eleven
Niewyspany, zmarnowany i obolały Taehyung wędrował właśnie na peron. Hoseok nie wysłał mu jeszcze żadnej zagadki do rozwiązania, ale ten nie miał zamiaru pozostać w tym mieście ani chwili dłużej.
Jednak stojąc w kolejce po bilet naszły go pewne wątpliwości. Źle czuł się z myślą, że swoim głupim podejściem do zaistniałej sytuacji mógłby popsuć Hobiemu plany. Dlatego opuścił swoje miejsce i usiadł na jednej z ławeczek, po czym wciągnął telefon z kieszeni. Wpatrywał się w niego jakby zaraz miał stamtąd wyskoczyć sam Kwon Jijong. Ale to tylko marzenia. Bardzo piękne marzenia.
Nie wiedział ile dokładnie siedział wpatrując się tępo w ekran i nie dając żadnych oznak życia, lecz z otępienia wyrwał go cichy dźwięk powiadomienia. Zwiastujący nadejście nowej wiadomości. Jego serce momentalnie zabiło szybciej, a gdy ujrzał kto jest nadawcą był prawie pewny, że spakowało walizki i wyruszyło na wakacje do Indonezji.
"Mam nadzieję, że już wyszedłeś że swojego "hotelu" i jesteś cały i zdrowy. W jakiś sposób czuję się winny zaistniałej sytuacji, dlatego teraz oszczędzę ci zagadki.
Powiem tak, a w sumie napiszę. Po prostu wsiądź w pociąg do Daegu, a tam będzie czekał na ciebie mój przyjaciel. Mam nadzieję, że będziecie się razem dobrze bawić. Hobi"
Daegu. Rodzinne miasto Taehyunga. Brunet cieszył się, że to właśnie tu ma być jego kolejny przystanek. Przynajmniej będzie mógł odwiedzić rodziców, ponieważ ostatnimi czasy to oni ciągle tłukli się samochodem do Gwangju. W głowie Tae w kółko zadręczał się jednym pytaniem "Czy Hobi wiedział, że to właśnie stąd pochodzę i to dlatego mnie tu wysłał".
A niech sobie pożyje nadzieją. Po co niszczyc mu wyidealizowany obrazek Junga.
W rzeczywistości to był jeden wielki przypadek. Jedno wielkie miasto, które Hoseok obrał sobie za cel. Czemu? Po prostu spodobała mu się nazwa. Jakie to głębokie, prawda?
Wysiadając już z pociągu zastanawiał się jakim cudem rozpozna tego domniemanego przyjaciela. Rozejrzał się dookoła, ale nie zauważył nikogo. Dopiero kiedy miał udać się w stronę wyjścia jego wzrok przykuł średniego wzrostu blondyna, który w obu dłoniach trzymał kartkę. Zmrużył oczy i doczytał napis zapisany dosyć niestarannym pismem "Taehyung". Czy tak aby nie czeka się na kogoś na lotnisku?
Zdezorientowany podszedł do chłopaka.
- Hej- przywitał się zmieszany.
- Tae?- zapytał się blondyn. Kim podniósł głowę i dopiero w tym momencie przyjrzał się dokładnie swojemu towarzyszowi. Przecież to był Yoongi. Min Yoongi.
- Suguś!- krzyknął, po czym zamknął go w szczelnym uścisku.
Chłopcy nie widzieli się odkąd Taehyung wyjechał na studia do Gwangju. Oboje przyjaźnili się całą szkołę podstawową, a później gimnazjum i liceum. Byli dla siebie jak bracia. Zawsze wspierali się nawzajem w trudnych chwilach. Skoczyliby za sobą nawet w ogień, o ile to byłoby konieczne.
Po chwili chłopcy opuścili swoje ramiona i oboje wpatrywali się w siebie z ogromnym uśmiechem. To cudowne uczucie po prawie 4 latach zobaczyć swojego przyjaciela.
- To co chcesz dzisiaj robić?- zapytał Yoongi zgniatając kartkę.
- Eee... Może moglibyśmy najpierw odwiedzić moich rodziców?- odpowiedział nieśmiało V, na co Suga tylko skinął głową. Tae zabrał swoją torbę i wraz z blondynem powędrowali w kierunku postoju taksówek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro