Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

- Jesteś pewny?

- Tak, hyung.

- Ale co, jeśli Chanyeol zje wszystko i obudzisz się w środku nocy, pragnąc solonych orzeszków ziemnych?

Luhan przycisnął dłoń do zmarszczonego czoła. - Nie, hyung, już ich nie pragnę.

- Dziwne. - powiedział Baekhyun, nie odrywając wzroku od ruchów młodego kucharza po kuchni. Został wynajęty po tym, jak ciąża weszła w siódmy miesiąc. Jednak Baekhyun wciąż zakradał się do kuchni tylko dlatego, że nie może się oprzeć miłości do gotowania. - Do tej pory nigdy nie przestałem łaknąć rzeczy.

- Och, naprawdę? Jak co? - Luhan zapytał nonszalancko, ponieważ Baekhyun wyglądał jakby chciał powiedzieć „zapytaj mnie co". Poruszał się nerwowo na swoim stołku, gdy Baekhyun uśmiechnął się do niego diabelsko.

- Wiesz, jak truskawki i Chanyeola... chuj w moich ustach i...

W kuchni rozbrzmiał głośny przeraźliwy dźwięk, a wtedy obaj mężczyźni zwrócili uwagę na szefa kuchni. Twarz Luhana zabarwiła się na czerwono, gdy patrzył na resztę kryształowego szkła roztrzaskanego pod stopami kucharza z równie czerwoną twarzą.

- Kyungsoo! - Baekhyun krzyknął ze złością, uderzając rękami o blat kuchenny, po czym pokierował swoje ciężkie stopy do biednego, nowego szefa kuchni. - Ten kieliszek warty jest twoją roczną pensję! Powiedziałem ci, żebyś...

Luhan skanował wzrokiem dwóch szefów kuchni, gdy szedł do salonu, a jego umysł odtwarzał bezbarwne słowa Baekhyuna. Opadł ostrożnie na wygodną kanapę, by odpocząć z bolącymi plecami, tak jak robił to przez ostatnie dwa tygodnie, Luhan wyjął zdjęcie USG z kieszeni swetra, śledząc palcem po każdej linii czarno-białego tła, tak jak widział go po raz pierwszy.

- Wyglądasz tak brzydko tutaj, kochanie. - zachichotał do siebie. - Ale wiem, że będziesz najpiękniejszym dzieckiem, kiedy już się urodzisz.

Luhan nie mógł nic poradzić na zmianę swojego życia, odkąd spoglądał na zdjęcie swojego dziecka i słyszał melodyjne bicie serca. Łzy zawsze wypełniały mu oczy za każdym razem, gdy pamiętał, jak chciał zabić swoje dziecko tylko dlatego, że było to coś, co łączyło go z Sehunem.

Luhan położył wolną rękę na pulsującym sercu w duchu przeklinając jego nagłe pragnienie obecności Sehuna, nawet jego pocałunek na czole Luhana wciąż pozostawiał słodki ślad, jakby to było wczoraj. Obwiniał o to wszystko hormony, czy może to były jego... stare uczucia wynurzające się? Ale to było tylko dwunastolatkowe głupie zauroczenie.

Ciążowe myśli zostały przerwane, gdy usłyszał dźwięk zamykających się drzwi wejściowych. Odwrócił się, by zobaczyć, jak Sehun poluzowuje krawat, gdy szedł korytarzem prowadzącym do miejsca, w którym był Luhan. Mniejszy spojrzał na mężczyznę, gdy Sehun spojrzał mu w oczy, posyłając mu mały uśmiech.

Hormony, cholera.

- Wszystko w porządku? Wyglądasz blado. - Sehun zapytał łagodnym głosem, gdy usiadł na krześle po lewej stronie Luhana.

- Wyglądasz bladziej.

- Cóż, pracuję ciężko.

- Cóż, jestem w ciąży.

Sehun zachichotał cicho, a jego oczy rozglądały się po czasopismach rozrzuconych na stoliku do kawy zamiast patrzeć na Luhana. Cisza towarzyszyła im, dopóki Sehun się nie odezwał.

- Czy ty... chciałbyś ze mną gdzieś wyjść?

- Huh? - Czy... Sehun prosił go o randkę?

- No cóż. - głos Sehuna brzmiał niepewnie i niedbale, a jednak uderzył wyraźnie w umysł Luhana. - Baekhyun powiedział mi, że ostatnio... łakniesz słodyczy.

- Ja... - Luhan przez chwilę patrzył na męża, widząc szczerość w jego oczach, zanim ten odwrócił wzrok. - Tak... pójdę.

Kiedy Sehun uśmiechnął się z wdzięcznością i oczywistą radością, Luhan przyznał, że robi to dla nich obojga, ponieważ nie pragnął już słodyczy.

***

Sehun zawiózł ich do małego, przytulnego sklepu Caffè, który znajdował się około dwudzieścia minut od ich rezydencji. Sehun popijał powoli swoją mrożoną herbatę, a Luhan wciągał przez słomkę gorącą czekoladę, jakby to była jedyna rzecz, która miała znaczenie na świecie. Oboje spędzili dobre dziesięć minut obserwując klientów i analizując dekorację, aby uniknąć wzajemnego spojrzenia.

- Wiesz... - Sehun zaczął przyciszonym głosem, z oczami skierowanymi w dół na jego w połowie pustą filiżankę. - Kiedyś spotkałem chłopca lata temu.

Oddech Luhana ugrzązł w jego gardle, a dłonie zacisnęły się na jego kubku. Serce waliło mu szybciej, ponieważ wiedział, że Sehun mówił o nim.

- Myślałem, że... był najpiękniejszym stworzeniem, jakie kiedykolwiek widziałem. - wzrok Sehuna skierował się na ten jego i po raz pierwszy trwało to więcej niż powinno. Luhan czuł się uwięziony w ciemnych tęczówkach Sehuna i ochrypłym, łagodnym głosie. - Był wyjątkowy, coś go trapiło, zawsze się zastanawiałem, co by się stało, gdybym miał okazję z nim porozmawiać.

Luhan czuł, że jego oddech jeszcze bardziej zanikł w gardle, gdy skupiał wzrok w pobliżu Sehuna, nie patrząc na niego. Jego serce skoczyło na myśl, że Sehun lubi tego chłopca. Luhana, sześć lat temu. Może nie tak jak tego dwunastolatka, ale nadal chciał go poznać.

- Dlaczego... - jego głos zadrżał. - Dlaczego mi to mówisz?

Sehun uśmiechnął się lekko, a jego wzrok uciekł na moment od chłopaka. Pomachał wesoło do dziewczynki w ramionach jakiegoś szczęśliwego ojca, kiedy uśmiechała się i machała przypadkowo do otaczających ją pozostałych klientów. Serce Luhana drgnęło na myśl o tym, że Sehun jest ojcem... jego dziecka. Nienarodzonego dziecka. Sehun spojrzał na niego, wpatrując się głęboko w jego oczy. Może dlatego, że myślał, że Luhan go nie pamięta, a może dlatego, że myślał, że to nie jest tak oczywiste, jak jego oczy odzwierciedlają jedno. Tęsknotę.

- Nie wiem, po prostu... - Sehun westchnął drżąco, uśmiechając się szczerze do Luhana. - Chcę, żebyś wiedział, że jestem też człowiekiem, mam uczucia... nie jestem tak okrutny jak ci się wydaje, nie jestem moim ojcem i nigdy nie chciałem dla ciebie żadnej krzywdy.

Luhan przełknął ślinę, odwracając przy tym wzrok, ponieważ nagle poczuł się zbyt przytłoczony szczerością Sehuna. Tak, już dawno zrozumiał, że Sehun nie był taki jak jego ojciec, że nigdy nie chciał go skrzywdzić. Był ofiarą podobną do niego, nie potrafił powstrzymać ani słowa przed swoim ojcem, tak jak Luhan nie mógł.

- Luhan, ja... - powiedział mężczyzna, ponownie spoglądając na swojego męża, serce łomotało w jego klatce z emocji płynących z oczu Sehuna. - Chcę, żebyśmy działali, by dać nam szansę. - Sehun uśmiechnął się delikatnie. - Aby... być... przyjaciółmi, zanim ja...

- Ach! - Luhan wrzasnął nagle, jego oczy rozszerzyły się, a dłoń zacisnęła się na boku jego ciążowego brzucha. Sehun zeskoczył z fotela i przykucnął przed nim ze zmartwionym wzrokiem, spoglądając na Luhana od stóp do głów.

- Luhan? Co jest nie tak? Z dzieckiem wszystko w porządku? Proszę, powiedz mi.

Klienci wokół przyglądali się im z zaciekawieniem, ale Luhan nie mógł się tym przejmować, gdy poczuł kolejny, nieomylny odgłos. Zaskoczył samego siebie i Sehuna, kiedy chwycił rękę męża i położył go na swoim brzuchu.

- Dziecko! Dziecko się rusza!

Luhan roześmiał się, gdy poczuł kolejne delikatne uderzenia w miejscu, gdzie znajdowała się duża dłoń Sehuna. Oczy jego męża rozszerzyły się w oczywistym szoku i zdumieniu, gdy przesunął dłonią po ciążowym brzuszku Luhana. Sehun poczuł ciepło brzucha, pomimo wełnianej koszuli, którą miał na sobie. Luhan zachichotał cicho, kiedy nastąpił kolejny łoskot, a usta Sehuna uformowały się w szeroki, piękny uśmiech, a jego oczy zalały łzy dumy.

Sehun wstał i otulił młodszego w swoje ramiona w łagodnym i ciepłym uścisku. - Dziecko się rusza, moje dziecko się rusza. - wrzasnął nad uchem Luhana, zanim krzyknął głośno, żeby usłyszał cały sklep z Caffè. - Ludzie, nasze dziecko właśnie się poruszyło, jest takie piękne!

Luhan roześmiał się w głębi serca, podnosząc ramiona, by przytulić mocniej Sehuna. Tłum klientów wokół nich gratulował im i klaskał. Może jego zaaranżowane małżeństwo może nie być takie złe.

Może życie wreszcie się do niego uśmiecha.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro