Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8 - "Przemiana"

Baekhyun niechętnie wszedł do mieszkania, ledwo zdejmując z siebie kurtkę i buty. Od rozmowy z matką stracił całą radość z tego dnia. Zawsze, kiedy jemu się układa, ktoś musi włamać się do jego serca i ukraść z niego część szczęścia. Prychnął głośno i oparł się o ścianę, patrząc jak Chanyeol zawiesza w szafie swoją kurtkę. Dopiero po tym spojrzał na Baekhyuna i przygryzł niepewnie wargę, nie wiedząc od czego powinien zacząć. W końcu teraz w jego głowie namnożyło się za dużo pytań, by odkładać to wszystko na później.

- Naprawdę zamierzasz się spotkać z matką? - spytał w końcu, a Baek wzruszył obojętnie ramionami.

- A mam wybór? Chyba muszę...

- Jeśli będzie czegoś od ciebie chciała, to...

- Tak, wiem. Mam się na nic nie zgadzać. Chanyeol, to moja matka, wiem jak ją obsługiwać - uśmiechnął się do niego niemrawo. - Nie musisz się martwić.

Student kiwnął głową, odwracając wzrok, a wtedy młodszy wykorzystał chwilę jego nieuwagi. Stanął na palcach i zarzucił dłonie na jego kark, przybliżając go do siebie bardziej, by następnie musnąć delikatnie jego usta. Pociągnął lekko i zaczepnie dolną wargę Chanyeola, a potem odsunął się jakby nigdy nic i skierował się w stronę kanapy, na którą padł z głośnym jękiem.

- Boże, co się dzieje? - załkał, przytulając do piersi poduszkę i patrząc pusto na sufit, a kiedy Chanyeol wyszedł z chwilowego szoku po nagłym pocałunku z jego strony, udał się do kuchni, by przygotować coś ciepłego do picia.

- A co się ma dziać? - spytał, patrząc na Baekhyuna z uniesioną brwią.

- Moje hormony buzują! Jestem szczęśliwy, a jednocześnie mam ochotę się rozryczeć. Raz chcę porozmawiać z Luhanem, bo tak bardzo się do niego przywiązałem, a raz chcę włamać się do jego pokoju i zgolić go na łyso, a na czole narysować mu penisa niezmywalnym pisakiem. W tej chwili mam na ciebie cholerną chcicę, a rano będę wszystkiego żałować, bo w głębi mojego złamanego serduszka wciąż czuję się zraniony i tęsknię za tym pierdolonym Sehunem! Co mam robić, Yeollie?

- Nie wiem, idź do egzorcysty albo zadzwoń na telefon zaufania - wzruszył obojętnie ramionami, jakby żadne słowa Baekhyuna ani trochę na niego nie podziałały, co oczywiście było kłamstwem. Najbardziej jednak zarejestrował wspomnienie o Sehunie, przez które poczuł nieprzyjemny ucisk w sercu.

Baek podniósł się do siadu i spojrzał w stronę kuchni na Chanyeola, krzywiąc się z irytacją. Ułożył podbródek na oparciu kanapy, jak to już miał w zwyczaju, kiedy mężczyzna robił coś w sąsiedniej części pomieszczenia, a jemu nie chciało się po prostu do niego fatygować.

- Jesteś dzisiaj złośliwy i doprowadzasz mnie do szału - stwierdził.

- Dlatego mnie pocałowałeś? - parsknął Chanyeol, zerkając z przebiegłym uśmieszkiem na twarz chłopaka, która powoli porywała się soczystym rumieńcem.

- Po prostu... Twoje usta pasują do moich.

- Cóż za poetyckie stwierdzenie.

- Co mam poradzić na to, że wciąż mi mało? - zirytował się i ukrył twarz w poduszce. - Mógłbyś tak dobrze nie całować? Przez ciebie wariuję!

- Przykro mi, gwiazdeczko - zaśmiał się, widząc tak gwałtowną reakcję u młodszego. - Jeśli chcesz, mogę nie całować cię w ogóle.

- A to dlaczego? - Baekhyun znów na niego spojrzał z oburzeniem.

- Bo przeżywasz to tak, jakbym co najmniej miał cię rozdziewiczyć.

- Pff! O to nie musisz się martwić - uśmiechnął się przebiegle, a Chanyeol jedynie przewrócił oczami, domyślając się, że najprawdopodobniej był to przywilej należący do Sehuna.

- A tak poza tym, wciąż nie wytłumaczyliśmy sobie kim dla siebie jesteśmy, więc może lepiej tego bardziej nie komplikujmy?

Baekhyun momentalnie spoważniał. Spuścił wzrok i zmarszczył brwi, jednocześnie czując nieprzyjemne ukłucie w okolicach serca. Jasne, Chanyeol całował świetnie i mógłby z nim to robić cały czas, ale w tej jednej kwestii miał sporą słuszność i nie powinni przekraczać tych granic, dopóki nie rozwiążą swojego najważniejszego problemu.

- Masz rację - odparł w końcu i odwrócił się w stronę telewizora, jednak nie uruchomił go. Nie miał teraz ochoty na oglądanie dram, kreskówek czy nawet programów przyrodniczych. Po prostu wszystko z niego powoli uchodziło, przez co znów czuł się słabo.

Baekhyun nie potrafił nazwać swoich uczuć, którymi obdarzał Chanyeola. Jakaś dziwna blokada niepewności nie pozwalała mu na to, żeby się w nim zakochać, nawet jeśli często ta opcja przechodziła mu przez myśl. W końcu, nie ma co ukrywać, wszelkie ich interakcje robiły swoje. Chciał być przy nim, ale jednocześnie nie potrafił sobie wyobrazić ich jako parę. Wydawało mu się, że to wszystko potoczyło się trochę za szybko, nie powinni sobie pozwalać na czułość, skoro Baekhyun miał tylko u niego przez chwilę mieszkać. Prawda jest jednak taka, że Chanyeol nigdy nie potrafił się powstrzymać, żeby chociaż nie przytulić tego dzieciaka. Robił to, bo tak bardzo był samotny, a Baek rozgościł się nie tylko w jego mieszkaniu, ale również w sercu.

***

Baekhyun wszedł do eleganckiej kawiarni, wzrokiem odszukując swojej matki. Kobieta siedziała w rogu sali. Spojrzała w stronę drzwi, gdy dzwoneczek nad nimi zawieszony poinformował o czyimś przybyciu. Widząc swojego syna, pomachała do niego trochę niepewnie. Baek szybko zbliżył się do zajmowanego przez nią stolika. Bez słowa zdjął swoją kurtkę, zarzucając ją na skórzany czarny fotel i usiadł wygodnie naprzeciwko matki.

Pani Byun była jak zwykle elegancka. Nie szczędziła sobie drogocennej biżuterii, futra i mocnej czerwonej szminki. Uwielbiała zwracać na siebie uwagę. Zresztą, idealnie pasowała do tego miejsca. Ściany kawiarni były pokryte burgundem i beżem. Z sufitu zwisały małe żyrandole, odbijające się w idealnie wypolerowanej podłodze wykonanej z ciemnego drewna. Za ladą łatwo dało się dostrzec półki obfite w różne drogie alkohole. Gdyby nie to, że zapach kawy unosił się w powietrzu, Baekhyun uznałby to prędzej za jakąś nadzwyczaj drogą restaurację, aniżeli kawiarnię.

- Zamówiłam dla ciebie cappuccino - odezwała się jego matka, uśmiechając się do niego tak ciepło, że Baek przez chwilę zwątpił w to, że ma do czynienia z tą samą kobietą, która jeszcze niedawno kazała mu się wynosić z domu.

- Nie trzeba było - mruknął.

- Ależ trzeba. Domyślam się, że ta rozmowa będzie dosyć długa.

- Więc przejdź do rzeczy. Czego chciałaś?

- Głównie chciałam cię zobaczyć.

- Żartujesz sobie ze mnie? - parsknął, patrząc na nią nieufnie.

- Możesz tak to odbierać, ale w tym momencie jestem szczera. Martwiłam się, kiedy napisałeś do mnie, że jesteś chory. Wszystko już w porządku?

- Tak, już jest okej.

- To dobrze - uśmiechnęła się delikatnie. - A w szkole? Radzisz sobie?

- Powinnaś o tym wiedzieć. Przecież to wy ciągle nadzorujecie moją edukację.

- No tak, ale wolałabym to usłyszeć od ciebie.

- Wszystko jest dobrze.

Kobieta spojrzała na niego trochę niepewnie i przechyliła lekko głowę w bok. Przez chwilę patrzyła na niego w ciszy, marszcząc nieco brwi. Baek jedynie odwracał co chwilę wzrok. Skrzyżował ręce na piersi i po prostu skupił się na widoku tętniącego życiem miasta za dużym oknem.

- Widzę, że coś jest nie tak, Baekhyun - odezwała się w końcu, a Baek spojrzał na nią ponownie. - Coś się stało?

Chłopak przygryzł wargę, nie będąc pewnym, czy powinien mówić jej o niektórych sprawach. O Krisie i Xiuminie wspominać nie miał zamiaru, zresztą to już od dawna sprawa zamknięta. O tym, że wczoraj przerwała mu pocałunek z cholernie seksownym studentem też nie miał ochoty mówić. Westchnął ciężko i wzruszył ramionami z obojętnością.

- Raczej nie chcesz słyszeć o moich problemach sercowych - powiedział, uśmiechając się ironicznie.

- Chodzi o tego twojego... Chłopaka?

- Raczej byłego. Ale to nieistotne. Nie będę cię tym zanudzać, zresztą domyślam się, że nawet cię to nie obchodzi. Chciałaś się spotkać w pilnej sprawie, więc o co tak naprawdę chodzi?

Kobieta zacisnęła usta, po czym spuściła wzrok na swoją czarną torebkę, szukając w niej czegoś. W tym samym momencie młoda kelnerka podeszła do ich stolika, stawiając przed Baekhyunem filiżankę z jego kawą, za którą chłopak cicho podziękował. Wciąż jednak patrzył wyczekująco na swoją matkę, która już po chwili położyła na stole białą kopertę i podsunęła ją w stronę swojego syna.

- To dla ciebie - powiedziała, a Baek niepewnie chwycił tajemniczy podarunek. Powoli otworzył kopertę, a wtedy jego oczom ukazała się spora suma pieniędzy.

- Co to jest? - spytał, marszcząc brwi i patrząc na matkę nieufnie.

- Twoje pieniądze.

- Moje? - parsknął, uśmiechając się kpiąco. - Z jakiej racji "moje"?

Kobieta upiła łyk swojej kawy, nim kontynuowała rozmowę ze zdezorientowanym Baekhyunem. Gdy odłożyła filiżankę, oparła ręce na stole i pochyliła się bardziej do przodu, uważnie patrząc w oczy swojego syna.

- Posłuchaj, Baek - zaczęła nieco cichszym tonem niż poprzednio. - Wiem, że potrzebujesz tych pieniędzy. Mimo, że jest między nami konflikt, wciąż jesteś moim synem i nie pozwolę na to, żebyś nie daj Boże skończył na ulicy. Dlatego przyjmij je i zachowaj.

- Ojciec o tym wie? - spytał Baekhyun.

- Nie. I się nie dowie.

- Co za to chcesz? Nie wierzę, że robisz to całkowicie bezinteresownie.

- Chcę twojego zaufania. Nic więcej.

Między nimi zapanowała cisza przerywana wyłącznie cicho grającą muzyką i stłumionymi rozmowami innych klientów kawiarni. Baekhyun nie wiedział, co powinien odpowiedzieć. Patrzył jedynie na kopertę, marszcząc brwi i próbując sobie wszystko jakoś przyswoić. Coś mu tutaj nie pasowało. Przecież ludzie nie zmieniają się w tak krótkim czasie, a w szczególności nie jego matka, która od zawsze wszystko musiała mieć tak, jak sobie tylko zaplanowała. Już zdołał się nieraz o tym przekonać, jak bardzo zimną kobietą potrafiła być. Niepewnie uniósł na nią wzrok, a wtedy uśmiechnęła się delikatnie i czule, po czym chwyciła lekko jego dłoń.

- Wiem, że zawaliłam - powiedziała, przerywając ich wzajemne milczenie. - Teraz chcę to naprawić. Chcę się zmienić, Baekhyun, chcę cię zaakceptować. Ale musisz ze mną współpracować, jeśli ma się to udać, rozumiesz?

Chłopak oblizał nerwowo usta. Kiwnął powoli głową, a kobieta jeszcze bardziej rozpromieniała.

- Cieszę się, że udaje nam się dojść do porozumienia - oznajmiła, rozsiadając się wygodnie w fotelu i biorąc kolejny łyk swojej kawy. Spojrzała na nienaruszone cappuccino swojego syna, który w ciszy chował kopertę do ukrytej kieszeni w swojej kurtce. - Pij, Baekhyun. Naprawdę robią tutaj świetną kawę. Ja za wszystko płacę.

Baek niechętnie spojrzał na napój, który już zdołał nieco wystygnąć. Jego słodko-gorzki smak przypominał mu trochę to, co czuł w chwili obecnej - z jednej strony towarzyszyła mu ulga, a nawet szczęście, a z drugiej to wszystko wydawało mu się nad wyraz absurdalne, co trochę go niepokoiło i zasmucało. Nie wiedział, czy był w stanie zaufać matce. Na pewno nie od razu. Mimo swoich obaw, spędził z nią godzinę w kawiarni, przeprowadzając mało żywą dyskusję na różne tematy, które głównie narzucała kobieta. Baek nie miał właściwie ochoty, żeby z nią rozmawiać. Odniósł wrażenie, że te pieniądze, które od niej przyjął, dostarczyły mu w gratisie ponowne uczucie nieznośnego dołka.

Baekhyun odrzucił jej propozycję, gdy chciała go podwieźć pod jego obecne miejsce zamieszkania. Nie chciał, żeby wiedziała, gdzie mogłaby go szukać. Kiedy tylko się pożegnali, powolnym krokiem udał się na przystanek autobusowy. Właściwie to snuł się po ulicach jak duch. Jasne, miewał bardzo zmienne humorki i jak wczoraj jeszcze tryskał energią (pomijając wieczór, ponieważ nawet dłuższe przesiadywanie w towarzystwie Chanyeola zaczęło go dołować), tak teraz po prostu był tak bardzo słaby, jakby jego matka wyssała z niego resztki radości. Nie rozumiał tych zmian u siebie. Szczerze miał już tego wszystkiego dość, potrzebował chwili relaksu, musiał się jakoś wyładować, a potem odpocząć.

I wtedy jak na życzenie spotkał Tao. Jego przyjaciel uśmiechnął się do niego promiennie i szybko do niego podszedł. Baek nie był z nim tak bardzo blisko jak z Luhanem, ale znał go wystarczająco, by stwierdzić, że Tao zawsze pojawiał się wtedy, kiedy potrzebował jego dobrej rady.

- Wyglądasz okropnie - pierwsze słowa uciekły z wygiętych w uśmiechu ust Chińczyka, na co Baek parsknął cicho.

- Też miło cię widzieć - odparł. Dokładnie przyjrzał się swojemu przyjacielowi, gdy tylko dostrzegł, że lekko podkreślił swoje oczy makijażem i ładnie się uczesał, a zapach perfum podrażnił przyjemnie jego węch. Tao miał na sobie elegancki czarny płaszcz, zaś pod nim jakiś wzorzysty i pewnie cholernie drogi sweter. Jego spodnie miejscami były zdobione rozcięciami. Jego strój dopełniały Vansy, a wokół szyi zawinięty miał ciepły szalik, mimo że ten dzień był wyjątkowo ciepły i roztapiał śnieg po dosyć długiej zimie. - Wybierasz się gdzieś?

- Dzisiaj jest impreza u Taehyunga, zapomniałeś?

- Ach, no tak - westchnął ciężko, przypominając sobie, że w końcu jeden z tych bogatszych dzieciaków ze szkolnej elity chyba przez tydzień gadał o tym, że Baekhyun będzie musiał przyjść, bo bez niego to nie to samo. Głupio by było, gdyby teraz się nie pojawił. Cóż, miał za dużo na głowie, żeby myśleć o imprezach.

- Idziesz?

- Chyba wypada - wzruszył ramionami. - Ale wyglądam beznadziejnie, sam mi to powiedziałeś.

- No i? Nie jest aż tak źle, po prostu jesteś trochę... Blady i nieogarnięty.

- Czyli jest źle.

- Oj tam, chodź ze mną! Będzie fajnie!

- A Luhan?

- Eee... On raczej nie przyjdzie - Tao uśmiechnął się niemrawo. - Czemu o niego pytasz?

- Nie chcę go widzieć.

- Ach... No tak... Już myślałem, że...

- Nie, nie pogodziliśmy się.

- Rozumiem... Ale wiesz, w takim razie impreza dobrze ci zrobi! Poprawisz sobie humor, wyluzujesz. Więc?

Baekhyun skrzywił się, rozważając tę propozycję. Nie miał zbytnio ochoty na imprezowanie, ale z drugiej strony właśnie tam mógł się wystarczająco wyładować. W ostateczności zgodził się, napisał jedynie krótką wiadomość do Chanyeola, że idzie spotkać się ze znajomymi, a później czekał tylko, aż pod przystanek podjedzie czarny i luksusowy samochód, w którym już siedziała znana mu gromadka trzecioklasistów.

Wraz z głośną muzyką z radia i zapachem papierosów, które wypalili podczas drogi, po niecałych piętnastu minutach dojechali pod dom Taehyunga. Był on rzecz jasna spory, choć nie tak bardzo jak ten Baekhyuna. W każdym razie chłopak nie czuł jakiegoś nadzwyczajnego zachwytu, widząc kolejną drogą willę, bardziej pasowało mu małe mieszkanko Chanyeola. Przynajmniej tam nie dało się zgubić. Chcąc nie chcąc, dołączył do grona bawiących się już w środku imprezowiczów, mając szczerą nadzieję, że nie spotka w tym towarzystwie Sehuna. Było to bardzo prawdopodobne, bo Taehyung miał to w zwyczaju, że na swoje imprezy zapraszał praktycznie całą szkołę, czy to znajomych, czy nieznajomych.

Gdy tylko porozmawiał chwilę z gospodarzem, wraz z Tao u boku od razu udał się po jakiś alkohol. W końcu co to za impreza bez procentów? Dla Baekhyuna było to tym bardziej konieczne. Potrzebował trochę odlecieć, ale oczywiście nie do takiego stopnia, co na ostatniej imprezie w klubie. Wciąż brzydził się tego, że był w stanie dać się obmacywać jakiemuś obleśnemu facetowi w kabinie. Jeszcze niedawno bardziej brzydził się sobą na samą myśl o tym, bo był przekonany, że tym sposobem zdradził Sehuna. Tymczasem uznał, że właściwie powinien to pieprzyć, bo gdy on po pijaku pozwolił sobie na takie świństwo, to tak naprawdę jego były od dawna miał okazję wziąć jego własnego przyjaciela we wszelkich pozycjach.

I oczywiście o wilku mowa... W momencie gdy Baek rozmawiał z grupką swoich znajomych ze szkoły, od czasu do czasu biorąc łyk drinka, nieopodal na jednej kanapie dostrzegł Sehuna z jego elitą oraz z, jasna cholera, Luhanem u boku. Chłopak od razu poczuł, jak krew zawrzała w jego żyłach. Spojrzał piorunująco na Tao, który od razu zarejestrował, skąd taka nagła zmiana humoru u Baekhyuna. Chińczyk uśmiechnął się do niego niemrawo i objął go niepewnie ramieniem.

- Zapewniam cię, nie miałem pojęcia, że Luhan tutaj przyjdzie - powiedział wystarczająco cicho, by ich zajęci sobą znajomi nie zaczęli poruszać tematu plotek dotyczących nagłej nienawiści Baekhyuna do jego dawnego przyjaciela.

- Czyżby? - Baek uniósł jedną brew, patrząc na przyjaciela podejrzliwie.

- No... Tak! - Tao zaśmiał się sztucznie, jednak mina szybko mu zrzedła, widząc niezadowolenie na twarzy chłopaka. - No dobra! Chciałem, żebyście wreszcie się dogadali i... No sam wiesz...

- Czy ty jesteś głupi? Myślisz, że dogadalibyśmy się na pieprzonej imprezie?!

- Miałem taką nadzieję...

- Cholera, naprawdę jesteś głupi - prychnął i przewrócił oczami. - Kurwa, oni się całują, zrób coś zanim puszczę pawia!

- Co mam zrobić? Nie mam wpływu na ich języki!

- Boże! - jęknął z irytacją i zignorował doszczętnie swojego przyjaciela, by udać się po więcej alkoholu i jak najszybciej zapomnieć o tym okropnym widoku, jaki przed chwilą zaprezentowali mu jego byli, jakkolwiek to brzmi.

Kilka kolejnych drinków wystarczyło mu, by choć trochę się wstawić. Rozmawiał z różnymi osobami, jednych znał, innych ledwo kojarzył ze szkolnego korytarza, ale w tym momencie to nie miało znaczenia, kto mu towarzyszył. Chciał się rozerwać i zapomnieć o problemach, więc nie obchodziło go z kim, ważne żeby dobrze się bawić. Tańczył do utraty tchu do znanych hitów, przy których każdy rwał się na parkiet. Tym sposobem łatwo udało mu się odizolować od Tao, jak i Sehuna i Luhana.

W końcu też jego największy nałóg zaczął domagać się porządnego doładowania, więc gdy tylko wygrzebał z kieszeni spodni paczkę papierosów, udał się od razu na spory balkon, gdzie również paliło kilka innych osób. Nie obchodziło go jednak zbytnio, kto także postanowił w tej chwili truć swoje płuca wraz z nim. Gdy dosyć chwiejnym krokiem dotarł do poręczy, oparł się o nią i umieścił papierosa między swoimi wargami, a następnie zaczął szukać po kieszeniach zapalniczki. Przewrócił z irytacją oczami, gdy dotarło do niego, że takowej przy sobie nie posiadał. Potrzebował zapalić jak cholera, więc był zdesperowany do tego stopnia, że nawet zapałki Chanyeola poratowałyby go w tej sytuacji. Wtedy jednak niespodziewanie ktoś wyciągnął przed niego swoją dłoń, w której znajdowała się upragniona zapalniczka. Baekhyun z ulgą uniósł wzrok na osobę, która zdecydowała się mu pomóc w tej okropnej chwili, jednak momentalnie oblał się zimnym potem i wytrzeszczył oczy, gdy ujrzał twarz Krisa.

- Widzę, że potrzebujesz ognia - stwierdził starszy, uśmiechając się krzywo. - Spoko, możesz wziąć moją, nie gryzie.

Baekhyun niepewnie wziął od niego zapalniczkę i szybko odpalił papierosa, a następnie oddał ją właścicielowi. Chłopak patrzył na niego nieufnie i nawet nie ukrywał, że trochę się bał. W końcu nie miał zamiaru zginąć w tym momencie, wylatując z balkonu prosto na czyjś samochód stojący na parkingu. Nic jednak nie zamierzał mówić, tylko patrzył na Krisa, który wsunął dłonie do kieszeni swoich spodni i uniósł wzrok na ciemne i gwieździste niebo, wzdychając.

- Gdzie twoi koledzy, co? - spytał, kątem oka zerkając na zestresowanego Baekhyuna.

- Nie wiem - odparł cicho, wzruszając ramionami.

- Myślałem, że zawsze trzymacie się razem.

- Najwyraźniej się pomyliłeś.

- Najwyraźniej - uśmiechnął się szerzej i spojrzał na młodszego, który nerwowo zaciągnął się papierosem. - Sorry za tamtą akcję... Wiesz którą.

- Ta...

- Trochę nas poniosło. No, głównie mnie. To było słabe.

- Mówisz tak, bo boisz się, że moi znajomi zrobią ci to samo? - parsknął, a Kris tylko zaśmiał się cicho.

- Wcale się nie boję - Baek przewrócił oczami, słysząc przesadną pewność siebie w jego głosie. To było oczywiste, że bał się jak mała dziewczynka, głównie o swoją opinię. - Po prostu... Ludzie się zmieniają.

- Nie wierzę w tak szybkie przemiany.

- Jestem w stanie to zrozumieć. Ale tak całkiem szczerze, chcę zgody. Przemyślałem sobie wiele rzeczy i doszedłem do wniosku, że to całe męczenie cię nawet mnie nie bawi - wzruszył ramionami, po czym ściszył nieco ton swojego głosu. - Mam coś fajnego na zgodę, jeśli tylko będziesz chciał.

- Co masz na myśli? - Baekhyun uniósł brew zaintrygowany. Domyślał się, o co mogło chodzić, ale wciąż nie był w stanie mu zaufać. Nie rozumiał, skąd ta nagła dobroć zarówno ze strony jego matki, jak i tego cholernego homofoba.

- Coś lepszego niż szlugi.

Chłopak przygryzł wargę, spuszczając na chwilę wzrok i zastanawiając się, czy powinien się na to zgodzić. Już nieraz miał styczność z marihuaną, to dla niego żadna nowość, jednak dawno nie miał okazji jej zapalić, więc obawiał się, że haj połączony z alkoholem mogą mu nieźle zawrócić w głowie. Z drugiej strony właśnie tego potrzebował - porządnego stanu, w którym nic nie będzie go martwić. Niepewnie zgodził się na propozycję Krisa i już po chwili wylądował wraz z nim, jak i z Xiuminem oraz dwiema dziewczynami w łazience. Zamknęli się w niej, a następnie usiedli w kółku na podłodze. Xiumin wyjął z kieszeni małą foliową kuleczkę, którą powoli rozłożył, a przyjemny zapach marihuany od razu zawirował w ich nosach. Baekhyun przyglądał się, jak starszy wszystko dokładnie rozdrobnił na skrawku jakiejś kartki, mieszając to następnie z tytoniem. Wyjął prostokątne pudełeczko bletek i ostrożnie rozsypał na jednej z nich zioło. Po umieszczeniu w niej filtra, dokładnie ją zawinął, na końcu zakręcając w rulonik i w końcu umieścił gotowego jointa między swoimi wargami, po czym odpalił go, czemu zawtórował intensywny zapach i gęsty dym.

Skręt przemieszczał się w kółko, trafiając z rąk do rąk, a każdy zaciągał się nim trzy razy. Baekhyun czuł cholerną przyjemność, gdy na dłuższą chwilę trzymał dym w płucach, a następnie wypuszczał go wraz z szarą chmurą. Już po paru sekundach poczuł lekki ucisk w gardle i śmieszne łaskotanie na języku. Mimo, że było mu ciepło, po jego ciele zaczęły przebiegać dziwne dreszcze, a wkrótce zaczęło mu się kręcić w głowie. Powieki nagle stały się cięższe i niewiele brakowało, by wszystko zaczęło go bawić. Gdy joint przemierzał już ostatnią kolejkę, Baek uśmiechał się od ucha do ucha, aż bolały go policzki i nawet jeśli chciał choć na chwilę spoważnieć, nie był w stanie tego zrobić, jakby jego twarz po prostu zdrętwiała.

Nigdy nie przypuszczał, że skończy w tak bardzo absurdalnej sytuacji, w której zjara się wraz z chłopakami, którzy jeszcze niedawno chcieli go zabić. Nawet o tym w tej chwili nie myślał. Wszystko za bardzo go śmieszyło, jak i jego towarzyszy. Z trudem wstali z podłogi i opuścili łazienkę, do której już kilka osób próbowało się dobijać. Wtedy dopiero Baekhyun wszedł w najmocniejsze stadium swojej fazy. Wymieszanie marihuany z alkoholem sprawiło, że nagle odniósł wrażenie, jakby tracił powoli świadomość, choć wciąż rozumiał co się wokół niego działo. Wydawało mu się, jakby on sam był odizolowany od reszty otaczającego go świata, jakby wszystko działo się za jakimś szkłem. Wszelkie fakty docierały do niego w zwolnionym tempie. Nawet, jeśli słyszał obok siebie rozmowy i dudniącą muzykę, wydawało mu się, jakby to w tym momencie nie należało do jego rzeczywistości. Czuł się tak, jakby stąpał po poduszkach. Trochę go to bawiło, ale jednocześnie przerażało i z nieznanych przyczyn poczuł dziwną niepewność i lekką panikę.

W końcu padł na kanapę wraz z Krisem i Xiuminem, którzy zajęci byli towarzyszącymi im dziewczynami. Patrzył tępo przed siebie na tańczący tłum, starając się nadążyć za ich chaotycznymi ruchami, które rozmazywały mu się przed oczami. W końcu też zwrócił uwagę na swój telefon, który od kilku godzin był po prostu wyciszony. Wysunął go ze swojej kieszeni i odblokował ekran, który od razu poraził go w zaczerwienione oczy. Dostrzegł ponad sześćdziesiąt wiadomości i wszystkie były od Chanyeola. Tak, równe sześćdziesiąt. Do tego piętnaście nieodebranych połączeń, rzecz jasna również od niego. Baek chciał wszystko przeczytać, jednak wszystkie literki widział podwójnie, a większe skupianie się nad nimi doprowadzało go do bólu głowy. Zrezygnowany ponownie schował swój telefon i wtedy też zauważył, że ktoś przed nim stał. Uniósł powoli wzrok, a jego oczom niewyraźnie ukazali się Tao i Luhan, którzy coś do niego mówili, ale niezbyt był w stanie ich zrozumieć.

Obaj chwycili go mocno za nadgarstki i zaciągnęli przez tłum prosto do wyjścia. Pomogli mu ubrać kurtkę, a następnie zabrali go na zewnątrz, gdzie chłopak odetchnął świeżym powietrzem. Oparł się o zimną bramę, czując że nie będzie w stanie ustać w pionie i ledwo przytomnym wzrokiem patrzył, jak Tao grzebał mu po kieszeniach, by następnie wyciągnąć z jego kieszeni telefon.

- Co robisz? - wybełkotał Baekhyun, po czym zaśmiał się, choć w tej sytuacji nie było nic zabawnego. - Oddaj, to moje.

- Oddam ci, jak wykonam jeden telefon - odparł, od razu odnajdując w kontaktach Chanyeola. Było już koło pierwszej w nocy, ale domyślał się, że student nie był w stanie zasnąć, skoro jeszcze przed paroma minutami napisał do Baeka kolejnego sms'a.

Już po chwili, gdy mężczyzna odebrał, a Tao zaczął z nim rozmawiać, tłumacząc całą sytuację i pytając o adres, Luhan niepewnie spojrzał na swojego dawnego przyjaciela, który obecnie był w stanie karygodnym. Westchnął ciężko, bo naprawdę nie mógł uwierzyć w to, co ten idiota potrafił ze sobą zrobić.

- Co w ciebie wstąpiło, Baekhyun? - spytał cicho, a Baek zerknął na niego nierozumnie. - Od kiedy zadajesz się z tamtymi kretynami?

- A co cię to obchodzi? - prychnął, krzywiąc się. - Nie interesuj się moim życiem. Ciebie już w nim nie ma.

- Domyślam się, że całkowicie mnie wykluczyłeś, ale to nie zmienia faktu, że ja nie zrobiłem tego samego i wciąż się o ciebie martwię, debilu!

- Śmieszny jesteś, Lulu - uśmiechnął się kpiąco. - Ciekawe, czy martwiłeś się o mnie, kiedy pisałem do ciebie, że nie mam dachu nad głową. Pewnie nie... Pewnie byłeś zajęty Sehunem - Baekhyun wydął dolną wargę, przywołując na swoją twarz chwilowy smutek, by po chwili znów zacząć się śmiać. - Pewnie wtedy się pieprzyliście.

- Przestań tak mówić.

- A ty mi jeszcze próbowałeś wmówić, że znalazłeś sobie faceta w Chinach. Cholera, nawet nie byłeś wtedy w Chinach! Co za posrana wymówka. Ale to, że twoi rodzice się rozwodzą wygrało wszystko! Gdybyś widział minę swojej matki, kiedy się dowiedziała, że łżesz jak pies...

- Zamknij się wreszcie! - warknął i szarpnął nim lekko, chwytając za jego koszulkę. Spojrzał mu w oczy, choć przyszło mu to z trudem, ponieważ gromadzące się łzy powoli przysłaniały mu widok twarzy Baekhyuna. - Przepraszam, okej?! Naprawdę cię przepraszam! I może to do ciebie teraz nie do końca dociera, a może masz to po prostu w dupie, ale nie zamierzam cię wykreślać ze swojego życia! Byłeś moim najlepszym przyjacielem i dalej nim jesteś... Nawet nie wiesz, jak bardzo siebie nienawidzę za te kłamstwa i za wszystko, co ci zrobiłem. Brzydzę się sobą, rozumiesz? Nie chciałem, żeby to się tak potoczyło, ale nie mam już na to wpływu i zrozumiem, jeśli nigdy mi nie wybaczysz, ale chcę żebyś wiedział, że jeśli będziesz mnie potrzebować, zrobię wszystko, żeby ci pomóc.

- Więc czemu nie zrobiłeś tego wcześniej, gdy potrzebowałem schronienia? - głos Baekhyuna lekko drżał, natomiast Luhan już nie powstrzymywał łez, które spływały po jego policzkach.

- Bo wtedy sam bałem się spojrzeć ci w oczy...

Baek nic nie odpowiedział. Odepchnął go lekko od siebie i odwrócił wzrok, wzdychając ciężko. Podczas ich kłótni Tao zdołał zamówić taksówkę, która już po paru minutach podjechała pod dom Taehyunga. Wsiedli do niej całą trójką, a następnie ruszyli w stronę osiedla Chanyeola. W samochodzie panowała cisza, przerywana wyłącznie cicho grającym radiem. Luhan i Baekhyun, którzy siedzieli na tylnych siedzeniach, wpatrywali się po prostu w okno, przyglądając się miastu pogrążonemu w nocy. Tao natomiast zerkał co chwilę w stronę lusterka ze zmartwieniem, obserwując zachowania swoich skłóconych przyjaciół.

W końcu, gdy dojechali na miejsce, chłopcy wyprowadzili Baekhyuna z samochodu i zaprowadzili pod same drzwi od mieszkania, w których już czekał Chanyeol. Mężczyzna podziękował im za opiekę nad ledwo przytomnym Baekiem, który chwiejnie wszedł do środka, zdejmując swoje buty i zrzucając kurtkę na podłogę. Gdy Chanyeol zamknął już drzwi, spojrzał karcąco na chłopaka, który uśmiechnął się do niego niemrawo.

- Czy ty jesteś normalny? - prychnął, chwytając młodszego za rękę i zaprowadzając go od razu do sypialni. - Miałeś się spotkać ze znajomymi, a nie iść na imprezę, na której doprowadzisz się do takiego stanu!

- Nie krzycz, Yeollie - wybełkotał Baekhyun, padając ociężale na łóżko. - Nie chciałem, żebyś się martwił.

- Nie chciałeś? To w takim razie dlaczego nie odpisałeś na żadną moją wiadomość i nie odbierałeś telefonów? Myślałem, że przez ciebie zwariuję!

- Przepraszam...

- Baekhyun, masz siedemnaście lat, przestań zachowywać się jak małe obrażone dziecko, które z niczym nie potrafi sobie poradzić!

- A ty przestań mi matkować!

- Widząc to, jak się zachowujesz, to chyba jednak muszę.

- Odwal się - Baekhyun podniósł się do siadu, piorunując go wzrokiem. - Nie jesteś moim chłopakiem, żeby mnie pilnować.

- I bardzo dobrze, bo chyba bym z tobą nie wytrzymał.

- Świetnie! I wiesz co? Żałuję tego, że się wczoraj całowaliśmy, to był potężny błąd!

- Trzeba było pomyśleć, zanim o to poprosiłeś.

- Trzeba było mi pozwolić odejść po pierwszej nocy. Nie musielibyśmy się teraz o to martwić.

- Więc odejdź, jeśli tak bardzo chcesz.

Chanyeol wyszedł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami, a Baekhyun ponownie padł na łóżku, od razu wypuszczając spod swoich przymrużonych powiek słone łzy. Zacisnął zęby, próbując powstrzymać szloch i zakrył się kołdrą po sam czubek głowy, izolując się od wszystkich i wszystkiego. Natomiast Chanyeol stał wciąż oparty o drzwi i miał szczerą ochotę wrócić do sypialni, przytulić tego małego gnojka i prosić, żeby nie odchodził, jednak nie zrobił tego. Ukrył twarz w swoich dłoniach i westchnął ciężko, czując okropny ból w sercu.  



***

Hehe, ja wiem, że Wy chcecie wreszcie tych smutów, ale najpierw dramy, a potem przyjemności, przykro mi B) Ale spoko, zapewniam, że już wkrótce zacznie się to, na co czekacie najbardziej!

Piszcie, czy Wam się podobało (mam nadzieję, że tak hehe) i w ogóle~ Zmieniłam okładki, mam nadzieję, że przypadły Wam do gustu, bo osobiście ta od Cigarette jest jedną z moich ulubionych :"D

No, widzimy się w kolejnym rozdziale, papatki dzieciaczki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro