Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5


Noc była jeszcze młoda, a ja już leżałam na łóżku oglądając serial. Byłam prawie pewna, że następnego dnia nie wstanę do szkoły, bo czułam się strasznie ciężka przez nadmiar pizzy. Wyglądałam i czułam się jak jakiś tatusiek z piwnym brzuszkiem, który tylko siedzi przed telewizorem i ogląda mecze.
W pewnym momencie, gdy jako jedyna śmiałam się z żartów Chandlera, usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi. Nie powiem, przeraziłam się, w końcu Zach poszedł do pracy...

– Nie strzelać! To tylko ja – powiedziała, poprawiając nieudolnie torbę. – Jejku, ale się wystraszyłaś. Pierwszy dzień w pracy, a nikt już nie pamięta, że Chris też tu mieszka

– Pamiętałam, po prostu myślałam, że wychodzisz... nieco później – dodałam spoglądając na zegarek.

–Wyszłam normalnie, po prostu ktoś mnie podrzucił. I patrz co przyniosłam – podekscytowała się. – Pizzę hawajską!

– O mój Boże, Christina, kocham cię – wyznałam biorąc jedzenie ze stołu. Wiedziałam, że tego pożałuję, bo już czułam się niczym zawodnik sumo, ale nigdy nie odmawiam pizzy. Nie hawajskiej.

W tle leciały kolejne odcinki serialu, ale nie skupiałam się na nich, bo i tak znałam je na pamięć. Chris usiadła obok mnie więc po prostu zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym.

– Dobra, bo nie mogę już wytrzymać z ekscytacji– zmieniła temat. – Co to za ludzie w pizzerii, którzy dosiedli się do ciebie i Zacha? W szczególności mówię o tym chłopaku, z którym gadałaś.

– Naprawdę, nie mówiłam ci o nim nigdy? To Shawn Mendes.

– Ten bogaty chłoptaś, za którym nie przepadałaś? Evie, nie poznaję cię. 

– Spokojnie, nic się pomiędzy nami nie dzieje, jeśli to masz na myśli. Słyszał moją wypowiedź podczas projektów edukacyjnych i stwierdził, że potrzebuje kogoś odważnego i kontrowersyjnego w grupie.

– I dlatego poszliście razem na pizzę? – zapytała, bo chyba czegoś nie zrozumiała.

– Nie, to był czysty przypadek. Okazało się, że ja i Fletcher siedzimy na ich stałym miejscu, ale na szczęście przyszli mniejszą grupką i nas nie wygonili. A nawet przyjęli z otwartymi ramionami. To znaczy Shawn, to on powiedział, że możemy z nimi zostać. Ale było całkiem przyjemnie, poza tym Zach chyba zauroczył się w przewodniczącej szkoły.


– O nie, Evangeline, ja znam ten uśmiech, planujesz coś?

– Właściwie, to nic póki co. W sensie, jeszcze nie wiem, czy chcę zgładzić całą ich populację, czy po prostu wyrządzić nieśmieszny żarcik. Wszystko zależy od tego, jak będą postępować.

– Mam wrażenie, że nadawałabyś się na sędzię. Naprawdę, osądzanie ludzi wychodzi ci bardzo dobrze. Na pewno byłabyś sprawiedliwa i godna swojej pracy.

– Tak myślisz? – nie dowierzałam. – Myślałam raczej o pracy na złomowisku, no wiesz, w otoczeniu najbliższych.

– W sensie, że śmieci? Nieśmieszne.

– Nie widzę się w roli sędziego. Po prostu nie.

– To co chciałabyś robić w życiu?

– Nie jestem pewna, wydaje mi się, że zostanę jakimś krytykiem i zrównam wszystkich z podłogą.

– Do tego też się nadajesz. Wszystko co tyczy się zniszczenia ludzi idealnie pasuje do ciebie.

Ała, trochę zabolało. Uważam się za sprawiedliwą osobę, a nie destrukcyjną.

– Wiesz, że Shawn odprowadził mnie do domu? – zmieniłam temat. – Znaczy, nie do końca, po prostu wyszedł wcześniej od przyjaciół i szedł w moją stronę. Nie wiedziałam, że mieszka w okolicy, może to dlatego że ciągle jeździ, zamiast chodzić. Mimo to, było miło. Pośmialiśmy się, a on jest naprawdę spoko.

– Evie, czy to naprawdę ty? Jesteś taka ludzka i opowiadasz mi o swoich uczuciach, ja...wow. Nie miałaś przecież go zrównać z ziemią?

– Nie wiem Chris, daj mi z tym spokój. Tak naprawdę jeszcze go nie znam, a nie lubię planować wydarzeń na dłużej, niż tydzień przed. Jeżeli coś się wydarzy, co sprawi, że zmienię zdanie o nim i jego przyjaciołach, to dowiesz się pierwsza. Na razie daj mi zbadać teren.

– Wybacz, wybacz, wybacz. Po prostu tak mnie ciekawią twoje intrygi, a jak już opowiadasz mi o czymś to jestem święcie przekonana, że coś kombinujesz i aktualnie nie mogę się przestawić na to, że opowiadasz mi o "zwyczajnej" znajomości. A teraz możesz kontynuować.

– Już nic więcej się nie wydarzyło. Nie chcesz może pogadać o Zachu?

– Nie, jemu zawsze wszystko się udaje, więc pewnie skończy w związku z tą całą...

– Melissą – wtrąciłam.

– Dokładnie, Melissą. Melissą? Brzmi jak herbata, jak można tak skrzywdzić dziecko?

– Rozmawiasz z Evangeline, moje imię kojarzy się z ewangelią.

– Na pewno nie, znam cię zbyt dobrze, nie interesują cię sprawy religijne. Właściwie, dlaczego mama dała ci tak na imię? Jest...raczej niespotykane i nieco dziwne.

– Jeżeli dobrze pamiętam, to ma francuskie, albo greckie pochodzenie. Oznacza dobre wieści, chociaż to nie pasuje do mojego poczęcia. Byłam wpadką, już na wstępie wykryli u mnie jakieś wady, mama podczas ciąży też miała problemy .

– Powiem tylko, że średnio ci dopasowano imię .

– Zdaję sobie z tego sprawę.

– Poza tym, to wcale nie były dobre wieści, zwłaszcza, że mówiłaś że twój tata...

– Nie mówmy o tym – przerwałam. - Chcę porozmawiać o czymś przyjemnym.

Nie, żebyśmy tak przesiedziały całą noc, ale tak. Zrobiłyśmy to. 

------------

Przepraszam, rok szkolny wybił mnie z rytmu. Postaram się teraz coś dodawać, przynajmniej raz na 2 tygodnie 

PS. W załączniku piosenka, którą ostatnio słucham w kółko

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro