Rozdział 10
- Hmm... hmmm... - głębokie i łagodne mruczenie odbijało się delikatnie od ścian małej sypialni.
- Co się stało, że jesteś taki szczęśliwy?
Sehun roześmiał się lekko, gdy odwrócił się, by spotkać wzorkiem wesołego lokaja, który kłaniał mu się dramatycznie. Wygładził ostatnie zgniecenie na niebieskim prześcieradle, zanim podszedł do dużego i jedynego okna w przytulnym pokoju.
- To dobry dzień, Chanyeol, dlaczego nie miałbym być szczęśliwy?
- Wiesz co mam na myśli, Sehun-ah. - Chanyeol uśmiechnął się, gdy podszedł do swojego szefa. Sehun przyglądał się kamerdynerowi, widząc uśmiech na jego twarzy, gdy skanował zielone i kwieciste podwórko.
- My... gdzieś wychodzimy... Luhan i ja.
- Rozumiem. - mruknął cicho Chanyeol, a iskierka w jego oczach zmniejszyła się, gdy spojrzał na Sehuna. - Sehun-ah, ty...
- Chodzę po cienkim szkle, Chanyeol, pozwól mi po prostu... pozwól mi dotrzeć do mojego pożądanego miejsca, tak jak proszę.
Chanyeol nic nie odpowiedział, podczas gdy Sehun odsunął się od okna, a jego wzrok spoczął na małej sypialni, której przyglądał się ze smutkiem w jego uśmiechniętych oczach. - Chcę żyć, dopóki nie zobaczę, jak moje dziecko śpi w tym pokoju.
- Będziesz, Sehun-ah. - Chanyeol powiedział cicho, kładąc delikatną dłoń na ramieniu Sehuna. - A ty będziesz mógł ułożyć dziecko do snu, zaśpiewać i przeczytać dla niego bajkę na dobranoc.
Ciężkie westchnienie wydostało się z ust Sehuna, a jego oczy spoglądały na półkę z książkami naprzeciwko niego, wypełnioną grubymi i cienkimi, różnymi historiami dla dzieciaków. - Chciałbym, chcę tylko...
- Luhan będzie taki szczęśliwy, kiedy zobaczy ten pokój. - Chanyeol powiedział radośnie, próbując zmienić ciężki temat, jednak Sehun przejrzał go, ale pozwolił mu na to. - To idealna niespodzianka na prezent.
- Wiem. - po tym jak poklepał po ramieniu kamerdynera, Sehun opuścił pokój z ciężkim sercem, a łzy zbierały się w jego oczach, napierając bólem na jego klatkę piersiową.
***
Gdyby mógłby spędzać takie czasy z Luhanem i ich nienarodzonym dzieckiem, Sehun byłby najszczęśliwszym człowiekiem w życiu. Wygląda, jakby nie był przewlekle chory, a śmierć czekała na niego z otwartymi ramionami. W takich chwilach Sehun czuje się całkowicie przy nadziei.
- Jesteś podekscytowany? - spytała doktor Lee z błyskiem w oczach, co wyraźnie mówi, że jest zadowolona, że Sehun znowu się zjawił.
- Tak, bardzo, pani doktor. - Luhan zahukał się z podniecenia, a jego dłonie zacisnęły się na krawędziach prześcieradeł. Sehun znów stał obok niego, a jego dłoń zaczęła drżeć, by znów przytrzymać Luhana.
Stali się niewiarygodnie bliscy i szczęśliwi ze względu na mijające tygodnie. Nawet jeśli Luhan nie pokazywał swojego zadowolenia i próbował go ukryć, Sehun wiedział, że jest gotów dać im szansę, ich dziecko dawało im taką szansę. Sehun wie, że to był sposób Luhana na użalanie się i teraz żałuje, że traktował go chłodno wcześniej. Sehun nie czekał na przeprosiny, czekał tylko na... lepsze życie z Luhanem i ich dzieckiem. Do czasu co zostało z jego życia.
Doktor Lee odchrząknęła głośno, przeglądając ekran z ruchomym obrazem dziecka. Bezradnie Sehun próbował wymazać te niefortunne myśli, obserwując lekkie ruchy dziecka i słuchając jego pięknych uderzeń serca.
- Czujesz, że twoje dziecko porusza się regularnie, odkąd wszedłeś w piąty miesiąc, prawda?
- Tak. - Luhan chrapnął zdyszany, z oczami utkwionymi w ekranie, jakby widział to zdjęcie po raz pierwszy.
- To wielki postęp, Luhan-sshi. - doktor Lee przesunęła narzędzie sonogramu na odsłoniętym, obżelowanym brzuchu Luhana tu i tam, zanim uśmiechnęła się szerzej, a jej oczy lśniły z radości. - Gratulacje, to energiczny, zdrowy chłopczyk.
W takich chwilach Sehun cenił każdą sekundę, ponieważ Luhan uśmiechał się do niego, trzymał delikatnie jego dłoń i patrzył na niego tymi iskrzącymi się tęczówkami, które mówią słowa wdzięczności i milion przeprosin.
- To chłopiec. - Luhan szepnął cicho, łzy błyszczały mu w oczach, a jego ręka była ciepła w dłoni Sehuna.
- To chłopiec. - Sehun powtórzył z uśmiechem, dając Luhanowi delikatny i pocieszny uścisk dłoni.
Para wyszła z pokoju doktor Lee z szerokim uśmiechem na ustach, Luhan trzymał się i obserwował kolejny obraz ultrasonograficzny w dłoni.
- Ja... - powiedział nagle ciężarny, przyciągając uwagę Sehuna. - Chcę ją zobaczyć, mamę... chcę jej powiedzieć.
Sehun zmrużył oczy, gdy napotkał nieśmiałe i pełne nadziei oczy Luhana. Pokiwał głową z łagodnym uśmiechem, wyprowadzając swojego męża z kliniki.
Kiedy weszli do szpitala, Sehun zauważył, jak czekał na niego jego drobny mąż, zamiast uciekać samotnie, jak za pierwszym razem. Szli obok siebie, aż dotarli do pokoju Mrs. Xi. Sehun zajął swoje miejsce za Luhanem, podczas gdy ten siedział na krześle obok łóżka matki. Serce Sehuna pękło na miliony kawałków, gdy jego mniejszy mąż chwytał kobietę za rękę tak mocno, jakby miał tym możliwość przekazania jej sił, by mogła żyć.
Czy zrobiłby to samo dla Sehuna?
- Mamo, minęło trochę czasu. - powiedział Luhan ściszonym głosem, wyrywając Sehuna z transu. Pocierał delikatne kostki na bladej i pomarszczonej ręce matki. - Tak bardzo za tobą tęskniłem i świetnie sobie radzę, tym razem... naprawdę świetnie sobie radzę.
Serce Sehuna nabrało radości, kiedy Luhan powiedział te słowa, odwracając się, by spojrzeć mu w oczy swoim prawdziwym, szczerym uśmiechem. Patrzył, jak Luhan bierze rękę matki jak ostatnio i kładzie ją na wypukłym ciążowym brzuszku.
- Mamo, to nasz mały chłopczyk, on sporo urósł przez ostatnie kilka miesięcy. - Luhan zachichotał cicho, prawdopodobnie, ponieważ ich dziecko znów kopnęło. - Słyszałem jego bicie serca i... to było niesamowite, mamo.
Sehun uśmiechał się z dumą, jedyne, co mógł zrobić, to obserwować i przeżywać tę scenę w swoim sercu i umyśle. Może być ostatnie jakie zobaczy.
- Widzieliśmy go, mamo. - Luhan wyjął zdjęcie, umieszczając je tuż nad zamkniętymi powiekami matki. Wiem, że jest... cóż, teraz brzydki, ale jest taki piękny.
Luhan spędził następne dziesięć minut gruchając o obrazie do swojej matki, podczas gdy jego druga ręka wciąż trzymała dłoń matki przy jego dziecięcym brzuchu.
- Sehun jest... - powiedział cicho Luhan, tym razem nie spojrzał na swojego męża. Sehun nie widział jego miny, ale usłyszał każde słowo. Jego imię brzmi jak muzyka, kiedy Luhan mówi: - Sehun jest miłym mężem... dba o mnie bardzo dobrze.
Serce Sehuna skoczyło mu w piersiach, uśmiechając się jak najszerzej, nie wyrywając się z radości. Wie, że Luhan chciał mu powiedzieć to wszystko.
- Kiedyś traktowałem go źle i denerwowałem się na niego, ale on zawsze jest cierpliwy wobec mnie... on... uświadomił mi, jak... mam szczęście, że mam go teraz jako męża. - Luhan przerwał na chwilę, po czym położył rękę matki pod kołdrę, a następnie otulił ją nim. - Wiem, że życzysz mi szczęśliwego życia z moim mężem, a ja... ja też tego sobie życzę.
Ostatnie zdanie złamało serce Sehuna tak bardzo, że przez moment nie był w stanie kontaktować z rzeczywistością. Tak bardzo tego chciał, odkąd poznał swojego męża.
Przełknął gulę w gardle, po czym odwrócił się, gdy Luhan wstał, mówiąc matce, że ją kocha. Nie widział, jak na nią patrzy, ale nie mógł zapewnić, że był świadkiem łez, które świeciły w oczach jego drobnego męża.
Para wyszła z gęstą ciszą, która otaczała ich atmosferę. Sehun miał wrażenie, że ziemia otworzy się i pochłonie jego ciężkie ciało. Chodził po cienkim szkle, cieńszym, niż kiedykolwiek sądził.
- Sehun-sshi! Luhan-sshi! - para zatrzymała się, gdy zadzwonił do ich uszu znany głos. Odwrócili się w porę, aby zobaczyć się z doktorem Zhang Yixingem idącym korytarzem w okularach i białym fartuchu laboratoryjnym. - Co za wspaniała niespodzianka!
- Doktorze. - Sehun przywitał Yixinga skinieniem głowy i silnym uściskiem dłoni. Luhan skłonił się do uśmiechniętego doktora, oferując mu łagodny uśmiech. Oczy Yixinga ponownie zwróciły się na Luhana i jego ciążowy brzuch w sposób, który wywołał zazdrość w sercu Sehuna.
- Pracujesz tutaj, doktorze Zhang? - Luhan zapytał grzecznie.
- Nie bardzo, czasami przenoszę tu przyjaciela.
- Miło cię tu widzieć, doktorze, teraz musimy...
- Słyszałem o twojej matce, Luhan-sshi. - Yixing przerwał, kiedy Sehun najwyraźniej próbował zakończyć rozmowę. Luhan najwyraźniej niczego nie zauważył, ani tego oślepiającego spojrzenia ciemnych oczu Sehuna.
- Ach, tak.
- Jak ona sobie radzi?
- No cóż... - Luhan nerwowo poruszył się w miejscu, a jego oczy odwróciły się ku Sehunowi. - Lekarze mówią, że ona... jej stan się nie polepsza i...
- Ale nigdy nie wiedzą, kiedy ktoś może walczyć o swoje życie bardziej, niż mógłby to stwierdzić lekarz. -Sehun przerwał surowo, a jego oczy spoglądały ostro na lekarza.
Uwaga Yixinga odwróciła się na niego, po czym uniósł brew do zaufanego wiceprezesa. - Czasami... ta osoba nie jest wystarczająco silna, by walczyć, nie zbyt długo. - Yixing zwrócił się następnie do Luhana, nagradzając go wymiętym uśmiechem. - Wiem, że twoja matka jest wystarczająco silna, jeśli jest taka jak ty, Luhan-sshi, więc nie martw się.
Powiedziawszy to, lekarz ukłonił się i przeprosił, pozostawiając za sobą zdezorientowanego ciężarnego mężczyznę i wściekłego biznesmena.
***
Silne ramiona owinięte wokół drobnego ciała Luhana, podniosły go z samochodu. Sehun przytulił śpiącego męża do piersi, gdy kierował się z nim do drzwi wejściowych swojej rezydencji. Jego serce nigdy nie poczuło się cięższe od ciężarów i poczucia winy.
Sehun spotkał się z oczami Chanyeola, a kamerdyner otworzył im szeroko drzwi. Nienawidził tych spojrzeń litości i zaniepokojenia, współczucia, które pojawiało się od czasu, gdy po raz drugi w jego życiu zdiagnozowano guza mózgu.
Sehun ostrożnie wszedł na górę, trzymając Luhana w ramionach, aż położył go w ciepłym łóżku, a potem okrył szczelnie kołdrą małe ciało. Oczy Sehuna skanowały każdy drobny szczegół pięknej, anielskiej twarzy męża w głębi umysłu. Przykucnął powoli przy łóżku i bezmyślnie położył dłoń na okrytym ciążowym brzuszku. Ich mały chłopiec musi spać jak jego tata, ponieważ Sehun nie czuł żadnych kopnięć pod swoją dłonią.
I tak pochylił się do przodu, a łzy spłynęły mu po policzkach. Sehun złożył motyli pocałunek na tymczasowym domu dziecka, pozwalając, by jego wargi trochę bardziej przesuwały się po pięknym ciążowym brzuchu. Łzy wypływały mocniej z jego powiek, gdy podniósł się i pochylił nad mężem, by złożyć kolejny pocałunek na jego delikatnym czole.
- Ja też życzę sobie życia z wami dwoje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro