Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chiny x Reader



Stałaś przed Yao, który przemienił się w dziecko. Przemienił się? Dlaczego? Już tłumaczę. Wziął na oślep jakieś dziwne tabletki, których składu nawet nie znał,zamiast poczekać aż przyniesiesz mu jakieś tabletki z domu, a jako, że mieszkałaś na przeciwko, to w trosce o jego bezpieczeństwo i świadomość, że posiada jakieś dziwne prochy,to postanowiłaś mu przynieść jakieś swoje lekarstwa. Jednak Yao, jak to mężczyzna, uznał, że umiera i postanowił zażyć lekarstwo na własną rękę.

Stałaś przed nim i patrzyłaś na niego z niedowierzaniem, aż postanowiłaś się odezwać.

- Och, Yao, co ja mam teraz z tobą zrobić? - Westchnęłaś i wzięłaś go na ręce.

- Ile razy mam ci mówić byś nie brał niczego, czego składu nie znasz?

- Ale one ładnie wyglądały, aru!

- Może i tak, ale czasami zachowujesz się jak dziecko. Zresztą twoja teraźniejsza postać to odzwierciedla.

- [Imię]-chan, proszę, nie gniewaj się, aru. - Popatrzył na Ciebie swoimi smutnymi, brązowymi oczami.

Pokręciłaś głową.

- Co by tu z tobą zrobić?

Odstawiłaś miniaturową wersję swojego przyjaciela na kanapę i podeszłaś do telefonu.

- [Imię]-chan...? Co zamierzasz zrobić, aru?

- Ja? Nic. Tylko tak sobie chcę zadzwonić do Arthura i poprosić o radę jak ciebie odmienić.

- To dobrz... Nie! To wcale nie dobrze, aru! - Spojrzałaś w jego przestraszone oczy.

- Hmmm? A to niby dlaczego? - Zapytałaś się go z udawanym zdziwieniem. Dobrze wiedziałaś dlaczego nie chciał, żebyś dzwoniła do anglika.

- Bo.. Bo.. Bo on ma dziwne prochy, aru!

- Ty też masz dziwne prochy, a jakoś nie słyszę zażaleń o to od strony Arthura... - Pokręciłaś głową nad jego logiką, ale postanowiłaś nie mówić, że znasz prawdziwy powód. - Yao, im szybciej zadzwonię, tym szybciej się dowiem czy da się ciebie odmienić.

Yao już się nie odezwał, a ty podeszłaś do telefonu i wpisałaś numer do anglika. Usłyszałaś sygnał, a po chwili wreszcie ktoś odebrał. Nie czekając aż osoba przy telefonie się odezwie, zaczęłaś mówić:

- Arthur? Kiedy masz czas?

- Też się cieszę, że Cię słyszę, [Imię]. Jutro po południu, a dlaczego pytasz?

- Mam problem i chcę żebyś mi pomógł go rozwiązać. Mogę jutro o 16 do ciebie z kimś przyjść?

- A kim ta owa osoba jest?

- Nieważne. Głównie problem jej się dotyczy. To mogę przyjść jutro? Bardzo ważne!

- Jeśli nie będzie to Francis, to w porządku. W takim razie będę czekał. Do zobaczenia, [Imię].

- Dziękuję! Do zobaczenia, Arthur!

Odstawiłaś telefon z powrotem na blat i odwróciłaś się do Yao. Podczas gdy ty rozmawiałaś z Arthurem,on zdążył zasnąć. Mimowolnie się uśmiechnęłaś. Wyglądał tak uroczo kiedy spał. Wzięłaś go na ręce i zaniosłaś do jego sypialni, a potem poszłaś do kuchni i nastawiłaś sobie wody na herbatę.

[Time Skip]

~Następnego dnia~

- Yao! Gdzie jesteś? Zaraz wychodzimy! - Była 15:00, a o 15:15 mieliście autobus. Jak na złość, Yao postanowił gdzieś zniknąć. Nie było ani śladu po nim.

- A więc tak to ma wyglądać? Dobrze.. W takim razie będę szukała.

Na pierwszy ogień poszło łóżko, a raczej jego dół. Niestety nie było go tam. Zaczęłaś sprawdzać każdy pokój po kolei. Sprawdziłaś nawet pokój, o którym Yao nie wiedział, że wiesz gdzie się on znajduje, jednak nie było go i tam.

- [Imię], myśl... Gdybyś była dzieciakiem to gdzie byś poszła...? - Cicho mruknęłaś do siebie, aż nagle pomysł spadł jak grom z jasnego nieba.

- Plac zabaw!

Po tych słowach wyszłaś z domu i od razu udałaś się w stronę raju dla dzieci. Tak jak myślałaś –Yao tam się znajdował. Podeszłaś powoli w stronę drewnianego domku i zawołałaś:

- Yao! Musimy już iść. Pożegnaj nowych znajomych i chodź tu.

Podczas gdy Yao powoli się zbierał i zamierzał iść do Ciebie, usłyszałaś jak starsze panie, które siedziały na ławce, zaczęły między sobą szeptać.

- Taka młoda, a już dziecko.

- Szkoda mi jej. Pewnie musiała zrezygnować ze szkoły.

Miałaś ochotę podejść do nich i powiedzieć im ostro w twarz, że jeśli nie wiedzą jak jest, to żeby się nie odzywały, ale ubiegł Cię już Yao.

- Psieplasiam, psze pani, mówi pani o mojej siostrzyczce, aru?

- C-co? A nie, nie. Nie mówimy o tej uroczej damie. - Próbowała jedna z nich wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Myślałaś, że zaraz zaczniesz się tarzać po ziemi ze śmiechu.

Spojrzałaś na telefon, który pokazywał godzinę 15:10. Pozostało wam więc jedynie 5 minut na przyjazd autobusu.

- Yao! Chodź, szybko! Zaraz mamy autobus! Jeśli się pośpieszymy to może zdążymy!

I nie czekając na jego reakcję,chwyciłaś go za rękę i zaczęłaś biec w stronę przystanku autobusowego. Na szczęście zdążyliście, ponieważ autobus akurat stawał i zaczęli wychodzić z niego ludzie. Skasowałaś bilety,które kupiłaś już dzień wcześniej i poszłaś na tylne miejsca autobusu, które były jeszcze wolne. Usadowiłaś sobie Yao wygodnie na kolanach i zaczęliście czekać aż dojedziecie na swójprzystanek. Miałaś szczęście, że zajęłaś miejsce przy oknie,ponieważ po chwili zaczęłaś spoglądać na widoki za oknem.Pewnie dłużej byś spoglądała, gdyby nie Twój towarzysz podróży.

- [Imię]-chan? Na co tak spoglądasz?

- Właściwie to na nic.

- [Imię]-chan...?

- Tak, Yao?

- Daleko jeszcze, aru?

- A ile przystanków minęliśmy?

- Chyba z 5... Nie wiem, aru.

- Czyli jeszcze pozostało około 3 przystanki. Potem jeszcze kawałek pieszo i będziemy na miejscu. W sumie nie wiem dlaczego pytasz. Byłeś u Arthura tyle razy, że powinieneś pamiętać drogę.

- Powinienem, ale nie pamiętam, aru. Zawsze szedłem z automatu i po prostu mam wyćwiczoną drogę, że mógłbym dojść z zamkniętymi oczami, aru! - Odpowiedział energicznie.

Przez resztę drogi było cicho i spokojnie. Wreszcie dojechaliście na wasz przystanek. Żeby dojść do domu Arthura musieliście przejść jeszcze przez mały park i rynek. Zawsze powtarzałaś Arthurowi, że byłoby prościej, gdyby przystanek znajdował się obok jego domu. Nie za bardzo uśmiechało Ci się przechodzenie przez rynek z Yao, który teraz kierował się dziecięcymi instynktami. Przeszliście przez park i zaczęliście iść przez rynek cały czas prosto, gdy nagle Yao zauważył stanowisko z watą cukrową. Nim zdążyłaś zareagować, pobiegł szybko w stronę mężczyzny, który ową maszynę obsługiwał. Pochwili do niego podbiegłaś, a Yao spojrzał na Ciebie z maślanymi oczami i zapytał:

- [Imię]-chan~ Kupisz mi watę cukrową? Aru?~

Cicho westchnęłaś, ale postanowiłaś mu kupić, by mieć spokój przez resztę drogi. Po chwili wznowiliście trasę do Twojego brytyjskiego przyjaciela.

[Time Skip]

- Wreszcie stanęłaś przed drzwiami do domu Arthura i zapukałaś. Usłyszałaś kroki wydobywające się ze środka, a po chwili dźwięk otwieranych drzwi.

- Good afternoon, my Lady. Proszę wejdź. - Powiedział całując Ciebie w dłoń i przepuszczając w drzwiach.

- A gdzie drugi gość? - Po tym zaczął się rozglądać na boki szukając dodatkowej osoby.

- Tu, aru.

- Hę? - Przez chwilę zaniemówił nie wiedząc skąd pochodzi dźwięk, a potem spojrzał w dół.

- Y-Yao? D-dlaczego zmieniłeś się w dziecko?

- I właśnie tym oto sposobem postanowiłam ciebie dziś odwiedzić!

- To wiele wyjaśnia dlaczego nie chciałaś powiedzieć o co chodzi... Ale dlaczego ja mam Ci pomóc?

- Wiesz... Znasz się na tym i owym... Uprawiasz także okultyzm. Więc...

- Więc pomyślałaś, że ja jestem odpowiednią osobą do odmienienia Yao, Yes?

- Tak. Dokładnie tak to było.

- Ech, [Imię], co ja z Tobą mam... W porządku.. Wiesz jak do przemiany doszło?

- Z tego co Yao mówił to wziął jakieś tabletki, mimo, że mówiłam mu by poczekał, aż mu jakieś swoje przyniosę. Gdy przyszłam do domu już był zmieniony.

- No dobrze... Masz opakowanie, z którego Yao wziął lekarstwo?

- Och...

- Nie mów, że nie wzięłaś..

- Dobrze, to nie powiem.

- [Imię]... - Ciężko westchnął.

- Ja mam! Przezorny zawsze ubezpieczony, aru! - Powiedział z dumą chłopiec i podał anglikowi opakowanie.

- W porządku... W takim razie zobaczmy co tu mamy. - Odpowiedział i zaczął czytać ulotkę.

- I co? Wiesz już coś?

- Byłoby dużo łatwiej gdyby ulotka nie była po chińsku. - W tamtej chwili strzeliłaś sobie soczystego face palma.

- Spokojnie, spokojnie, [Imię]. Kiedyś uczyłem się chińskiego i pewnie coś jeszcze rozumiem. - Po chwili znów zabrał się za czytanie ulotki. Po przeczytaniu trzeciej strony westchnął zrezygnowany.

- [Imię], niestety z niej nic się nie dowiemy.

- Hę? Dlaczego?

- Nawet nie wiem jakbym sobie nie tłumaczył, to i tak przez te trzy strony napisali o jednym i

tym samym skutku ubocznym zażycia tego leku.

- Ale da się to jakoś odwrócić, prawda? - Spytałaś z nadzieją w głosie.

- Jeśli znałbym skład to może mógłbym coś poradzić. Jednak w tym stanie nie mogę nic zrobić.

- Czyli Yao będzie musiał zostać w tej postaci jeszcze trochę?

- Of course. But don't worry, my Lady! Postaram się coś wymyślić.

- Mam nadzieję, że wkrótce go odmienimy. Nie chcę by został tak do końca życia.

Po chwili usłyszeliście ciche pochrapywanie i zobaczyliście, że Yao zasnął.

- Chociaż... Może nie będzie tak źle jak się może wydawać?

---------------------------------------------------------------

1380 słów! Jestem z siebie dumna :3

W razie błędów, czy powtórzeń linijek to krzyczeć, ponieważ wattpad postanowił mi się zepsuć i mogą wystąpić pewne komplikacje.  Shot dedykowany dla - Wariatka13.

Powiem Ci szczerze, że zaintrygowało mnie Twoje wymaganie co do tego shota. Nawet nieźle się bawiłam pisząc to. I jest to pierwszy shot, do którego jako tako fabuły nie napisałam. Leciałam zatem spontanicznie.

Dziękuję za przeczytanie i do zobaczenia w następnym shocie, aru! :3

PS. Znacie te uczucie gdy w szkole obmyślicie fabułę do innego shota, ale w domu zapominacie wszystko? ;_;

PS2. Przeczytałam, że kiedyś między Wielką Brytanią, a Chinami wybuchła wojna opiumowa, stąd Yao nie chciał jechać zbytnio do Arthura.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro