Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zostań

Przełknęłam ślinę, nie wiedząc na co się powinnam przygotować. Usłyszałam to, jak zamknął mojego laptopa, po czym coś otworzył. Do moich nozdrzy doszedł jakiś słodki zapach, a także aromat kawy.

— Kawa? — Zapytałam, na co się lekko zaśmiał.

— Masz dobrego nosa, bo jest w tym kawa... — Powiedział, a w kolejnym momencie usłyszałam to, jak zaczął coś kroić. — Przybliż się i otwórz buzię. — Oparłam się o stół przedramionami, a a przy tym z lekkim zawahaniem uchyliłam wargi.

Usłyszałam to, jak jego krzesło cicho skrzypnęło, a w kolejnej chwili jego usta wylądowały na moich. Lekko się wzdrygnęłam, kiedy to zrobił, ja jego język znalazł się w środku. Zaczęłam z nim walczyć o dominację, jednak on to i tak wygrał. Podniosłam swoją lewą dłoń, aby wplątać swoje palce w jego jasne włosy. Po chwili się od siebie odsunęliśmy, a on się cicho zaśmiał.

— To akurat nie było częścią planu, ale było miłe. — Oblizałam wargi, a przy tym się uśmiechnęłam.

Po chwili poczułam na swoich ustach chłód łyżeczki, dlatego ponownie je zwilżyłam, jednocześnie zlizując z nich to, co na nich zostało.

— Krem waniliowy? — Zapytałam, a przy tym poczułam to, jak na moich wargach ponownie oparł się sztuciec.

Wzięłam do ust to, co było na nim nałożone, przez co ponownie poczułam waniliowy smak, ale z dodatkiem kawy.

— Czy ty mi dajesz jakieś ciasto? — Mogę się założyć o to, że się uśmiechnął pod nosem.

— Zgadniesz jakie? — Usłyszałam to, jak również wziął łyżkę do ust.

— Jak ja się na ciastach nie znam. — Przełknęłam ślinę.

— Mogę ci dać jeszcze. — Kiwnęłam głową, po czym uchyliłam wargi.

Już poczułam powierzchnię metalowej łyżeczki, którą zabrał, kiedy miałam zamykać usta. Jęknęłam cicho, na co się oczywiście zaśmiał.

— Vincent... — Odezwałam się cicho, na co ponownie przysunął i zabrał łyżeczkę od moich ust. — Czy ty się ze mną próbujesz droczyć? — Poczułam w tym momencie to, jak odsunął mi włosy za ucho.

— Może... Dam ci podpowiedź. Twoje i moje ulubione ciasto... — W tym momencie mnie olśniło, dlatego się podniosłam z krzesła i usiadłam mu na kolanach. — Liv? — Zapytał, a ja przywarłam do niego ustami.

— Tiramisu... — Powiedziałam blisko jego ust i po raz kolejny go pocałowałam.

Usłyszałam to, jak odłożył łyżeczkę, aby następnie objąć moją talię rękoma i lekko ją przy tym ścisnąć. Objęłam jego kark, a jego dłonie przesunęły się po moich plecach. Po chwili zdjął z moich oczu opaskę, a przy tym lekko pociągnął mnie za włosy. Jego język po raz kolejny wsunął się do moich ust, kiedy je tylko uchyliłam.

— Jak tak dalej pójdzie... — Zaczął, kiedy się od niego odsunęłam.

— Cicho siedź. — Z powrotem do niego przylgnęłam, a on mnie podniósł, kiedy wstał z krzesła.

Poczułam to, jak ruszył w jakimś kierunku, a po chwili to, jak położył mnie na chłodnej pościeli mojego łóżka.

— Jesteś niemożliwa... — Powiedział, kiedy się nade mną uwiesił.

— Zdecydowanie za dużo kawy było w tym tiramisu... — Zaśmiał się na moje słowa.

— Za to wszystko cię kocham... — Wyznał, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.

— Co ty właśnie powiedziałeś? — Zapytałam, a on sobie uświadomił to, co wyszło przed chwilą z jego ust.

Jego twarz niemal natychmiast okrył rumieniec, a ja go do siebie przyciągnęłam i przytuliłam go do swoje piersi. Zaśmiałam się z jego reakcji, jednak natychmiastowo przestałam i pisnęłam, kiedy uszczypnął mnie w bok. Sam się teraz roześmiał, a ja tylko spojrzałam na niego z wyrzutem.

— Będę musiał się zbierać. — Powiedział po jakimś czasie, kiedy to leżeliśmy na moim łóżku.

Podniosłam na niego wzrok, gdy leżałam wtulona w jego klatkę piersiową. Wydęłam dolną wargę, a on tyknął delikatnie mój nos. Powoli się podniósł, ale złapałam go za skrawek jego koszulki.

— Liv? — Odezwał się cicho, a ja odwróciłam wzrok.

— Zostań... — Wyraźnie go zaskoczyłam, ale już po chwili powalił mnie na łóżko, aby po chwili po raz kolejny mnie pocałować.

— Jeśli sobie tego życzysz... — Kiwnęłam głową.

Po chwili oboje leżeliśmy pod moją pościelą. Patrzyłam na niego, kiedy ułożył sobie prawą rękę pod głową. Spojrzał na mnie z uśmiechem, na co się do niego przysunęłam, aby w kolejnej chwili wtulić się w jego nagą klatkę piersiową. Podrapał moje ramię palcami drugiej ręki, a ja wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Te chwile, które z nim spędzam, są najlepszymi momentami w moim długim życiu. Jednak kiedy przypominam sobie to, że pewnego dnia będę musiała od niego odejść, niemal natychmiastowo mój entuzjazm opadł. Wyraźnie posmutniałam, a Vincent chyba to zauważył, bo po chwili złożył całusa na czubku mojej głowy.

— Coś się stało? — Zapytał, a ja się podniosłam, aby w kolejnej chwili usiąść na nim okrakiem. — Liv? — Odezwał się zaniepokojony, a przy tym położył dłonie na moich udach.

— To nic... — Powiedziałam, po czym się do niego przytuliłam.

Pogłaskał mnie po plecach, a moje myśli po raz kolejny zeszły na to, że go w końcu skrzywdzę. Że mnie pewnego dnia znienawidzi, a ja będę musiała żyć ze świadomością tego, iż zraniłam osobę, przez którą moje serce ożywa za każdym razem, kiedy jest obok. Przy nim nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem. Mogę po prostu zapomnieć o wszystkim. Odzyskać człowieczeństwo, które zostało mi odebrane bez mojej zgody. Chłopak przejechał opuszkami palców po moim kręgosłupie, przez co niemal natychmiastowo po moim ciele przebiegł dreszcz.

— Czuję, że się czymś martwisz. To przez to, co powiedziałem wcześniej? — Zapytał, a ja na niego spojrzałam i pokręciłam głową.

— To nie przez to. Po prostu nie potrafię się pozbyć jednej myśli, która zaprząta mi głowę. — Kiwnął głową, że rozumie.

— Chodzi o tamten dług? — Wzdrygnęłam się na jego pytanie, dlatego się podniosłam.

— W pewnym stopniu też... — Wyznałam, a przy tym się podprawiłam i usiadłam obok niego.

— Nie martw się. Wszystko się ułoży. — Kiwnęłam głową, choć wiedziałam, że to nie prawda.

*Kou*

Podniosłem się z kanapy, gdzie leżała kobieta, która miała na sobie seksowną bieliznę. Jej szyję zdobiło kilkanaście moich ugryzień. I tak jutro niczego nie będzie pamiętała. Przeciągnąłem się, aby rozprostować te moje sto siedemdziesięcio dziewięcio letnie kości. Chwyciłem za swoją koszulkę, która wisiała na krześle, po czym ją na siebie wciągnąłem.

— Już się nachlałeś krwi? Znowu sprowadziłeś jakąś pierwszą lepszą kobietę, która wpadła na ciebie, kiedy gdzieś się szlajałeś? Tym razem sam sobie czyść jej pamięć. Mnie w to nie mieszaj... — Odezwała się Mera, która opierała się o framugę przy łuku wejściowym.

— Przeżywasz. Ludzie to nic innego, jak pożywienie. — Powiedziałem, kiedy nalałem do szklanki whisky.

— I tak się nie upijesz, więc nie widzę sensu, aby pić to gówno... — Zaśmiałem się.

— Piję to, bo lubię ten smak. — Powiedziałem, a ona warknęła pod nosem. — Skończ ty się w końcu ubierać jak dziwka. — Poprosiłem, a ona prychnęła.

— Nie mów mi co mam robić. — Odłożyłem szklankę na komodę, po czym podszedłem do balkonu, który niemal natychmiastowo otworzyłem. — A ty znowu gdzie? — Zapytała, a ja się uśmiechnąłem podejrzanie w jej kierunku.

— A do kogo ja mogę się wybierać? Dałem jej trzy tygodnie na przebolenie złamanego serca. Może zechcę się wypłakać w czyjś rękaw. — Powiedziałem kiedy usiadłem na poręczy, a moja siostra wywróciła oczami.

Dosłownie kilkanaście sekund później znalazłem się w mieszkaniu Livii, gdzie jednak wyczułem coś dziwnego.

— Człowiek? — Zapytałem samego siebie, po czym jak najciszej ruszyłem w poszukiwaniu źródła tego zapachu.

Przeszedłem korytarzem, który prowadził do sypialni mojej małej wampirzycy, a drzwi uchyliły się samoistnie, kiedy tylko pomyślałem o tym, aby uległy. Wślizgnąłem się do środka, a tam spotkał mnie obraz kłamstwa, którym mnie ona nakarmiła. Nie zerwała z tym człowiekiem. Zbliżyłem się do nich, dzięki czemu zobaczyłem to, jak oboje mają na swoich twarzach lekkie uśmiechy, kiedy to spali w swoich ramionach. Obrzydził mnie ten widok, dlatego niemal natychmiastowo się skrzywiłem tym widokiem. Livia zdradziła swoich, więc teraz tego wszystkiego pożałuje. Najpierw może spróbuję przemówić oby dwójce do rozsądku, a jeżeli to nie przejdzie, użyję bardziej brutalnych metod. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro