.6
*Perspektywa Chary*
Byłam chyba w gabinecie kontrolny, czy coś w tym rodzaju. Alphis zadawała różne pytania a ja odpowiadałam, oczywiście nie mogłam jej wyznać całej prawdy. Frisk by mnie zabiła. Więc odowiadałam że nie pamiętam.
*timeeeeee skippppppp*
Frisk mi opowiadała co się działo pod moją nieobecność, ja natomiast delektowałam się czekoladą od Asriela, gdy Frisk skończyła zaczęła jakość dziwnie mówić.
- Chara wież że chcę zrobić prawdziwę perfekcyjne zakończenie.
-Tia...
- I wież że nie mogę tego zrobić bez Ciebie.
-Taaaak? Do czego zmieżaż?
Bałam się tego co zaraz powie, dobrze wiedziałam o co jej chodzi.
-Cóż... chcę żebyś się pogodziła z Sansem.
Ech... jak ja bardzo potrafię przewidywać...
-Co? Nie! On mnie próbował ZABIĆ. I już bym nie mogła się odrodzić.
- No wiem ale ty te-
-N I E W A Ż S I Ę O T Y M S P O M I N A Ć.
-porostu chcę żeby Ciebie nie postrzgał jako wroga...
-ok dla ciebie wszystko Friskuś.
- Czekaj jak mnie nazwałaś?
-co? nie. nic.
-um... ok?
*Time skip ZNOWU*
- to co? Idziesz czy nie? Bo stoisz tak od piętnastu minut.
-porostu się boję
- dziewczyna...
-frisk?
-...która...
- Frisk nie!
- wybiła prawie połowe podziemia nie powinna się bać niczego.
zrobiłam tą swoją creepy face.
- Dobra tylko żartowałam.
Frisk zapukała do drzwi od domu.
- Czekaj Frisk nie jeste goto-
-Witaj człowieku.
- Cześć Papyrus. Czy Sans jest w domu?
- Tak. Coś tam robi najpewniej śpi... znowu.
- ok wejdziemy.
- O... drugi Człowiek podobny do człowieka Frisk! Jak masz na imię
- C-chara.
- Witaj człowieku Chara jestem Wielki Papyrus, czuj się jak u siebie!
- O-ok
Cięszko się muwi do osoby którą się kiedyś zabiło... zwłaszcza gdy jest tak niewinna.
-Spokojnie my tylko do Sansa.
Gdy idziemy do niego to muwię szeptem
- ( Frisk ja się nadal boję )
- nie martw się puki jesteś że mną to jest wszystko dobrze.
Oczywiście drzwi do jego pokoju są zamknięte
-Sans wpuścisz mnie na chwilę? To ja Frisk!
- co tam dzieciaku?
-Mógłbyś nas wpuścić do środka?
-N-na-!?
-Długo się nie widzieliśmy komiku.
-dobra.
Gdy weszliśmy już nie było takiej błogości, zamiast tego była napięta atmosfera.
- więc co ONA tu robi
- Sans dobrze wiesz po co tu jestem, nie po to żeby coś się złe-
-nie o to pytałem.
- Cóż musimy się pogodzić ja zabiłam prawię połowę podziemia, a ty prawie mnie zabiłeś wię-
-prawię połowę? heh. nie ty Zabiłaś prawię każdego.
- CO nie ja tego akurat nie zrobiłam!
-He-hej m-możecie si-
-akurat? czyli gdybyś mogła to byś zabiła nas więcej.
-A ty gdybyś chciał to byś zabił każdego człowieka.
-WYSTARCZY.
Oboje zwróciliśmy uwagę na Frisk.
-Ekhem. Nie przyszłyśmy żeby się kłócić tylko się pogodzić.
-dzieciaku to raczej nie jest najlepszy pomysł.
-Zgadzam się z komikiem. Po prostu jesteśmy wrogami.
- No to może o wszystkim zapomnijmy i zaczniemy waszą ręlacje od nowa?
-tylko trochę trudno niektóre że Czy zapomnieć
- Nie czekaj to nie jest taki głupi pomysł.
-łatwo ci mówić.
- No proszęęęęęęę Sans.
- Bądż pokorny komikuuuuuuuuu.
-nach. no dobra, skoro mnie tak prosicie. zgoda.
-Zgoda!
------------------
Jej w końcu skończyłam. Tak Sans mówi z małej litery. Tak samo jak imiona. Napisałam 515 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro