9 - "Przeprosiny"
Gdy tylko Baekhyun uchylił swoje powieki, od razu jego samopoczucie poinformowało go o tym, że jego przyjaciel kac postanowił wpaść do niego na cały dzień. Jęknął rozpaczliwie i aż miał ochotę się rozpłakać, bo ból głowy był wręcz nie do wytrzymania, a suchość w gardle ujawniała się ze zdwojoną siłą. Cóż, nie ma co się dziwić, gdyby nie palił wczoraj zioła, prawdopodobnie dzisiaj nie czułby w ustach pieprzonej Sahary. Z żalem zauważył, że Chanyeol tym razem nie zostawił mu żadnej tabletki ani wody. Wczorajsze wydarzenia pamiętał jak przez mgłę, jednak ich kłótnia wyryła się w jego lekko przyćpanym mózgu jak rysy na kamieniu. Westchnął ciężko i podniósł się z trudem z łóżka, by następnie udać się do kuchni po coś do picia.
Przystanął na chwilę, gdy na stole dostrzegł czekający na niego talerz jajecznicy, a obok kubek z parującą herbatą. Chłopak spojrzał na Chanyeola, który opierał się o blat, pijąc właśnie swoją poranną kawę i sprawdzając coś w swoim telefonie. Mężczyzna jedynie posłał mu krótkie spojrzenie przepełnione obojętnością, po czym wrócił do swoich poprzednich czynności. Baek przewrócił dyskretnie oczami i pokręcił głową z dezaprobatą, jednak nic nie powiedział. Usiadł przy stole, a pierwsze co zrobił, to napił się herbaty, chcąc ugasić swoje pragnienie. Właściwie nie miał ochoty na jedzenie. Skrzywił się, widząc czekający na spożycie posiłek.
- Niedobrze mi - westchnął, ale Chanyeol nic mu na to nie odpowiedział, nawet nie pofatygował się, żeby powiedzieć mu coś złośliwego. - Halo? Będziesz teraz się na mnie obrażać?
Chanyeol wzruszył obojętnie ramionami, chowając telefon do kieszeni swoich dresowych spodni i odkładając kubek na blat. Podszedł do stołu, rzucając koło talerza z jedzeniem kopertę, która należała do Baekhyuna. Chłopak uniósł na niego swój pytający wzrok.
- Skąd to masz? - spytał Chanyeol, na co młodszy prychnął z oburzeniem.
- Grzebałeś mi po kieszeniach?
- Nie, samo wypadło, kiedy wieszałem twoją kurtkę.
- Jasne, albo sprawdzałeś, czy nie wziąłem ze sobą więcej trawy - odparł z wyraźną ironią w głosie. - Poza tym, co cię to obchodzi, skąd mam te pieniądze?
- To od twojej matki, zgadza się?
- No i?
- Baekhyun, naprawdę jesteś w stanie tak po prostu brać od niej pieniądze? Co jeśli będzie coś za to chcieć?
- Jestem ostrożny, jeśli o to chodzi, więc przestań dramatyzować. Mógłbyś mi zaufać, wiesz?
- Nie jestem w stanie ci ufać, widząc jak się zachowujesz.
- Aha, świetnie - Baekhyun wstał od stołu i chwycił kopertę z pieniędzmi. - W takim razie, skoro mi nie ufasz, to chyba naprawdę nic tu po mnie.
- I bardzo dobrze, bo mam cię już szczerze dosyć.
- Myślałem, że chociaż ty przy mnie zostaniesz - szepnął drżącym głosem.
- Baekhyun, byłem w stanie znosić wszystko, ale sam doprowadzasz do tego, że między nami jest jak jest!
- Czemu przez jeden wybryk traktujesz mnie tak, jakbym ci coś zrobił?!
- Jeden wybryk?! Cholera, Baek, ty mnie okłamałeś, ignorowałeś, kiedy się o ciebie martwiłem i wróciłeś narąbany w trzy dupy, a w dodatku pozwalasz się manipulować swojej matce, która na pewno wykorzysta to, że daje ci pieniądze!
- No i co z tego?! Po co robisz o to wszystko taką awanturę?!
- Bo nie mogę patrzeć dłużej na to, jak osoba którą kocham zaczyna się staczać!
Baekhyun zaniemówił. Wytrzeszczył w szoku oczy mokre od łez, które same odnalazły swoje ujście. Dziwny gorąc zawirował w jego sercu, jednocześnie ściskając je boleśnie. Nie spodziewał się, że takie słowa padną w tym momencie z ust Chanyeola. Zresztą, on również nie sądził, że odważy się pod wpływem emocji wyznać Baekhyunowi swoje uczucia. Co prawda, okoliczności nie były co do tego najlepsze, jednak teraz nie miał wpływu na słowa, które zostały już wypowiedziane. Zacisnął usta w wąską linię, a Baekhyun wyminął go, kierując się szybko do sypialni.
Chłopak nie wiedział, dlaczego to robił, ale coś mu podpowiadało, że jest to słuszne i tak musi być, dlatego szybko spakował swoje rzeczy, jednocześnie przechodząc od pokoju do łazienki, a Chanyeol obserwował w ciszy jego wędrówkę w obie strony. Westchnął ciężko i tak cholernie chciał się rozpłakać, ale nie mógł. Nie mógł pokazać temu dzieciakowi, że naprawdę wiele dla niego znaczył, skoro on po jego wyznaniu był w stanie się po prostu wyprowadzić.
Już po paru minutach Baekhyun wkładał swoje buty i kurtkę, chcąc jak najszybciej wynieść się z tego mieszkania. Coś jednak momentalnie pękło w sercu studenta, gdy uświadomił sobie, że już za parę sekund jego największe szczęście go opuści, a on wróci do swojej beznadziejnej monotonii bez miłości i tego pięknego uśmiechu. Podszedł do chłopaka i chwycił go za ramiona, a widok jego zapłakanych oczu jeszcze bardziej go dobił.
- Baekhyun, zaczekaj - powiedział, ale młodszy tylko się wyrywał, nie chcąc na niego nawet spojrzeć.
- Zostaw mnie - odparł słabo.
- Baekkie, proszę cię...
- Daj mi spokój!
Chanyeol westchnął z rezygnacją i puścił go, pozwalając mu opuścić mieszkanie. Wraz z głośnym trzaśnięciem drzwi, on poczuł się tak, jakby część jego duszy została brutalnie z niego wyrwana. Nie tak miało być... Zdecydowanie nie tak. Miał być jego ostoją, ciepłem i czułością, której Baek potrzebował. A tymczasem został sam jak palec, bo tak bardzo chciał go chronić, że nawet nie zauważył, jak bardzo ten dzieciak tego nie lubił, jak przez to czuł się ograniczany. Jasne, popełniał wiele głupot, ale czy awanturą dało się to wszystko załatwić? Zdecydowanie nie. I gdyby Chanyeol nie podnosił na niego głosu, gdyby nie dawał się ponieść emocjom, może jeszcze teraz siedziałby z nim w kuchni, wyjaśniał wszystko na spokojnie i może nawet znów mógłby go zamknąć w swoich ramionach, pocałować i szepnąć, że nic się nie stało, nawet jeśli było to kłamstwem.
Tymczasem Baekhyun czuł się podobnie wyniszczony od środka. Łzy nie przestawały spływać po jego policzkach, a szloch co chwilę uciekał z jego ust, nawet jeśli boleśnie przygryzał wargi, by jakoś to powstrzymać. Nie miał gdzie się udać, nie wiedział, co ze sobą zrobić. Nie miał zamiaru wracać do domu, to byłby potężny błąd i nawet, jeśli jego matka teoretycznie chciała się zmienić, wciąż nie miał pewności, czy wcale go nie okłamywała. Może Chanyeol ma rację, może chciała go zmanipulować, ale teraz nie miał siły, żeby o tym myśleć. W jego głowie wirował ból wymieszany z równie bolesnymi wspomnieniami, które kłóciły się z nim samym, żeby wrócił, bo jeszcze nie jest na to za późno. Ale Baekhyun miał swoją dumę i nie zamierzał wracać, skoro nawet Chanyeol nie chciał go pod swoim dachem. Przecież sam to powiedział.
Dlatego też Baekhyun praktycznie pierwsze kilka ponownych bezdomnych godzin spędził w galerii, bo chociaż słońce świeciło jaśniej niż zwykle, to na zewnątrz było zimno jak cholera i wszędzie było mokro od roztopionego śniegu, a on nie zamierzał w gratisie się przeziębić. Już i tak wystarczająco beznadziejnie się czuł. W akcie desperacji był nawet w stanie sprawdzać samoloty do Chin, licząc że jego siostra go przygarnie, ale z drugiej strony uznał to za kompletny idiotyzm, bo przecież taki wybryk na pewno przyniósłby mu mnóstwo kolejnych problemów. W jego głowie krążyła tylko jedna myśl, podpowiadająca gdzie mógłby się udać, ale bezustannie starał się ją likwidować. Przecież nie jest aż takim debilem, żeby udać się akurat tam.
...
A może jednak i był debilem? Tak, zdecydowanie nim był, bo w końcu nie mógł już wytrzymać narastającego strachu i niepewności, że spędzi noc na dworcu. Dlatego też wkrótce siedział w metrze, czując okropny stres, który przyspieszał bicie jego serca. W myślach ciągle sobie powtarzał "Baekhyun, to jest fatalny pomysł", "będziesz tego żałować", "jesteś skończonym kretynem, gdzie twoja duma?", ale nawet jeśli w tym momencie nienawidził za to samego siebie i był w stanie dać sobie w twarz, nie potrafił się powstrzymać. To była jedyna opcja, która mogła go poratować lub znów zawieźć.
Wreszcie dotarł pod spory, choć dosyć skromny dom, który był mu tak doskonale znany. Długo bił się sam ze sobą, chcąc stąd jak najszybciej uciec. Było mu głupio jak cholera, ale... Nie miał innego wyjścia. Zadzwonił dzwonkiem i z trudem przełknął ślinę. Momentalnie zrobiło mu się strasznie gorąco ze stresu. Jego serce wręcz stanęło w miejscu, gdy drzwi ustąpiły z cichym zgrzytem, a w progu ujrzał Luhana, który wytrzeszczył oczy w szoku, widząc swojego dawnego przyjaciela z walizką i wypchanym plecakiem.
- Baek - powiedział cicho, jakby nie wierzył w to, co widzi. - Co ty tutaj...
- Mogę wejść? - spytał Baekhyun, a Luhan od razu przepuścił go w wejściu, zamykając za nim drzwi.
- Co się stało?
Baek spojrzał na niego ukradkiem trochę niepewnie, bo nie wiedział, czy powinien mu teraz tłumaczyć całą sytuację. Zresztą, to na pewno by go nie ominęło, w końcu musiał jakoś wszystko wyjaśnić. Gdy tylko pozbył się swojej odzieży wierzchniej, spojrzał na Luhana nerwowo i... Sam nie wiedział, dlaczego nagle się rozpłakał i bez słowa wtulił w ramię chłopaka, który był tym co prawda trochę zaskoczony, jednak objął go mocno, głaszcząc go delikatnie po włosach, kompletnie nic nie mówiąc.
***
Obaj siedzieli w pokoju Luhana, w ciszy pijąc herbatę i co chwilę uciekając wzrokiem we wszelkie strony, byleby tylko na siebie nie patrzeć. Cała ta sytuacja była dla nich zbyt niekomfortowa i nagła. Zwłaszcza dla Baekhyuna, bo przecież jeszcze wczoraj wyklinał go jak najgorszą osobę na świecie, a teraz szukał u niego pomocy. To było głupie, jemu było głupio i sam nie wiedział, co powinien właściwie powiedzieć.
Dlatego to Luhan postanowił zrobić w tej sprawie pierwszy krok. Odłożył swój kubek i spojrzał na Baekhyuna, który niepewnie utrzymał z nim kontakt wzrokowy.
- Powiesz mi wreszcie, co się stało? - spytał cicho, a Baek nerwowo oblizał wargi, nim zdecydował się odpowiedzieć.
- Wyprowadziłem się od Chanyeola - odparł cichym i słabym tonem.
- Dlaczego?
- Pokłóciliśmy się... Padły przy tym nieodpowiednie słowa... I tak wyszło. Znów jestem bezdomny - Luhan przygryzł wargę i pokiwał głową, rozumiejąc sytuację chłopaka, który po chwili kontynuował. - Pozwolisz mi u siebie zostać?
- Jasne. Nie ma problemu.
- Dziękuję... I przepraszam.
- Za co?
- To musi wyglądać beznadziejnie. Jeszcze niedawno miałem cię za swojego największego wroga, traktowałem cię jak śmiecia, a teraz...
- To bez znaczenia, Baek. Zasłużyłem sobie, tak? Zachowałem się jak świnia i naprawdę byłem w stanie zrozumieć twoje podejście. To ja cię przepraszam... Za wszystko.
Baekhyun patrzył na niego niepewnie, nie wiedząc, co powinien mu teraz powiedzieć. Jeszcze nigdy nie było między nimi tak bardzo niezręcznie. Rzadko kiedy się kłócili, a jak już, to wszystko szybko sobie wyjaśniali. Jednak tym razem sytuacja była o wiele poważniejsza. Luhan postąpił wobec niego okropnie, żaden prawdziwy przyjaciel nie zdobyłby się na coś takiego, a on jednak okazał się wyjątkiem. Baekhyun nie rozumiał całej tej sytuacji i może to był właśnie ten odpowiedni moment, żeby pozwolił mu na wszystkie wyjaśnienia? Odchrząknął, przerywając chwilową ciszę i również odłożył swój kubek, nie chcąc go w razie czego zbić podczas tej rozmowy, bo spodziewał się, że może być ona dosyć ciężka. Luhan uniósł na niego swój niepewny wzrok i od razu wyczuł, że czeka go bardzo szczera spowiedź, co trochę go zestresowało.
- Wytłumacz mi, dlaczego to zrobiłeś? - spytał Baekhyun. - Dlaczego odbiłeś mi chłopaka? Przecież doskonale wiedziałeś, że go kochałem, sam pomogłeś mi się z nim związać.
- Ja... Ja od dawna kochałem Sehuna - przyznał cicho Luhan, a Baek wytrzeszczył oczy zaskoczony.
- Czemu nic mi nie powiedziałeś?
- Nie wiem... Kiedy się poznaliśmy, a ty nie znałeś jeszcze Sehuna, nie miałem okazji ci o nim wspominać, dlatego też nie sądziłem, że kiedy spotkacie się pierwszy raz w liceum, ty tak bardzo oszalejesz na jego punkcie. Nigdy wcześniej nie widziałem cię tak bardzo zauroczonego, więc uznałem, że mogę ci go oddać... Nie chciałem, żeby między nami zaistniał jakiś konflikt, dlatego udawałem, że wcale mnie to nie rusza i robiłem wszystko, żebyś miał jak najwięcej okazji na spotkania z Sehunem.
- Luhan... Przecież mogłeś mi powiedzieć...
- Nie, lubiłem widzieć twoje szczęście, nawet jeśli bolał mnie fakt, że Sehun kochał ciebie - uśmiechnął się słabo. - Byłem strasznie zazdrosny, przez to moja przyjacielska relacja z nim strasznie osłabła i często się kłóciliśmy, kiedy ciebie nie było w pobliżu. Kiedyś podczas kłótni wyznałem mu, jak to wszystko mnie boli, a najbardziej ranił mnie fakt, że przez tyle lat nie zauważył, że czułem do niego coś więcej. I to był błąd, bo od tamtej chwili namieszałem w jego głowie... A on w końcu sam stwierdził, że odwzajemnia moje uczucia. Jednak do niczego wtedy nie doszło.
- Więc jak to się zaczęło?
- Kiedy twoi rodzice zaczęli cię zmuszać do spotykania się z tamtą dziewczyną, a ty często kłóciłeś się z Sehunem... Często do mnie przychodził i wyznawał mi, że ma już tego dość. I... W dniu, kiedy tak bardzo się na ciebie obraził, przyszedł do mnie i po prostu przespaliśmy się ze sobą...
Baekhyun zacisnął wargi i powoli pokiwał głową, przyswajając sobie wszystko, natomiast Luhan spuścił swój zawstydzony wzrok. Naprawdę czuł się głupio, wyznając mu to. Wiedział jednak, że to jeszcze nie koniec i wciąż musiał wyjaśnił mu kilka spraw. Dlatego po chwili kontynuowali rozmowę.
- Dlaczego mnie ignorowałeś, kiedy cię potrzebowałem? - spytał Baek. - Po co te wszystkie kłamstwa?
- Było mi wstyd przyznać się do czegoś tak okropnego... Wiedziałem, że potrzebowałeś mojej pomocy, ale nie potrafiłem udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy tak naprawdę powoli wbijałem ci nóż w plecy. Chciałem się przyznać, ale świadomość, że dobiłbym cię jeszcze bardziej i odebrałbym ci jakiekolwiek nadzieje nie pozwalała mi na to. Przepraszam cię... Tak bardzo cię przepraszam - Luhan ukrył twarz w dłoniach, nie chcąc pokazywać swoich łez. Baekhyun patrzył przez chwilę na jego trzęsące się ramiona, a cichy szloch odbijał się nieprzyjemnym echem w jego uszach. Westchnął ciężko i zbliżył się do niego, po czym mocno przytulił go, szepcząc, by się uspokoił.
- Już dobrze, Lulu... Już jest w porządku.
- Kocham cię, Baekkie.
- Ja ciebie też, głupku.
Trwali tak przez dłuższą chwilę w uścisku, porzucając wszystkie złe uczucia, którymi siebie obdarzyli. Baekhyun nie był w stanie mu wszystkiego od razu wybaczyć, potrzebował na to czasu, jednak fakt, że jego przyjaciel poświęcił własne uczucia, żeby on mógł być szczęśliwy, sprawił że w sercu Baeka ponownie rozbłysnęła jakaś iskierka nadziei. Liczył na to, że wszystko się między nimi w pełni ułoży. Chciał, żeby tak było.
Sporo rozmawiali ze sobą, wyjaśniając sobie wszystkie nieporozumienia, które zaszły między nimi za ten czas, gdy byli ze sobą skłóceni. Również poruszali inne tematy, śmiejąc się i zapominając na chwilę o tym, co zdołało ich rozdzielić. Baekhyun nie żałował swojej decyzji. Cieszył się, że przyszedł do Luhana i że wszystko powoli zaczynało się między nimi układać. Wciąż jednak jego serce przypominało mu, że gdzieś w innej dzielnicy Seulu żył sobie jeden cholerny student, który namieszał mu w głowie. Baek często sprawdzał swój telefon, mając nikłą nadzieję, że Chanyeol się odezwie. To jednak nie nastąpiło, a on czuł się przez to jeszcze bardziej zraniony.
- Co właściwie między wami zaszło? - spytał Luhan, gdy jego przyjaciel już kolejny raz od pięciu minut sprawdzał swoje smsy. Baekhyun uniósł na niego swój wzrok i westchnął ciężko, opierając łokieć o stół w kuchni.
- Sam chciałbym wiedzieć... Po prostu wszystko zaczęło się komplikować.
- To znaczy?
- No... Chanyeol był wobec mnie naprawdę kochany. Troszczył się o mnie, przytulał mnie często, był moim aniołem! Ale z drugiej strony był strasznie nadopiekuńczy, trochę mnie to denerwowało, że zawsze chciał wiedzieć co robię, gdzie jestem i z kim.
- Widocznie miał jakiś powód.
- Jasne, że miał - Baek uśmiechnął się lekko i spuścił nieśmiało wzrok. - Powiedział mi, że mnie kocha.
Luhan aż z wrażenia wypluł na stół swój sok, którego łyk brał akurat w tym momencie. Z ogromnym szokiem wymalowanym na swojej twarzy, spojrzał na zdezorientowanego Baekhyuna.
- Wyznał ci miłość?! - krzyknął Luhan i w tym momencie obaj w duszy cieszyli się, że byli przez cały dzień sami w domu, bo pewnie taka rozmowa byłaby zbyt podejrzana dla rodziców Chińczyka.
- No tak, podczas kłótni.
- I ty przyjmujesz to z takim spokojem?!
- A co mam robić? Rzucać się po ścianach?
- Boże, Baekhyun, taki przystojny i troskliwy facet powiedział ci, że cię kocha.
- Nawet się całowaliśmy...
- Ty sobie chyba ze mnie żartujesz...
- Nie.
- Cholera! Baek, czy ty też coś do niego czujesz?
Chłopak przygryzł nerwowo wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią, bo tak naprawdę sam nie potrafił pozbierać swoich uczuć. To wszystko wydawało mu się zbyt skomplikowane. Ale skoro Chanyeol był dla niego taki dobry i skoro bolało go to, że musiał od niego odejść, to chyba w takim razie było coś na rzeczy, prawda? Tylko że te uczucia były całkowicie inne od tych, którymi obdarzał Sehuna. Nie wiedział, czym właściwie się od siebie różniły. Może były trochę... Dojrzalsze? Może nie opierały się na tym, aby ciągle trzymać się za ręce i wyznawać sobie miłość, ale bardziej na świadomości, że właśnie ta osoba czuje to samo i po prostu jest obok? Westchnął, przesuwając dłońmi po swojej twarzy, po czym spojrzał na czekającego na odpowiedź Luhana.
- Chyba coś czuję - odparł niepewnie.
- Chyba? Coś? - Chińczyk drążył temat, patrząc na niego podejrzliwie. - Czyli co?
- Nie wiem, rany...
- Kochasz go czy nie?
- Może - skrzywił się, a Luhan wywrócił oczami z głośnym jękiem przepełnionym irytacją. - No co?
- Kochasz go.
- Po czym to stwierdzasz?
- Widzę, że ci na nim zależy.
- Nawet jeśli, to co z tego? Już i tak za późno...
- Kurwa, Baekhyun! Wcale jeszcze nie jest za późno, więc leć do niego i to w tej chwili w podskokach!
- Ale... A jak mnie nie będzie już u siebie chciał?
- To wciąż masz mnie - uśmiechnął się pokrzepiająco, a Baekhyun odwzajemnił to i już po chwili biegł ze swoim plecakiem i pełną walizką na metro, byleby jak najszybciej wrócić do Chanyeola.
***
W salonie było praktycznie ciemno, jedynie ekran telewizora, na którym leciał jakiś program przyrodniczy o pingwinach, rozświetlał choć trochę całe pomieszczenie. Chanyeol siedział na kanapie owinięty kocem ze wszystkich stron i ani myślał ruszać się z tego miejsca przez najbliższe dwa tygodnie. Mogli go wylać z pracy i ze studiów. Było mu to obojętne. Przecież i tak już był zwykłą porażką życiową, która nie potrafi nawet zatrzymać u siebie osoby, na której mu zależy.
Jego spokój przerwał nagły dźwięk pukania do drzwi. Początkowo go zignorował, jednak kiedy ponowiło się to jeszcze trzy razy, z westchnieniem przepełnionym irytacją udał się do przedpokoju. Od razu otworzył drzwi, zamierzając już opieprzyć osobę, która zdecydowała się przerwać jego święty spokój, jednak od razu zaniemówił, gdy ujrzał przed sobą Baekhyuna, który wpatrywał się w niego z niepewnością w oczach.
- Przepraszam - powiedział cicho chłopak, zaciskając dłonie w pięści, chcąc jakkolwiek powstrzymać napływające łzy. - Zachowałem się jak idiota. Przepraszam, przepraszam, prze...
Przerwał w momencie, kiedy Chanyeol przyciągnął go do siebie, przytulając go mocno. Baekhyun wtulił się, nie chcąc, żeby mężczyzna więcej go puszczał. Nawet już nie kontrolował tego, że z jego oczu ponownie tego dnia spłynęło kilka słonych łez.
- To ja przepraszam - szepnął Chanyeol. - Nie odchodź więcej, proszę...
***
Nie spodziewałam się, że napiszę kolejny rozdział w tak krótkim czasie, serio :") Potraktujcie to jako prezent bez okazji, bo tak bardzo Was kocham hehe~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro