Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Nomy- If you can hear this
Dominic
Usłyszałem kolejny dźwięk SMS-a i westchnąłem. Leżałem na łóżku Sebastiana i obserwowałem, jak czyta on wiadomość i marszczy brwi. Od trzech dni chodził zamyślony, prawie w ogóle się nie odzywał i nie słuchał, co do niego mówię. Kilka razy dziennie ktoś do niego dzwonił, a on zawsze wtedy wychodził i rozmawiał kilkanaście minut, po czym wracał jeszcze bardziej zmartwiony niż wcześniej. Nie no, rozumiem, prywatność i w ogóle, ale do tej pory niczego przede mną nie ukrywał. Ciągle trzymał mnie blisko siebie, rozmawiał przy mnie. A teraz jest tu obecny tylko ciałem, a jego myśli są chyba bardzo daleko stąd.
-Sebastian, wszystko w porządku?- zapytałem chyba po raz setny dzisiaj.
-Mhm.- mruknął w odpowiedzi, nawet na mnie nie patrząc.
Przewróciłem oczami i podniosłem się z łóżka. Podszedłem do niego i usiadłem mu na kolanach, zarzucając mu ręce na szyję. Pocałowałem go lekko w usta, a gdy nie odwzajemnił tego, zszedłem pocałunkami niżej.
-Dominic, przestań.
Nie posłuchałem go, zamiast tego polizałem jego szyję i lekko przegryzłem.
-Przestań do cholery!
Wzdrygnąłem się, gdy podniósł głos. Odsunąłem się i popatrzyłem na niego.
-Przepraszam. Nie chciałem krzyczeć.- powiedział i przyciągnął mnie bliżej siebie w mocnym uścisku.- Połóżmy się po prostu i poleżmy sobie, dobrze?
Kiwnąłem głową i po chwili leżałem na łóżku wtulony w Sebastiana.
-Powiesz mi, co się dzieje?- zapytałem cicho.
-Nie teraz. Ale obiecuję, że niedługo ci wszystko wyjaśnię.
Dlaczego te słowa wywołały taki niepokój w moim sercu?
***
Wybrałem numer Sebastiana po raz dziesiąty i po raz dziesiąty nie odebrał. Okej, teraz zaczynam się martwić. Nie, martwię się już od tygodnia, teraz zaczynam panikować.
Sebastian nie pojawił się dzisiaj w szkole, w domu też go nie ma. Nic nie mówił o żadnym wyjeździe. Gdzie on do cholery jest?
Położyłem się na swoim łóżku i próbowałem zignorować poczucie pustki.
Cholera jasna, radziłem sobie sam przez całe życie, a teraz nie mogę wytrzymać kilku godzin bez niego? Kiedy ja się tak od niego uzależniłem?
Przywykłem już do jego silnego ciała będącego przy moim i chroniącego mnie przed światem. Może nie powinienem był na to pozwolić?
Przykryłem się kołdrą po sam nos, by nie czuć braku ciepła Sebastiana. Włożyłem do uszu słuchawki i włączyłem muzykę na full, by zagłuszyć myśli o nim.
Jak mam znieść rzeczywistość bez niego?
***
Wstałem przed siódmą, zmęczony jeszcze bardziej, niż gdy zasypiałem. Pierwsze co zrobiłem, to zadzwoniłem do Sebastiana. Tym razem miał wyłączony telefon.
Poszedłem pod prysznic i ubrałem się. Spakowałem plecak i wyszedłem do szkoły, zabierając ze sobą telefon i słuchawki. Nie miałem co ze sobą zrobić. To potworne uczucie, gdy sens twojego życia nagle znika, a ty nie wiesz co robić. Miałem wrażenie, że wszystko jest wyprane z kolorów. Przerażała mnie pustka dookoła mnie i fakt, że nie potrafię normalnie funkcjonować bez Sebastiana.
Na lekcjach nie mogłem się skupić. Wpatrywałem się w zegar, odliczając minuty do dzwonka. Takim sposobem przetrwałem siedem godzin i mogłem w końcu wrócić do domu. Chociaż za chuja nie wiedziałem, co mi to da.
Wysłałem jeszcze kilka SMS-ów i próbowałem się do niego dodzwonić. Oczywiście z marnym skutkiem.
Zamknąłem się w pokoju i rzuciłem na łóżko. Natłok myśli mnie wykańczał. Tak cholernie się bałem!
W końcu podniosłem się. Przebrałem się w dresy i bluzę i poszedłem pobiegać. Każdy krok do przodu odrywał mnie od niepotrzebnych myśli. Skupiłem się na biegu, oddechach i wietrze we włosach. Niebo było zachmurzone, zbierało się na burzę. Uwielbiam taką pogodę.
Wszystkie nagromadzone we mnie emocje przekształciłem w siłę i determinację. Biegłem, by zapomnieć.
Zatrzymałem się dopiero na drugim końcu miasta. Nawet nie zauważyłem, kiedy strach i niepewność zmieniły się w gniew.
Byłem zły na siebie, że pozwoliłem mu na to, by odebrał mi moją tarczę. Zostałem bezbronny, wystawiony na atak.
Usiadłem na ławce i schowałem twarz w dłoniach. Nie przejmowałem się kroplami deszczu spadającymi z nieba.
Sebastian, kurwa, gdzie ty jesteś?
Świruję bez ciebie!
Ja pierdolę...
Chcę, żebyś tu przyszedł i mnie uspokoił!
Słyszysz?!
Słyszysz mnie...?

~~~
Wrzucam ten rozdział dzisiaj, bo nie wiem, czy w tym tygodniu znajdę czas na pisanie. U Was też pada? Ja dzisiaj nie wstaję z łóżka, tylko ja, Nomy i kakałko ^^
Buziaki dla wszystkich!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro