~ r o z d z i a ł d z i e s i ą t y ~
NIEBIESKOOKA BLONDYNKA wręcz wpadła do swojej ulubionej kawiarni, rozglądając się naokoło. To był jej ostatni dzień w Nowym Jorku i już wiedziała, że będzie jej tego wszystkiego brakować. Musiała przyznać, że mimo swoich obaw cały miesięczny pobyt tutaj był wprost genialny. Poznała wielu miłych ludzi, nauczyła się wielu nowych rzeczy i spróbowała masy miejscowego jedzenia, z wyjątkiem sernika z Blue Moon.
Dlatego też dzisiaj przyszła do kawiarni, nie tylko pożegnać się z chłopakiem, ale też w końcu skosztować tego ciasta. W sumie z perspektywy czasu sama nie do końca wiedziała, dlaczego nigdy go nie chciała. W końcu ona uwielbiała serniki, o ile były bez rodzynek. Wyatt drugiego dnia jej pobytu tutaj zapewniał ją, że ich nie ma, więc chyba nie miała się czym martwić, nie?
— Ronnie. — Chłopak pomachał jej wesoło zza lady, ukazując swoje dołeczki w policzkach. — Hej, kawy?
Sposób, w jaki wymawiał zdrobnienie jej imienia wywoływał u niej ciepło na sercu. Zresztą nie tylko, poczuła je także na twarzy co po chwili było widoczne poprzez rumiane plamki na jej policzkach. Spuściła delikatnie wzrok i uśmiechnęła się, zaczynając iść w jego stronę.
Stanęła przy ladzie, lustrując chłopaka nabijającego kawę na kasie. Teraz — powiedziała do siebie.
— Jeszcze sernik — powiedziała spokojnym tonem, patrząc na blondyna.
— S-Sernik?
Skinęła delikatnie głową, po czym Wyatt nabił kwotę na rachunek i wydrukował paragon.
— Sześć dolarów. — Podał jej paragon.
Podała mu należytą kwotę w postaci jednodolarówki i pięciodolarówki. Chłopak schował pieniądze do kasy i oddalił się w stronę ekspresu do kawy.
Zastukała paznokciami o blat i zaczęła wymachiwać nogami. Wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni czarnych jeansów, odblokowała go i uśmiechnęła się na widok zdjęcia jej, El i Mel z wesołego miasteczka sprzed roku podczas jedzenia waty cukrowej. Weszła w aplikację Instagrama i poczęła przeglądać instastories swoich ulubionych influencerów, czy celebrytów.
Po upływie kilku minut Oleff postawił przed nią wysoki, ceramiczny kremowy kubek i biały, ceramiczny talerzyk z ciastem. Znajdował się na nim trójkątny, schludnie wykrojony kawałeczek sernika nowojorskiego. Kolor serka był niemalże idealnie biały, co wprawiło ją w niemałe zdziwienie.
Wyatt podał jej również widelczyk do ciasta, siadając obok niej. Wzięła go w prawą dłoń i niepewnie wbiła go w sernik. Nabrała malutki kawałeczek i wzięła go do ust, zaczynając powoli przeżuwać.
Ciemnooki patrzył na nią, tak jakby wyczekująco. Czując jego lekko przeszywający wzrok na sobie przełknęła kawałek ciasta i również spojrzała w jego oczy.
— Dobry? — Zapytał.
Skinęła tylko głową, będąc zachwycona smakiem i biorąc do ust kolejny kawałek. Przełknęła go i popiła kawą, patrząc na Wyatta.
Utrzymywali ze sobą dłuższy kontakt wzrokowy i po paru sekundach miała wrażenie, że już nic się nie liczy. Że jest tylko ona i ten lekkoduszny kelner z rozpieprzem na głowie, który doprowadzał ją do słodkiego szaleństwa chociażby swoim uśmiechem. Więc upływ sekund między nimi, zdawał się być wiecznością. Ich, i tylko i wyłącznie ich wspólną wiecznością.
Zauważyła, że blondyn spuścił wzrok na jej pomalowane przezroczystym błyszczykiem usta. Na ten gest zaczerwieniła się na twarzy i delikatnie się przybliżyła. Wyatt natomiast całkowicie oderwał się od stołka nachylając się nad nią i opierając swoją dużą, rozgrzaną dłoń na jej delikatnym policzku.
Oboje przymknęli oczy i Wyatt musnął jej wargi z niebywałą lekkością. Spojrzeli sobie ponownie w oczy, po czym znowu przywarli swoje usta do siebie powoli przekonując się, jak bardzo będzie im tego brakować, gdy dziewczyna wyjedzie z powrotem do rodzinnego Seattle.
Ale szybko odgonili od siebie tę myśl. Bo teraz to się nie liczyło. Liczyli się tylko oni; Veronica Hudson i Wyatt Oleff.
No, i jeszcze sernik, który w gruncie rzeczy ich połączył.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro