Kanada x Reader
Scena i publiczność. Piękne kostiumy i aktorzy. Twoi rodzice na widowni, patrzący z dumą, a obok Ciebie- Twój partner, który właśnie skończył swoją kwestię. Nie możesz się ruszyć. To nie tak, że masz tremę. Wiele razy występowałaś przed publicznością. Spojrzałaś jeszcze raz na publiczność, aktorów, rodziców, partnera. Publiczność. Aktorzy.Rodzice. Partner. Publiczność, aktorzy, rodzice, partner. Nagle słyszysz ciche:
- Hej, [Imię], wszystko w porządku?
Ale słowa odbijają się echem po Twojej głowie. Twój wzrok ciągle błądził poprzez ludzi na widowni aż do Twojego partnera. Nie mogłaś wydusić z siebie słowa. Twój wzrok wylądował na jego przerażonych oczach zanim straciłaś przytomność. Ostatnim co usłyszałaś było,,Wezwijcie karetkę! Niech ktoś przyniesie inhalator!", potem nastała już tylko ciemność.
[Time Skip]
Usłyszałaś ciche pikanie maszyny, do której byłaś podłączona. Byłaś do tego przyzwyczajona. Można by powiedzieć, że szpital to Twój drugi dom. Wiele razy miałaś ataki silnej astmy, przez które lądowałaś w szpitalu na kilka dni. Spojrzałaś na maszynę, a zaraz na chłopaka, który siedział obok łóżka i prawdopodobnie zasnął czekając aż się obudzisz.Zbliżyłaś rękę do chłopaka i delikatnie nim potrząsnęłaś.Powoli się zbudzał, a kiedy spojrzał na Ciebie zaczęłaś mówić:
- Hej, Matthew.
Od razu się poderwał.
- Poczekaj, powiadomię pielęgniarkę, że się już obudziłaś.
Wybiegł z sali, a po chwili wrócił z młodą pielęgniarką. Zaczęła wypytywać Ciebie o podstawowe informacje, które prawdopodobnie zmienią jej życie. Po chwili wyszła zostawiając Ciebie i chłopaka samych. Zapanowała niezręczna cisza, którą postanowiłaś przerwać.
- I co z przedstawieniem?
- Odwołali je. Jest przeniesione na inny termin. I... - Przerwał nie wiedząc za bardzo co powiedzieć.
- ,,I" co?
- I wzięli inną aktorkę. Powiedzieli, że wystąpisz w innym spektaklu jako postać drugoplanowa. - Odpowiedział na jednym wdechu.
Przez chwilę zastanawiałaś się co powiedzieć. Jednak po chwili zaczęłaś:
- W porządku.
- Hę? Słucham?
- Mówię, że to w porządku.
- Ale dlaczego? Przecież tyle ćwiczyłaś. Nawet robiłaś to w szatni szkol... - Zamilkł gdy zrozumiał co chciał powiedzieć.
- Obserwowałeś mnie? - Zapytałaś z zaskoczeniem w głosie.
- [Imię], t-to nie tak...
- W takim razie jak?
- Bo... Bo bardzo mi zależy na T-tobie, [Imię] i widziałem jak bardzo zależy Ci na tej roli.
Pokrył się cały rumieńcem i schował swoją twarz w dłoniach.
- Musisz być masochistą.
- C-co? Dlaczego? - Odpowiedział zmieszany.
- Skoro zależy ci na osobie, która praktycznie co chwilę ląduje w szpitalu. - Chwilę siedzieliście w ciszy, aż ponownie się odezwałaś.
- Też mi na tobie zależy, Matt. Ale byłbyś nieszczęśliwy ze mną. Zasługujesz na kogoś lepszego... - Uśmiechnęłaś się smutno.
Przez chwilę Kanadyjczyk siedział cicho, ale po chwili się odezwał.
- Nie obchodzi mnie to. - Powiedział bardzo pewnie.
- Choćby został Ci dzień życia, ja i tak będę Ciebie kochał, czy Ci się to podoba, czy nie. Bardzo mi na Tobie zależy. Nie obchodzi mnie Twoja choroba, obchodzisz mnie Ty.
- Matthew... - Spojrzałaś na niego nie wiedząc co powiedzieć.
- Też ciebie kocham. - Spojrzałaś na niego już pewniej.
- Ale czy nie będę dla ciebie ciężarem?
- Ciężarem? Nigdy. - Po tych słowach mocno Ciebie przytulił.
[Time Skip]
Kilka lat później
Ty i Matthew macie dwoje dzieci, które mają po 7 lat. Życie ułożyło się wam całkiem nieźle, a choroba coraz rzadziej dawała o sobie znać. Zrezygnowałaś z pracy aktorki na rzecz wychowywania dzieci, a Twój mąż znalazł bardzo dobrze płatną pracę. Wasze dzieci są bliźniętami dwujajowymi. Syn, który ma na imię [Imię Syna], jest bardzo podobny do Ciebie,a córka, która ma na imię [Imię Córki] jest bardziej podobna do ojca.
- Mamo, mamo! Zobacz!
Usłyszałaś głos swojej córki,która niosła bukiet pięknych stokrotek.
- To dla Ciebie mamo! Podoba Ci się?
- Jest bardzo śliczny! Dziękuję [Imię Córki]. - Odpowiedziałaś, a Twoja córka bardzo szeroko się uśmiechnęła, by po chwili pobiec z powrotem do swojego brata.
Usiadłaś na kocu piknikowym i spoglądałaś na dzieci. Po chwili dosiadł się również Matthew, który poszedł na chwilę do samochodu po aparat.
- Piękny widok, nieprawdaż? - Zapytał uśmiechając się do Ciebie.
- Mhm. Widok piękny, ale staje się jeszcze piękniejszy gdy widzi się dzieci w tle. - Odpowiedziałaś również z uśmiechem.
- To prawda. Zwłaszcza jeśli chodzi o nasze dzieci. - Powiedział, po czym objął Ciebie ramieniem.
- Tak... Niczego nie żałuję. - Oparłaś głowę o jego bark i wspólnie spoglądaliście na piękną łąkę.
------------------------------------------------------------------------------------------
Ten rozdział dedykuję - Shintaroe
Ogólnie chciałabym powiedzieć, że nie sprawdzałam czy są błędy. Po drodze zaczęłam również pisać Rosja x Reader, więc jak mnie choróbsko nie rozłoży to niedługo wstawię.
Choroba taka zła, zwłaszcza na święta. Rano myślałam, że umrę, ale dzielnie wstałam i dokończyłam shota. Bądźcie ze mnie dumni! Nie miałam tabletek na ból głowy, więc tym bardziej bądźcie ze mnie dumni!
Dziękuję za przeczytanie tego shota i do następnego! :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro