Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sieci


Iruka wciąż jeszcze czując się słabo ledwo dociągnął się do drzwi wyjściowych. Słyszał, że tam za nimi może spotkać swoje rodzeństwo. Pracowali, a on tylko głównie spał. Chciał im w jakiś sposób pomóc, przydać się, gdyż czuł się jak ciężki balast, zwłaszcza dla starszego brata, który za coś widocznie go bardzo nie lubił. Otworzył drzwi i z panicznie bijącym sercem zrobił jeszcze krok, ciężko opierając się o futrynę. 

- I czego łazisz? Znowu dostaniesz gorączki, a ja nie jestem twoim tragarzem.- warknął na niego Kanji, kiedy go zobaczył.

- Przepraszam, onii-san. Chciałem się do czegoś przydać.- odpowiedział cicho, spuszczając wzrok. 

- To nie przeszkadzaj.- warknął na  niego ignorując fakt, że sprawia mu przykrość. 

- Dlaczego znowu sprawiasz Kanashime-kun przykrość. Pozwól mu chociaż spróbować.- siostra stanęła w obronie młodszego. 

- A rób sobie jak chcesz.- Kanji warknął i wstał.

Poszedł w stronę brzegu obejrzeć łódź czy przypadkiem nie potrzebuje jakiś napraw. 

- Naprawdę przepraszam. Nie chciałem go rozzłościć. Zrobiłem mu coś?- zapytał cicho wciąż nie podnosząc wzroku i tkwiąc w miejscu.

- Nie przejmuj się. Kanji próbuje być przesadnie dorosły, surowy i odpowiedzialny, ale sądzę, że tak naprawdę cię kocha, tylko nie chce żeby wszyscy widzieli i pomyśleli, że jest słaby. Chodź. Pokażę ci jak się łata sieci. Teraz o wiele szybciej nam pójdzie.- wyjaśniła i zachęcająco poklepała miejsce na ławeczce obok siebie. 

Iruka niepewnie podszedł do ławeczki przed chatką i usiadł obok niej. Wyciągnął dłonie sugerując, że jest gotowy do pracy i pełen zapału do nauki. 
Shiparu pokazywała mu jak szukać dziur w sieci i jak je cerować. Dała mu narzędzia Kanji'ego, który ewidentnie nie chciał podejść, ale obserwował ich z daleka. 
Brunet wyglądał na bardzo skupionego na zadaniu i wcale nie zerkał na siostrę. A jak już oderwał się od pracy, to tylko po to, by pokazać jej wynik swoich poczynań z tak dziecięcą radością, że Kanji uznał go za skończonego i w sumie niegroźnego debila. Chociaż z drugiej strony może faktycznie dałoby się go czegoś nauczyć? Ojciec jest już na tyle stary, że nie powinien już wypływać na połów. To dla niego bardzo wyczerpujące, a gdyby coś mu się stało to matka w domu mu pomoże, a na morzu nie będzie mogła. Gdyby zabrał młodego i go przyuczył tak, jak uczył go ojciec, to nie musiałby tego robić i wreszcie odpocząć, choć trochę. 
Nagle uświadomił sobie, co tak naprawdę go dystansowało do tego człowieka.  Przecież on nie zrobił właściwie nic złego. To on był przeczulony na punkcie tego, czego się wstydził najbardziej na świecie i krył się z tym tak bardzo, że każdy taki gest czy odruch traktował jak zagrożenie. Sam nie wiedział czemu przypomniała mu się tamta scena. Sam rzucił się na ratunek nieprzytomnemu. Reanimował go w ten sposób, choć nie musiał. To przez niego albo i dzięki niemu nieznajomy przeżył. Prawdopodobnie gdyby tego nie zrobił, facet by umarł. Sztorm tego dnia był naprawdę srogi i musiało go nieźle poturbować, niemal utopić. Może płynął jakimś statkiem z ukochaną i ona utonęła, a on cudem przeżył? A może płynął tam z....
Potrząsnął głową, by przepędzić natrętne myśli, których się wstydził. Westchnął ciężko.

- Chyba sam jestem zboczeńcem.- skarcił się w duchu.- O czym ja w ogóle myślę?

Zebrał się wreszcie w sobie i przybierając swój wrogi wyraz twarzy podszedł.

- Kanashime, będziemy musieli zająć się twoimi włosami.- powiedziała zerkając na niego.

- Coś z nimi nie tak?- zapytał z niewinnym zdumieniem. 

- Ta. Wyglądają jak zużyty mop do podłogi.- burknął Kanji wtrącając się i przerywając im. 

- Mop?- zapytał i pomacał się po włosach z taką miną, że Kanji miał problem, by wytrzymać w powadze i nie roześmiać się. 

- Mam brata debila.- westchnął i wszedł do chaty.

Iruka spojrzał na Shiparu, która zaczęła się śmiać. 

- Nie przejmuj się. On tak już ma. Wyrównamy ci włosy i będzie dobrze, zgoda?

- Chcę taką fryzurę jak onii-san.- powiedział uśmiechając się szeroko. 

- Dobrze, łobuzie.- zaśmiała się patrząc na tą uśmiechniętą twarz. 

Zastanawiała się jak silny musi mieć umysł, skoro oczy płaczą, ale uśmiecha się tak radośnie i ciepło, że potrafi to zamaskować każdy ból duszy. Zaczęła go czochrać po i tak zmierzwionych włosach. Ten zaczął marudzić i strącać jej rękę ze swojej głowy robiąc słodkiego foszka. Kanji wyszedł z kompletem trzecich narzędzi do łatania sieci i przyglądał im się przez chwilę. Naprawdę wyglądali jak rodzeństwo i to jeszcze jak małe dzieciaki. Przepychankom i chichotaniu nie było końca. Siostra patrzyła na niego jakby się w nim zakochała, a on bardziej jak na opiekunkę, chociaż w tych dużych oczach widział też jakiś skrywany lęk i smutek. Nadała mu idealne imię. Przypominał mu skrzywdzonego, porzuconego kundelka, który błąkał się długo bezpańsko, szukając nowego domu albo śmierci. A oni Przygarnęli znajdę i już nawet ma imię. 

- No. Wystarczy tej zabawy. Skończmy to zanim matka zrobi kolację.- powiedział wreszcie.

Usiadł na piasku w pewnym oddaleniu. Siostra widocznie chciała jeszcze się z nowym braciszkiem podroczyć, ale ten zaskakująco, jak na rozkaz zabrał się za pracę i przybrał słodki wyraz skupienia, więc i ona musiała zabrać się za pracę. 
Kanji co jakiś czas zerkał na nich podejrzliwym, uważnym okiem. Młody w ogóle nie uciekał wzrokiem na boki. Poświęcał całą swoja uwagę temu, co robił jakby praca totalnie go pochłaniała, co upewniało go w twierdzeniu, że nie był jednym z tych nadętych dupków. Musi się jeszcze przekonać jak długo wytrzyma takie warunki życia. Twarde łóżko, stare szmaty zamiast drogiego ubrania i codziennie taka sama, prosta strawa bez przypraw. No może poza solą, którą pozyskują z destylowania wody morskiej. Jeśli nie będzie mu to przeszkadzać, to chyba będzie skłonny go jednak zaakceptować jako członka rodziny. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro