Rocks
check yes juliet
kill the limbo
i'll keep tossing rocks at your window
there's no turning back for us tonight
Nie wiedział, co się z nim dzieje. Zawsze w jej pobliżu jego serce zachowywało się, jakby miało zaraz wyskoczyć mu z piersi. Niepokoiło go to.
Przyłapywał się na tym, że instynktownie szuka czerwieni jej wstążki, którą związywała włosy, a kiedy znajduje ją pośród morza głów, takich zwyczajnych, innych od jej, jedynym o czym myśli jest chęć przytulenia drobnego ciała. Pewnie by się na niego zezłościła, gdyby to zrobił.
Czuł jak jego pięści zaciskają się, gdy znajdowała się w otoczeniu innych osobników płci męskiej niż on sam. Pojawiała się w nim nieuzasadniona złość, gdy obdarowywała kogoś z nich uśmiechem.
Kiedy w jej oczach pojawiały się łzy, chciał tylko podejść do niej, otrzeć je i sprać osobę, przez którą była smutna. Nawet gdy płakała, była piękna.
Uwielbiał to uczucie, gdy te ciemne oczy patrzyły tylko na niego. Czuł się wtedy wyjątkowy, bo nie na każdego patrzyła z taką mieszanką uczuć, jakby nie mogła się zdecydować, czy ma go lubić, czy może wręcz przeciwnie. Wolałby to pierwsze.
Wiedział, że byłby w stanie zrobić wszystko, by była szczęśliwa i bezpieczna. Nie wiedział skąd u niego takie myśli, ale nie przejmował się nimi, bo czuł, że to prawda.
W przeciwieństwie do niego, była raczej cichą myszką, niewyróżniającą się z tłumu. Ot, zwyczajna nastolatka, ale dla niego była kimś wyjątkowym, kimś więcej i wiedział, że pod tą maską kryje się dusza tak piękna, że zapiera dech.
Z reguły wszystkich ignorowała, w swojej nieśmiałości bała się, że ktoś komu zaufa, wbije jej nóż w plecy. Unikała ludzi, a w szczególności tych popularnych, których znali wszyscy. Jedni należeli do tej grupy jedynie z powodu pochodzenia i bogatych rodziców, inni mieli do zaoferowania o wiele więcej. On sam był w tak zwanej elicie, bo nie było osoby, która nie darzyłaby go sympatią. Miły, o uroczym uśmiechu, gotowy pomóc każdemu, kto będzie tego potrzebował. Sprawę przesądziło to, że należał do osób o ogromnym poczuciu humoru, które potrafią rozbawić każdego i poprawić nastrój jednym zdaniem.
Ale jak każdy, miał też swoje wady. Uwielbiał robić ludziom kawały. I wiedząc, że ona nie zwróci na niego uwagi, stała się najczęstszą ich ofiarą. Zawsze na koniec posyłał jej ten uroczy uśmiech, upodabniający go do dziecka, czy też szczeniaczka.
A ona odpowiadała nieśmiałym uniesieniem kącików ust, sprawiając, że na moment zapominał jak się oddycha.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro