7 - "Kochanek"
- Baekhyun, proszę cię, pogadajmy - jęczał Luhan, włócząc się przez korytarz za swoim dawnym przyjacielem, który nawet nie zamierzał się do niego odwrócić i powiedzieć mu, żeby łaskawie wypierdalał. Spojrzenia zaciekawionych i plotkujących uczniów były skupione głównie na nich, bo w końcu nigdy jeszcze się nie zdarzyło, żeby ta słynna dwójka tak po prostu się pokłóciła. Zresztą, nietrudno było im wszystkim dotrzeć do wniosku, że najwyraźniej Sehun i Luhan kręcili ze sobą za plecami biednego Baekhyuna. - Dlaczego taki jesteś?
- Tao, powiedz temu komuś, żeby zamknął wreszcie twarz - Baek spojrzał na towarzyszącego mu przyjaciela, który chcąc nie chcąc musiał być w to wszystko wplątany. Czuł się potwornie, będąc rozdzielanym na obie części przez obie strony, które najwyraźniej nie miały na razie szans, żeby się pogodzić.
- Baekhyun mówi, żebyś zamknął wreszcie twarz - zacytował Tao, odwracając się do Luhana, który prychnął zirytowany.
- Słyszałem - odparł.- W takim razie przekaż mu, żeby przestał być takim dupkiem i wreszcie zechciał ze mną pogadać!
- Luhan mówi, żebyś... - Tao już recytował wiadomość, jednak wtedy też Baek nie wytrzymał. Przystanął i odwrócił się gwałtownie, przez co Lu omal na niego nie wpadł.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nie chcę cię znać? - syknął, piorunując dawnego przyjaciela spojrzeniem. - Przestań się starać na marne. To i tak niczego już nie zmieni.
- Ale... - Luhan chciał coś powiedzieć, jednak nie było mu to dane, ponieważ Baekhyun ponownie się od niego odwrócił i ruszył szybkim krokiem w stronę klasy.
Od dnia, kiedy przyłapał jego i Sehuna, minęły dokładnie dwa tygodnie. Przez cały ten czas Chińczyk praktycznie nie odpuszczał, starając się kontaktować z Baekiem na wszelkie możliwe sposoby. Jeżeli chodzi o samego Sehuna, oczywiście jak zwykle skupiał się tylko na sobie. Nawet nie zamierzał się w tej kwestii odzywać. Dla niego wszystko już zostało zakończone i uważał, że teraz mógł bezkarnie obejmować Luhana na korytarzu. Baekhyun nawet nie był tym częstym widokiem załamany ani wkurzony. Miał to gdzieś, dla niego ta dwójka po prostu przestała istnieć. Zakopał głęboko w sercu wszystkie wspólne wspomnienia, które ze sobą dzielili i postanowił więcej do nich nie wracać.
Co prawda, było mu trochę przykro, że stracił bliskie sobie osoby, ale z drugiej strony czuł swego rodzaju ulgę. Miał pewność, że w jego maleńkim kręgu zaufanych osób nie ma już żadnego fałszywego intruza. Został mu tylko ten biedny Tao, Kai oraz Chanyeol. Właściwie wszystko powolutku zaczynało mu się układać. Pozbył się niepotrzebnych ludzi ze swojego życia, Kris i Xiumin nawet na niego nie patrzyli i wciąż mógł odnaleźć ciepło w objęciach tego uroczego studenta z odstającymi uszami, który faszerował go zupkami chińskimi i pozwalał mu mieszkać pod jego dachem.
Baekhyun ostatnio zaczął się zastanawiać nad swoją znajomością z Chanyeolem. Każdy, kto obserwował ich z boku, mógł bez problemu stwierdzić, że nie są to czysto przyjacielskie relacje. Było w tym coś, co sprawiało, że serce chłopaka mimowolnie biło szybciej, a jego policzki pokrywały się rumieńcem. Ta mała iskierka, która w wielu sytuacjach potrafiła zapłonąć gorącym ogniem. Zdarzało się, że przekraczali niektóre granice, pozwalając sobie na trochę więcej, na przykład ostatnio Chanyeol bardzo polubił zataczać palcami kółeczka na biodrach Baekhyuna i też nieco wyżej. Baek natomiast złapał jakąś manię wtulania się w zagłębienie jego szyi i wdychania tych cudnych perfum, którymi później przesiąknięte były jego własne ubrania. Wielokrotnie ledwo powstrzymywał się od tego, aby zrobić mu malinkę lub po prostu złożyć kilka pocałunków na jego karku. Wiedział, że nie powinien tego robić, skoro tak naprawdę byli tylko... Współlokatorami? Kolegami? Kim właściwie dla siebie byli? Baekhyun nawet nie wiedział, jak powinien to określić. Jedno było pewne - nie mógł tak po prostu rzucić się na tego mężczyznę, który z dnia na dzień potrafił go prowokować coraz bardziej. Nie teraz, kiedy nie umiał nawet nazwać ich relacji. I nawet nie był pewien, czy kiedykolwiek mógłby się do czegoś takiego posunąć.
Zaraz po lekcjach zdecydował, że nie pójdzie do domu i nie będzie czekać aż Chanyeol wróci. Postanowił mu zrobić niespodziankę, a ponieważ student zdołał go już kiedyś poinformować na jakim uniwersytecie studiuje, dla Baekhyuna trafienie pod jego uczelnię nie było problemem. Co prawda, zajęło mu to trochę czasu, jednak dzięki temu do końca zajęć Parka zostało około piętnastu minut, dlatego Baek nie musiał czekać na niego zbyt długo.
Czekał wewnątrz sporego i nowoczesnego budynku, gdzie od czasu do czasu mijały go grupki studentów, którzy nawet nie zwracali na niego najmniejszej uwagi. Baekhyun z zaciekawieniem przyglądał się przezroczystym schodom, prowadzącym na wyższe piętra oraz wielkim oknom, zajmującym powierzchnię praktycznie całej ściany, przez co łatwo dało się dostrzec pobliską okolicę. Na jasnych ścianach widniało kilka różnych plakatów, większość promowała między innymi kierunki, na które można było dostać się na tym uniwersytecie. Baekhyun powoli wędrował wokół nich, przyglądając się każdej ofercie z większym lub mniejszym zainteresowaniem, jednak najbardziej jego uwagę przyciągnął wielki żółty napis "AKTORSTWO". Chłopak wytrzeszczył oczy i szybko stanął przed wybranym plakatem, czytając ofertę kierunku z niemałą fascynacją.
- Co ty tu robisz? - gdy usłyszał za swoimi plecami głos Chanyeola, odwrócił się szybko i uśmiechnął się szeroko.
- Przyszedłem po ciebie - oznajmił dumnie Baekhyun.
- Nie spodziewałem się.
- O to chodziło - poruszył zabawnie brwiami, a Chanyeol tylko westchnął ciężko, nie mogąc jednak powstrzymać delikatnego uśmiechu. - Nie mówiłeś mi, że można tutaj studiować aktorstwo.
- I co w związku z tym?
- Ależ nic, po prostu wezmę to pod uwagę w przyszłości. Poza tym, podoba mi się ten twój uniwerek. Taki czysty, jasny, ładny...
- Dobra, dobra, lepiej już chodź do domu - mężczyzna delikatnie chwycił go za kark, prowadząc chłopaka w stronę wyjścia.
- Ale ja nie chcę iść do domu - prychnął Baek. - Chodźmy coś zjeść na mieście! Mam ochotę na jakiegoś fast fooda.
- Nie będziemy wydawać na to pieniędzy.
- Ja stawiam!
- Przecież ojciec zablokował ci dostęp do karty.
- No i? Wciąż mam przy sobie parę groszy, więc to żaden problem - Baekhyun wyswobodził się z uścisku jego dłoni i stanął przed nim, uśmiechając się uroczo. - No proszę, Yeollie...
Mężczyzna przewrócił jedynie oczami i skinął głową, zgadzając się, co od razu dodało młodszemu jeszcze więcej energii. W końcu nigdy nigdzie nie wyszli razem, poza marketem nieopodal osiedla Chanyeola, ale to wszystko. Baek wiedział, że tak naprawdę student nie miał na coś takiego czasu, ale w końcu zaczął się weekend, więc mogli wykorzystać ten wolny czas inaczej, zamiast tylko siedzieć przed telewizorem i nic nie robić.
Udali się do galerii, w której jak zwykle panował spory tłok. Przyczyną tego były również wyprzedaże, na które ludzie od razu się rzucili, przez co niejednokrotnie się zdarzyło, że Chanyeol gubił Baekhyuna, który co chwilę dostrzegał coś ładnego na wystawach. Niestety nie mógł sobie na razie na nic pozwolić, skoro obecnie nie dysponował wystarczającą ilością pieniędzy. Chcąc nie chcąc, przez głowę przeleciało mu niejedno wspomnienie, kiedy z Luhanem włóczyli się po galerii do samego zamknięcia. Od razu przez to trochę zmarniał jak balonik, który wcześniej napompowany entuzjazmem nagle tracił całą chęć do wszystkiego. Jedno szczególne wspomnienie powróciło w momencie, gdy zatrzymał się na chwilę przed wystawą sklepu, w którym kiedyś udało im się spotkać Sehuna. Baekhyun wtedy tak bardzo się zestresował, że musiał chować się za ubraniami, a Luhan tylko się z niego śmiał i asekurował go, żeby przypadkiem czegoś nie rozwalił. Jego starania poszły jednak na marne, gdy Sehun w końcu ich zauważył i odezwał się do nich, a wtedy Baek z wrażenia, jak i zawstydzenia, wywrócił jeden z manekinów, robiąc przy tym spore zamieszanie.
Baekhyun westchnął smutno, a następnie od razu skarcił swój mózg za przywoływanie takich momentów akurat teraz, kiedy nie powinien się niczym przejmować. Z zamyślenia wyrwała go dłoń Chanyeola, która chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę sekcji gastronomicznej.
- Ile razy cię jeszcze dzisiaj zgubię? - spytał student, patrząc karcąco na zdezorientowanego Baeka.
- Przecież nie jestem małym dzieckiem, przestań być taki troskliwy - prychnął chłopak, jednak mimo swojego oburzenia, nie zamierzał puszczać dłoni mężczyzny. Zamiast tego nieśmiało splótł ich palce ze sobą, na co Chanyeol od razu spojrzał na niego łagodniej.
Twarz Baekhyuna pokrył lekki rumieniec, a dziwny stres zacisnął się śmiesznie na jego gardle, jakby odbierając mu przez to możliwość normalnego oddychania, bo nagle zaczęło mu się zdawać, że momentalnie zrobiło się naprawdę duszno. Za każdym razem, gdy znajdowali się w podobnych sytuacjach, czuł się dokładnie tak samo - niepewny i cholernie zawstydzony. Nigdy nie potrafił odczytać z twarzy Chanyeola, co on myślał o tym wszystkim. Nie zdawał sobie sprawy, że takie drobne gesty często przyprawiały mężczyznę o chwilową palpitację serca.
Stali tak przez króciutką chwilę w ciszy, patrząc sobie w oczy, aż w końcu Baek postanowił szybko wycofać swoją dłoń, karcąc się w myślach, że było to bardzo głupie i żałosne posunięcie. Momentalnie przybrał na twarz swój uroczy uśmieszek, jakby nigdy nic się nie stało i ruszył w stronę restauracji serwujących fast food. A Chanyeol tylko szedł za nim i przygryzał nerwowo wargę, bo naprawdę miał ochotę trzymać tego dzieciaka za rękę, nie zważając na spojrzenia innych ludzi.
Gdy tylko zamówili coś do jedzenia i znaleźli miejsce gdzieś w rogu, Baekhyun od razu zabrał się za pałaszowanie frytek i przeglądania czegoś w telefonie. Chanyeol natomiast siedział naprzeciwko niego, powoli pijąc jakiś obrzydliwy gazowany napój i tylko obserwował, jak młodszy zajmował się tym przeklętym drogim urządzeniem, na które jego z pewnością nigdy nie będzie stać. W końcu ta cisza między nimi zaczęła go irytować, dlatego bez zbędnych ostrzeżeń po prostu zabrał Baekhyunowi telefon z ręki i schował go w swojej kieszeni.
- Ej, oddaj! - jęknął chłopak, po czym naburmuszył policzki.
- Chciałeś wyjść ze mną na miasto, a nie ze swoim iPhonem - zauważył, uśmiechając się przy tym złośliwie. Baek przewrócił oczami i wziął kolejną frytkę do ust.
- Jesteś zazdrosny o telefon?
- Aż tak bardzo na twoim punkcie nie zwariowałem.
- Och, ale to oznacza, że w jakimś sensie straciłeś dla mnie głowę - uśmiechnął się półgębkiem i oparł policzek o dłoń.
- Możliwe.
- Czyli możemy to traktować jako randkę.
- Traktuj to jak chcesz - wzruszył ramionami.
- A jak ty to chcesz traktować?
Chanyeol uniósł brew, patrząc na niego trochę obojętnie. Nie odpowiedział nic, tylko językiem sięgnął do rurki i ponownie napił się bliżej niezidentyfikowanego napoju. Baekhyun westchnął z rezygnacją i skrzywił się. Nie lubił, kiedy Park zachowywał się wobec niego tak oschle. Zdecydowanie wolał te momenty ich bliskości, wtedy był bardziej uroczy.
- Przejdziemy się później po mieście? - zaproponował młodszy. - Nie chcę jeszcze wracać.
- Aż tak ci się nie podoba w moim brzydkim mieszkanku? - Chanyeol uśmiechnął się lekko, co Baek odwzajemnił.
- Bardzo mi się podoba twoje brzydkie mieszkanko, ale siedzenie w nim całymi dniami mnie dobija i wykańcza. Jestem po rozstaniu, muszę się rozerwać!
- Nawet nie przeżywasz jakoś konkretnie tego rozstania.
- Bo nie ma po co. Nie potrzebuję ani Sehuna, ani Luhana. Teraz mam ciebie i ty mi wystarczasz - na te słowa Chanyeol przygryzł niepewnie wargę, nie do końca wiedząc, co powinien odpowiedzieć, dlatego Baekhyun kontynuował, co chwilę spuszczając wzrok na frytkę, którą leniwie kręcił w keczupie. - Nie do końca jestem pewien, jak powinienem nazwać naszą relację.
- Co masz na myśli?
- No... Nie wiem, czy jesteś dla mnie bardziej jak starszy brat, przyjaciel, czy... Kochanek - słysząc ostatnie słowo Chanyeol zakrztusił się napojem, a gdy tylko udało mu się uspokoić, odstawił kubek na stół, uznając że picie podczas tej rozmowy mogło spowodować jego natychmiastowy zgon. Odchrząknął i spojrzał na Baekhyuna, który właśnie powoli jadł swoją frytkę, wpatrując się w niego niewinnie.
- Skąd ci się nagle wziął "kochanek"?
- Naprawdę, Chanyeol? - uniósł kpiąco brew. - Sam przyznaj, że coś tutaj iskrzy, nawet ja to czuję. Częste przytulanie, te niewinne gesty, twoje spojrzenia w moją stronę... To, że po prostu trzymaliśmy się przed chwilą za ręce... O co tutaj właściwie chodzi?
Student przygryzł wargę i odwrócił na chwilę wzrok, zastanawiając się nad odpowiednią odpowiedzią. Baekhyun natomiast wyglądał na istną oazę spokoju, gdyby nie to, że wewnątrz cały wręcz się palił, bo w końcu udało mu się poruszyć ten temat, który tak bardzo go męczył, a jednocześnie trochę się obawiał, że to co powie Chanyeol nie będzie dla niego zadowalające. Właściwie sam nie wiedział, czego od niego oczekiwał. Ciągnęło go do niego i chociaż niedawno zerwał ze swoim chłopakiem, nie potrafił się oprzeć tej pokusie, którą był Park pieprzony Chanyeol.
- Myślę, że jesteśmy po prostu... Współlokatorami w bliskich relacjach - powiedział w końcu mężczyzna, a Baekhyun przewrócił oczami.
- Cholera, Kai miał rację. Jeszcze trochę i wejdziemy na etap sexfriends.
- Kiedy Kai coś mówi, to najczęściej jest to idiotyczne i w tym wypadku nic się nie zmienia. Nie będziemy żadnymi "sexfriends", bo nie zależy mi na... Eee...
- Na tym, żeby mnie przelecieć?
- Szukałem delikatniejszego określenia, ale tak, dokładnie o to chodzi.
- Więc po co nam ten cały cyrk? To przytulanie i trzymanie się za ręce? Dezorientujesz mnie, Chanyeol.
- Nie podoba ci się to?
- Podoba, ale...
- Więc po prostu traktuj to jako niewinną czułość z mojej strony i nie myśl nad tym za wiele.
- Łatwo ci mówić... - westchnął i po prostu nie kontynuował już tego tematu.
Odstawili wszelkie pytania na bok, zwyczajnie pozwalając sobie miło spędzić czas. Kiedy tylko już coś zjedli, spacerowali chwilę po galerii, a następnie udali się na miasto, gdzie po prostu krążyli bez celu po ulicach, szukając jakiegoś ciekawego zajęcia. Dzień był wyjątkowo ładny, właściwie wiosna powoli dawała o sobie znać, choć śniegu wciąż było wszędzie co nie miara. Słońce powoli zachodziło, nadając lekko zachmurzonemu niebu fioletowych i pomarańczowych barw. Właściwie ta włóczęga zaprowadziła ich na spory plac, gdzie na środku stała nieczynna fontanna, wokół której po prostu chodzili. Obaj trzymali ręce w kieszeniach swoich kurtek i tym razem nie robili tego dlatego, że było im zimno, a po prostu za bardzo ich kusiło, żeby znów ująć swoje dłonie w tym miłym uścisku i niepotrzebnie znów robić dziwne zamieszanie w ich uczuciach.
- Wciąż nie oddałeś mi telefonu - zauważył Baekhyun, nie podnosząc nawet wzroku na Chanyeola, a jedynie obserwując czubki swoich butów.
- I nie zamierzam tego zrobić.
- Okropny - prychnął.
- Powinieneś być mi wdzięczny - Chanyeol uśmiechnął się półgębkiem, zerkając w jego stronę i wygrzebując z kieszeni paczkę papierosów. - Przynajmniej odpocząłeś od tego całego gówna, jakim jest Internet.
- Mówisz jak jakiś dziadek.
- I dobrze - wzruszył ramionami, a następnie odpalił jedną zapałką papierosa.
Baekhyun skrzywił się, widząc że student nawet nie zamierzał się z nim podzielić. Wskoczył na marmurowy murek, otaczający okrągłą fontannę i kroczył po nim pewnie, nieprzerwanie patrząc pod nogi. W końcu obaj się zatrzymali, a chłopak odwrócił się przodem w stronę Chanyeola i uśmiechnął się wrednie.
- Jestem teraz wyższy od ciebie - stwierdził dumnie, na co student prychnął rozbawiony.
- Szkoda, że tylko teraz, lilipucie.
- Oj, kogoś tutaj chyba się trzymają dzisiaj chamskie żarciki - Baekhyun zmrużył czujnie oczy, a Chanyeol zaśmiał się cicho. - Co cię tak bawi?
- Nic. Po prostu jesteś uroczy.
- Idiota - westchnął, jednak lekki uśmieszek wciąż nie znikał z jego twarzy. Spojrzał błagalnie na papierosa, którego mężczyzna umieścił w swoich ustach, zaciągając się nim. Specjalnie nawet wypuścił dym prosto na twarz spragnionego Baekhyuna.
- Dzieci nie mogą palić.
- Pieprz się, Chanyeol!
Student znów zaśmiał się pod nosem. Ponownie zaciągnął się papierosem, a następnie całkowicie niespodziewanie chwycił młodszego za kark, przybliżając go bardziej do swojej twarzy. Baekhyun wytrzeszczył oczy zaskoczony, a jego serce zabiło trochę szybciej. Rozchylił wargi w szoku, co Chanyeol od razu wykorzystał, zmniejszając dystans między ich ustami, jednak na tyle, aby wcale się ze sobą nie stykały. Powoli wypuścił dym wprost do jego ust, ale Baek był w tym momencie zbyt skupiony na ich bliskości, by skorzystać z okazji i zaciągnąć się tym, co przekazał mu starszy. Gdy w końcu się od siebie odsunęli, chłopak stał oniemiały, patrząc pytająco na Chanyeola, który też w najlepszym stanie mentalnym nie był, bo sam nie rozumiał, co go podkusiło, żeby to zrobić, przez co jego serce łomotało w szaleńczym tempie.
- Cholerny prowokator - szepnął Baekhyun, jednak mężczyzna nic nie zdołał mu na to odpowiedzieć, ponieważ młodszy oparł dłonie na jego ramionach i niespodziewanie zeskoczył z murku.
- A w ciebie co wstąpiło? - Chanyeol zaśmiał się złośliwie. - Aspirujesz na dzikiego małpiszona?
- Miałem dość widoku twojej twarzy z bliska - prychnął, po czym ruszył przed siebie, najprawdopodobniej kierując się w stronę metra albo przystanku autobusowego.
- Przykro mi, jeszcze trochę musisz się z nią pomęczyć, gwiazdeczko.
Byli jak dzieci. Jak małe i głupiutkie dzieci z przedszkola, które kłóciły się o to, do kogo należy plastikowe zielone wiaderko, a w ostateczności budowały razem zamek w piaskownicy. Ich złośliwości wobec siebie nigdy nie sprawiały żadnej stronie przykrości, a co najwyżej bawiły. Baekhyun czuł się swobodnie przy Chanyeolu, jakby znali się od lat, choć ich znajomość miała za sobą jedynie marny miesiąc i kilka dni. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie udało im się do siebie tak diametralnie się zbliżyć? Nie potrafili tego pojąć, a właściwie nawet się nad tym nie zastanawiali, ciesząc się tym co jest i czasem gubiąc się w tym wszystkim.
Wrócili autobusem, siedząc na tylnych siedzeniach i słuchając z jednych słuchawek piosenek, które wybierał Baekhyun. Przez całą drogę nie odzywali się do siebie, ale taka cisza była jak najbardziej w porządku. W głowach układali sobie wszystko, próbując mniej więcej zrozumieć, co tak bardzo ich do siebie ciągnęło i dlaczego nie potrafili się temu oprzeć. Chanyeol na chwilę odwrócił wzrok od okna, za którym obserwował jedynie rozmazane miasto pogrążone już w urokliwym mroku ciemnego wieczoru. Zerknął dyskretnie na Baekhyuna. Chłopak wyraźnie był skupiony na swoim telefonie, choć mężczyzna nawet nie był świadomy, że w głowie młodszego panowała podobna burza pytajników.
Cóż, Baek wcale nie był brzydki. Był idealny. Taki niewinny na zewnątrz, a tak bardzo zadziorny z charakteru. Był silny, bo tyle udało mu się znieść i wciąż dawał radę tak pięknie się uśmiechać. Był czymś, co wyciągnęło go z okropnej monotonii, jego nadzieją na kolejne cudowne dni. Dlatego chyba tak bardzo go lubił. Nie, nie lubił. On się w nim, cholera, zakochał.
Szybko odwrócił wzrok, kiedy tym razem Baekhyun uniósł na chwilę głowę, by spojrzeć dyskretnie na Chanyeola. On też do brzydkich nie należał, w końcu był w jego typie. Przystojny, dobrze zbudowany, wysoki... Baek lubił jego przenikliwe spojrzenie, w którym pojawiały się słodkie iskierki, gdy tylko głupkowato się uśmiechał. Wyglądał wtedy jak dzieciak, ale to było na swój sposób kochane. Poza tym te odstające uszy tylko dodawały mu jeszcze więcej uroku, któremu chłopak nie potrafił się oprzeć. A poza wyglądem był jeszcze piękniejszy wewnątrz. Mimo nadmiernej nadopiekuńczości, za którą Baekhyun miał ochotę wielokrotnie mu przywalić, potrafił odpowiednio o niego zadbać i sprawić, że słone łzy znikały z jego twarzy, a zastępował je uśmiech. Chanyeol był na swój sposób zabawny i umiał delikatnie się obchodzić z wrażliwym sercem Baekhyuna, które teraz tak bardzo nie wiedziało, czego obecnie pragnęło najbardziej.
Gdy wreszcie dotarli na doskonale znane im osiedle, postanowili spędzić jeszcze trochę czasu na zewnątrz, choć było naprawdę zimno. Udali się na pobliski placyk zabaw i zajęli trochę skrzypiące huśtawki. Baekhyun spojrzał nieśmiało na Chanyeola i uśmiechnął się uroczo. Mężczyzna przez chwilę utrzymywał z nim w ciszy kontakt wzrokowy, aż w końcu parsknął cichym śmiechem.
- Czemu się tak patrzysz? - spytał, na co Baek wzruszył ramionami i odepchnął się nogami od ziemi, wprawiając huśtawkę w delikatny ruch.
- Po prostu się cieszę, że byłeś dzisiaj ze mną - odparł.
- Przecież codziennie z tobą jestem.
- Ale dzisiaj było inaczej. Jak na prawdziwej randce.
- Taa, randka - Chanyeol pokręcił głową rozbawiony. Wzdrygnął się z zaskoczenia, gdy nagle chłopak chwycił za łańcuch od jego huśtawki, przybliżając go do siebie.
- Tak, to była randka i nie próbuj zaprzeczać.
- Niech ci będzie, desperacie.
- Czemu nazywasz mnie desperatem?
- Naprawdę poszedłbyś na randkę ze mną? Z typowym życiowym przegrywem, który nawet nie ma ci nic do zaoferowania?
Baekhyun w jednej chwili spoważniał. Patrzył z uwagą w ciemne oczy Chanyeola, który przyglądał mu się wyczekująco.
- Oczywiście - odpowiedział w końcu, a Yeol tylko prychnął cicho i odepchnął się w lewą stronę, sprawiając, że ich huśtawki rozłączyły się i zaczęły się bujać niczym wahadła. - Co cię tak bawi? Mówię jak jest.
- Daj spokój. Może to nienajlepszy przykład, ale weźmy tego twojego Sehuna. Z tego, co mi opowiadałeś, był w stanie nawet załatwić ci gwiazdkę z nieba. A ja? Ja nawet nie potrafiłbym ci kupić pieprzonego kaktusa.
- Jesteś głupi - Baekhyun ponownie chwycił za jego łańcuch, zatrzymując obie huśtawki. - Może i dawał mi wiele, ale co mi z tego, skoro nie było w tym wszystkim szczerej miłości?
- Skąd wiesz? Może naprawdę cię kochał?
- Prawdziwa miłość nie kończy się zdradą z najlepszym przyjacielem - odparł, krzywiąc się, aż w końcu sam puścił łańcuchy, ponownie bujając się w lewo i w prawo. - Zresztą, nie mówmy o moim byłym. Mam go dość. Nie powinieneś się do niego porównywać.
- Może masz rację...
- Naprawdę nas nie rozumiem, Chanyeol. Potrafimy rozmawiać o takich rzeczach, a ty twierdzisz, że jesteśmy tylko współlokatorami.
- Do czego zmierzasz?
- Do tego, że to jest zbyt popieprzone i chcę wreszcie wiedzieć, o co z nami chodzi.
Chanyeol patrzył na niego przez chwilę, bijąc się sam ze sobą w myślach, czy powinien posunąć się do pewnych czynów. Tym razem to on ponownie zatrzymał huśtawki blisko siebie. Baek spojrzał na niego wyczekująco, a on zdecydowanie zmniejszył odległość między ich twarzami, wpatrując się w lśniące oczy chłopaka.
- Kim dla siebie jesteśmy? - spytał Baekhyun, zerkając co chwilę na usta Chanyeola.
Mężczyzna niepewnie oblizał wargi. Miał wrażenie, że serce wręcz podskoczyło mu do gardła. Tak niewiele ich dzieliło od tego, by przekroczyć kolejną granicę. Tak niewiele, a jednak tak sporo rzeczy nie chciało im na to pozwolić. Tak sporo pytań bez prostej odpowiedzi. Chanyeol zrezygnował, dlatego już zamierzał odpuścić, kiedy nagle Baek postanowił go zatrzymać.
- Nie - szepnął, chwytając szybko łańcuch od jego huśtawki, nie pozwalając mu się odsunąć. Ich niepewne spojrzenia ponownie skrzyżowały się ze sobą, a z ich delikatnie rozchylonych ust uciekała ciepła para, która znikała po sekundzie, rozpływając się na chłodnym powietrzu. - Pocałuj mnie wreszcie.
Baekhyun nie musiał się powtarzać. Chanyeol powoli zmniejszył dzielącą ich odległość do zera, by wreszcie poczuć te słodkie i ciepłe wargi. Obaj przymknęli oczy, oddając się tej chwili całkowicie. Zaczęli od delikatnych i niewinnych muśnięć, które po chwili zamieniły się w odważniejszy pocałunek, gdy ich języki pierwszy raz styknęły się ze sobą, by za parę sekund nie móc się od siebie odciągnąć. Baek przeniósł wolną dłoń na chłodny policzek Chanyeola, kciukiem zataczając na nim leniwie nie odgadnięte wzory, a pozostałymi palcami wodząc po jego idealnie zarysowanej szczęce. Czuli się cudownie, po prostu wyłączyli się na chwilę z tego świata, by pozwolić sobie ponieść się pragnieniu, które od tak dawna się w nich kumulowało.
I ten pocałunek mógł być w pełni idealny, gdyby nie charakterystyczna muzyczka wydobywająca się z telefonu Baekhyuna, przez którą obaj się wystraszyli i odsunęli się od siebie gwałtownie, puszczając łańcuchy huśtawek, na których niebezpiecznie się zachwiali. Chłopak westchnął ciężko z irytacją i wyjął z kieszeni komórkę.
- Kurwa - zaklął, widząc wyświetlające się połączenie od swojej matki. Nie chciał odbierać, jednak wolał sobie nie sprawiać u rodziców większych kłopotów, dlatego niechętnie wcisnął zieloną słuchawkę. - Czego chcesz?
- Spodziewałam się, że zaczniesz od jakiegoś kulturalniejszego przywitania - odparła, a Baek zacisnął mocniej palce na telefonie, czując w sobie buzującą krew. Wystarczyła jedna sekunda, by ta kobieta podniosła mu ciśnienie. - Musimy się jutro spotkać, Baekhyun.
- Po co?
- To pilne, zaufaj mi.
- Zabawna jesteś - prychnął. - Jak niby mam ci zaufać?
- Baek... Obiecuję, że do niczego nie będę cię zmuszać. Chcę z tobą tylko porozmawiać w cztery oczy, nic więcej.
- Zachciało ci się być troskliwą matką, czy to po prostu jakiś głupi podstęp.
- Przestań we wszystkim doszukiwać się podstępu. Spotkajmy się jutro, dobrze?
Baek spojrzał z rezygnacją w gwieździste niebo i westchnął, zastanawiając się, czy powinien się na to zgadzać. Zerknął na Chanyeola, który przyglądał mu się z lekkim zmartwieniem, Przygryzł wargę, aż w końcu odezwał się ponownie.
- Dobrze, niech ci będzie.
Sam nie wiedział, co go do tego podkusiło, ale pewien był jednego - miał złe przeczucia i obawiał się, że to spotkanie wcale mu na dobre nie wyjdzie.
***
W TYM FF DRAMA RODZINNA CHYBA NIGDY SIĘ NIE SKOŃCZY!
No co tam? Wrzucam rozdział wyjątkowo szybciej niż zwykle, wowow! Niesamowite. Mam szczerą nadzieję, że wszyscy są z niego zadowoleni etc. ^^
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo szczerze mówiąc che mi się już spać :") Życzę powodzenia na egzaminach trzecioklasistom no i maturzystom w sumie też, bo już maturka już soon, a ja pewnie do tego momentu nie zdążę napisać kolejnego rozdziału Cigarette. Nie stresujcie się i napiszcie jak najlepiej! Hwaiting~!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro