1.6 a. Ofiara i Oprawca
Tym razem piosenka zamiast grafiki.
Polecam przesłuchać dla lepszego efektu, ponieważ są fragmenty tekstu wplecione :3
Jeszcze tak wyjaśnię, że ten podrozdział to dodatek do historii i dzieje się przed końcem 6 rozdziału.
Postacie pozostają anonimowe.
Rodzaj żeński i męski jest do słów ofiara i oprawca.
Więc nie sugerujcie się, tym.
Może być to każdy hih.
Ale są takie wskazówki i nawiązania, że nie jest to trudne do wywnioskowania.
Miłego czytania.
<===============>
Kto go zabił?
Czy nie było innej możliwości, by porwać Siwego?
Dlaczego on musiał przypłacić przez to życiem?
W ogóle to jakim sposobem wmieszał się w to całe gówno?
Kto mu kazał i za co?
Te myśli kłębiły się w głowie Ofiary.
Jeszcze wtedy nie zdawała sobie sprawy, że nią jest.
Jej obserwator i przyszły Oprawca zacierał już ręce.
Pragnął zadania jej ostatniego ciosu.
Paliła go wewnętrzna ekscytacja na samą tą myśl.
"It would hit you like poison if you knew what I knew... You would be angry too"
(Translate: Uderzyłoby Cię jak trucizna gdybyś wiedział to co ja... Też byłbyś wściekły)
Zanucił pod nosem.
Kocha kogoś innego.
Dudniły słowa w uszach Ofiary.
Zabolało ją to.
Jeśli myślisz, że odzyskasz w ten sposób moje zaufanie to się mylisz...
Nie chcę cię więcej widzieć ani co gorsza słyszeć...
Ja Ciebie nie będę szukał...Ale jak wejdziesz mi w drogę... Zabiję cię...
Dlaczego mimo to go kocha?
Tak.
Kłamała.
Rozmawiała z Nim tej feralnej nocy.
To nie była tylko przyjaźń... Nie w jej głowie.
Ofiara była na szosie i próbowała łapać stopa.
Nie miała przy sobie narzędzi, którymi mogłaby ukraść pojazd.
Ani pieniędzy, by coś wypożyczyć.
Nic jak na złość nie jechało.
Było już późno, a ona była gdzieś przy obrzeżach Paleto.
Krótko mówiąc totalne zadupie.
Zrezygnowana Ofiara zaczęła iść poboczem w stronę miasta.
Miała nadzieję, że dotrze tam do rana lub coś będzie jechało.
Nie miała zamiaru spać na środku drogi.
Nagle usłyszała za sobą dźwięk silnika.
Ucieszył on Ofiarę.
Po tym wszystkim co tego dnia przeszła chciała wrócić już do swojego łóżka.
Odwróciła się i machnęła w stronę samochodu, by się zatrzymał.
Oprawcę rozbawiła naiwność Ofiary.
Podjechał jak najbliżej starając się nie spłoszyć zdobyczy.
Była już jego czuł to.
- Hej?! Podwieziesz mnie? – zapytała Ofiara.
W tej ciemności nie widziała, że osoba w pojeździe jest zamaskowana.
Nie słysząc reakcji, ale widząc, że nie odjeżdża podeszła do auta pewnym krokiem i otworzyła drzwi.
Nie miała zamiaru dłużej być na zewnątrz, bo robiło się zimno.
Gdy pochyliła się, by zaglądnąć do środka, została wciągnięta niespodziewanie za włosy.
Będąc w szoku wylądowała brzuchem na fotelu pojazdu.
Chciała się wyszarpać z rąk Oprawcy, lecz było już za późno.
Ostatnie co poczuła to ukłucie w szyję.
Oprawca wszczepił zawartość strzykawki w Ofiarę.
Nie minęła minuta, a zdobycz osunęła się bezsilnie pod fotel, mając nogi na zewnątrz auta.
Rozejrzał się po okolicy.
Wysiadł z samochodu i mając oczywiście rękawiczki podniósł Ofiarę.
Zbliżył się do tyłu pojazdu, położył cel chwilowo na asfalcie i otworzył bagażnik.
Zapakował ją do środka, a następnie wrócił za kierownicę.
Zastanawiał się gdzie zawieść Ofiarę, gdyż nie planował wcześniej tej akcji.
Sądził, że nie będzie musiał robić tego osobiście.
Jednak według niego wyszło w ten sposób jeszcze lepiej.
Dla niego.
Przynajmniej znowu ma jakąś rozrywkę.
W końcu postanowił zabrać ją na plac budowy, który nie miał zbyt dobrego zabezpieczenia.
Dźwig był idealnym pomysłem.
Może nauczę cię latać?
Rzucił z szyderczym uśmiechem Oprawca.
Po dwudziestu minutach jazdy byli na miejscu.
Ofiara wcale lekka nie była przy jego posturze.
Jednak za punkt honoru dał sobie, by to zrobić.
Wyciągnął ją z bagażnika.
Wiedział, że ma jeszcze z jakieś czterdzieści minut.
Nie chciał, by Ofiara obudziła się w trakcie wchodzenia.
Na szczęście dla niego nie stało się tak.
Po wielu trudach znalazł się z nią na górze.
Musiał przyznać był tu cudowny widok na całe miasto.
Wejście zajęło mu trzydzieści minut miał, więc jeszcze czas, by się przygotować.
Pozwól, że wypróbuję coś na Tobie.
To mówiąc wyciągnął drugą strzykawkę, lecz zawartość jej była inna niż poprzednio.
Oprawca nachylił się ku Ofierze, a następnie wstrzyknął tajemniczą substancję.
Teraz poczekam aż ostatni raz się obudzisz.
To mówiąc oparł się naprzeciw niej o barierkę i cierpliwie się w nią wpatrywał.
Minęło dziesięć minut i Ofiara otworzyła oczy.
Powoli przyzwyczajała się do otaczającej jej rzeczywistości.
Chciała się podnieść, lecz nie mogła.
A raczej nie potrafiła.
Jedyny ruch w jej ciele mogły wykonywać oczy, które błądziły poszukując odpowiedzi na to co jej się właśnie dzieje.
Co jest kurwa?
Próbowała powiedzieć, ale najwidoczniej i te mięśnie w jej ciele zostały pozbawione jakiejkolwiek funkcji.
W końcu jej oczy skupiły się na zamaskowanej osobie przed nią.
Dopiero teraz poczuła przeszywające ją po całym ciele dreszcze.
Nagle została podniesiona i postawiona.
Stała blisko chyboczącej się barierki, a postać przed nią przyglądała się jej uważnie i trzymała za dłonie.
Teraz zdała sobie sprawę gdzie jest.
Spięła się jeszcze bardziej, a jej ciało miało ochotę krzyczeć i błagać o zakończenie tego przedstawienia.
Próbowała szlochać, ale jedynie było ją stać na to, by słone łzy ponownie spływały po jej rannych policzkach.
Oprawca delektował się to chwilą.
Tak długo na to czekał.
Tak bardzo chciał jej bólu.
Otarł swojej zdobyczy łzy i patrzył w wystraszone oczy.
Nagle się odezwał.
Dziękuję Ci, teraz wiem, że działa to tak jak powinno.
Ofiara kojarzyła skądś ten głos, lecz wiatr będący na tej wysokości lekko go zagłuszał.
Mężczyzna? A może kobieta?
Niestety musimy się pożegnać.
Po tych słowach oprawca puścił ręce jej.
Teraz stała bez żadnych zabezpieczeń, nie licząc tej chyboczącej się barierki za nią.
A, jeszcze jedno.
Zbliżył się do jej ucha szeptem powiedział.
Twój przyjaciel patrzył na mnie tym samym sarnim spojrzeniem zanim zginął.
Oczy ofiary rozszerzyły się słysząc teraz dokładnie głos jej oprawcy.
A więc to Ty...
Powiedziała w myślach.
Słyszała go już i bardzo dobrze znała.
Widząc jej zaskoczone i zdenerwowane spojrzenie uśmiechnął się szyderczo.
"Calm down girl, why you so mad?"
(Translate: Uspokój się dziewczyno, dlaczego się tak wściekasz?)
Zanucił i spontanicznie pchnął ofiarę.
Czuł, że nie musi tracić na to za dużo energii.
I tak jak przewidział, chybocząca się barierka, odpadła z hukiem pod naporem ciała.
Spadała.
A jedyne co czuła to nienawiść oraz piekące od wiatru i słonych łez oczy.
Niech spłonie w piekle.
Po raz ostatni przeklęła w myślach swojego Oprawcę.
Po raz ostatni wspominała swojego przyjaciela i już nie musiała się martwić o odpowiedzi na męczące ją pytania.
Po raz ostatni w głowie słyszała fragmenty ostatniej rozmowy z ukochaną osobą.
Po raz ostatni widziała rozgwieżdżone niebo w Los Santos.
Po raz ostatni słyszała dźwięk swoich łamiących się kości, które uderzyły z hukiem o ziemie.
A raczej o piach wymieszany ze żwirem.
-----------------
Oprawca zszedł ostrożnie z dźwigu i ruszył w miejsce, gdzie leżała ofiara.
Jego zdobycz miała wiele otwartych złamań, z których wylewała się czerwona dobrze znana mu ciecz.
Zbliżył się i upewnił się co do jej stanu.
Poczuł, jeszcze bijące słabe tętno.
Było mu mało.
Chciał mieć pewność, że zginie w najgorszych męczarniach i zabierze jego sekret do grobu.
Wyjął, więc swój nóż i zaczął robić w jej ciele głębokie i precyzyjne nacięcia.
Krwi ubywało coraz więcej i więcej...
"it gets my blood boiling and I'm coming unglued"
( Translate: to sprawia, że moja krew wrze, a ja się odklejam)
Nucił rozkoszując się tym tragicznym obrazem, który w pewnym sensie namalował.
Gdy widział, że ciało bladnie i robi się miejscami sina, sprawdził jeszcze raz jej puls.
Nie żyła.
Mając tą pewność wstał.
Spojrzał ostatni raz na swoją Ofiarę i czując niepochamowaną potrzebę.
"if you knew what I knew... You would be angry too"
Ostatni raz zanucił i splunął na twarz trupa.
Następnie odszedł zadowolony w kierunku swojego samochodu.
<===============>
Hejka! Tu znowu ja.
Będzie delikatna przerwa, gdyż mam teraz kolokwia i egzaminy, na które muszę się uczyć.
Dlatego piszę ten pod rozdział i już mam pomysł na kolejny, ale to już będzie do rozdziału 7.
Ten jest krótki, bo ok. 1200 słów, ale mam nadzieję, że wam się podoba.
Dziękuję @fs_animri za sugestię odnośnie numeracji.
Miłego <3
m4
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro