5 - "Przylepa"
Baekhyun był smutny. Znowu. Zresztą, pogrzebowy nastrój dotrzymywał mu towarzystwa dzień w dzień. Relacja z rodzicami nie uległa żadnym zmianom. Mało tego, od momentu ich ostatniego spotkania, nawet nie odezwali się do niego słowem. Z Sehunem też nie było lepiej. Baek zaczął odnosić wrażenie, że jego chłopak miał coś w rodzaju męskiego okresu, bo najpierw rzuca się na niego w bibliotece z gorącymi pocałunkami, a potem znów zostawia go na pastwę losu. I jeszcze ta cała akcja z klubu... O tak, Chanyeol o wszystkim go uświadomił, choć z jednej strony nie chciał tego robić, bo wspomnienie o zapłakanych oczkach Baekhyuna, gdy ten przyznawał mu się do tej całej zdrady sprawiało, że jego serce wręcz ściskało poczucie winy. Z drugiej strony uznał, że lepiej będzie, jeśli chłopak dowie się o swoim zachowaniu po pijaku, bo w końcu musiał mieć pojęcie o tym, jak bardzo nieodpowiedzialnie się zachował. Oczywiście, po poinformowaniu go o jego złym uczynku, Baekhyun wpadł w istną rozpacz i przez godzinę płakał w ramię Chanyeola, który uspokajał go, streszczając mu obecną sytuację z lecącego w tle programu przyrodniczego. Niestety wspomnienie o tym, że samiec właśnie zostawił swoją lwicę z dziećmi w poszukiwaniu nowej partnerki, jeszcze bardziej doprowadziło Baekhyuna do histerii. W ostateczności chłopak uspokoił się, gdy Chanyeol kupił mu dwie paczki kwaśnych żelek.
- Kwaśne żelki są dobre na stany depresyjne - mówił wtedy Chanyeol, otulając młodszego puchatym kocem.
- Skąd taka informacja? - spytał Baek, pociągając nosem i biorąc do ust kolejną żelkę.
- Z mojej głowy. Myślę, że ten kwas pomaga zabijać słony posmak łez, co za tym idzie, eliminuje uczucie smutku.
- To tak chyba nie działa...
- Przynajmniej są smaczne.
- Nie, są paskudne. Ale doceniam wysiłek naukowy.
Chanyeol był obecnie jedynym promyczkiem słońca w jego ciemnym świecie zalanym łzami. Baekhyun czuł szczęście za każdym razem, gdy student go obejmował, pocieszając durnymi żarcikami, gdy karmił go tanim i niezdrowym żarciem, nawet gdy opieprzał go za zbyt częste palenie. Chłopak nawet uznał, że zasypianie w jego ramionach jest całkiem wygodne. Dla Baekhyuna było to całkiem niewinne i zwyczajne. Dla Chanyeola już niekoniecznie. Dlaczego? Bo był samotny, a ciepło, które Baek wprowadził do jego smutnego mieszkanka, przedzierało się powoli do jego serca.
Chanyeol nie był w nim zakochany, ani zauroczony, tak przynajmniej sądził. Po prostu trochę się przywiązał i martwił się o niego. W pracy i na wykładach często się zastanawiał, co robi Baekhyun, czy wszystko z nim w porządku i czy znów płacze. Stał się małym oczkiem w jego głowie i to zaledwie po niecałych trzech tygodniach ich znajomości. Był w stanie zrozumieć, jak chłopak musiał wszystko obecnie przeżywać. W końcu ciągle był tylko dzieckiem, niedojrzałym nastolatkiem, który najpierw robił, a potem myślał. Sprawianie, że na jego twarzy pojawiał się ten śliczny uśmiech, dodawało Chanyeolowi jakiejś chęci do życia, a nudna monotonia opuściła go na zawsze.
Tymczasem Baekhyun dobijał się nauką, próbując cokolwiek pojąć z matematyki, która ani trochę nie wchodziła mu do głowy. Westchnął cicho i skrzywił się w płaczliwym grymasie spowodowanym wyjątkowo ciężkim materiałem, a także dołującymi myślami, które z przyjemnością mu dokuczały. Spojrzał na Tao, ale jego przyjaciel był najwyraźniej bardzo pochłonięty funkcją kwadratową, dlatego nie zwrócił na Baekhyuna nawet najmniejszej uwagi. Odwrócił więc wzrok w stronę Luhana, jednak on również nie zainteresował się niemo wołającym o jakąkolwiek uwagę Baekiem. Siedział zgarbiony, rumieniąc się dziwnie, czego Baekhyun nie potrafił zrozumieć. Możliwe, że myślał o tym swoim chłopaku z Chin, zresztą cały dzień był w skowronkach. Dlatego ten najbardziej pokrzywdzony z całej trójki uznał, że nie będzie męczyć ich swoimi żałosnymi problemami.
Baekhyun wyszedł z klasy od razu, gdy zadzwonił dzwonek. Czekały go jeszcze dwie godziny angielskiego, ale szczerze chciał już po prostu wyjść z tej szkoły i znów płakać w objęciach Chanyeola. On przynajmniej nie miał go dość. Chłopak uznał, że musi choć trochę ochłonąć, tym bardziej że po drodze do klasy minął się z Sehunem, który nawet na niego nie spojrzał. Wszedł do łazienki i odkręcił kran, z którego poleciała chłodna woda. Zmoczył w niej swoje dłonie i przemył swoją twarz, która doskonale zdradzała jego smutek i zmęczenie. Gdy uniósł wzrok na lustro, w odbiciu jego uwagę przykuły osoby, których naprawdę nie miał ochoty teraz spotykać. Nie zdołał jednak jakkolwiek zareagować, ponieważ gdy już zamierzał po prostu zwiać jak najdalej od nich, jeden ze starszych podszedł do niego i chwycił go mocno za kołnierz mundurka, nie pozwalając mu opuścić łazienki. Z siłą zaciągnął go w stronę kabin i rzucił nim o drzwi jednej z nich. Baekhyun syknął z bólu, a do jego uszu dobiegł złośliwy śmiech Krisa i Xiumina.
- Co tam pedałku? Gdzie twoi tęczowi koledzy, co? - zakpił Xiumin.
- Nie wasza sprawa - mruknął Baek, unikając ich przeszywającego wzroku.
- Zauważyliśmy, że ostatnio jesteś jakiś przygnębiony - starszy przybrał ironicznie współczujący wyraz twarzy. - Co się stało? Twój chłopak jednak woli cipki?
- Jesteście obrzydliwi - warknął, chcąc ich wyminąć, jednak w tym samym momencie Kris zacisnął dłoń na jego szyi i przycisnął go ponownie do drzwi kabiny.
- Chyba coś ci się pomyliło - Kris mówił spokojnym głosem, jednak w jego oczach widoczna była istna furia. - Zapomniałeś kto tutaj ma przewagę? Twój chłopak nie będzie zawsze przy twoim pedalskim tyłku, tak jak przy nim nie zawsze będą jego koledzy.
- Czego chcecie? - syknął Baekhyun.
- Wszyscy wiedzą, że jesteś jednym z najbardziej nadzianych gówniarzy w tej szkole. Jeśli nie chcesz, żeby twój chłopak oberwał za ciebie i twoich kolegów, co należy mu się od ostatniej akcji, masz na jutro przynieść nam 200000 wonów. Inaczej najpierw pozbędziemy się jego, a później ciebie, rozumiemy się?
Baekhyun zacisnął wargi i kiwnął niepewnie głową. Musiał to zrobić, bo przecież nie chciał, żeby Sehunowi coś się stało. Kris uśmiechnął się złośliwie i poklepał go lekko po policzku.
- Wiedziałem, że jesteś w porządku, pedałku - powiedział, po czym puścił go, a gdy Baekhyun już miał nadzieję, że dadzą mu spokój, Xiumin niespodziewanie otworzył drzwi od kabiny, o które młodszy się opierał, przez co momentalnie wylądował wewnątrz niej.
- Do jutra, gnojku - zaśmiał się i trzasnął mocno drzwiami, zamykając Baekhyuna w ciasnej kabinie.
Miał już dość. Nie mógł dłużej tu być. Skulił się, opierając się o ścianę kabiny i z trudem powstrzymywał płacz. Normalnie coś takiego nawet by go nie ruszyło, ale w obecnej sytuacji był wręcz nadwrażliwy. Dopiero gdy zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję, wstał z podłogi i szybko wybiegł z łazienki, by następnie udać się w stronę wyjścia ze szkoły. Nie obchodziło go to, że może mieć przez swoją ucieczkę problemy. Nie mógł znieść już tego miejsca.
Baekhyun nie miał jednak zamiaru wrócić teraz do mieszkania. Poza tym, wiedział, że Chanyeola i tak teraz nie było w domu, więc bezczynne płakanie w poduszkę do jego powrotu nic by mu nawet nie dało. Wsiadł w pierwszy lepszy autobus, który jechał w stronę centrum i już po paru minutach siedział w galerii, pijąc frappe z McDonalda. Pisał przez chwilę z Luhanem, który oczywiście musiał go ochrzanić, że zwiał ze szkoły i nie zabrał go ze sobą, ale Baekhyun szczerze się tym nie przejął. Potrzebował teraz chwili samotności, żeby wszystko sobie poukładać. Westchnął ciężko, a wzrokiem odnalazł bankomat, do którego musiał się w końcu udać, by przygotować pieniądze na następny dzień. Do czego to doszło, że był zmuszony płacić homofobom za nietykalność?
Gdy tylko dokończył chłodny napój i wyrzucił przezroczysty kubek do kosza, niechętnie podszedł do bankomatu i wyjął z portfela swoją kartę. Wsunął ją do maszyny i z niezwykle szybko bijącym sercem wykonał całą transakcję wypłaty. Wszystko szło idealnie, do momentu aż niespodziewanie na ekranie pojawiła się informacja o błędzie. Baekhyun zmarszczył brwi i spróbował jeszcze raz, jednak błąd wystąpił ponownie. W tym momencie był bardziej przerażony niż zestresowany. Pomyślał, że to jakaś beznadziejna awaria, więc postanowił znaleźć jakiś inny bankomat, który po dłuższym spacerze po galerii w końcu rzucił mu się w oczy. Spróbował jeszcze raz, ale i tym razem wyświetlił się błąd, a gotówka nawet się nie pojawiła.
- Rusz się, dzieciaku, niektórzy się spieszą - usłyszał za plecami głos jakiegoś obcego mężczyzny, który patrzył na niego zirytowanym wzrokiem, gdy Baekhyun już czwarty raz z rzędu próbował cokolwiek zdziałać z upartą maszyną.
Chłopak westchnął, odpuszczając całkowicie i oddalił się od bankomatu, a następnie wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer, o którym właściwie wolał tak naprawdę zapomnieć. Skrzywił się, wciskając zieloną słuchawkę. Cierpliwie wsłuchiwał się w irytujący dźwięk sygnału, który wydawał się rozbrzmiewać w nieskończoność, aż w końcu zastąpił go doskonale znany mu głos.
- Tato - Baekhyun oparł się o ścianę i westchnął ciężko, czując gromadzącą się w nim irytację. - Czy ty zablokowałeś mi kartę?
- A czy ty nie powinieneś być w tym momencie na lekcji?
- Zadałem pytanie pierwszy...
- Tak, Baekhyun, zablokowałem ci kartę. Zadowolony z odpowiedzi?
- Czemu to zrobiłeś?
- Skoro uważasz, że jesteś w stanie poradzić sobie bez nas, to bez naszych pieniędzy również. Myślałeś, że będziemy ci je dawać za twoją niewdzięczność?
- A niby jak ja mam żyć, skoro nie mogę nawet wypłacić sobie marnych groszy, do cholery?! - Baekhyun już nawet nie przejmował się faktem, że był w miejscu publicznym i mijali go różni ludzie. Był zbyt wkurzony, by rozmawiać spokojnie.
- Radź sobie sam - odparł pan Byun z irytującą obojętnością w głosie. - Albo wróć do domu i zachowuj się wreszcie normalnie jak każdy człowiek.
- To raczej ty i matka powinniście się wreszcie zacząć tak zachowywać. Jesteście żałośni - prychnął, a następnie rozłączył się, nie chcąc już więcej rozmawiać z ojcem.
Teraz był już kompletnie bezradny. Przecież nie mógł pożyczyć od nikogo pieniędzy, wiedząc że i tak ich nie będzie miał jak oddać. Czuł się okropnie, bo był świadomy tego, że przez to Sehunowi mogła stać się straszna krzywda. Owszem, nie dogadywali się ostatnio, ale to nie zmieniało faktu, że Baek wciąż był jego chłopakiem i nie chciał, żeby mu się coś stało.
W jeszcze gorszym humorze niż zwykle, wrócił do mieszkania Chanyeola i nawet nie pofatygował się do pokoju. Po prostu padł twarzą na kanapę, wtulając się w poduszkę, która tak ładnie pachniała Chanyeolem. Sam nawet się nie zorientował, kiedy w końcu zasnął. Drzemał tak przez godzinę, aż Chanyeol wrócił do domu i obudził go, gdy przez przypadek starszy potknął się o plecak chłopaka, robiąc przy tym lekkie zamieszanie.
Baekhyun uchylił ciężkie powieki i spojrzał na studenta. Jego serce momentalnie szybciej zabiło, informując go o tym, że potrzebuje jak najwięcej czułości od tego mężczyzny, bo nikt tak dobrze go nie pocieszał jak Park Chanyeol.
- Tak szybko wróciłeś do domu? - spytał Yeol, jednak chłopak zignorował to i po prostu przesunął się, robiąc trochę więcej miejsca na kanapie.
- Połóż się obok - szepnął.
Chanyeol zamrugał szybko parę razy, nieco zaskoczony nagłym rozkazem Baekhyuna, jednak bez zbędnego zastanawiania się przyłączył się do młodszego, który od razu wtulił się w jego tors, wzdychając cichutko. Mężczyzna objął go i zaczął delikatnie głaskać go po plecach. Już zdołał odkryć, jak bardzo relaksowało to Baeka.
- Ciężki dzień? - mruknął Chanyeol.
- Fatalny...
- Co się dzieje?
- Nie chcę cię znowu męczyć swoimi problemami. Po prostu jest fatalnie, a ty masz mnie tak przytulać, żeby było lepiej.
- Jesteś straszną przylepą, Baekhyun.
- Nie lubisz tego?
- Bardzo to lubię - Baek mimowolnie uśmiechnął się i skulił się wygodnie, jeszcze bardziej obejmując Chanyeola.
- Wiesz... Chyba nikomu w całym swoim życiu nie byłem tak bardzo wdzięczny jak tobie.
- To drobiazg.
- Wcale nie. Nikt nie przyjąłby mnie pod swój dach, pozwolił u siebie mieszkać i w dodatku wysłuchiwał moich problemów i znosił moje okropne zachowania. A ty wciąż ze mną wytrzymujesz i jeszcze jesteś dla mnie taki kochany. Gdybym nie był zajęty, mógłbym się nawet w tobie zakochać.
- Jesteś głupi - parsknął Chanyeol, pozwalając sobie przenieść dłoń na jego miękkie włosy.
- A czy gdybym ja był trochę starszy, zakochałbyś się we mnie?
- Właściwie to wiek nie jest aż taki ważny.
- Jeszcze niedawno mówiłeś, że jestem dla ciebie za młody!
- Zmieniam zdanie, najwyraźniej.
- Ach, rozumiem - westchnął Baekhyun zadowolony. - Podobam ci się.
- Nic takiego nie powiedziałem.
- I tak wiem, że ci się podobam.
Chanyeol nic nie odpowiedział, choć chłopak miał właściwie rację. Lubił w nim wiele rzeczy, mimo że wciąż mało o nim wiedział. Jednak chyba najbardziej podobało mu się to, że mógł czuć się przy nim swobodnie, jakby znali się od dawna. Byli dla siebie złośliwi, czuli, rozmawiali o wszystkim - to wystarczyło, by Chanyeol cieszył się z tego, że Baekhyun przy nim był.
Mimo tego, że młodszy na chwilę zapomniał o swoich problemach, to tak naprawdę był świadomy, że przytulaniem się nic nie zdziała. Następnego dnia czekało go nieprzyjemne spotkanie z Krisem i Xiumienm, którzy już pewnie szykowali się na obicie twarzy jemu i Sehunowi. Najbardziej bolał go fakt, że jego chłopak też musiał na tym ucierpieć. Może gdyby ostatnio nie obronił jego oraz Luhana i Tao, starsi nawet nie pomyśleliby o tych groźbach. Wszyscy w szkole wiedzieli jednak, że z nimi się nie zadzierało. Jeśli ktoś wchodził im w drogę, po pewnym czasie wszystko się na nim odbijało, bo Kris i Xiumin nie odpuszczali i nie znali takiego słowa jak "litość". Baekhyun nie zamierzał jednak mówić o tym Chanyeolowi. Nie chciał go martwić jeszcze bardziej. Już sam fakt, że nie miał gdzie się podziać był wystarczająco przykry.
Chłopak próbował wieczorem skontaktować się jakoś z Sehunem i ostrzec go, żeby najlepiej nie przychodził do szkoły, dopóki sytuacja się jakoś nie uspokoi, ale oczywiście spotkał się z idealną ignorancją z jego strony. Jak zwykle... Baekhyun był wkurzony tym, że kiedy on stara się go obronić, jego chłopak ma to tak naprawdę gdzieś i wciąż się obraża o byle co. Przez chwilę w jego głowie nawet pojawiła się nieśmiała myśl, że może to i nawet dobrze, jeśli ktoś w końcu porządnie mu przyjebie, ale od razu ją od siebie odgonił. Przecież nie mógł źle życzyć komuś, kogo kochał, a Kris i Xiumin byli nieprzewidywalni. Mogli go poważnie uszkodzić, więc tym bardziej Baek nawrzeszczał w głowie na samego siebie, że w ogóle odważył się tak okropnie pomyśleć o Sehunie.
Chciał też jakoś kombinować, żeby nie pójść do szkoły, jednak jeśli zostałby w domu, Chanyeol zacząłby coś podejrzewać, dałby pewnie jakąś głupią satysfakcję swoim rodzicom i nie miałby pewności, czy Sehun w ogóle żyje i czy starsi tak po prostu go nie dorwali. Nie mógł wyjść na tchórza. Co prawda, w nocy nawet nie był w stanie zasnąć, bo tak bardzo się bał i stresował. Nawet zdołał ułożyć plan, żeby po prostu zerwać wszystkie kontakty, zbudować tratwę i uciec na niej do Europy, by rozpocząć koczowniczy tryb życia w jakimś państwie, o którym nikt nigdy nie słyszał, ale wtedy dotarło do niego, że nie byłby w stanie żyć z wyrzutami sumienia, jakie na pewno towarzyszyłyby mu przez cały ten czas. Dopiero po dłuższym czasie bezsensownego kręcenia się w łóżku i wpatrywaniu się w sufit, udało mu się jakimś cudem zasnąć.
Mimo chwili snu, był zmęczony jak cholera, a gdy tylko się obudził, miał ochotę rozpłakać się z rana. Nie chciał iść do szkoły. Nie chciał w ogóle wychodzić z łóżka. Niestety musiał się poświęcić, nawet jeśli miał to być ostatni dzień jego nędznego życia. Wtedy też pomyślał, że w sumie są tego jakieś plusy. Jeśli dzisiaj zginie, nie będzie musiał więcej cierpieć i zazna świętego spokoju. Z drugiej strony nie chciał umrzeć przez homofobów. Nie zasługiwał na taką śmierć, jeśli już miał zginąć to z klasą. Mógł na przykład popełnić samobójstwo, skacząc z tego wielkiego napisu w Hollywood. O tak, to by było coś. Ale chyba jednak w tym życiu nie mógł sobie na coś takiego pozwolić i niestety czekało go bolesne spotkanie z wpierdolem, na który mentalnie próbował się bezustannie przygotować.
Im bliżej był szkoły, tym bardziej się bał i miał wrażenie, że zaraz jego serce eksploduje z nadmiaru nieprzyjemnych emocji. Z trudem przełknął ślinę, gdy powoli dostrzegał budynek swojego liceum. Nie był pewien, czy dreszcze, które przebiegały po jego ciele, były spowodowane zimnem, czy może po prostu tak bardzo był przerażony. Nie chciał spotkać Krisa i Xiumina przy wejściu, a był przekonany, że mogli na niego czekać. Postanowił, że poczeka parę minut po dzwonku i specjalnie spóźni się na lekcję. Jeśli już mieli go dorwać, to na pewno nie z samego rana, choć może jednak powinien to załatwić jak najwcześniej? W końcu nie musiałby się tak strasznie stresować przez resztę dnia.
Zaraz po pierwszej lekcji, gdy opuszczał klasę, przed wyjściem wychylił się nieznacznie, by sprawdzić, czy po korytarzu nie kręcą się starsi, co spowodowało, że Tao i Luhan patrzyli na niego podejrzliwie.
- Aż tak bardzo nie chcesz spotkać Sehuna, że już nawet boisz się wyjść z klasy? - spytał Tao nieco rozbawiony.
- To nie o niego chodzi - szepnął Baek, wciąż czujnie się rozglądając. - Swoją drogą, widzieliście go dzisiaj?
- Został chyba w domu - odparł Luhan, wzruszając ramionami, na co Baekhyun wytrzeszczył oczy zaskoczony.
- Naprawdę? O boże, to znaczy, że odczytał moje wiadomości! Co za ulga... - uśmiechnął się lekko i odetchnął.
- Dobra, o co chodzi?
- Jeśli zobaczycie gdzieś Krisa albo Xiumina, natychmiast mi o tym powiedzcie. Wolałbym dzisiaj na nich nie trafić...
- Co przeskrobałeś?
- Uwzięli się. Zresztą, nieważne.
- Dlaczego ty zawsze musisz się w coś wpakować? - westchnął Tao, kręcąc głową z dezaprobatą. - Chodź już, nigdzie ich nie ma.
Baekhyun mógł poczuć chociaż drobną ulgę, bo wiedział, że Sehun był bezpieczny. To jednak nie zmieniało faktu, że wciąż był niepewny i ilekroć był zmuszony chodzić po szkole, bezustannie odwracał się za siebie i rozglądał się, mając nadzieję, że nie trafi na swoich wrogów. Nie powiedział Luhanowi i Tao o całej tej sytuacji, bo nie chciał, żeby też zaczęli się bać. Teoretycznie Tao był nietykalny, ale przecież Kris uwielbiał się nad nim znęcać, więc i w tym wypadku mógł być zagrożony.
I właściwie przez cały dzień nie spotkał starszych ani razu, więc poczuł się trochę bezpieczniej, przez co na chwilę stracił czujność, co było poważnym błędem. Pech tak chciał, że po Tao przyjechała dzisiaj mama, a Luhan spieszył się na autobus, nie wyjaśniając nawet przyczyny swojego pośpiechu, więc Baek był zmuszony wracać sam. Gdy tylko opuścił budynek szkoły, niespodziewanie poczuł, jak ktoś zacisnął dłoń na jego ramieniu. Zamarł, domyślając się, kto to mógł być i oczywiście wcale się nie pomylił, gdy usłyszał doskonale znany mu głos Krisa.
- Myślałeś, że nam uciekniesz? - spytał starszy, a Baekhyun z trudem przełknął ślinę.
Już po chwili został przez nich zaciągnięty za szkołę i popchnięty na ścianę. Spojrzał na nich z przerażeniem, wiedząc że teraz nie ma jak od nich uciec.
- Ładnie nas dzisiaj unikałeś - zaśmiał się Xiumin. - Ale nieważne gdzie byś się chował, my i tak byśmy cię znaleźli. Umowa to umowa, Byun. Gdzie nasze pieniądze?
- Nie mam - szepnął słabo Baekhyun, kuląc się.
- Co proszę?
- Nie mam...
- Chyba sobie z nas żartujesz.
- Miały być na dzisiaj - warknął Kris i pociągnął go mocno za włosy, przez co młodszy syknął i uniósł na niego wzrok. - Jaja sobie z nas robisz?
- W ogóle nie mam pieniędzy - załkał Baekhyun. - Nie mam skąd ich nawet wziąć!
- Łżesz. Myślisz, że niby kim jesteś, co? Jesteś nikim, Byun. Pieprzoną zakałą całego świata. Zwykłą, małą szmatą.
- Nie mów tak - głos Baeka łamał się, a jego oczy zaszkliły się od łez. Widział, że Xiumin, który stał z boku, wszystko nagrywał telefonem, uśmiechając się głupkowato. Czuł się upokorzony. Jęknął głośno z bólu, gdy Kris uderzył go z pięści w brzuch i skulił się.
- I ty jeszcze śmiesz mi rozkazywać? Jesteś śmieszny. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym wreszcie podobnie potraktować twojego chłopaka.
- Proszę, nie rób tego - Baekhyun spojrzał na niego błagalnym wzrokiem. Wiedział, że już gorzej stoczyć się nie mógł, skoro właśnie prosił o coś znęcającego się nad nim homofoba. Nie miał jednak wyjścia.
- W porządku - zaśmiał się Kris. - Mogę go zostawić w spokoju, jeżeli oberwiesz za niego dwa razy bardziej. Wybieraj.
Baekhyun poczuł, jak serce go zabolało. Nie chciał stać przed takim wyborem. Wiedział, że broniąc Sehuna zdecyduje się na okropny ból i będzie cierpieć, ale za to on nie będzie musiał przez to przeżywać. Mimo wszystko go kochał, a miłość wymagała poświęceń. Łzy same zaczęły spływać po jego policzkach. Zacisnął wargi i po chwili ponownie spojrzał na Krisa, który czekał na jego decyzję.
- Dobrze - zgodził się Baekhyun, na co Kris ponownie się zaśmiał.
- Jesteś taki naiwny, że decydujesz się na coś takiego - stwierdził. - Przecież on nawet nie jest tego warty.
- Przestań...
Baekhyun nic więcej już nie powiedział, bo po chwili ponownie oberwał w brzuch, tym razem z kolana, aż zrobiło mu się ciemno przed oczami. Po paru ciosach wylądował na śniegu, który po chwili został zabarwiony czerwoną krwią. Młodszy starał się jakoś zasłaniać, jednak to nic mu nie dawało. Nieważne ile krzyczał i stękał z okropnego bólu, który nasilał się z każdym kolejnym uderzeniem. Nikt nie chciał mu pomóc, nikt go nawet nie słyszał. Baekhyun płakał i błagał nawet, by Kris przestał. Nie wiedział, ile te męki trwały, nawet powoli zaczynał myśleć, że za chwilę naprawdę zginie, jednak w końcu odezwał się Xiumin.
- Dobra, zostaw go już - te słowa wystarczyły, by Baek poczuł maleńką ulgę.
Nim jednak obaj odeszli, Kris kopnął jeszcze skulonego chłopaka i splunął na niego jak na śmiecia. Baekhyun leżał w śniegu, trzęsąc się i ledwo łapiąc oddech. Wszystko go bolało. Czuł na języku metaliczny posmak krwi. Spazmatyczny płacz zaciskał boleśnie jego płuca. W tej chwili nie myślał o niczym innym, jak o tym, by móc znów wtulić się w Chanyeola.
***
Minęło półtorej godziny, aż wreszcie udało mu się jakkolwiek dostać na autobus i wrócić na doskonale znane mu osiedle. Co prawda, ludzie dziwnie się na niego patrzyli, niektórzy nawet z przerażeniem, jednak nikt nawet nie podszedł do niego, żeby spytać, czy wszystko z nim w porządku. Był aż tak beznadziejny, że nie zasługiwał nawet na odrobinę współczucia? Baekhyun chyba nigdy nie czuł się tak bardzo źle. Myślał, że najgorsze miał już za sobą, ale okazało się, że świat jest bardziej niesprawiedliwy niż sądził.
Wchodząc wreszcie do mieszkania Chanyeola, cichutko zdjął kurtkę i buty, chcąc szybko dostać się do pokoju i zamknąć się w nim, byleby tylko student nie zobaczył go w tym stanie. Spuścił głowę i zgarbiony wszedł do małego salonu, jak zwykle zastając Chanyeola na kanapie z laptopem. Każdy krok sprawiał mu ból, więc z trudem powstrzymywał się od żałosnych dźwięków.
- Wreszcie jesteś, już się zaczynałem martwić - odezwał się Chanyeol, a Baek poczuł, jak dziwny dreszcz przebiegł po jego plecach. Przystanął na chwilę, jednak nie spojrzał w stronę studenta, który od razu się zaniepokoił, widząc dziwne zachowanie chłopaka. - Coś się stało?
Baekhyun nie odpowiedział, tylko kontynuował swoją drogę w stronę pokoju nieco szybszym tempem, jednak to wystarczyło, by okropny ból rozniósł się po całym jego ciele, przez co syknął głośno. Chanyeol zmarszczył brwi, odłożył laptopa na stolik i wstał z kanapy, podchodząc do chłopaka. Dopiero teraz dostrzegł na jego koszuli ślady krwi. Uniósł delikatnie podbródek Baekhyuna, a wtedy jego oczom ukazał się okropnie smutny obraz. Twarz chłopaka była cała blada. Rozcięty łuk brwiowy i dolną wargę szpeciła zaschnięta już krew. Tak samo jego nos miejscami pokryty był szkarłatem.
Chanyeol od razu posadził Baekhyuna na kanapie i pomógł mu zdjąć marynarkę od mundurka oraz koszulę. Wtedy też dostrzegł mnóstwo siniaków na całym torsie chłopaka.
- Kto ci to zrobił? - spytał, ale Baek nie odpowiedział, tylko rozpłakał się ponownie.
Chanyeol szybko udał się do łazienki, skąd przyniósł apteczkę. Usiadł obok chłopaka i ostrożnie przemył jego rany, delikatnie je opatrując i co chwilę ścierając kciukami słone łzy spod jego opuchniętych oczu. Serce go bolało, gdy widział te wszystkie ślady na pięknym ciele jego aniołka. Nie rozumiał, jak można było tak bardzo go skrzywdzić.
- Yeollie - szepnął Baekhyun, z trudem łapiąc oddech. - Nie patrz tak na mnie, proszę... Wyglądam okropnie...
- Przestań - westchnął Chanyeol i delikatnie ujął jego twarz w dłoniach, kciukiem ostrożnie dotykając zranionej wargi Baekhyuna. - Zawsze jesteś śliczny, gwiazdeczko.
- Ale...
- I tak mi się podobasz.
Baekhyun poczuł, jak coś dziwnie ścisnęło go za serce, przez co z jego oczu ponownie spłynęło kilka łez, które Chanyeol miał ochotę scałować, by na końcu złożyć też delikatny pocałunek na jego drobnych ustach. Nie wiedział, dlaczego taka myśl pojawiła się w jego głowie, ale... Nie chciał nawet jej odtrącać.
***
Jejuuu miałam to wrzucić na początku tygodnia, a wrzucam na sam koniec... Ale chyba wyszło szybciej niż ostatnio, prawda? :") Strasznie się cieszę, że napisałam ten rozdział i bardzo go lubię, więc mam nadzieję, że Wam również się podobało! Ach, coś ten Yeollie chyba się zakochuje, drodzy państwo :D
Piszcie w komentarzach, co sądzicie i jak się czujecie po cierpieniach Baeka czy coś, a ja idę pisać rozdział Comy, bo przydałoby się z tym ruszyć xD
Do następnego dzieciaczki~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro