Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Nie chciał odpuścić i się poddać, nawet gdy ból zaczął górować nad jego dolną połową ciała. Płakał i błagał Sehuna, by otworzył oczy, aby był z nim, kiedy najbardziej go potrzebuje. Kiedy inni próbowali go odciągnąć, ciężarny chłopak tylko mocniej ściskał męża za rękę. Kiedy Chanyeol prawie zdołał go podnieść, chłopak położył się całkowicie na piersi Sehuna, a jego chude palce chwytały ciasno szpitalną koszulę.

Starszy Oh położył dłoń na ramieniu Chanyeola, potrząsając głową i każąc im puścić Luhana. Nie był małym chłopcem, był tylko zdruzgotany.

- Proszę... proszę... - Luhan zakrztusił się, gdy poczuł lekki ból w kręgosłupie. - Zhiyu nadchodzi... Sehunnie, proszę... proszę... on chce cię zobaczyć...

Martwe spojrzenia rzucono na ramiona ciężarnego. Baekhyun głośno szlochał, sprawiając, że Luhan poczuł się winny, podczas gdy wszyscy umierają z troski. Sehun nie chciałby, żeby tak się stało, nie chciałby, żeby Luhan został zraniony lub zranił Zhiyu.

Musiał odpuścić.

- Jestem... - Luhan czknął cicho i wściekle wytarł łzy, po czym spojrzał na lekarza, którego wezwano po tym, jak jego wody odeszły. - Jestem... gotowy na...

Cichy szept Luhana był na tyle zdeterminowany, by wywołać uśmiech na ustach wszystkich. Jednak to on nie mógł się zmusić do okazania radości na spotkanie się z własnym dzieckiem, gdy Sehun nie był z nim. Chciał zobaczyć Zhiyu, ale nie bez Sehuna. Lecz musiał odpuścić.

I powoli uwolnił rękę Sehuna.

***

- Zaczniemy teraz, Luhan-sshi, twoja dolna połowa całkowicie straci czucie.

Słowa doktora spadły ciężko na uszy Luhana, głosy brzmiały na odległe, tak jak stłumione przez krzyki i cierpienie. Był zupełnie sam. Nikt nie trzymał jego ręki, nikt nie mówił do uszu słodkich nut, nikt nie mógł powitać Zhiyu na tym świecie razem z nim.

Bez Sehuna.

- Dobra, zaczynamy, możesz odczuwać dyskomfort, ale to zupełnie normalne, Luhan-sshi. Spróbuj się trochę odprężyć, a zatrzymasz swoje dziecko. - miły lekarz próbował go pocieszyć, ale Luhan nawet nie poczuł się trochę wdzięczny. Kiedy wszystko miało być błogosławieństwem, wydawało się, że jest to zepsuta historia bez szczęśliwego życia i jego końca.

Chciał swojego Sehuna.

Stracił matkę, a jego ojczym nie skinął nawet palcem by mu pomóc, czy chociaż go odwiedzić. Ojczym, którego nigdy nic nie obchodziło, nawet gdy rodził. Luhan był wdzięczny niebiosom za Chanyeola, Baekhyuna, Jongina i Kyungsoo, nawet za Yixinga, ale nikt, absolutnie nikt nie byłby w stanie zastąpić Sehuna.

Luhan przymknął oczy na niepokojące uczucie szarpania wnętrzności. Nie było to bolesne, ale czuł, jak kopią, kroją i ciągną.

Pozwolił, by jego wspomnienia zawładnęły jego umysł. Od tego dnia, co spoglądał na twarz Sehuna w tłumie, gdy miał zaledwie dwanaście lat. W dniu, gdy zobaczył go siedzącego w czarnym garniturze, wyglądającego chwalebnie, gdy czekał, aż podpisze małżeństwo na papierze. W dniu, w którym usłyszeli bicie serca Zhiyu i zobaczyli jego zdjęcie, a wtedy Sehun z czułością pocałował go w czoło. W dniu, w którym dowiedział się o chorobie Sehuna i nocy, kiedy kochali się za pierwszym razem i wyszeptali do siebie magiczne słowa.

- Sehun. - Luhan wychrypiał imię w tęsknocie, z uśmiechem na ustach i łzach opadają zza zamknięte powieki. - Kocham cię.

- Też cię kocham.

Świat Luhana przestał się obracać od razu, a jego oczy otworzyły się, gdy poczuł ciepłą dłoń chwytającą jego trzęsącą się i pociągającą w górę do pary cieplejszych warg, by pocałować jego zimne kostki placów. Łkanie ulgi wydobyło się z ust Luhana, gdy chwycił mocniej rękę męża. Wciąż nie mógł uwierzyć własnym oczom, ale wszystko wydawało się takie prawdziwe.

- Sehun.

"Tak, kochanie, to ja". Uśmiech Sehun był prawdziwy. Ręka Sehuna była prawdziwa. Usta Sehuna, które całowały jego dłoń, były prawdziwe. Palce Sehuna odgarniające jego lepkie kosmyki z oczu były prawdziwe.

- Ty... nie śpisz, masz się w porządku.

- Tak moja miłości. - Sehun uśmiechnął się przez lśniące łzy. Twarz miał chorobliwie bladą, ale nadal był najbardziej zapierającym dech w piersiach mężczyzną w oczach Luhana. Sehun ciężko siedział na wózku inwalidzkim z pielęgniarką u boku. - Słyszałem cię, obiecałem zostać i obiecałem być z Zhiyu.

W tym momencie, kiedy Sehun pochylił się i przycisnął wargi do Luhana w miękkim, a jednak namiętnym pocałunku, cały ból i cierpienie Luhana zamieniły się w zanikające wspomnienie, tak jak chciał, by były. Łzy radości pochłonęły jego uścisk, kiedy Sehun przerwał pocałunek tylko po to, by musnąć czoło, a ich oczy spotkały się w języku miłości, którego nikt oprócz nich nie był w stanie zrozumieć.

- Tej nocy, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem. - szepnął Luhan, niezorientowany przez lekarzy i pielęgniarki, którzy wciąż się wokół nich rozkręcali, byli zbyt zakochani, by dbać o świat. - Myślałem, że jesteś zboczonym prześladowcą. - Sehun zachichotał, kiedy zespół medyczny westchnął.

- Ponieważ wyglądałeś tak pięknie, że można było cię zignorować.

- Myślałem, że jesteś najbardziej przystojnym facetem tej nocy. - oczy Luhana znów się zamknęły, kiedy poczuł lekkie, jednocześnie silne szarpnięcie w dolnej partii ciała. Sehun złożył miękki pocałunek na nosie, aby go rozproszyć. - I noc po, i noc po, i noc po. Aż marzyłem o spotkaniu z tobą ponownie.

Nagły, melodyjny krzyk odbił się echem po sali, okrzyki lekarzy i pielęgniarek rozległy się w uszach nowych rodziców, ale nie były tak piękne jak płacz życia Zhiyu.

Luhan otworzył oczy, gdy Sehun głośno westchnął obok niego i puścił jego rękę. Mógł umrzeć szczęśliwie, obserwując wzruszający widok męża, otwierającego ramiona na tyle szeroko, by pielęgniarka mogła ułożyć płaczące dziecko w jego ramionach. Zhiyu był tak mały, kiedy był owinięty w biały koc, ale Luhan był wdzięczny, że w końcu tu był z nimi, zdrowy i piękny, a przede wszystkim w ramionach Sehuna. Wszystkie trudy, jakich doświadczyli, były teraz warte każdej chwili bólu, teraz, gdy mógł zacząć swój krótki czas szczęśliwie z Zhiyu, z nim i Sehunem.

Będzie dbał o każdą chwilę.

- Luhan - wydyszał Sehun, łzy błyszczały mu w oczach, gdy pochylił się do Luhana, a jego tęczówki nigdy nie opuszczały wzroku z twarzy dziecka. - Spójrz, zrobiłeś to, Zhiyu jest tutaj... jest taki piękny.

Luhan roześmiał się z czystej radości. Jego życie nie mogło być lepsze, niż ta chwila, tu i teraz. Jego najcenniejsi ludzie obok niego.

- On jest... - wymamrotał zmęczony Luhan, gdy Sehun ułożył Zhiyu u jego boku. Noworodek uciszył się w ramionach Sehuna przed chwilą, teraz ziewał szeroko, jak pozwalają mu jego maleńkie wargi, jego oczy zamykają się, a potem otwierają lekko, by nowi rodzice mogli zobaczyć te błyszczące oczy następca. - Ma twój nos i podbródek, Sehunnie.

Łzy dumy Luhana wypełniły jego wizję, gdy pieścił palce Zhiyu, zanim noworodek przytrzymał go w swojej malutkiej piąstce. Sehun tak delikatnie trzymał drugą dłoń Zhiyu.

Ich oczy spotkały się na dłuższą chwilę. Sehun uśmiechnął się szczerze do Luhana i pochylił się nad nim, by pocałować go delikatnie w usta, a następnie odwrócił się do Zhiyu, by pocałować go w głowę. - Tato cię kocha, kochanie.

Serce Luhana uderzyło w jego pierś, kiedy Sehun przechylił głowę i delikatnie oparł ucho o małą klatkę piersiową Zhiyu, jakby chciał usłyszeć równomierne bicie serca ich dziecka. Łzy Sehuna ześlizgnęły mu się po policzkach i uśmiechnął się szczerze do Luhana. - Dziękuję bardzo, kochanie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro