Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Sebastian

Gdy tylko zadzwonił dzwonek do drzwi zerwałem się jak oparzony. Pobiegłem otworzyć i zobaczyłem Dominica. Wpuściłem go do środka i kazałem mu zdjąć bluzę i okulary. Usiadł na wysokim krześle w kuchni i patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami. Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie z tymi pociętymi rękami i podbitym okiem. Był cudowny.

Usiadłem obok niego i dotknąłem jego ręki. Przejechałem delikatnie po jego bliznach. Ciekawe, jakie historie się za nimi kryją.

-Powiesz mi, kto cię uderzył?

-Ale to zostanie między nami, dobrze?

-Obiecuję.

-To mój ojciec.- wyszeptał zawstydzony.

Zamrugałem zdziwiony. Ojciec go bije?

Mój Boże, on jest taki biedny i nieszczęśliwy... I za co to? Przecież to najwspanialsza osoba jaką znam...

Objąłem go mocno.

-Nie pozwolę już nikomu cię skrzywdzić. Nigdy.- wyszeptałem, gładząc go po włosach.

On tylko wtulił się we mnie jeszcze bardziej. Szczerze? Najchętniej to bym go już nigdy nie puścił.

Pamiętam, jak zemdlał w szkole. Wziąłem wtedy jego delikatne ciało na ręce i zaniosłem do siebie. Zdjąłem mu bluzę i po raz pierwszy zobaczyłem jego blizny. Leżał na moim łóżku, taki kruchy, blady. Jakby zaraz miał się rozpaść, rozpłynąć.

W rzeczywistości to najsilniejsza osoba, jaką znam. Przeżył naprawdę dużo w swoim krótkim życiu, a wciąż się jakoś trzyma.

Chcę go chronić. Żeby już nigdy nie cierpiał.

Odsunąłem go troszeczkę i pocałowałem. Nie mogłem się powstrzymać. Najpierw delikatnie, żeby wybadać, jak zareaguje. Potem całowałem go coraz mocniej, z większą namiętnością. Poczułem, jak wplata rękę w moje włosy i ciągnie je lekko. Nagle tą zajebistą chwilę przerwał dzwoniący telefon Dominica. Odsunęliśmy się od siebie zdyszani, a Dominic odebrał nie patrząc na mnie.

-Halo?

Próbowałem nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale on uporczywie wpatrywał się w podłogę. Po chwili się rozłączył i wciąż unikając mojego spojrzenia powiedział:

-Ja już pójdę.

Wstał i chciał odejść, ale zatrzymałem go.

-Nie idź jeszcze, proszę. Chodź, obejrzymy jakiś film.

-No dobrze...

Gdy siedzieliśmy na kanapie w salonie, zapytałem niby od niechcenia:

-Kto dzwonił?

-Michael.

Zacisnąłem pięści. Kazałem mu się od niego odczepić!

-A czego chciał?- starałem się brzmieć spokojnie.

-Pytał, czy jutro do niego przyjdę.

-I przyjdziesz?

-Może.

Złapałem go za ramiona i położyłem tak, że jego głowa leżała na moich kolanach.

-Wygodnie?

-Mhm.

Dotknąłem jego puszystych włosów. Zamiast na film patrzyłem na niego i zastanawiałem się, co zrobić z Michaelem. Nie chcę, żeby ktokolwiek dotykał mojego Dominica. A zwłaszcza ten dupek. Z pewnością nie zależy mu jedynie na przyjaźni.

Gdy film się skończył Dominic zaczął zbierać się do wyjścia. Odprowadziłem go pod jego dom i pocałowałem w policzek na pożegnanie. Wracając do siebie wciąż myślałem, jak zmusić Michaela, żeby zostawił Dominica w spokoju. Byłem zazdrosny, to chyba normalne? Nie pozwolę temu skurwielowi skrzywdzić Dominica. Mojego Dominica...

~~~
Podoba Wam się perspektywa Sebastiana?
Oj będzie się działo...
Do kolejnego, kochani ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro