seventeen
Zdyszany i zapłakany Taehyung dobiegł w końcu do samochodu. Niestety zapomniał, że jest zamknięty, a przecież w środku była jego torba. Życie to go jednak nie lubi.
Czekał tam aż do przyjścia Jungkooka, który był już niedaleko. Chyba się nad nim zlitował, bo otworzył drzwi pilotem. Tae nawet nie myślał nad podziękowaniem. Bo właściwie, za co miał dziękować? Za to, że pomógł mu w zdradzie Hoseoka?
Czym prędzej zabrał torbę z przedniego siedzenia i odwrócił się gotowy ruszyć w drogę na peron. Chciał wyjechać stąd jak najszybciej. Chciał wrócić do domu, opowiedzieć o wszystkim Hobiemu oraz przeprosić. Nie był świadom tego, że on już o wszystkim wie.
- Zostaw- dopiero poczuł za sobą czyjąś obecność, kiedy to Jungkook złapał jego drżące dłonie.
- Puść mnie!- krzyknął od razu Tae odsuwając się od młodszego na bezpieczną odległość.
- Uspokój się i wsiądź do samochodu. Odwiozę cię na dworzec- powiedział spokojnie Jeon. Powoli obszedł auto dookoła, po czym zasiadł za kierownicą.- Wsiadasz czy nie?- warknął w stronę V, który jak zamurowany wpatrywał się w jakiś bliżej nieokreślony punkt. Jednak te słowa podziałały na niego jak zimna woda. Jeśli ma jechać na dworzec to pewnie Hobi powiedział Jungkookowi, gdzie ma się teraz udać albo zaraz odstanie wiadomość z dokładnymi informacjami.
Mimo wcześniejszych oporów teraz od razu zajął swoje miejsce z przodu. Zapiął się szybko pasami i wyciągnął telefon z kieszeni spodni. Kookie ruszył w kierunku dworca. Spoglądał co chwilę na Tae, który był tak zajęty zerkaniem na swój telefon, że zapomniał o całym bożym świecie. Młodszy nie mógł patrzeć, jak starszy żyje nadzieją, dlatego postanowił powiedzieć mu prawdę.
- On już nie napisze.
- Co?- Tae spojrzał zaskoczony na swojego towarzysza. Chyba sobie z niego żartował. Nie chyba tylko na pewno, przecież Hobi zawsze powiadamiał go gdzie ma się następnie udać.
- Nie napisze. Nie zadzwoni. Pogódź się z tym- odparł beznamiętnie młodszy.
- Zawsze pisał- wyjąkał zdezorientowany brunet.
- Posłuchaj- zaczął Kookie, gdy zatrzymali się już na parkingu w pobliżu peronu. Odwrócił się tak, aby siedzieć twarzą w twarz z niedoszłym chłopakiem swojego kuzyna.- On już o wszystkim wie, dlatego kazał mi przywieść cię tutaj. Powiedział, że możesz sobie jechać gdzie chcesz, bo nic go już nie obchodzisz- z oczach Tae zaczęły zbierać się gorzkie łzy. To wszystko jego wina.- A teraz wypierdalaj mi z tego samochodu!- uniósł się niespodziewanie młodszy.
Kim przerażony i zapłakany chwycił torbę, po czym wysiadł na zewnątrz. Kurczowo trzymając telefon w jednej ręce, a swój bagaż w drugiej udał się na pobliską ławkę. Nie przejmował się już Jeonem, ponieważ już po chwili usłyszał pisk opon. Z jednej strony czuł się wykorzystany, a z drugiej wiedział, że sam tego chciał. Od której strony by na to nie spojrzeć to i tak jego wina.
Odblokował komórkę i czym prędzej wybrał numer do Hoseoka. Przyłożył go do ucha i czekał. Jednak, gdyby wiedział co usłyszy ni gdyby tego nie zrobił.
„Abonament tymczasowo niedostępny"
Zmienił numer. Nie licząc się z konsekwencjami rzucił telefon jak najdalej. Pech chciał, że przed sobą miał przecież betonowy parking, a do tego wszystkiego właśnie wjeżdżał na niego samochód. I właśnie tak załatwił sobie brak kontaktu z kimkolwiek. Jednak to go zbytnio nie przejęło. Jedynie podciągnął nogi pod brodę i zaszlochał jak dziecko, któremu mama właśnie odmówiła kupna zabawki. No cóż jakoś to musiało się zakończyć.
Jeszcze dwa rozdziały c:
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro