Rozdział 19
Ciepły lipcowy wietrzyk delikatnie całował twarz Luhana, kiedy siadał na krześle, na balkonie. Cieszył się, czytając książkę dla dzieci pod ciepłymi promieniami słońca, gdy jego wzrok padł na wysoką i dobrze zbudowaną sylwetkę męża, idącego w dół frontowego ganku.
Luhan uśmiechnął się szeroko. Jego serce za każdym razem biło szybciej tylko, gdy patrzył na Sehuna. Minął już ponad miesiąc, odkąd w końcu wyznali sobie uczucia i mogli żyć w prawdziwej miłości. Luhan w końcu wszedł na ósmy miesiąc ciąży. W końcu spotka się z Zhiyu w przeciągu kilku tygodni.
- Se... - Luhan przerwał, kiedy wyszedł z frontowych drzwi, żeby powitać swojego męża, ale dziwnie stwierdził, że Sehun siedzi sam na szczycie schodów, odwrócony plecami do niego. Krew w żyłach Luhana zagotowała się, gdy usłyszał cichy chichot męża. - Se-Sehunnie?
- Och, Luhan, chodź, chodź. - Sehun odwrócił się z prawdziwym uśmiechem, który złagodził serce młodszego. Sehun zrobił miejsce na zimnym marmurze, żeby Luhan mógł usiąść przy nim.
- Tęskniłem za tobą. - szepnął Luhan i pochylił się w kierunku chorego, opierając głowę na szerokim ramieniu Sehuna. Ten uśmiechnął się i ciepło pocałował Luhana w czoło.
- Ja ciebie też kocham.
Cisza ogarnęła ich oboje. Ciche westchnienie wydobyło się z ust Luhana na niebiańskie uczucie posiadania ciepłego ramienia Sehuna wokół jego kruchego ciała. Miał ochotę unieść się do krainy snów, a jego oczy zamknęły się na chwilę, a je otworzył tylko wtedy, gdy Sehun zachichotał znowu. Po prostu znikąd.
Luhan podniósł głowę i przełknął gorzki smak w ustach, gdy spojrzał na Sehuna. Stwierdził, że uśmiecha się do widoku przed nim, pogrążonym w nicości. Ciężarny już miał zareagować, gdy tym razem Sehun zaśmiał się głośno, a jego oczy zmieniły się w półksiężyce.
- Sehunnie, co... co jest tak zabawnego?
Sehun spojrzał na niego przez chwilę, a jego prawdziwy uśmiech sprawił, że serce Luhana stało się jeszcze cięższe. To, co powiedział Sehun zaraz po tym, sprawiło, że serce Luhana się rozpadło.
- Czy ona nie jest piękna? - Sehun powiedział i znów spojrzał przed siebie, wskazując palcem wskazującym na miejsce w pobliżu ogrodzenia kwiatów. - Zawsze mówię jej, żeby przestała podlewać rośliny gołymi rękoma, nadal dotyka ich i chwyta w gołe ręce. Mama jest taka uparta.
Mama?
Luhan przełknął gulę w gardle i spojrzał na Sehuna. Jego mąż się uśmiechał, nie przestając chichotać. To było... nie wyglądał, jakby żartował, wyglądał, jak osoba z zaburzeniami psychicznymi.
- Sehun...
- Mam nadzieję, że Zhiyu nie zabierze tej cechy od mamy. - Sehun powiedział i nagle wstał, ciągnąc za sobą Luhana. Przełknął łzy, a jego dłoń zacisnęła się na delikatnym uścisku Sehuna.
- Mamo?! - Sehun nagle krzyknął głośno, zaskakując tym Luhana. Ciężarny ukrył łzy, gdy Sehun obrócił się w tym samym miejscu z szerokim uśmiechem. - Wejdź do środka, robi się zimno!
Mąż spojrzał mu w oczy i objął ramieniem Luhana, by przyciągnąć go bliżej, zanim poprowadził go do rezydencji. Luhan prawdopodobnie nie mógł oddychać, mocno ścisnął dłoń Sehuna i podszedł do niego ze łzami w oczach.
Pogoda była prawie paląca, a przecież matka Sehuna nie żyje od lat.
***
Zdarzyło się to ponownie w przyszłym tygodniu.
Luhan znalazł swojego męża grającego na pianinie w pustym i ciemnym pokoju. Chciał zagrać z nim, chciał usiąść obok niego i słuchać, jak tak pięknie gra. Ale potem to się powtórzyło.
Sehun grał wolną piosenkę i patrzył w pewne miejsce w pobliżu zasłoniętego okna. Uśmiechał się i kiwał głową, zanim przemówił do okna - Pani Kim. Powiedział coś o ponownym zagraniu tego samego utworu i zmarszczył brwi, ponieważ nie mógł uzyskać jednego klawisza po prawej. Luhan pomyślał, że nigdy wcześniej nie słyszał, żeby Sehun grał tak dobrze. Kiedy zapytał Chanyeola, kim jest Pani Kim, powiedział, że było kilka, ale tylko była jedna Pani Kim, o której obecnie mówił Sehun. Była matką Jongina, nauczycielką gry na fortepianie, która jest teraz daleko. W Los Angeles.
Naciągnął na siebie lekki sweter. Luhan przełknął ślinę i zszedł na dół. Spotkał się z widokiem Kyungsoo trzymającego w rękach kilka kartonowych pudełek, który wyglądał, jakby z nimi walczył. Luhan westchnął i próbował pomóc, gdy Jongin wyszedł z frontowych drzwi. Mały uśmiech rozpromienił usta Luhana, gdy Jongin pobiegł do drobnego szefa kuchni i zabrał pudełka z jego rąk.
- Aahh, nie widzę, dokąd idę, kochanie! - Jongin jęknął, gdy szedł z pudłami dalej, Kyungsoo dąsał się za nim, a Luhan zignorował wielkie oczy szefa kuchni, spływającego po ciele Jongina i ociągającego się trochę z jego tyłkiem.
Luhan omal się nie roześmiał, pomimo jego nie najlepszego nastroju, kiedy Kyungsoo westchnął głośno i stanął przed Jonginem, aby zsunąć mu włosy z oczu. Opalony mężczyzna uśmiechnął się w seksowny sposób, zanim złożył pocałunek na zaczerwienionej twarzy Kyungsoo. Szef kuchni wrzasnął za nim.
Luhan poinformował lokaja, że musi kupić niezbędne przybory ze szpitala i uprzejmie odmówił, gdy Chanyeol zaproponował, że pójdzie z nim. Ostrożnie pojechał do szpitala w Seulu, wiedząc, że Yixing był tam po tym, jak zadzwonił. To była jego jedyna szansa, ponieważ Sehun musiał opuścić firmę zaledwie godzinę temu.
- Luhan-sshi, wejdź, usiądź. - Luhan ukłonił się uprzejmemu lekarzowi i usiadł na krześle, które dla niego wyciągnął w małym biurze.
- Dziękuję za udostępnienie mi swojego wolnego czasu.
- Nie, nie wspominaj o tym. - Yixing uśmiechnął się łagodnie i podał mu filiżankę zielonej herbaty. - Twój brzuszek sporo urósł. Wygląda na to, że twoje dziecko czuje się świetnie.
- I tak jest. - Luhan uśmiechnął się nieśmiało i przejechał dłonią po wypukłym brzuszku. Yixing miał rację, kiedy wstąpił do ósmego miesiąca, stał się większy, teraz ledwie mógł zobaczyć własne stopy stojąc.
- Teraz powiedz mi, co się dzieje, chociaż byłbym zachwycony, gdybyś był tu tylko po to, by mnie zobaczyć, ale mogę powiedzieć, że coś cię trapi. - Luhan unikał zaniepokojonego spojrzenia Yixinga, wybierając opcje miziania swojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Prawie nie mógł utrzymać łez.
- To... to Sehun. - szepnął bezradnie. - On... nie wiem co się dzieje, on jest... wyobraża sobie ludzi, którzy nie istnieją i... i... - Luhan wziął głęboki oddech, samotna łza już ruszyła w dół w kierunku jego różowego policzka.
- W porządku, Luhan-sshi.
- Nie, n-nie, to... nie. - Luhan płakał cicho i przygryzł wargę, by powstrzymać bezsilny płacz. Wziął miękką chusteczkę, którą podał mu Yixing, by wytrzeć niekończące się łzy.
- Luhan-sshi, już się tego spodziewaliśmy.
Luhan spojrzał na lekarza, a jego serce uderzało w klatkę piersiową przez ciężkie westchnienie i upadły głos Yixinga. - Co masz na myśli?
- Luhan-sshi. - zaczął Yixing z wyraźnym tonem, każde słowo rozdzierało serce młodszego powoli i boleśnie. - Sehun jest... jest już w ostatnim stadium guza, nic... nic nie może go utrzymać przy życiu, jedyne co można zrobić to, tylko przedłużyć jego czas o kilka godzin. - łagodny szloch wydostał się z ust Luhana, a Yixing przestał mówić. Ciężarny potrząsnął głową i poprosił go o prawdę.
Przybył tutaj gotowy na to, co nadejdzie, wiedział już, jak wygląda koniec historii, był emocjonalnie gotowy. Lub próbował być.
- Nie mogę pojąć celu, co kryje się za odmową Sehuna w leczeniu. - Yixing znów zaczął, patrząc sceptycznie na zakończenie. - Symptomy już się pojawiają, byłbyś świadkiem czegoś więcej niż halucynacji, które od czasu do czasu mogą wywoływać guzy mózgu, wpływa to również na pamięć, może utracić pamięć na kilka minut lub nawet godzin, wykazywał oznaki zawrotów głowy i czasami zmieniało się zachowanie... i... doświadczył ataków, utrudniających mu chodzenie i wymiotach przez ostatnie miesiące.
Kiedy Yixing skończył mówić, wizja Luhana była już rozmyta od łez. Bezradnie łkał w materiał, jedną ręką ściskając brzuszek, jednocześnie wstając.
-Luhan-sshi. - Yixing wstał i ruszył za nim, opierając dłoń na jego ramieniu. Ton lekarza brzmiał beznadziejnie. Więc... nie może nic zrobić, nikt nie może?
- Muszę... muszę iść, muszę... zobaczyć się z nim. - powiedział pospiesznie i podszedł do drzwi.
- Porozmawiaj z nim. - powiedział Yixing w tle. Luhan odwrócił się, by spojrzeć na jego prawdziwe i smutne spojrzenie. - Poproś go, aby dłużej żył dla ciebie i twojego synka.
Tak... zrobiłby to. Modliłby się o wszystko. Bo Bogowie trzymają swojego kochanka obok siebie i na śmierć zostawiają go samego.
Chce, żeby Sehun żył. Obiecał mu przecież całe życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro