westchnęla z sarkazmem w głosie czarnowłosa wychodząc z łazienki, z zawiniętym wokół głowy ręcznikiem.

— Czy Was wszystkie popierdoliło? — zaśmiałam się. — Macie jakąś jebaną moc jasnowidzenia? — wstałam z łóżka, udając niesamowicie przejętą. Teatralnie złapałam się za serce.

— Jeżeli się nie mylę cała klasa już wie. Ten idiota lubi się chwalić.

— Chwalić czym?

— Nie każdy ma szansę iść na kawę z fajną łaską.

Parsknęłam śmiechem.
Ja? Fajną laską? Ujełabym to inaczej.

Spojrzałam na zegarek. Dochodziła siódma. Ta dziewczyna naprawdę ma manię punktualności i nienagannego zachowania.

__~♦~__

Kiedy weszłam do kawiarni, czekał w niej już na mnie Levis. Ubrany był w jasnoniebieską koszulę, skórzaną kurtkę i najwyklejsze dżinsy.

— Cześć. — szybko podniósł się z krzesła, gdy mnie zauważył.

Objął mnie, szybkim gestem i zaprowadził do stolika. Odsunął krzesło bym mogła spokojnie usiąść.

— Dżentelmen. — spojrzałam na niego zalotnym wzrokiem. Przechylił nieco głowę i uniósł kąciki ust, w uśmiechu.

— Co bierzesz?

— Właściwie to tradycyjnie wezmę małą czarną. — puściłam mu oczko.

— W porządku, w takim razie ja wezmę.
zadziorną niebieskooką blondynkę, siedząca. a przeciwko mnie — oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Dalej rozmowa potoczyła się gładko. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Tradycyjnie. Był naprawdę miły, wydawał się mieć tematy, a w jego towarzystwie nie było czasu na nudę.

Czas leciał bardzo szybko.

Zoorientowałam się, że dochodzi dziewiąta.

__~♦~__

Po zajęciach stwierdziłam, że podszebuję odrobiny czasu dla siebie. I nie chodziło tu o to, że moje obecne towarzystwo mnie przytłaczało, czy czułam się przy nich nieswojo. Zwyczajnie musiałam przemyśleć niektóre rzeczy.

Co właściwie wydarzyło się w ciągu ostatniego miesiąca?

Wszystko się zmieniło.

Wszystko.

__~♦~__

Spacerowałam spokojnie przez kamienistą ścieżkę, obserwując jak zmienia się środowisko wokół mnie.
Słońce powoli zachodziło za linię horyzontu. Niebo przybrało pomarańczowe i czerwone barwy.
Usiadłam na jednej z ławek, pozwalając sobie na chwilę relaksu.

Poczułam ścisk w gardle. Ktoś zacisnął mocną pięść na mojej szyi. Gość szarpnął za moje włosy, a moja głowa automatycznie przechyliła się do tyłu.

— Trochę się zabawimy, malutka. — położył dłoń na moich ustach.

Wygięłam rękę i strzeliłam kolesiowi z łokcia z brzuch. Zwinął się z bólu, przez co zyskałam na czasie.

Boże, dzięki.

Rozejrzałam się. I nie dostrzegłam pomocy.

Złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.

— Nie poszło po twojej myśli co? Mała suka. — strzelił mi w twarz.

Kurwa, kurwa, kurwa.

— Odpowiesz? Czy potrzebujesz zachęty? — podpuszczał mnie.

— Nie mam ochoty marnować na ciebie swojego zajebistego głosu, fiucie. — splunęłam na niego — Jeszcze nabawię się chrypki. — zaśmiałam się szorstko.

Wiedziałam co robię.
Planowałam go wkurwić.
Odciągnąć od planów.
I mi się udało.

— Dziwk-a! — nię zdążył dokończyć, a rozległ się jedynie jęk, kiedy z moje kolano obiło się o jego krocze.

Podczas ucieczki, udało mi się zapamiętać wygląd mężczyzny. Łysa głowa, ostre rysy twarzy, dres.

Ile sił w nogach pobiegłam w stronę akademika

___________________________________________________________

Wiem, że rozdział jest okropnie krótki. Kolejny jest już w drodze. Postaram się, żeby był nieco bardziej wyczerpujący. Była długa przerwa, ale powracam i mam do was ogromną prośbę.

Jeśli czytasz, zostaw po sobie ślad. Chce się rozwijać więc w komentarzu wytknij mi moje błędy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro