Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Czasami są takie momenty, gdzie mimo iż nie jesteśmy w coś zamieszani, jesteśmy jedynie obserwatorami to i tak przejmujemy się dużo bardziej, niż faktycznie powinniśmy.  Tak było również teraz. Zostałyśmy z Melissą w aucie, w trakcie gdy Knox z Shawnem wyszli po Saige. Plan był taki: chłopcy mieli podejść i ją zaskoczyć, bo przybyliśmy o wiele wcześniej, niż jak Shaige ustaliło. Shaige to ship Shawna i jego dziewczyny, wymyśliłyśmy to z Corolli podczas jazdy. W każdym razie, po tym, gdy mieli jej zrobić niespodziankę i przeprowadzić krótką rozmowę na rozluźnienie, należało przyprowadzić ją do auta, gdzie oficjalnie przedstawiłaby się nam. Następnie chłopcy zaplanowali zwiedzanie okolicy bez celu. Może to nie najlepszy plan, ale nie znaliśmy okolicy za dobrze, więc stwierdziliśmy, że nawigacja doradzi nam co robić. 

Wiedziałam również, że Mendes się przejmuje. Mimo, iż to jego dziewczyna i widzieli się nie raz, stres towarzyszył mu działając pełną parą.  Widziałam, że troszkę się poci i gada od rzeczy, mam wrażenie, że zaraził nas wszystkim ekscytacją i zamartwianiem się jednocześnie.

Chłopcy stali właśnie nieopodal auta, widziałam ich twarze nieco niewyraźnie, ale zawsze coś. Przez chwilę miałam wrażenie, że Shawn się uśmiechał. Próbował się rozluźnić, wymachując rękoma. Knox poprawił mu kołnierzyk i poszli przed siebie. Następnie skręcili w uliczkę po prawej stronie i tyle ich widziałam. 

Próbowałyśmy skupić się na czym innym i rozmawiałyśmy dosłownie o wszystkim, aby czas mijał o wiele szybciej, jednak co chwilę spoglądałyśmy na zegarek i uliczkę, w którą skręcili. Po kilku minutach rozpoznałam znajome twarze, które zmierzały w stronę auta. Jednak były to dwie, te same, które z nami przyjechały. Dziewczyny nie było.

Shawn wsiadł do auta, widziałam, że był spięty, ale moja ciekawość sięgała zenitu
-Gdzie Saige?-zapytałam, ale Mendes milczał, Knox chciał coś powiedzieć, ale chłopak mu przerwał
-Nie, powiem im później. Saige z nami nie jedzie. Wracamy.
-Skoro już wyjechaliśmy z tej dziury, to poróbmy coś ciekawego...przyda nam się odpoczynek
-Jesteście socjopatkami, czy jak?-zbulwersował się Knox-Nie widzicie, że Shawn nie jest w humorze?
-A ty kim jesteś, żeby tak się nim przejmować i go niańczyć? Mógłby odpowiedzieć za siebie, może on chciałby gdzieś się wybrać!-kontynuowała kłótnię Mel
-Najwyraźniej nie jesteście dla niego dobrym przyjaciółkami, skoro myślicie tylko o korzyściach. Nie będziemy nigdzie jechać, odpuśćcie- podsumował mój chłopak i prawdę mówiąc, poczułam się nieco urażona, że tak na nas, na mnie naskoczył, nie zrobiłam nic złego...
-Gdyby Shawn powiedział nam co do kurwy się wydarzyło, to nie byłybyśmy takie. Jak mamy się wypowiedzieć, skoro gówno wiemy, nie byłyśmy tam z wami- przyjaciółka wybuchła płaczem
-Wracamy-odezwał się Shawn i finalnie odpalił auto. 

Tym razem, wszyscy jechaliśmy w ciszy. Było bardzo niezręcznie, każdy był nabuzowany negatywnymi emocjami, na dodatek posprzeczaliśmy się. W tą stronę, droga wydawała się o wiele dłuższa, ale dotarliśmy bezpiecznie i prawie niezauważeni. Prawie, bo gdy wysiedliśmy z auta Mendes zaczął świrować, uderzał rękoma o kierownicę i zaczął płakać. Nie dało się nie usłyszeć trąbienia. Niestety nauczyciele nie są głusi. Zwrócili nam wszystkim uwagę i powiedzieli, że będą nam się przyglądać przez cały wyjazd. Nakazali Shawnowi odprowadzić auto. Ten wsiadł do niego i włączył muzykę.Wiedziałam, że potem będzie musiał wracać na pieszo przez długi czas, więc wykorzystałam okazję.
-Hej, to everybody hurts? Proszę, włącz coś innego-powiedziałam, na co chłopak wyłączył radio-Nie jesteś Dwightem Schrute*.
Pojechałam razem z nim, chciałam porozmawiać i dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się pomiędzy nim, a jego dziewczyną. To chyba naprawdę musiało być coś poważnego, skoro zamiast przegadać to z nią, jak człowiek, po prostu odszedł i wrócił do auta.

Opuszczając auto, poczułam, że atmosfera nieco opadła. Może to właśnie pojazd miał tą dziwną i złą aurę? Nie miałam pojęcia, ale stwierdziłam, że to czas najwyższy aby przełamać lody i zacząć rozmowę z jak zawsze, ale tym razem wyjątkowo cichym Shawnem.
-Nie wiem, czy to odpowiedni moment, ale może powiedziałbyś mi, co się faktycznie stało?-zapytałam, próbując nadążać za Shawnem.
-Co ja mam ci powiedzieć? 
-No wiesz, prawdę...jesteśmy przyjaciółmi
-Była z innym chłopakiem. Rozumiesz? Ujrzałem ją z daleka, byłem przeszczęśliwy, nie widzieliśmy się tak długo, czekałem na to. Ale ona, ona mnie nie widziała i całowała, obmacywała się z tym chłopakiem na moich oczach. Raczej nie wyjmował jej paprocha z oka, definitywnie prawie zaczęli uprawiać seks na ulicy. Załamałem się. Było mi w cholerę przykro, wiesz?-zwrócił się do mnie, a ja spojrzałam w jego zaszklone oczy-Przecież było dobrze, byliśmy ze sobą szczerzy, ja byłem z nią szczery... Pewnie nie jestem wystarczająco dobry, brakowało jej bliskości, powinienem przeprowadzić się bliżej niej, bylibyśmy wiecznie szczęśliwi, nic by się nie zepsuło...
-Nie myśl o tym. Ja wiem, że to trudne, ale... wiele ludzi chce dla Ciebie dobrze, uwierz w to.  Jesteśmy już na miejscu, muszę coś załatwić, ale przysięgam, że to tylko chwila. Za dziesięć minut nad jeziorem? Dokończymy rozmowę

Poszłam do domku, gdzie powiadomiłam Mel, że rozmawiałam z Shawnem i, że zaraz do niego wracam. Że nieco się stresuję, bo nie jestem dobra w pocieszaniu ludzi. Dziewczyna, mimo obrażenia się na chłopaków, zaproponowała mi, bym spróbowała go przytulić, a potem zacząć opowiadać o czymś zabawnym, co wydarzyło się w moim życiu. Przez to nie będzie myślał ciągle o Saige i uśmiechnie się. Zanim wyszłam, wzięłam bluzę, ponieważ zaczynało wiać. Shawn siedział po turecku, trzymając na kolanach gitarę. Jego włosy były śmiesznie nastroszone z powodu pogody.  Gdy podeszłam bliżej, usłyszałam jak śpiewa Breakeven* i o mało co nie wyrywa strun.
-Człowieku, co ci ta gitara zrobiła? Odłóż ją-poprosiłam, starając się zachować spokój.
-Na czymś muszę się wyżyć, nie masz tak, gdy przydarzy się coś niemiłego? Żałuję, że właśnie zadałem to pytanie, jesteś jedną z najbardziej obojętnych i bipolarnych osób, jakie znam
-Wydaje ci się. Okej wykreowałam się na taką, niestety nie mam na wszystko wywalone. Można mnie zranić, mnie też czasem boli, wiesz? Do tej pory załamuję się, myśląc o moim ojcu
-Nie żyje?
-Chciałabym. W sensie, miałabym inne podejście gdyby odszedł od nas w taki sposób. Ale on uciekł zaraz po porodzie. Słuch o nim zaginął, nigdy nie widziałam go na oczy. W moim życiu nie było żadnego mężczyzny przez długi czas. Przez to nie ufałam, a nawet bałam się płci przeciwnej. To żałosne, mówić o tym, pewnie nawet cię to nie interesuje, więc zakończę w tym momencie. Po prostu, chciałam przez to przekazać, że każdemu czasami przydarzaja się niemiłe rzeczy i jedyne co może pomóc, to kochający ludzie wokół. A Ciebie, Shawn, kochają rodzice, przyjaciele, nawet ja w nieco specyficzny sposób. Może trochę platonicznie, nie wiem. Dasz sobie z tym radę-pogładziłam go delikatnie po ramieniu i wtedy, wtedy wszystko zaczęło się zmieniać.

Shawn przywarł swoimi wargami do moich i osłupiałam.
————
Jakimś cudem zbliżamy się do końca wakacji

Pozwólcie że nie skomentuje fabuły rozdziału
Buziaki, izzie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro