Rozdział 11
Dee
Otwieram oczy i od razu mam szeroki uśmiech.
Wakacje.
Cudownie. Od dwóch tygodni nie trzeba wstawać rano i szykować się do całodziennej harówki. Trzeba jednak wyjść i biegać. Tak, nie mogę stracić formy. Kondycja jest ważna. Po wakacjach zaczyna się mój ostatni rok w liceum. Nasza drużyna musi zdobyć puchar. Każda z dziewczyn obiecała trzymać formę przez wakacje, żeby od razu na rozpoczęcie sezonu być gotową do walki o podium. Nie możemy odejść z liceum, nie zostawiając po sobie chociaż jednego pucharu.
Wstaję więc i zbieram się do wyjścia. Ubieram szorty, sportowy stanik i bokserkę. Zamiast czapki zakładam opaskę, żeby włosy mi się nie plątały po twarzy. Jest już upał i na pewno spocę się jak prosiak.
Zbiegam na dół i wypijam szklankę soku, którą mama mi podaje i całując ją w policzek, wybiegam na werandę. Gdy wrócę, już jej nie będzie.
Wkładam słuchawki do uszu i zerkam w okno Jonaha. Nie ma go w nim. Brama garażu jest otwarta, a wewnątrz nie ma samochodu. Pojechał gdzieś? Niby gdzie, o tej porze?
Pojęcia nie mam. Nic mi nie mówił. Może zwyczajnie pojechał z mamą na zakupy albo coś załatwić — myślę sobie i zaczynam jak co dzień bieg w stronę parku. Muzyka sączy mi się do uszu, wyznaczając rytm biegu, kiedy zbliżając się do wejścia do parku, ktoś wyskakuje zza drzewa i chwyta mnie mocno, obejmując w pasie. W pierwszym odruchu chcę zacząć krzyczeć, ale szybko orientuję się, że to Jonah. Już wiem, dokąd pojechał. Do parku, wystraszyć mnie śmiertelnie. Szarpię za słuchawki, żeby wypadły mi z uszu i momentalnie wypełnia je jego śmiech.
— Ale się wystraszyłaś — śmieje się ze mnie.
— Co tu robisz tak wcześnie? — dyszę i śmieję się do niego.
— Chciałem cię wystraszyć — kpi. — I chyba mi się udało, co? — pyta prześmiewczo.
Ubrany jak zwykle w czarną koszulkę i czarne, wąskie szorty — właściwie to chyba ucięte z długich, zwykłych spodni, jakie nosi zazwyczaj — wygląda jak zły duch, tu między drzewami.
Dyszę i śmieję się, przyznając mu rację, a on dosięga mnie swoimi ustami. Całuje mnie, a mi serce pędzi w piersi, bo nie dość, że jeszcze nie wyrównał mi się oddech, to jego usta sprawiają, że kręci mi się w głowie i potęguje się bicie mojego serca. Wzdycha przy tym tak, że ciarki momentalnie przechodzą mi po karku.
Zawsze, gdy to robi, tak mi się dzieje.
— Chodź, pojedziemy gdzieś, skoro już wstałem tak wcześnie — mówi tonem, z którego wywnioskować mogę, że zapewne nie spodziewa się odmowy.
— Nic z tego, muszę pobiegać — wciąż śmieję się do niego, a on się krzywi.
— Nie daj się prosić — mówi prosząco.
— Nic z tego, muszę pobiegać — upieram się, bo naprawdę muszę.
Puchar jest dla mnie ważny. Chcę go zdobyć. Muszę. Moja drużyna musi i wiem, że dziewczyny na pewno przyłożą się do treningów i żadna nie zawiedzie.
— Noo chooodź — prosi mnie i obejmuje, przyciskając do siebie mocno — jak się nie zgodzisz, to cię porwę — grozi i śmieje mi się do ucha. Całuje w szyję.
— Daj mi pół godziny — targuję się.
Odsuwa się i podnosi brwi.
— Masz dwadzieścia minut — też się targuje.
— Nie przebiegnę parku w dwadzieścia! — poddaję się od razu.
— Ty? Nie przebiegniesz? Nie wierzę, że DLA MNIE nie przebiegniesz parku w dwadzieścia minut — drwi ze mnie i wprawia mnie w zakłopotanie, bo wie, że za nic w świecie się nie oprę i będę chciała mu to udowodnić.
Całuje mnie znów, a ja znów czuję ten dreszcz, ale teraz już sięga całych moich pleców.
— Włączaj stoper — nakazuję wyzywająco i zrywam się do biegu.
Jonah ściska mnie za pośladek, zanim jeszcze zdążę wyrwać się z jego uścisku, a przyjemny dreszcz przebiega mi po plecach raz jeszcze. Od pewnego czasu czuję, że ten dreszcz to nie tylko przyjemny skutek jego pieszczot. To coś więcej. Czuję pożądanie, gdy mnie całuje i dotyka w ten sposób. To już nie jest chęć na dotyk i na wzajemne sprawianie sobie nim przyjemności. Chcę więcej. Wydaje mi się, że już bym tego chciała. Chciałabym uprawiać z Jonahem seks. Czuję, że on jest tym kimś, z kim chciałabym zrobić to po raz pierwszy. Jonah też już chyba wie jakie emocje we mnie wywołuje, bo robi takie rzeczy coraz częściej. Ja jednak wstydzę się mu o tym powiedzieć. On ma doświadczenie w tych sprawach, a ja nie wiedziałabym jak się zachować. Pewnie spodziewa się, że wiem choć trochę o tym, jak to się robi, jak się wtedy zachować, ale ja nie wiem nic i skrępowanie z tego powodu powstrzymuje mnie przed tym, żeby mu to powiedzieć. Wstydzę się pokazać mu nago. Nie wiem, jak ja zareaguję na jego nagość. Chyba liczę, że to jakoś samo wyjdzie, ale nie wychodzi. Owszem, dotykamy się, całujemy, pieścimy, ale zawsze jesteśmy pobieżnie ubrani, nigdy nie jesteśmy całkowicie nadzy, odsłonięci, a on zawsze wie, kiedy się zatrzymać, wtedy ja z jednej strony chciałabym, żeby posunął się dalej i próbuję to sprowokować, a gdy jego gesty są odrobinę śmielsze, jakby chciał zbliżyć mnie do podjęcia decyzji, wtedy się wycofuję. Zaczynam się wstydzić. Bać się.
Nie wiem, dlaczego to tak działa.
Od chwili, gdy usłyszałam o nim te wszystkie rzeczy, na jego urodzinach, broniłam się przed tym całkowicie. W ogóle nie chciałam z nim tego zrobić, ale teraz kiedy od jego urodzin minęły już prawie dwa miesiące, wiem, że nie jest ze mną tylko dlatego, że chce ze mną uprawiać seks. Nie naciska na to. Nie ponagla mnie, w ogóle o tym nie mówi, to trochę dziwne, bo spodziewałam się czegoś innego, ale on obiecał poczekać i tego się trzyma. Nie widzę w nim tego chłopaka, o którym usłyszałam. Mówi, że mnie kocha i wierzę mu, ja też go kocham, ale nie będzie czekał w nieskończoność. Wiem o tym i trochę mnie to przeraża, bo gdy myślę, że mógłby zacząć mnie do tego namawiać, to znów zobaczyłabym w nim tego Jonaha, o którym usłyszałam na jego urodzinach i to za każdym razem, gdy on staje się śmielszy, mnie powstrzymuje.
On zna już to uczucie. Zna tę przyjemność, którą niesie za sobą zbliżenie. Wiem, że chciałby tego i prędzej czy później upomni się o to. Będzie chciał tego ode mnie. Nie chcę do tego dopuścić, żeby musiał się upominać, bo wtedy wiem, że się wycofam. Sama chcę podjąć decyzję, chyba ją już podjęłam, ale zwyczajnie jestem zagubiona. Nie wiem, jak miałoby się to wydarzyć. Gdzie? Jakimi słowami, mam mu to powiedzieć, że już chcę? Jak zacząć. Co zrobić. Czy sama mam się wtedy rozebrać, czy jemu na to pozwolić? Boję się, że spodziewa się po mnie czegoś więcej. Pieszczot, których nie znam i nie potrafiłabym mu dać. Wstydzę się swojej nieporadności, którą by zobaczył.
Wszystkie moje koleżanki z drużyny już to robiły, ale nigdy nie opowiadały o tym, jak robiły to pierwszy raz. W jakich okolicznościach i oczywiście nie z detalami, o których ja chyba chciałabym usłyszeć więcej. Nie dlatego, że jestem jakąś erotomanką, tylko dlatego, że chciałabym po prostu wiedzieć, JAK TO SIĘ ROBI! Nie mogę zapytać, bo z żadną prócz Chase, nie znam się jakoś super, a i z Chase, z którą łączy mnie przyjaźń, byłoby dziwnie, gdybym zaczęła wypytywać o takie sprawy i szczegóły. Nie mówiąc o tym, że się jej nie przyznałam, a ona nie dopytuje. Chyba to podejrzewa, ale nie ma śmiałości zapytać. Chase też już to robiła, ale nigdy nie miała chłopaka. Chyba nie chce zwyczajnie o tym mówić, żeby nikt nie uznał jej za puszczalską, więc i ja o to nie pytam.
Tak czy inaczej, zostałam tylko ja i to dodatkowo potęguje moje skrępowanie. Wstydzę się tego, że jestem ostatnia.
Kiedy dziewczyny zobaczyły Jonaha na zdjęciu, które im pokazałam, pytały od razu czy to zrobiliśmy. Wtedy było jeszcze za wcześnie i powiedziałam, że nie, a one były pełne podziwu, że chłopak taki jak on czeka i wcale mnie nie ponagla, ale nie wiedzą, że ja tego jeszcze nigdy nie robiłam i to dlatego Jonah obiecał poczekać, a nie dlatego, że obiecał się wstrzymać tak po prostu.
Dziś, o tym, że nigdy nie uprawiałam seksu, wie tylko Jonah i do jeszcze niedawna... Logan.
Mój były chłopak. Gra w męskiej drużynie równoległej klasy sportowej naszego liceum. Spotykaliśmy się cały zeszły rok i rozstaliśmy, bo chciał już to zrobić, a ja nie. Nie rozstaliśmy się w złości, nie, przyjaźnimy się do dziś, ale tylko dlatego potrafimy się przyjaźnić, bo tego razem nie zrobiliśmy. On był gotowy, ale ja nie i oboje to uszanowaliśmy. Nikomu tego nie wygadał, dlaczego się rozstaliśmy, a ja też nikomu nie zdradziłam. Bolało, gdy dwa miesiące później zobaczyłam go z inną dziewczyną, ale było mi łatwiej to zrozumieć, kiedy wiedziałam, że nie zrobiłam z nim tego, tylko dlatego, żeby go przy sobie zatrzymać. Jemu najwyraźniej nie chodziło o to, z kim to zrobi, ale żeby zrobić to w ogóle. Straciłam przez to do niego trochę szacunku, ale wciąż szanuję za to, że nikomu nie wygadał. Chase była wściekła na niego, ale nie znała prawdziwego powodu. Pewnie, gdyby wiedziała, to wydrapałaby mu oczy. Ja przeżyłam to na swój sposób, dość dotkliwie, czułam się upokorzona, żałowałam, że z nim tego nie zrobiłam i tym samym nie zatrzymałam go przy sobie, ale nie oszukujmy się, zawsze gdzieś z tyłu głowy miałam chłopaka z przeciwka i to do niego wróciły moje myśli, gdy już się otrząsnęłam. Logan oczywiście nigdy się o tym nie dowiedział, a Jonah był dla mnie kimś nieosiągalnym w tamtym czasie. Podobał mi się w sposób, w jaki nastolatki wzdychają do jakiegoś idola. Dziś, gdy o tym myślę, to wydaje mi się to bardzo głupie. Nie to, że wzdychałam do Jonaha — choć może odrobinę — ale to, że czułam się upokorzona. Dziś wiem, że dobrze zrobiłam, rozstając się z Loganem, to nie jest tego warte, uprawianie seksu z kimś tylko po to, żeby go przy sobie zatrzymać, ale kiedy myślę w ten sposób o Jonahu, to nie jestem tego już taka pewna. Wydaje mi się, że to, co łączy mnie z Jonahem, jest zupełnie inne niż to, co było między mną a Loganem. Z Jonahem łączy mnie coś mocniejszego, bardziej... dojrzałego? Dziwnie brzmi, biorąc pod uwagę wszystko, co o nim usłyszałam na jego urodzinach, ale powiedzmy sobie szczerze, w naszym wieku to już raczej normalne, że uprawia się seks. Z Loganem było inaczej, byliśmy młodsi. Wtedy jeszcze większość z nas tego nie robiła, ale teraz chyba coraz trudniej będzie mi spotkać kogoś, kto jeszcze tego nie robił. To trochę boli, wiedzieć, że nie jest się dla chłopaka jedyną i wytykam to czasami Jonahowi, ale wiem, że seks jest powszechny w dzisiejszych czasach wśród nastolatków. Poza tym kocham go i to chyba dlatego czuję się bezpiecznie, z tym że chciałabym już z nim to zrobić. Tylko że ja się tak strasznie wstydzę.
Rozmyślając o tym, wybiegam z parku, a jego szeroki uśmiech wita mnie, gdy oparty o maskę samochodu czeka na mnie na ulicy.
— Jestem zawiedziony! Spóźniłaś się — mówi, pokazując mi zegarek, gdy do niego podbiegam.
— Co? Pędziłam jak szalona, to nie możliwe! — dyszę i szarpię za jego rękę, żeby zobaczyć wynik.
Zegarek pokazuje, że biegłam dziewiętnaście minut. Natychmiast uderzam go w ramię. Wcale się nie spóźniłam. Miałam przecież dwadzieścia minut do wykorzystania.
— Kłamca! — oskarżam zdyszana.
— Nie włączyłem go w porę — broni się. — Na pewno minęło już dwadzieścia minut.
— Jasneee! — kwestionuję jego prawdomówność i znów go uderzam w ramię.
Uchyla się, żebym w niego nie trafiła, ale i tak mi się udaje.
— Dobra, dałaś radę, ale tylko dlatego, że biegłaś DLA MNIE, w innym wypadku na pewno byś nie przebiegła — znów próbuje wprawić mnie w zakłopotanie, ale jego słowa nie działają już na mnie tak jak na początku.
Kiedy zaczęliśmy się spotykać, jego słowa, wszystkie dosłownie, wprawiały mnie w zakłopotanie. Mówił do mnie tak, że za każdym razem byłam pewna, że mnie uwodzi. Tymczasem on zawsze używa ich w ten specjalny sposób, ale tylko, kiedy mówi do mnie i już się przyzwyczaiłam. Lubię, gdy tak do mnie mówi.
— Dobrze, skoro już przebiegłam ten maraton DLA CIEBIE — podkreślam wymownie i obejmuję go za kark. — To dokąd mnie zabierzesz?
— Daniel i chyba Dylan wspominali o wypadzie nad jezioro, co ty na to? — pyta i całuje mnie krótko w usta.
— Chyba Dylan? — pytam, bo to zabrzmiało dziwnie.
— Daniel nie wspominał czy jedzie Dylan — wykręca się i wzrusza ramionami.
Coś się stało. Chyba się pokłócili.
— A Nina? Też jedzie? — pytam, bo nie mam zamiaru jechać sama z trzema chłopakami — Nie jadę, jeśli jadą sami chłopcy.
— Jedzie — potwierdza.
— No to jedzie Nina, a Dylan chyba? — drążę temat.
— Oj, na pewno jedzie, po prostu posprzeczałem się z nim ostatnio, nie zapytałem o niego — irytuje się i naburmusza.
Czyli jednak. Miałam rację.
— O co się posprzeczaliście, mogę wiedzieć? — pytam ostrożnie.
— O takie tam pierdoły — wymiguje się i ucieka spojrzeniem. — Nic wielkiego.
Jest zdenerwowany, martwię się, że pokłócił się z kolegą, ale nie dopytuję o nic więcej. Nie chcę być wścibska. Poza tym, gdyby chciał mi powiedzieć, to by to zrobił. Może to faktycznie nic wielkiego.
— Jeśli Nina jedzie, to ja też jadę — odpowiadam i cmokam go krótko w odpowiedzi.
— A niby dlaczego byś nie pojechała, gdyby Nina nie jechała? Co? — pyta i kołysze mnie w ramionach.
— Bo nie mam zamiaru słuchać waszego gadania, która laska nad jeziorem jest seksi — kpię z niego.
— Seksi jesteś tylko ty — odpowiada mi i sięga ustami znów po moje usta.
Tym razem jednak całuje mnie bardziej czule i znów wzdycha, gdy to robi. Jego dłonie ześlizgują się na moje pośladki i zaciskają na nich, przyciągając mnie mocniej do niego. Kończy pocałunek i warczy, udając rozdrażnienie.
— Oszaleję z tobą — mówi i podnosi mnie do góry, a ja oplatam go nogami w pasie.
Nic mu nie mówię, ale znów to czuję, jak ogarnia mnie pożądanie. Wiem, że on o tym nic nie wie. Stoimy przecież na środku ulicy, ale to jakby potęguje moje doznania. Wiem, że nikt nas nie widzi, jest rano, ludzie wyszli już do pracy i na chodniku możemy jedynie spotkać jakąś babcię z pieskiem, ale ja i tak czuję, jak to na mnie działa.
To Jonah oddziałuje na mnie w taki sposób, że chyba, gdybym potrafiła się zdobyć na to, żeby mu powiedzieć, że już chcę z nim uprawiać seks, to chyba zrobiłabym to z nim tu na masce samochodu. W TEJ CHWILI.
Oszalałam — śmieję się sama z siebie w duchu.
Jonah oczywiście nie posuwa się dalej, niż powinien i opanowuje sytuację. Emocje po chwili opadają i wsiadamy do samochodu. Jonah odwozi mnie do domu i umawiamy się, że za pół godziny jesteśmy gotowi do drogi. Wpadam więc do łazienki i biorę szybki prysznic. Golę nogi i pachy i ubieram się w strój kąpielowy. Nie mam nowego, więc ubieram ten z zeszłego roku. Nie zdążyłam jeszcze kupić nic nowego na ten rok i kiedy zakładam ten stary, modlę się, żeby jeszcze na mnie pasował. Cudem, pasuje. Ubieram szorty, luźną koszulkę na ramiączkach i klapki. Do torby pakuję ręcznik, grzebień i telefon. Z kuchni zabieram butelkę wody i biorę pieniądze z umówionego miejsca, w którym mama je dla mnie zostawia, na takie właśnie okazje. Pewnie będziemy tam cały dzień, więc będziemy musieli kupić coś do jedzenia.
Wychodzę przed dom, a Jonah robi to w tej samej chwili. Wygląda inaczej niż zwykle. Ma na sobie krótkie szorty, takie do pływania, luźne, i luźną koszulkę na ramiączkach, taką nisko wykrojoną pod pachami. Wszystko oczywiście w czarnym kolorze. Jonah jest szczupły i bardzo wysoki, ale przy tym dobrze zbudowany. Koszulka dosłownie zwisa na nim, trzymając się jego muskularnych ramion. Jego tatuaże są bardzo widoczne w tej koszulce. Dosłownie widzę, co ma wytatuowane na żebrach. To bardzo pociągający widok. Nie potrafię oderwać od niego wzroku. Spostrzega to, nawet z tak daleka i jest skrępowany. Porusza się inaczej. Jakby chciał się zasłonić. Zupełnie nie wiem dlaczego. Wsiada do samochodu i wyjeżdża z podjazdu swojego domu. Dosiadam się do niego i pół godziny później prawie dojeżdżamy do jeziora. Wiatr targa nam włosy, bo Jonah otworzył dach, a Daniel i Dylan z przytuloną do niego Niną, jadą na motorach, raz przed nami, a raz za nami. Wyglądają jak pszczoły i bzyczą jak pszczoły, na tych swoich wymuskanych, czarnych motocyklach. Jonah co chwila całuje mnie w dłoń, a ja spoglądam na niego wymownie.
— Mój ojciec tak robi — mówi po którymś razie.
— Jak? — dopytuję, bo nie wiem, o co mu chodzi.
— Zawsze całuje mamę w dłoń, gdy jadą razem samochodem — tłumaczy.
— To miłe — odpowiadam i uśmiecham się, bo znów mnie krępuje, że porównuje nas do swoich rodziców.
— Twój tata nie całuje mamy w dłoń? — pyta jakby to było najzwyklejsze pytanie.
— Nie wiem, nie zwróciłam uwagi — odpowiadam, ale prawda jest taka, że nie mam zbyt wielu okazji, żeby to zaobserwować.
Mój tata bywa w domu bardzo rzadko. Poza tym moi rodzice różnią się od jego rodziców. Mój tata jest żołnierzem, a mama pracuje w towarzystwie historycznym. Oboje są poważni i rzadko pozwalają sobie na luz. Rodzice Jonaha są bardziej wyluzowani, to widać na pierwszy rzut oka. Nie, żeby moi rodzice nie okazywali sobie uczuć, ale nigdy nie widziałam, żeby mój tata całował tak mamę, jak robi to zawsze tata Jonaha. Widziałam to nie raz, gdy stali przed domem, a on żegnał ją, gdy wyjeżdżał do pracy. Mój tata jest powściągliwy w okazywaniu uczuć. Potrafi być ciepły i troskliwy, ale jest po prostu ostrożny, nie wylewa uczuć tak od razu. Wiem, że to jego przeszłość miała na to taki, a nie inny wpływ. Kiedy był nastolatkiem, siostra ojca została zgwałcona i bała się wszelkiej czułości, a ponieważ ich rodzice zginęli w wypadku, zanim ją to spotkało, był zobowiązany zaopiekować się swoją siostrą i to dlatego dziś jest bardzo oszczędny w okazywaniu uczuć. Wydaje mu się, że ktoś może się tego bać tak jak ona. Brakuje mi tego, ale to rozumiem. Wczoraj właśnie pojechał do niej, do swojej siostry, mojej ciotki Leny do Nowego Jorku i pewnie wróci jutro. Kiedy wraca z misji, zawsze jedzie do niej na kilka dni. Czasem jedziemy wszyscy, ale ponieważ są wakacje i chciałam zostać w domu, a mama nie dostała urlopu, pojechał sam.
— Mój zawsze tak robi... — znów mówi i przerywa na chwilę, ale widzę, że chce powiedzieć coś jeszcze, więc się nie odzywam. — I ja też chciałbym już zawsze to robić z tobą — dodaje ciszej niż wcześniej i widzę, że te słowa natychmiast go krępują.
Zerka na mnie z nieśmiałym uśmiechem. To zabrzmiało dwuznacznie. Czuję się okropnie zawstydzona, on chyba też. Pierwszy raz widzę, żeby krępowały go takie słowa. Dodatkowo krępuje go, że powiedział otwarcie, że widzi nas razem w naszej przyszłości i że on wiąże ją ze mną. Na zawsze. To niesamowite słyszeć to z ust chłopaka, ale wiem też, że to pierwszy krok do rozmowy o seksie. Może nie teraz, nie w tej chwili, ale jednak. Pewnie o tym myśli i czekanie zapewne zaczyna go już drażnić. Staje się niecierpliwy. Dziś rano, gdy mnie całował, zirytował się i obrócił wszystko w żart, mówiąc, że w końcu oszaleje, ale ja wiem, że niedługo pewnie te żarty się skończą. Trochę zaczynam się bać, gdy teraz zdałam sobie z tego sprawę. Sama już nie wiem, czy tego teraz chcę, kiedy zaczyna robić podchody. Byłam w stanie się zdecydować, ale kiedy widzę, że zbliża się do tematu seksu, natychmiast się wycofuję. Już chyba nie chcę z nim tego zrobić. Nie chcę, żeby mnie do tego namawiał. Nie chcę zobaczyć w nim tego chłopaka, o którym słyszałam na jego urodzinach. Odpycham tę myśl od siebie. Pomaga mi w tym fakt, że właśnie dojechaliśmy nad jezioro.
Parking w lesie jest już pełny i z trudem znajdujemy miejsce na samochód. Daniel i Dylan parkują tuż obok. Motorami wcisną się wszędzie.
Z bagażnika zabieramy nasze torby i idziemy w stronę plaży. Ręka Jonaha wślizguje się do mojej, kiedy idziemy po piasku, a on znów podnosi moją dłoń i całuję jej wierzch. Czuję się naprawdę wyjątkowo. Uśmiecha się do mnie, wiedząc, że będę wiedziała, co ten pocałunek oznacza. Chce być ze mną na zawsze, ale nie wiem, czy zdaje sobie sprawę, że dał mi tym do zrozumienia, czego jeszcze ode mnie oczekuje. Wiem, że może myślę trochę na wyrost, ale po prostu to samo wpadło mi do głowy i teraz mnie dręczy, bo bez względu na to, kiedy ma to przyjść, to i tak przyjdzie. Co za różnica czy teraz, czy dopiero za jakiś czas. Co się niby zmieni? Nic.
Jonah mnie obejmuje i całuje w skroń. Jego dłoń zaciska się na mojej talii i spływa na moje biodro. Znów czuję ciarki na plecach, ale nie te, które wywołują we mnie pożądanie. Teraz czuję inne, te, które nakazują mi się opamiętać i być ostrożną. Nie wiem, skąd się to bierze i trochę jestem tym poirytowana. Przecież jeszcze rano tego chciałam, a teraz gdy Jonah zaczął rozmowę na temat przyszłości, nagle zmieniłam zdanie.
Przecież to tylko seks. W końcu i tak z kimś to zrobię, więc dlaczego nie z Jonahem? Czyżbym nie czuła tego, co on, że chcę z nim zostać na zawsze?
Oczywiście, że czuję. Chciałabym bardzo, ale gdzieś z tyłu głowy puka do mnie myśl, której bym się po sobie nie spodziewała, że Jonah, kiedy już to ze mną zrobi, to się mną znudzi i odejdzie. Nie jest typem chłopaka, który narzeka na brak zainteresowania innych dziewczyn. Dlaczego tak źle go oceniam? Dlaczego jestem wobec niego taka nieufna? Przecież mu wierzę, że mnie kocha, przecież ja kocham jego.
Wiem dlaczego, bo nie dał mi tej pewności, że ma czyste intencje, kiedy się spotkaliśmy na początku. Niby był szczery, mówił, co myślał i wydawało mi się, że mówi prawdę, a potem usłyszałam o nim te okropne rzeczy i przestałam wierzyć w jego słowa i teraz się boję. Póki o tym nie myślę, a on dotąd nie poruszył tego tematu, że chce być ze mną na zawsze, było mi łatwiej podjąć tę decyzję. Była wyłącznie moja, a teraz nie jestem już tego pewna. Mam wrażenie, że zaczyna na mnie naciskać, bo wie, że mi na nim zależy coraz bardziej i że mu ulegnę. Nie wiem, dlaczego to jest takie skomplikowane.
Kiedy idziemy leśną ścieżką, obok Jonaha pojawia się Dylan. Szturcha go łokciem, a Jonah patrzy na niego wyzywająco. Widzę, że musieli się pokłócić o coś ważnego. Dylan jednak ma na twarzy podstępny uśmieszek. Jonah go nie odwzajemnia i odwraca wzrok, więc Dylan szturcha raz jeszcze. Jonah znów podnosi wzrok, a oczy Dylana znów się do niego uśmiechają i trąca go raz jeszcze łokciem. Mocniej.
— Weź, nie bądź pajac, Jonah — mówi Dylan.
Chyba chce go w ten sposób przeprosić za coś.
— Sam jesteś pajac — odpowiada mu Jonah, ale w jego głosie słychać, że już się nie gniewa na Dylana.
Puszcza moją dłoń i odpycha Dylana mocniej, niż powinien, a że Dylan ma na stopach klapki i idziemy po piasku, to potyka się i prawie przewraca. Jonah zaczyna się śmiać. Dylan też. Zaczynają się przepychać, który, którego popchnie mocniej i zaczynają rzucać w siebie szyszkami. Ja, Nina i Daniel uciekamy przodem, a Dylan i Jonah rechoczą nam za plecami.
Chłopaki — prycham na nich w myślach i kręcę głową.
Chyba się pogodzili. Cieszę się.
Żeby to tak działało na boisku, kiedy rozgrywamy mecz, byłoby o wiele łatwiej za każdym razem go wygrać — myślę sobie i idę dalej za Danielem i Niną.
Po chwili znów czuję, jak dłoń Jonaha wsuwa się do mojej. Znów podnosi moją dłoń do ust i całuje. Widzę ukradkiem, jak Dylan na nas patrzy. Uśmiecha się. Miło. Jakby cieszył się z tego, w jaki sposób Jonah całuje mnie w dłoń. Dziwne, a jednocześnie krępujące. Wiem, że Jonah nie miał dziewczyny, ale żeby to było aż taką sensacją? Najwidoczniej dla Dylana jest, bo Daniel i Nina na nas tak nie patrzą.
Wchodzimy na plażę. Żółty piasek parzy w stopy, ale mój wzrok przykuwa jezioro. Jest duże i koloru... oczu Jonaha. Tak, teraz jestem w stu procentach pewna, że Jonah ma oczy koloru wody. Niebieskie w pełnym słońcu, a zielonkawe, czy nawet brązowe w pochmurny dzień. Naokoło jeziora po prawej stronie wystają strzeliste piaskowe skały. Jakby woda wydrążyła w nich miejsce dla siebie. Nie są bardzo wysokie jak klify w Irlandii, które widziałam w Internecie, ale na tyle wysokie, żeby ludzie skaczący z nich do wody, mrozili krew w żyłach. Woda szumi przyjemnie, a gwar ludzi unosi się wokoło. Jest dziś bardzo gorąco i ludzi jest tu naprawdę bardzo dużo. Bardzo ciężko znaleźć miejsce, żebyśmy mogli wszyscy razem się koło siebie położyć, ale kiedy już nam się to udaje, rozkładamy ręczniki na piasku, a Nina zrywa się i biegnie do wody, rozbierając się w drodze. Dylan biegnie natychmiast za nią. Wpadają do wody i Nina piszczy głośno, gdy Dylan ją chlapie. Wyglądają razem jak z reklamy. Ona śliczna i dziewczęca, a on przystojny i taki ... szorstki. Jego tubalny śmiech niesie się nad głosami innych ludzi, gdy bierze Ninę na ręce i całuje.
Daniel kręci głową i śmieje się z nich.
— Dzieciaki — kpi z brata i jego dziewczyny.
Ściąga koszulkę i kładzie się na ręczniku.
Patrzę na Ninę i Dylana przez chwilę i nie zastanawiając się nad tym, co robię, automatycznie rozbieram się z koszulki i szortów. Wciąż uśmiechnięta i zapatrzona w ich stronę, kładę swoje rzeczy na ręczniku. Przelotnie spoglądam na Jonaha, a on ... gapi się na mnie. Peszy się i uśmiecha sam do siebie, uciekając natychmiast wzrokiem. Czuję się skrępowana swoją nagością, pomimo że jestem w kostiumie, ale moje skrępowanie się potęguje, bo on się nie rozebrał. Znów na ułamek sekundy wpada mi do głowy to, jak niby miałabym mu się pokazać nago. Siadam natychmiast na ręczniku, co pozwala zakryć się, choć po części.
Daniel leży tuż obok na swoim ręczniku i nie zwraca na nas uwagi. Wygląda jak Dylan, identycznie. Obaj są jak z reklamy wakacji w egzotycznych krajach. Ich ciemna karnacja przyciąga wzrok, a ciemnoniebieskie oczy potęgują ich wygląd. Obaj dobrze zbudowani, w jaskrawych szortach, mogliby startować w wyborach na najprzystojniejszego chłopaka Hammonton. Tylko że Daniel ma przyjemniejszy charakter. Jest śmiały, wesoły i zawsze wie, o czym porozmawiać. Dylan jest milczący i bardziej posępny. Nigdy nie chciałabym zostać z nim sam na sam. Nie mam pojęcia, o czym miałabym z nim rozmawiać. Pomijając fakt, że próbował do mnie raz zagadać i nie był to najwyższych lotów podryw. Nie ukrywajmy tego.
Zaczynam szukać w torbie kremu do opalania, a Jonah siada obok mnie.
— Dlaczego się nie rozbierzesz? — pytam jakby nigdy nic.
Prawda jest taka, że nie chciałabym być przy nim taka goła i chciałabym zobaczyć jego tatuaże na ciele. Nie widziałam ich jeszcze tak dokładnie. Nigdy nie rozebrał się przede mną. No może nie tak dosłownie, bo przecież rozebrał się, kiedy leżeliśmy na kocu nad wodospadem, kiedy... no właśnie, kiedy się dotykaliśmy w ten intymny sposób. Zrobiliśmy to jeszcze kilka razy, ale to powoli za mało, wiem o tym. Myślenie o seksie znów wraca.
Nagle czuję się tym osaczona. Tym myśleniem o seksie z Jonahem. Każda myśl mnie do tego sprowadza i czuję się z tym jakoś źle. Przytłoczona.
— Jest mi dobrze, tak jak jest — odpowiada zdawkowo, ale słyszę w jego głosie jakąś rozterkę.
Nie wiem, co oznacza. Chyba się nie wstydzi tak jak ja?
— Okej — odpowiadam i wyciągam z torby krem z filtrem. — Posmarujesz mi plecy? — pytam.
— Jasne — odpowiada chętnie i przerzuca jedną nogę nade mną, żeby za mną usiąść.
Przysuwa się blisko, tak, że ma mnie między nogami i po chwili czuję na plecach zimny krem, gdy Jonach wyciska go z tubki. Jego ciepłe dłonie rozsmarowują go na moich plecach, początkowo energicznie, ale po chwili jego ruchy zwalniają i jego palce masują mnie coraz bardziej zmysłowo. Każdy ruch wywołuje we mnie dziwne doznanie. Podnieca mnie tym. Przysuwa się jeszcze bliżej i czuję jego usta na karku, a palce wciąż wędrują po mojej talii, uciskając ją w ten intymny sposób. Słyszę jego ciężki oddech.
— Oszaleję przez ciebie — szepcze mi do ucha.
Ciarki mnie przechodzą na dźwięk jego głosu. Oglądam się na Daniela i na ludzi wokoło, ale nikt nie zwraca na nas uwagi. Wszyscy widzą jedynie, że chłopak po prostu całuje mnie w kark i smaruje mi plecy, a to, że robi to w sposób tylko nam wiadomy, tego nikt nie wie i nie może się domyślić.
Znów czuję pożądanie, a potem znów przypomina mi się, że Jonah już chce przyspieszyć to, na co czeka. Natychmiast ulatuje ze mnie podniecenie. Wycofuję się.
— Dzięki — mówię tak, jakby to na mnie nie działało i przesuwam się nieco do przodu, żeby wydostać się spomiędzy jego kolan.
Jonah jest zaskoczony. Czuje od razu zmianę we mnie.
— Coś się stało? — pyta i próbuje mnie z powrotem do siebie przyciągnąć, ale puszcza, gdy stawiam opór, bo chyba jest mu głupio z powodu tego, co zrobił.
— Nic — odpowiadam, ale mój głos nie brzmi pewnie.
— Nie chcesz, żebym cię całował? — pyta z żalem w głosie.
— Nie, no coś ty — odpowiadam szybko, ale bez przekonania.
Zauważa to.
— Nie będę, przepraszam — mówi zmieszany i odsuwa się ode mnie.
Jest urażony.
Wstaje, a ja chcę go zatrzymać, chwytając za rękę. Ma wypisane na twarzy, że jest mu przykro, że go odepchnęłam i że zachował się niezręcznie i ja czuję się z tym okropnie.
— Jonah... — proszę go, ale pomimo że chwytam go za rękę, nie pozwala się zatrzymać.
Chyba nie wie, jak się zachować, dlatego rusza w kierunku wody. Nina przybiega w moją i Daniela stronę i kładzie się cała mokra na ręczniku.
— Woda jest niesamowicie przyjemna, powinniście się wykąpać — mówi do mnie i do Daniela.
Zakłada okulary przeciwsłoneczne na nos i poprawia na ręczniku, sadowiąc się wygodnie.
— O nie, nic z tego, nie wejdę do tej lodówki — prycha Daniel, nawet nie otwierając oczu.
Nie zwracam już uwagi na to, co dalej mówią, bo moje oczy widzą w tej chwili tylko Jonaha. Wspina się na klif i staje z Dylanem nad brzegiem urwiska. Weszli tam po skałach i mają zamiar skoczyć do wody. Czy oni oszaleli? Mam ochotę zerwać się i krzyczeć, ale głos więźnie mi w gardle, bo w tej chwili Jonah ściąga koszulkę. Stoi bosy na skałach w czarnych, krótkich szortach i z nagą klatką piersiową. Jego ciało w znacznej części pokryte jest tatuażami, a jasna skóra kontrastuje z czarnym tuszem. Jego ciało nie jest tak jasne, jak można by przypuszczać, nie, jest normalnego koloru skóry, jak moja, ale tatuaże są mocno widoczne.
Natychmiast spostrzegam, jak dziewczyny wokoło się na niego gapią i ukradkiem pokazują go sobie palcami. Staram się na nie, nie patrzeć, ale słyszę ich ciche szepty i dochodzą mnie ich słowa bardzo dokładnie, pomimo że wokoło jest gwar.
— Zobacz, jaki facet — słyszę szept dziewczyn po lewej.
— Gdzie? — pyta jedna z nich w zielonym kostiumie.
— Na skałach — odpowiada jej kolejna, długonoga blondynka. — Ten wytatuowany — dodaje.
— Seksi — chichocze jeszcze inna. Ma kręcone włosy i piegi.
— Ciekawe czy wolny? — pyta znów blondynka z przekąsem w głosie.
— Daj spokój, wygląda jak z więzienia — prycha ta pierwsza, w zielonym kostiumie, pogardliwie.
Idiotka, sama jest z więzienia — myślę sobie i wciąż patrzę na Jonaha. Wygląda jak model.
— Weź, nie gadaj, jest wart grzechu — chichocze ta z kręconymi włosami.
— Mogłabym się z nim zapomnieć — śmieje się głośno blond piękność.
Pfff — prycham na nią w myślach, ale znów wracają do mnie myśli związane z seksem.
Spostrzegam, że grupka dziewczyn po prawej, też pokazuje sobie go palcami i poszturchują się, chichocząc. Wracam jednak do dziewczyn po lewej. Uśmiechają się do siebie znacząco i falują brwiami.
— Ja poszłabym z nim na całość, bez gadania — śmieje się ta z kręconymi włosami.
Słucham tego i jest mi głupio, że odepchnęłam przed chwilą chłopaka, który nie musiałby okazywać mi swojego uczucia i być ze mną, podczas gdy zwraca tyle uwagi dziewczyn naokoło. Wystarczyło, że zdjął koszulkę, a dosłownie wszystkie dziewczyny wokoło zwróciły na niego uwagę i dopytują czy jest wolny. Chciałyby z nim to zrobić. Uprawiać seks, nawet bez uczucia, a on grzecznie czeka, aż ja się zdecyduję.
Czuję się zazdrosna, pomimo tego, że czuję gdzieś wewnątrz, że nawet gdyby Jonah je usłyszał, skrzywiłby się jedynie i pocałował mnie w policzek. Zagarnąłby mnie ramieniem i przytulił, żebym tego nie słuchała.
Tak, jestem tego pewna. Jestem pewna Jonaha.
Ufam mu.
Wiem, że słowa tych dziewczyn nic by nie zmieniły i tym bardziej boli mnie, że go odepchnęłam.
— Co za idiotki — chichocze cicho Nina.
Zerkam na nią i uśmiecham się do niej krótko, po czym znów wracam wzrokiem do Jonaha i Dylana. Właśnie przecinają taflę wody, wyczyniając wcześniej cuda w powietrzu, a dziewczyny po lewej wstrzymują oddechy. Sama chyba też to robię, ale Nina bagatelizuje całą sprawę.
— Oni tak zawsze robią, nie masz się co bać — śmieje się ze mnie, bo chyba dostrzegła, że jestem przerażona.
— Popisują się — dodaje Daniel. — Kozaki.
Gdzieś w głębi przecież o tym wiem, że Jonah nie zrobiłby niczego, czego dobrze nie potrafi, ale widziałam to po raz pierwszy i chyba dlatego zrobiło to na mnie takie wrażenie.
— Te laski to jakieś napalone wariatki — Nina komentuje zachowanie dziewczyn po lewej, bo zaczynają komentować tym razem bardzo głośno popisy chłopaków i krzywi się przy tym wymownie.
— Ale musisz przyznać, że chłopcy przyciągnęli uwagę nie tylko tych dziewczyn — mówię do niej, pokazując dziewczyny po prawej skinieniem głowy i kładę się obok niej na ręczniku.
— To Jonah przyciąga uwagę, nie Dylan — mówi, pewnym głosem. — Te jego tatuaże są super — dodaje z uznaniem. — Ale to nie znaczy, że te laski po prawej są lepsze od tych po lewej, wszystkie to napalone idiotki, wiedzą, że przyjechał tu z tobą, a napalają się jak głupie, nie powiem kto — kwituje.
— Niby skąd wiedzą, że przyjechał ze mną? — dopytuję i podnoszę głowę, żeby na nią spojrzeć.
— Chyba jesteś ślepa — mówi z wyższością i uchyla okulary przeciwsłoneczne, obrzucając mnie zirytowanym spojrzeniem swoich wściekle niebieskich oczu. — Nie widziałaś, jak się na was gapiły, gdy przyszliście? Od razu pokazywały sobie Jonaha palcem, a on smarował ci plecy, widziałam to nawet z odległości, jak byłam w wodzie, idiotki, nie cierpię takich nachalnych lasek — prycha w ich stronę, po czym zsuwa okulary na nos i kładzie się z powrotem. — Mi też podobają się tatuaże Jonaha, ale nie piszczę jak idiotka — mówi już teraz z prawdziwą urazą.
— Mi też się podobają, on cały mi się podoba, bardzo — mówię otwarcie i kładę głowę na ręczniku. Jest mi znów głupio. Odepchnęłam go, gdy one się gapiły. Może to widział?
— Mi tylko tatuaże, bądź spokojna, Jonah nie — Nina prycha krótkim śmiechem, a ja razem z nią.
Po chwili Nina podnosi się na łokciu, zerka na mnie, potem na chłopaków w wodzie, a na końcu na Daniela. Ten jednak leży od nas dość daleko, ale Nina i tak się odwraca na bok w moją stronę i przybliża jeszcze bardziej, jakby nie chciała, żeby cokolwiek usłyszał, co ma zamiar mi powiedzieć.
— Powiem ci coś — mówi konspiracyjnie i raz jeszcze ogląda na Daniela. — On się ich wstydzi — mówi cicho Nina i znów podnosi na chwilę okulary przeciwsłoneczne, żeby spojrzeć mi w oczy, jakby miało to dodać jej powagi.
— Daniel? Wstydzi się chłopaków? — pytam jak wariatka.
Kompletnie nie wiem, o co chodzi Ninie.
— Nieeee, zwariowałaś? Wstydzi się tatuaży. Jonah — mówi ściszonym głosem.
— Wstydz... — podnoszę głos, ale ona natychmiast mi przerywa.
— Cicho, nie mów tak głośno — syka na mnie. — Dylan mnie zabije, jak się dowie, że komuś wygadałam.
— Dlaczego się... — zaczynam raz jeszcze, ale Nina podnosi rękę, jakby miała mi zatkać usta, więc milknę. Zaczynam z innej strony. — Mówił tak Dylanowi? — pytam bezgłośnie, marszcząc brwi.
To o to pokłócił się z Dylanem?
Dlaczego niby Jonah wstydzi się swoich tatuaży? Oszalał? Przecież są niesamowite. Nikt takich nie ma. Nikt nie chce ryzykować swojego wizerunku w ten sposób. Każdy martwi się, jak to będzie wyglądało, gdy będzie starszy, za kogo będą mieli go ludzie, a Jonah ma ich pełno i wciąż potrafi być sobą i coś znaczyć. Być wartościowym. Mieć swoje zdanie, które inni szanują. Potrafi „być kimś", pomimo że jego tatuaże temu nie sprzyjają. To — że tak powiem — podwójna siła przebicia. Trzeba być niesamowicie charyzmatycznym i silnym, żeby potrafić się tak reprezentować.
Nie jest szary i zwyczajny. Jest oryginalny. Wyjątkowy.
— Nie czuje się z nimi dobrze, od kiedy się z tobą spotyka, uważa, że jesteś atrakcyjna i możesz mieć kogoś lepszego, tak mi powiedział Dylan, ale zabiję cię, jak powiesz Jonahowi — grozi mi.
— Nie powiem bądź spokojna — odpowiadam jej, ale nie komentuję tego, co w tej chwili czuję po jej słowach, że Jonah uważa mnie za atrakcyjną na tyle, żeby czuć się przy mnie niepewnie.
To głupie uczucie. Martwi mnie. Nie chcę być atrakcyjna na tyle, żeby tak się przy mnie czuł. Boję się, że to, że przed chwilą go odepchnęłam, spowoduje jakieś nieporozumienie między nami. Dosłownie boję się, że Jonah ze mnie zrezygnuje, bo nie czuje się przy mnie pewnie. Chcę dawać mu pewność, że jest idealny, a tymczasem go odepchnęłam. Chcę to natychmiast naprawić.
— On chowa pod nimi ... — znów mówi cicho.
— Niby co? — pytam też bardzo cicho.
Jestem ciekawa. Pewnie Nina ma na myśli to, że Jonah chowa pod tatuażami swoją wrażliwość. Trudno myśleć w ten sposób o Jonahu, ale przecież Nina zna go lepiej.
— Kurde, nie powinnam mówić — krzywi się sama na siebie, mówiąc to. — Nic nie zauważyłaś?
Czuję się zbita z tropu. Co Nina może mieć na myśli? Co niby miałam zauważyć? Wrażliwości nie da się dostrzec gołym okiem, ale da się dostrzec... coś fizycznego. Co Jonah może chować pod tatuażami? Blizny? Znamiona? Nic nie widziałam, ale też nie miałam specjalnie okazji. Boli mnie gdzieś wewnątrz, teraz gdy mi to zasugerowała. Co mogło mu się stać i dlaczego to chowa?
— Nie miałam okazji — wyznaję jej wprost.
— Aaaa, rozumiem. Nie widziałaś go nigdy bez koszulki? — pyta.
— Może raz czy dwa — odpowiadam wymijająco.
— No rozumiem — chichocze. — Wy jeszcze nigdy? — pyta i przewraca oczami, znacząco.
Pyta o seks.
— Nie — odpowiadam i też przewracam oczami tak jak ona. Uśmiecham się zawstydzona. — A ty i Dylan już... — pytam, ale nie kończę.
Jest młodsza ode mnie dwa lata, a od Dylana trzy, to bardzo dużo i chyba zapadnę się pod ziemię, jak dowiem się, że dziewczyna o dwa lata ode mnie młodsza ma to już za sobą.
— Nie, obiecał poczekać, ale widzę, że mu się spieszy. Chyba nic z tego nie będzie, nie zrobię z nim tego — mówi otwarcie.
— Nie kochasz go? — pytam zdumiona, że tak łatwo jej to przychodzi.
— A co ma jedno do drugiego? — prycha. — Jak się kocha, to się czeka i jest się cierpliwym, a Dylan nie jest — mówi o tym bez emocji. — W sumie to ja chyba go kocham, ale sama nie wiem. Po prostu nie chcę jeszcze. Mam prawo nie chcieć, a wątpię, że on to rozumie. Już to robił, a ja nie. Jeszcze nigdy. Nie jestem pewna czy chcę to zrobić właśnie z nim. Nie umiem z nim o tym porozmawiać, bo on zaraz się wykręca, że to przecież nic wielkiego i że poczeka, ale widzę, że nie poczeka. On już miał dziewczynę, długo. Spotykali się ponad rok, robili to, i pewnie mnie do niej porównuje. Nie powiedział mi, że mnie kocha. Ja jemu też nie. Nie chcę się przywiązywać do kogoś, kto mnie nie rozumie i to jest dla niego ważniejsze, niż słowa kocham cię. Widać różnica wieku gra tu dużą rolę. A jak jest u was? — pyta i zerka na mnie.
— Jonah już dawno powiedział mi, że mnie kocha. Powiedział, że jest we mnie zakochany — wyznaję jej i spuszczam wzrok.
— O! Proszę! Kto by się tego spodziewał po Jonahu — kpi z niego zadziornie, ale w ten miły sposób. — Zazdroszczę ci. Jonah jeszcze nigdy nie miał dziewczyny i pewnie mówi to szczerze, wierzysz mu, prawda? — pyta.
— Wierzę, ja też go kocham — mówię cicho.
— To dlaczego tego nie zrobiliście? Nie chcesz? — pyta.
— Ja też jeszcze nigdy...
— Serio? — pyta i znów uchyla okulary. — Ile ty masz lat?
— Osiemnaście — odpowiadam, jakby było mi za to wstyd.
— Aaaa, myślałam, że jesteś w ich wieku — prostuje swoje zdziwienie. — I jeszcze nigdy?
— Nigdy — kręcę głową przecząco.
— A miałaś chłopaka? — znów pyta.
— Miałam, ale nie chciałam tego z nim zrobić, dlatego się rozstaliśmy — tłumaczę.
— Czyli jednak — wzdycha, a ja znów nie wiem, o co jej chodzi. Ona jest bardzo zagadkowa i skacze z tematu na temat jak petarda. — Czeka mnie rozstanie z Dylanem — mówi smutno.
— Przecież nie musi być tak samo. Może Dylan poczeka, skąd wiesz? — staram się ją pocieszyć.
— No, nie wiem, ale chyba jestem na to gotowa, że się rozstaniemy prędzej czy później. Wiedziałam, że starszy chłopak to wyzwanie i muszę być gotowa, że mnie zostawi, jeśli wiesz...
— Lepiej zrezygnować z chłopaka niż robić coś wbrew sobie — tłumaczę jej, a ona kiwa głową twierdząco.
— A ty? Zrezygnujesz z Jonaha? — pyta, a we mnie natychmiast rodzi się lęk.
Nie chcę rezygnować z Jonaha. Nie wyobrażam sobie tego. Poza tym przecież jeszcze dziś rano byłam gotowa z nim to zrobić. Poza tym to już chyba ten czas. Nie mam szesnastu lat jak Nina.
— Nie wiem — odpowiadam cicho i wzruszam ramionami. — On już chyba też tego chce.
— A ty? — dopytuje.
— Nie wiem. Waham się. Chciałabym podjąć decyzję sama. Żeby Jonah na mnie nie naciskał. Nie robi tego... jeszcze, ale to już blisko i wiem, że wtedy poczuję się dziwnie, jakbym była mu już to winna. Już chyba się tak czuję — tłumaczę jej, co mam na myśli.
— Nic nie jesteś mu winna, nigdy tak nie myśl — mówi do mnie ostro i poprawia wsparta wciąż na łokciu. — Nigdy dziewczyna nie jest chłopakowi tego winna — mówi jakby była co najmniej dwa lata ode mnie starsza, a nie młodsza. — Dlatego ja jestem gotowa zrezygnować z Dylana, jeśli postawiłby mi takie ultimatum. W życiu tego z nim nie zrobię, jeśli mi tak powie. Zrezygnuję, trudno. Widocznie mnie nie kocha. No, ale co mówi Jonah?
— Nic, powiedział tylko, że poczeka, ale to było dwa miesiące temu — odpowiadam.
— Więc musicie porozmawiać znów i tyle — kwituje, wzruszając ramionami. Mówi o tym tak, jakby to była najprostsza rzecz pod słońcem. — Poza tym wydaje mi się, że z wami jest inaczej. Powiedział ci, że się w tobie zakochał, powiedział, że poczeka, a teraz krępuje się ciebie. Wydaje mu się, że możesz mieć kogoś lepszego. W sumie to oboje jesteście dla siebie trochę pierwsi. On dla ciebie, bo jeszcze tego nie robiłaś, a ty dla niego, bo nigdy nie miał dziewczyny — zauważa to, co sama dostrzegłam, jak tylko Jonah napisał do mnie list. — On się boi, że odkryjesz jego tajemnicę i że go przez nią zostawisz — tłumaczy.
— Co masz na myśli? — pytam ze strachem, bo słowo „tajemnica" nie kojarzy mi się w przypadku Jonaha z niczym dobrym.
— Skoro nie widziałaś go dokładnie bez koszulki, to ja ci mówić nie będę, nie chcę, sama zauważysz. Przyjrzyj się. Nie chcę ci tego mówić, to jego intymność, którą podzieli się z tobą, kiedy będzie gotowy, okej? — tłumaczy teraz siebie i kładzie się na ręczniku. — Sorry, ale muszę się położyć, ścierpł mi łokieć — śmieje się.
— Okej — odpowiadam i też kładę się na ręczniku, choć ciekawość zjada mnie żywcem.
Nie chcę jednak wypytywać ją o takie sprawy. Wystarczy, że mama powiedziała mi wcześniej niż on, że jest adoptowany, a ja później musiałam to przed nim ukryć. Nie czułam się z tym dobrze. Jonah coś ukrywa, a ja chcę, żeby mi powiedział, gdy będzie gotowy. Ja też chciałabym, żeby poczekał, aż będę gotowa.
Oboje potrzebujemy czasu.
Czy Jonah myśli o mnie to samo co ja o nim? Wątpi we mnie, że go nie zrozumiem?
Przecież to nie możliwe, żeby chłopak taki jak on czuł się przy kimś takim jak ja, niepewnie.
Dylan i Jonah wybiegają z wody roześmiani i podbiegają do nas, tym samym definitywnie kończy się moja rozmowa z Niną.
Nawet leżąc, widzę jak dziewczyny po lewej wodzą za chłopakami wzrokiem i teraz już wiem, że głównie gapią się na Jonaha. Wciąż jednak nie jestem ani zła, ani zdenerwowana, może trochę zazdrosna, tak, owszem, niech się nie gapią na mojego chłopaka. Chłopcy zbliżają się i stają nad nami. Dylan natychmiast kładzie się na Ninie.
— Jestem zimny jak ryba, ogrzej mnie — prosi ja przymilnie i pokazuje palcami gest, jaki zawsze pokazuje się malutką ilość. — Woda w cieniu klifu była taka zimna — sugerując, to jak bardzo skurczył mu się jego interes w kąpielówkach.
Wszyscy wybuchamy śmiechem.
Jonah wciąż stoi nade mną, ale po chwili siada obok. Nawet mnie nie dotyka, co normalnie by zrobił, ale nie robi, bo go odepchnęłam. Czuję się z tym fatalnie, tak samo, jak z informacją, jaką zdradziła mi Nina. Jonah znów naciąga na siebie koszulkę.
Podnoszę się na łokciu i zatrzymuję go, chwytając koszulkę, zanim zdąży ją na siebie włożyć. Zerka na mnie, ale ja nie ustępuję i nie myśląc wiele, popycham go na ręcznik i kładę się na nim. Nie zobaczę, co chce przede mną ukryć, ale nie o to mi chodzi. Chcę, żeby był siebie przy mnie pewny. Nie obchodzi mnie, co tam ma. Przecież mogę podejrzewać. Pewnie jakieś blizny albo znamiona. Nie obchodzą mnie one. Kocham Jonaha z tym, co tam ma. Nie obchodzi mnie, co to jest. Przylegam do niego na całej długości ciała.
Jest zimny i mokry, ale to przyjemny chłód. Moje usta natychmiast odnajdują jego i całuję go w ten tylko nam znany sposób. Chcę tego, żeby to poczuł. Chcę, żeby był mnie pewny, pomimo moich rozterek. Nie spojrzał nawet na dziewczyny obok, a one przecież gapiły się na niego i to było widać gołym okiem. Teraz to chyba ja chcę im pokazać, do kogo Jonah należy.
Do mnie.
Jest tylko mój.
Jego ręce natychmiast mnie obejmują i masują moje plecy i lędźwie. Zaciskają się na mojej skórze, masując ją zmysłowo. Z jego ust wydobywa się bardzo cichy, dosłyszalny tylko dla mnie jęk.
— Kocham cię, Dee — szepcze.
Znów chcę z nim to zrobić, gdy słyszę, jak to do mnie mówi, czuję jego język w swoich ustach i dłonie na ciele. To okropne całować się tak bez skrępowania w tłumie ludzi, ale mam wrażenie, że nikt nie zwraca na nas uwagi. Po chwili czuję, jak zaczynam działać na Jonaha. Czuję jego erekcję.
Momentalnie przerywa pocałunek i krzywiąc się zakrywa ramieniem twarz.
— Przepraszam — mówi skrępowany i wstydzi się okropnie. — Nie potrafię nad tym zapanować, gdy mnie tak całujesz — szepcze, żeby nikt nie słyszał, ale w jego głosie słychać nerwowość, której jeszcze nigdy nie słyszałam i jakby było mu przykro.
Nie wiem, za co mnie przeprasza. Przecież to normalne. Czułam to już. Dziwię się w sumie, że nie czuję tego częściej. Tego, jak na niego działam. Chyba się powstrzymuje lub dobrze to ukrywa.
Jest mi przykro, że się tak czuje, bo wiem, że to przeze mnie. Już raz zapytał, czy nie posunął się za daleko i teraz pewnie też tak myśli. Odepchnęłam go dziś, gdy całował mnie w kark i teraz też się tego spodziewa. Nie wiem jak to naprawić. Nie umiem. Jestem na siebie zła. Zsuwam się z niego i tylko przytulam, bokiem. Nie obejmuje mnie.
Przez resztę dnia czuję, że dystans między nami się pogłębia, pomimo że cały czas staram się załagodzić sytuację. Jonah bardzo rzadko mnie obejmuje i całuje tylko wtedy gdy już sytuacja tego naprawdę wymaga, bo nie może się zachować inaczej. Jest zamyślony i zdystansowany. Boję się, że wciąż się gniewa. Boję się, że już mnie nie chce, przez to, co powiedziała mi Nina. Może pomyślał, że się go wstydzę, tu na plaży? Boli mnie od tego serce.
Wracamy do domu późnym popołudniem. Chłopaki i Nina rozjeżdżają się u wjazdu do miasta. Daniel pewnie pojechał do domu, a Dylan odwieźć Ninę. Jonah zatrzymuje się przy moim domu i czeka, aż wysiądę. Cały dzień myślałam o tym, czy chcę zrobić to z Jonahem, ale jedyny wniosek, do jakiego doszłam, to ten, że nie zastanawiam się, czy chcę to zrobić z nim, bo chcę, z nim, z nikim innym, ale pytanie brzmi, kiedy chcę to zrobić. Doszłam ostatecznie do wniosku, że jeszcze chyba nie jestem gotowa, nie wiem, kiedy będę, ale wiem na pewno, że chcę to zrobić z Jonahem, boję się jedynie czy jeszcze trochę poczeka. Chciałabym mu to powiedzieć, więc, zamiast wysiąść, odwracam się w jego stronę, a on gasi silnik. Wie, że chcę z nim porozmawiać. Całą drogę chyba na to czekał. Milczał, a ja zastanawiałam się dlaczego. Teraz widzę, że czekał, aż zacznę. Nie wiem, czego się spodziewa. Opiera łokieć o okno i na mnie nie patrzy. Widzę, że jest zły.
— Jonah... — zaczynam niepewnie. — Cały dzień myślałam ...
— O seksie, wiem, nie jestem niedomyślny — mówi szorstko, ale z zakłopotaniem, a ja spoglądam na niego w szoku.
Przygryza paznokieć na kciuku nerwowo i wciąż na mnie nie patrzy. Ma potargane włosy, bo nie pozwolił mi ich sobie uczesać, a twarz ma zarumienioną od słońca. Jego oczy wydają się jaśniejsze niż zwykle.
Niby skąd się domyślił? Nie patrzy na mnie w tej chwili, ale widzę, że jest o to zły.
— Ja tego wcale nie chcę Dee, już ci to mówiłem — mówi zdegustowany, a jego usta wykrzywia grymas, jakby to było coś obrzydliwego. Słychać jak przygryza paznokieć między zębami.
Noga zaczyna mu drgać nerwowo i wygląda, jakby miał za chwilę wybuchnąć.
— Ale przecież nie będziesz czekał w nieskończoność...
— Poczekam, ile trzeba będzie, co ty możesz wiedzieć, ile ja jestem w stanie poczekać? Co? — przerywa mi natychmiast z wyrzutem i jest przy tym bardzo stanowczy, trochę się go boję w tej chwili. — Miałem już kupę seksu, nie chcę seksu...
— A czego chcesz, bo to dla mnie niezrozumiałe — pytam zatrwożona.
Zasłania oczy dłonią, a jedna jego noga nadal drga niespokojnie.
— Chcę... się z tobą kochać... — mówi niepewnie, a słowa wypowiada bardzo szybko.
Jest skrępowany. Wstydzi się. Naprawdę. Widzę, że to go wiele kosztuje. Zbiera się jednak w sobie.
— Nie chcę uprawiać seksu, Dee — odsłania twarz i gestykuluje dłonią, ale wciąż na mnie nie patrzy. — To już miałem, wiele razy, dobrze o tym wiesz, dowiedziałaś się w niezbyt przyjemny sposób, pamiętasz? To nic fajnego taki seks — mówi rozzłoszczony. — Poczekam, chcę... intymności z tobą, a nie seksu. Nie śpiesz się, nie chcę niczego, czego byś nie chciała mi dać, rozumiesz? — mówi coraz bardziej zły.
— Więc dlaczego cię to tak denerwuje? — pytam, bo nie rozumiem.
— Bo mnie dziś odtrąciłaś, Dee! — wybucha. — To bolało jak kurwa mać, chciało mi się płakać, gdy potraktowałaś mnie jak zboczeńca, a ja przecież nigdy nie chciałem od ciebie nic więcej, niż mi dałaś! — prawie krzyczy i wali dłonią w kierownicę. — Nigdy cię nie ponaglałem! — znów podnosi głos i uderza dłonią w kierownicę. — Ani nawet o tym nie wspomniałem, a ty mnie odepchnęłaś! Dlaczego mi to robisz? — teraz już krzyczy na mnie i jest mi przykro, ale należało mi się, wiem o tym.
Kurczę się w sobie. Widzi to i wzdycha. Stara się nad sobą zapanować.
— Mówiąc ci rano, że chcę, żeby to było na zawsze, mam na myśli tylko to, że chcę być z tobą na zawsze — dodaje spokojniej. — To nie jest żadna gra, kłamstwo, na które chcę cię nabrać, żebyś poszła ze mną do łóżka. To boli, kiedy myślę, że wciąż masz mnie za kłamcę. Poczekam, bo jeśli będę miał swoje „na zawsze" to nie ma dla mnie znaczenia, kiedy to ze mną zrobisz. W końcu kiedyś to przecież ze mną zrobisz, skoro będziesz ze mną na zawsze, i mi się nie spieszy, rozumiesz? To nie wyścigi! — mówi wciąż w miarę spokojnie, ale teraz z pretensją.
Serce zaczyna mi pędzić w piersi, gdy to słyszę. Jak mogłam być taka głupia. Jak mogłam w niego zwątpić. Przyciągał uwagę każdej dziewczyny na plaży, a ja myślałam jak idiotka tylko o tym, czy chcę to z nim zrobić. Mógłby mieć seks na zawołanie, a on chce intymności. Bliskości. Na zawsze. Ze mną.
— Ja też chcę na zawsze, Jonah — mówię płaczliwym głosem, chcąc go ubłagać, żeby się nie złościł i przysuwam się do niego.
Zerka na mnie gniewnie, a ja pochylam się i chcę go pocałować. Boję się, że mnie odtrąci, ale i tak chcę go pocałować. Już czuję, jak to musiało boleć, gdy go dziś odtrąciłam, chociaż on wcale tego nie robi. Nie odtrąca mnie. Całuje krótko. Jestem głupia.
Siadam na nim, ale on wciąż ma gniewne spojrzenie.
— Chcę z tobą być na zawsze — mówię i znów całuję go w usta.
Czule, intymnie, tak po naszemu. Odwzajemnia pocałunek, już się nie boję, bo czuję, że cała złość z niego ulatuje. Jego spojrzenie łagodnieje.
— Na zawsze — szepcze mi do ust.
Całuje mnie w ten specjalny sposób.
— Zrobisz to ze mną, dopiero gdy będę gotowa? — pytam ostrożnie, a on przewraca oczami.
— Nie powiem ci, musisz spróbować, a się dowiesz — kpi ze mnie i uśmiecha się wprost do moich ust, a potem całuje je delikatnie raz po raz i dodaje: — Oczywiście, że to z tobą zrobię dopiero wtedy, gdy będziesz gotowa, będę się wtedy z tobą kochał jak szalony, a na razie się nie spiesz, nie chcę, żebyś się spieszyła z decyzją — szepcze mi do ust. — A kiedy już ją podejmiesz, obiecuję, że zrobię ci tak, że ty też oszalejesz. Na zawsze.
JEST OKROPNY! NAJGORSZY DLA MNIE! ZAWSZE MNIE ZAWSTYDZA!
Ale go kocham i on kocha mnie.
Teraz jestem pewna. Chcę to z nim zrobić.
🌌⭐️☀️🌓🌍 🌌
Awww ^^ <3 A \dee wydawała się taka... jakby to ująć? Grzeczna? A tu proszę, ciągle myśli tylko o jednym :D
Nic więcej nie skomentuję ^^
Zostawiam to Wam :D
Do jutra!
Monika :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro