3 - "Malinka"
Baekhyun zmarszczył brwi i przełknął z trudem ślinę. Nie wiedział, czego mógł się spodziewać, gdy tylko usłyszy w słuchawce głos swojej matki. Mogła się zmartwić i troskliwie wypytywać, co się z nim dzieje i gdzie jest, ale mogła też być wkurzona, nawrzeszczeć na niego i jeszcze bardziej pogorszyć sytuację. Cały czas czekał na jakikolwiek odzew od kogokolwiek bliskiego, a kiedy wreszcie do tego doszło, wolał, żeby naprawdę o nim zapomnieli. Bał się konsekwencji. Mimo wszystko nie zamierzał odrzucać ani ignorować połączenia. Niepewnie wcisnął przycisk z zieloną słuchawką i przyłożył telefon do ucha.
- Halo? - odezwał się drżącym głosem.
- Boże, Baekhyun - zmartwiony głos matki sprawił, że coś momentalnie ścisnęło boleśnie jego serce. Wiedział jednak, że musi trzymać się na baczności. To mogła być cisza przed burzą. - Gdzie ty jesteś?
- U przyjaciela...
- Którego?
- Mamo, jakie to ma znaczenie?
- Baekhyun, masz natychmiast wrócić do domu.
- Po co? Przecież sami kazaliście mi się wynosić...
- To wszystko było pod wpływem chwili. Musimy porozmawiać, tym razem na spokojnie. Wróć do domu.
Chłopak westchnął ciężko i zerknął na Chanyeola, który przyglądał mu się z zaciekawieniem i zmartwieniem. Student zdołał usłyszeć historię o tym, jak bardzo matka Baekhyuna była egoistyczna i fałszywa. Była kobietą wyrafinowaną, nigdy nie okazywała litości, dlatego też Baekhyun nie potrafił uwierzyć w jej zmartwienie, tym bardziej, że w jej tonie wciąż dało się usłyszeć pretensję, jakby jej syn dokonał jakiejś niewybaczalnej zbrodni. Chłopak wsunął dłoń w swoje włosy i nerwowo oblizał wargi. Był całkowicie rozdarty. Skoro jego rodzice chcieli z nim porozmawiać na spokojnie, to może w końcu coś jednak do nich dotarło i postanowili wreszcie mu choć trochę odpuścić? Nie, to śmieszne. Jednak... Spróbować nie zaszkodzi, prawda?
- Dobrze - odezwał się w końcu. - Możemy się spotkać i porozmawiać, ale póki co nie wracam do domu. Przyjdę jutro. Do zobaczenia.
- Baek - jego matka nie zdołała nic więcej powiedzieć, bo chłopak rozłączył się i padł ociężale na kanapę z głośnym jękiem irytacji i bezradności.
Naprawdę nie odpowiadała mu wizja tego spotkania. Wolał zostać w ciasnym mieszkaniu Chanyeola, jeść żelki i oglądać program o pingwinach, poszukujących nowego terytorium. Ewentualnie mógłby spotkać się z Kaiem, bo w sumie go lubił. Istniała jeszcze możliwość wydzwaniania do swojego chłopaka albo Luhana, bo skoro rodzice się nim zainteresowali, to jego miłość i przyjaciel też w końcu powinni, prawda?
Podniósł się do siadu, kiedy Chanyeol położył na małym stoliku przed kanapą miskę z parującą zupką, a następnie zajął miejsce obok chłopaka i spojrzał na niego z troską. Wciąż nie znali się najlepiej, jednak to nie blokowało w tym wypadku zmartwienia u studenta. W końcu ten głupi licealista nie znajdował się obecnie w najlepszej sytuacji, nie ma co ukrywać. Gdyby Chanyeol był na jego miejscu, też zapewne potrzebowałby wsparcia i naprawdę byłoby mu obojętne to, kto zdecydowałby się mu je okazać.
- I co teraz? - spytał Chanyeol, przerywając ciszę.
- Nie wiem - Baek wzruszył ramionami i chwycił miskę z zupką. - Dziwnie się czuję.
- To znaczy?
- Z jednej strony się cieszę, że jednak o mnie myślą, a z drugiej wiem, że to mi nie wyjdzie na dobre. Ech... Czemu to wszystko musi być takie skomplikowane? Czemu nie potrafią mnie zrozumieć?
- Cóż, niektórzy wolą żyć schematycznie i nie przyjmują do świadomości innych opcji.
- A jak było z tobą?
- Co masz na myśli?
- Przyznałeś się swoim rodzicom?
- Skąd ty... - zmarszczył brwi i spojrzał na niego nieco podejrzliwie, ale wtedy też go olśniło i momentalnie wywrócił teatralnie oczami. - Kai ci powiedział.
- Zgadza się - chłopak kiwnął głową rozbawiony. - Ale wiesz, ja w życiu bym się nie domyślił! Nie wyglądasz na pół-geja.
- Nie wiem, czy to dobrze czy źle.
- Podobam ci się? - Baek uśmiechnął się zadziornie, jednak na Chanyeola niezbyt to podziałało. Student jedynie spojrzał na niego z uniesionym kącikiem ust i westchnął.
- Jesteś dla mnie za młody.
- Oj tam, przecież nie ma między nami aż tak dużej różnicy wieku.
- Cztery lata.
- No to mówię, że to mało. Więc jak? Podobam ci się?
- Nawet jeśli, to po co ci to wiedzieć? Próbujesz się dowartościować?
- Sam nie wiem - wzruszył ramionami. - Ty mi się podobasz.
- Dobrze wiedzieć.
Baek jeszcze przez chwilę naciskał na Chanyeola, chcąc poznać odpowiedź na swoje pytanie, ale student zwyczajnie go zbywał rozbawiony zachowaniem tego dzieciaka. Właściwie przez chwilę chłopak zapomniał o tym, że czeka go spotkanie z rodzicami, którego naprawdę nie chciał. Bał się, co mu powiedzą, jak będą go traktować, czy znów doprowadzą go do płaczu. Cała ta beznadziejna sytuacja tylko coraz bardziej go dobijała. W sumie uznał, że miał wielkie szczęście, trafiając na Chanyeola, przy którym potrafił odciąć się na chwilę od smutnej rzeczywistości. Chociaż był on starszy od Baekhyuna, potrafili rozmawiać ze sobą na każdy temat. Zmarnowali właściwie pół nocy na komentowanie różnych programów w telewizji, które akurat oglądali. Ewentualnie wytykali błędy w filmach, na które trafiali, kiedy co chwilę zmieniali kanał. W końcu też Baekhyun zasnął, opierając głowę o ramię Chanyeola i nawet żaden z nich nie czuł się z tym niekomfortowo.
Dla Chanyeola Baekhyun był naprawdę uroczy. Może i dzieciak był troszkę rozpieszczony i zapatrzony w siebie, ale potrafił go rozbawić i wprowadzić coś świeżego do jego nudnego życia. Odniósł wrażenie, że ta dziwna znajomość z dziwnym początkiem mogła mu przynieść sporo radości, z którą ostatnimi czasy nie miał styczności. Delikatnie wziął Baekhyuna na ręce i zaniósł do swojego pokoju, gdzie ostrożnie położył go na łóżku. Dziwił go trochę fakt, że tak sam z siebie potrafił się o niego zatroszczyć, skoro zwykle nie przywiązywał jakoś większej wagi do innych ludzi, nieważne jak bliscy mu byli. A tutaj pojawia się zupełnie obcy chłopak, który uciekł z domu i tak po prostu sprawia, że studentowi mięknie serce, bo naprawdę nie pojmował, jak można tak oschle traktować kogoś o tak ślicznej twarzy i pięknym uśmiechu.
Ostatnie godziny tej nocy spędził znów na kanapie, na której wcześniej siedział z Baekhyunem, starając się odstresować go przed spotkaniem z rodzicami. Domyślał się, że dla chłopaka było to dosyć ciężkie wyzwanie, zwłaszcza po ich ostatniej ostrej kłótni, przez którą wylądował na ulicy, a w ostateczności (i na szczęście) w ciasnym mieszkanku Chanyeola.
Baekhyun obudził się pierwszy, gdy promienie słońca wdarły się przez odsłonięte żaluzje, rażąc go w oczy. Podniósł się do siadu i ziewnął, przeciągając się niczym kot. Początkowo nie ogarniał, jakim cudem wylądował w łóżku, skoro zasnął przed telewizorem podczas oglądania wróżbitów, do których dzwoniły starsze panie. Wtedy też uświadomił sobie, że najpewniej to Chanyeol go tutaj przywlókł. W sumie to całkiem miłe.
Wstał z łóżka i cicho wyszedł z pokoju. Oczywiście pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to śpiący na kanapie student, otulony ciepłym kocykiem. Uśmiechnął się lekko pod nosem i udał się do kuchni, chcąc zrobić jakieś dobre śniadanie. Co prawda, jego zdolności kulinarne dosyć kulały, ale w końcu nikt nie pogardzi kanapką z dżemem, prawda? Zwłaszcza, że wyposażenie lodówki Chanyeola raczej nie było zadowalające, ale przynajmniej można było się chwalić, że da się zrobić coś z niczego.
Domyślił się, że student szybko nie zamierzał się obudzić, dlatego talerz z jego kanapkami postawił na stoliku przed kanapą, a sam zjadł swoje śniadanie, umył po sobie naczynia i ogarnął się do wyjścia. Chcąc nie chcąc, musiał zjawić się w swoim domu. Stres coraz bardziej go zżerał na myśl, że wkrótce stanie twarzą w twarz z rodzicami. Chciał to już mieć za sobą i wiedzieć, na czym właściwie stoi.
Cichutko wyszedł z mieszkania Chanyeola i udał się na metro. Podczas jazdy czuł się coraz bardziej zdenerwowany. Na każdej kolejnej stacji, jego serce stawało na chwilę, jakby docierał do niego fakt, że wkrótce będzie musiał wysiąść i udać się do niegdyś swojego domu. Coraz bardziej rozpoznawał okolicę. Jego dłonie zaczęły się trząść. Sam nie wiedział, czy to z zimna, czy ze stresu. W końcu, gdy opuścił metro, na drżących nogach powoli udał się w doskonale znanym mu kierunku.
Jakoś po niecałych piętnastu minutach dotarł na ciche i spokojne osiedle dużych i eleganckich domów. Wziął głęboki wdech, stając przed bramą, za którą widział białą willę, której płaski dach przykrywała warstwa śniegu. Z trudem przełknął ślinę i zadzwonił domofonem, z którego po chwili usłyszał głos lokaja.
- Kto tam? - spytał mężczyzna.
- Baekhyun - odparł chłopak, po czym brama przed nim otworzyła się płynnie, wpuszczając go na posesję.
Niepewnie ruszył w stronę drzwi, które lokaj otworzył, czekając w progu. Był to starszy mężczyzna, za którym licealista nie przepadał. Wszystkiego się czepiał i o wszystkim wiedział. Kiedy rodzice Baekhyuna musieli wyjeżdżać gdzieś w sprawach biznesowych albo byli zapraszani na całonocne bale, bankiety i inne uroczystości, to właśnie ten wredny dziad musiał się nim zajmować i dokładnie kontrolować każdą sekundę z jego życia. Baekhyun nienawidził tego, jak bardzo był ograniczany.
Wchodząc do mieszkania, podał lokajowi swoją kurtkę i zdjął buty.
- Pańscy rodzice czekają w salonie - poinformował mężczyzna.
Baek niepewnie udał się do wskazanego mu miejsca, gdzie na kanapie przy kominku siedział jego ojciec, który zajmował się czymś na swoim jakże drogim tablecie, a także jego matka, która stukała coś czarnymi hybrydowymi paznokciami w swoim telefonie. Typowy widok. Czasami zastanawiał się, kiedy jego rodzice mają czas ze sobą rozmawiać, skoro wciąż zajmowali się pracą, używając do tego różnych drogich urządzeń.
Baek westchnął ciężko, widząc przed sobą pomieszczenie, w którym doszło do jego ostatniej kłótni z rodzicami. Salon był dosyć sporych rozmiarów, jednak urządzony minimalistycznie, co nie znaczy, że koszt wszelkich mebli był niski. Ściany pokrywał beż i biel, a na jasnych panelach znajdował się puchaty, szary dywan, na którym stała duża, czarna, skórzana kanapa, którą zajmowali rodzice chłopaka. Przed nią stał szklany stolik przykryty różnymi papierami i dokumentami. Obok elegancko zabudowanego kominka ścianę zajmował duży telewizor plazmowy, przy którym znajdowały się głośniki do kina domowego.
Baekhyun podszedł bliżej, zwracając na siebie uwagę rodziców, których wzrok sprawił, że przeszły go dreszcze. Nie wyglądali na rozentuzjazmowanych, a co najwyżej mocno wkurzonych. Coraz bardziej zaczynał żałować tego, że zdecydował się na to spotkanie.
- Baekhyun - odezwał się ojciec. - Siadaj.
Chłopak niepewnie wypełnił jego polecenie, siadając na drugim końcu kanapy, byle nie być za blisko nich. Do czego to doszło, że musiał się bać własnych rodziców? Westchnął, próbując trochę się opanować i odwrócił wzrok. Cisza coraz bardziej go dobijała, dlatego w końcu postanowił ją przerwać sam.
- O czym chcieliście porozmawiać? - spytał.
- O twoim zachowaniu - zaczęła matka, odkładając swojego iPhone'a na stolik. - Co to wszystko ma znaczyć, Baekhyun?
- Niby co?
- Doskonale wiesz, co mam na myśli.
- Aż tak ciężko przechodzi ci przez gardło słowo "gej"? - prychnął. - Przepraszam, że nie jestem idealnym synem, jakiego chcieliście sobie zaprogramować.
- Baekhyun, nie zaczynaj - westchnął ojciec, rozmasowując palcami swoje skronie. - Ustaliliśmy z twoją matką, że możemy rozwiązać ten konflikt inaczej. Chcemy sprawić, żeby znowu było dobrze i żebyś nie czuł się źle w swoim domu.
W tym momencie w chłopaku pojawiła się iskierka nadziei, że jednak rodzice są w stanie go zaakceptować. Rozumiał to, że potrzebują na to trochę czasu, ale skoro sami chcą wszystko naprawić, to chyba jest w stanie wytrzymać, prawda? Spojrzał na nich trochę bardziej ożywiony.
- Co masz na myśli? - spytał Baek.
- Uznaliśmy, że najlepszym wyjściem będzie wysłanie cię do psychologa - odparł spokojnie ojciec. Baekhyun zmarszczył brwi i westchnął z niedowierzaniem,
- Żartujesz sobie ze mnie? Myślicie, że mam jakiś problem ze sobą?
- Baekhyun, spokojnie - powiedziała matka, jednak chłopak nie zamierzał jej posłuchać i wstał z kanapy.
- Niech do was w końcu to dotrze, że jestem gejem, mam chłopaka i nie zamierzam zmieniać się tylko dla waszego kaprysu! Skoro wciąż nie potraficie mnie zaakceptować, to chyba jednak nie ma tutaj dla mnie miejsca.
- Nie wygłupiaj się - kobieta również wstała zirytowana i podeszła do swojego syna. - Nie będziesz siedzieć innym ludziom na głowie!
- Bo co? Bo jestem problemem? Nie chcę przebywać pod jednym dachem z homofobami.
- Komu chcesz zaimponować, co? Bez nas nie masz żadnej przyszłości!
- A żebyś wiedziała, że mam. Zabieram resztę rzeczy i wynoszę się stąd.
- I gdzie pójdziesz?
- Mam gdzie się podziać.
- A co ze szkołą? Zamierzasz teraz wszystko mieć w dupie? Całe nasze starania i pieniądze, jakie na ciebie poszły?
- Spokojnie, będę chodzić do szkoły. Nie potrzebuję was i waszych pieniędzy.
Baekhyun posłał matce ostatnie wrogie spojrzenie i udał się do swojego dawnego pokoju, w którym spakował do niewielkiej walizki parę ciuchów i książki do szkoły. Nie mógł tutaj przebywać ani chwili dłużej. Szybko udał się ze swoim małym bagażem do drzwi, wsunął na nogi buty i założył kurtkę. Oczywiście matka nie byłaby sobą, gdyby specjalnie za nim nie poszła, przytrzymując klamkę, za którą Baekhyun zamierzał już chwytać.
- Nigdzie nie pójdziesz - oświadczyła stanowczo.
- Daj mi spokój - syknął. - Zajmijcie się tym, co do tej pory wychodziło wam najlepiej. Nie interesujcie się mną i moim życiem.
- Baekhyun!
- I nie oczekuj, że tutaj wrócę.
Kobieta z irytacją puściła klamkę i skrzyżowała ręce na piersi, mierząc wzrokiem swojego syna, który bez żadnego słowa opuścił dom. Zamierzał jak najszybciej wrócić do mieszkania Chanyeola. Odniósł wrażenie, że tylko on, ten zupełnie obcy mu student, przejmował się jego beznadziejną sytuacją. Jakież to ironiczne, kiedy osoby, które uważało się za najbliższe, znikają wtedy, kiedy akurat jest się w potrzebie.
- Rodzice - prychnął sam do siebie pod nosem. - Właśnie, kurwa, widać jacy z nich rodzice...
Westchnął ciężko i przystanął na chwilę, by następnie kopnąć z całej siły leżącą w śniegu puszkę, która poturlała się wzdłuż chodnika. Najchętniej by się wyżył, rzucając w okno swojego dawnego domu śnieżkami, ale nie zamierzał specjalnie się wracać, żeby tylko zrobić rodzicom jeszcze bardziej na złość.
Nagle poczuł wibracje w kieszeni swojej kurtki. Wyjął z niej telefon, spodziewając się, że dzwoni do niego Chanyeol, żeby spytać gdzie jest i czy wszystko w porządku, jednak to, co zobaczył na wyświetlaczu, zdecydowanie go zaskoczyło. Wytrzeszczył oczy i niepewnie odebrał.
- Luhan? - spytał, upewniając się, czy to faktycznie jego przyjaciel.
- Baek - gdy usłyszał wysoki głos chłopaka, był już całkowicie pewien, że to właśnie on. - Co się dzieje? Mam przez ciebie ze sto nieodebranych połączeń!
- Cholera, dopiero teraz się zainteresowałeś? To raczej ja powinienem zapytać, co z tobą się dzieje?
- Przepraszam - Luhan jęknął słodkim głosikiem, jakby to miało w tej sytuacji podziałać na Baekhyuna, który przewrócił zirytowany oczami. Tym razem nie da mu się zmanipulować swoim urokiem, przez który miękły ludziom serca. - Byłem z rodzicami w Chinach u babci i nie miałem właściwie kiedy używać telefonu...
- Mhm... Niech ci będzie...
- Wszystko w porządku?
- Nie, Luhan - westchnął, a jego głos zaczął niekontrolowanie drżeć. - Cholera, nie jest w porządku...
- Baek... Co jest?
- Lu, jesteś już w domu?
- Tak.
- Mogę do ciebie przyjść?
- Teraz?
- Mhm...
- No... Tak, jasne! Będę czekać.
- Dzięki.
- Nie płacz, Baekhyun...
- Postaram się - pociągnął nosem i po chwili rozłączył się, chowając telefon do kieszeni.
Jego przyjaciel mieszkał niedaleko, co akurat było mu na rękę. Otarł nadgarstkiem łzy i szybkim krokiem ruszył przed siebie. Co prawda, cieszył się, że w końcu Luhan się odezwał, ale był też na niego zły. Zawsze mógł mu napisać krótką wiadomość, że na razie nie może się z nim kontaktować, przecież Baek by to zrozumiał. Ale w tym momencie nie to było ważne. Wreszcie będzie mógł się wyżalić komuś bliskiemu i może nawet będzie mógł u niego zostać? Rodzice Luhana raczej nie mieliby nic przeciwko, bo przecież lubili Baekhyuna. Nie chciał sprawiać Chanyeolowi wiecznego problemu, a Lu raczej przygarnąłby go chętniej, prawda?
Okolica, w której mieszkał jego przyjaciel, była również bogata, jednak bez przesady. Przeważały tutaj po prostu ładne domy, a nie wille, tak jak na jego osiedlu. W sumie lubił tutaj przebywać, jednak skromny i trochę brzydki blok Chanyeola podobał mu się najbardziej. Był zwyczajny, a Baek lubił zwyczajność.
Odruchowo spojrzał na drugą stronę ulicy, po której stał również doskonale znany mu dom. Właśnie tam mieszkał jego chłopak, który do tej pory nie zamierzał się odezwać. Powinien później do niego zajrzeć, przeprosić go za wszystko i wyjaśnić mu swoją sytuację? Tak, chyba tak zrobi. W końcu to przez niego ich relacje się pogorszyły. Od razu przypomniało mu się, kiedy pierwszy raz zobaczył go na szkolnym korytarzu. Nie potrafił oderwać od niego wzroku, był po prostu idealny, a kiedy Luhan powiedział mu, że go zna od bardzo dawna i w dodatku jest jego sąsiadem, postanowił nieco wykorzystać okazję i dosyć często wpadał do swojego przyjaciela, by móc przez okno jego pokoju obserwować, jak chłopak jego marzeń wraca ze szkoły i jak cudownie wygląda, kiedy jest taki zmęczony. Trochę to obsesyjne, ale nic nie mógł na to poradzić. Zakochał się jak nigdy. Był wdzięczny Luhanowi za to, że w końcu postanowił ich ze sobą poznać, a potem spędził ze swoim ukochanym praktycznie całe wakacje. Byli dla siebie stworzeni, a przynajmniej tak twierdził Baek. Luhan raczej temu zaprzeczał z czystej złośliwości, jednak mimo wszystko bardzo ich wspierał, za co Baekhyun był mu wdzięczny.
W końcu zapukał do drzwi od domu swojego przyjaciela, w których po chwili go zastał. Luhan uśmiechnął się i rzucił mu się na szyję, a Baek odwzajemnił uścisk.
- Boże, co się dzieje? - spytał Chińczyk, gdy spojrzał na wciąż zapłakaną twarz swojego przyjaciela. - Po co ci ta walizka? W co ty się znowu wpakowałeś?
- Lu - jęknął rozpaczliwie Baekhyun, ponownie zalewając się łzami.
- Jasna cholera, spokojnie! Chodź - chwycił go za rękę i wprowadził do swojego domu.
Za ten czas, gdy Baekhyun ściągał swoje buty i kurtkę, Luhan poprosił swoją mamę, żeby przygotowała dla nich herbatę. Obaj udali się na piętro do pokoju Chińczyka. Tak jak zawsze, Baek zajął swoje miejsce na wygodnej, czarnej pufie i przytulił się do leżącej na niej maskotki żyrafy, a Luhan usiadł obok na białej, na której leżały małe, czarne poduszki.
- Dobra, opowiadaj - ponaglał Lu, a Baekhyun pociągnął nosem i otarł łzy rękawem swojej bluzy.
- Przyznałem się rodzicom, że jestem gejem.
- O kurwa.
- No właśnie - załkał.
- I co? Wywalili cię z domu? - Baekhyun kiwnął głową potwierdzająco. - Jak to?! Kiedy?
- Przedwczoraj...
- I gdzie ty byłeś przez cały ten czas?
- Taki jeden student mnie przygarnął.
- Jaki "taki jeden student"? Znasz go?
- Niezbyt...
- Boże, Baekhyun, czy ty zwariowałeś?!
- Ale on jest miły i jest naprawdę w porządku. Pozwolił mi u siebie zostać, dopóki nie znajdę kogoś bliższego, kto by mnie przygarnął. Luhan... Mógłbym u ciebie zamieszkać?
- Yyy... Cóż...
- O mój boże, nawet ty mi nie pomożesz?
- N-nie, nie, nie, Baek, to nie tak! Po prostu... Eee...
W tym momencie do pokoju Luhana weszła jego matka, która z uśmiechem podała licealistom ciepłą herbatę. Zaproponowała, że w razie czego będzie mogła im przynieść coś jeszcze, a następnie opuściła pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. Lu niepewnie spojrzał na swojego przyjaciela, który wciąż podejrzliwie mierzył go wzrokiem. Przełknął głośno ślinę, a następnie upił łyk herbaty, rozglądając się niewinnie po pokoju.
- Luhan, o co chodzi? - spytał Baekhyun, coraz bardziej zaniepokojony.
- No... Ostatnio trochę się nie układa między moimi rodzicami - odparł powoli.
- Jak to?
- Chyba... Chyba chcą się rozwieść.
- Poważnie? - chłopak wytrzeszczył oczy zszokowany. - Przecież twoja mama nie wyglądała tak, jakby było między nimi źle...
- Tak, wiesz... Nie chce mnie martwić.
- Rozumiem...
- Ale może Sehun da radę cię przygarnąć?
- Może - wzruszył ramionami i spuścił wzrok, upijając nieco ciepłej herbaty.
- Może?
- Pokłóciliśmy się ostatnio i od tamtej pory nie chce ze mną rozmawiać...
- Och... To naprawdę masz przesrane...
- Co ty nie powiesz? - prychnął, przewracając oczami. - Pójdę do niego później i spróbuję się z nim dogadać.
- Tak, to dobry pomysł.
Baekhyun westchnął smutno. Trochę się zawiódł na swoim przyjacielu, oczekiwał, że mimo wszystko da radę go przyjąć, ale skoro sytuacja w jego domu była nieciekawa, to nie chciał sprawiać więcej kłopotu. Pozostawał mu jego chłopak, choć z nim też nic nie było pewne. Na szczęście Chanyeol nie zamierzał go na razie wyrzucać, więc tak jakby wszystko jeszcze było okej.
W pewnym momencie dostrzegł coś dziwnego u swojego przyjaciela. Przez całkowity przypadek za duża koszulka Luhana odsłoniła nieco jego obojczyk, pod którym widniał czerwony ślad. Baekhyun bez słowa przybliżył się do niego i zajrzał mu pod koszulkę, przez co chłopak gwałtownie go odepchnął z piskiem.
- Co ty robisz?! - krzyknął rozpaczliwie Luhan, poprawiając swój ubiór.
- Cholera, masz malinkę - zaśmiał się Baek.
- I co z tego?
- Kto ci to zrobił?
- Nikt.
- Kim jest nikt?
- Nikim!
- Luhan, gadaj!
- Taki chłopak z Chin, to nieważne!
- Teraz już rozumiem, czemu ode mnie nie odbierałeś - westchnął i wydął dolną wargę.
- Nie no, to nie tak...
- Spoko, rozumiem. Chętnie posłuchałbym o twoich podbojach miłosnych, ale tak się składa, że wszelkie ckliwe historyjki na chwilę obecną bardzo mnie dołują.
- Przykro mi, Baek.
- W porządku, porozmawiam z Sehunem i wszystko będzie jak dawniej.
- Oby...
Baekhyun spędził właściwie godzinę u swojego przyjaciela. Zdołał mu dokładnie opowiedzieć o swojej kłótni z rodzicami, o tym, jak trafił na Chanyeola i czekał na niego cały dzień z nadzieją, że okaże mu litość, jak wtedy, kiedy dał mu papierosa i dokładniej przybliżył mu tego studenta, którego właściwie nie znał najlepiej, ale póki co wystarczająco. Mówienie o zupkach chińskich i wspólnym oglądaniu wróżbitów i słabych filmów po nocach jakoś poprawiło mu nastrój, który wyparował w momencie, kiedy w końcu stanął przed drzwiami od domu Sehuna. Pukał przez chwilę w drzwi i dzwonił dzwonkiem, ale nikt nie zamierzał mu otworzyć. Dotarło do niego, że zapewne gdzieś musiał wyjechać z rodziną, dlatego zrezygnowany udał się na metro.
W mieszkaniu zastał Chanyeola, który najwyraźniej wciąż uczył się z przysłanych notatek Kyungsoo, leżąc z laptopem na kanapie. Chłopak niepewnie do niego podszedł i, kompletnie ignorując brak miejsca, po prostu usiadł na udach studenta, który spojrzał na niego trochę zmęczonym wzrokiem zza urządzenia.
- A tobie co? - spytał, widząc smutny wyraz twarzy u Baekhyuna. - Nie poszło z rodzicami?
- Z niczym nie poszło - westchnął, odchylając głowę do tyłu i ukazując przy tym dokładnie swoją bladą szyję, na której Chanyeol przez chwilę zawiesił wzrok. - Smutno mi, Yeollie.
- To żadna nowość.
- Nie bądź niemiły - mruknął chłopak, posyłając mu spojrzenie przepełnione żalem. - Jest naprawdę źle.
- Wiem, Baekhyun - odparł student, odkładając laptopa na podłogę i podnosząc się do siadu z niewygodnej pozycji. Niespodziewanie przyciągnął licealistę do siebie, przytulając go czule, przez co Baek na chwilę zapomniał o oddechu. Zrobiło mu się nieco cieplej przy sercu, jednak coś jednocześnie ścisnęło nieprzyjemnie jego gardło. Odetchnął głęboko i niepewnie objął kark Chanyeola drżącymi dłońmi. - Wszystko się ułoży, gwiazdeczko.
- A jeśli nie? - spytał cichym, drżącym głosem.
- To znów ci pomogę wyjść z opresji.
- Dlaczego? Nie musisz tego robić - uśmiechnął się lekko pod nosem, wdychając przyjemny zapach perfum Chanyeola.
- Powiedzmy, że lubię twój uśmiech.
- Naprawdę?
- Mhm...
Baekhyun oblizał usta, a następnie przygryzł wargę, jakby chciał jakoś tym sposobem powstrzymać łzy, jednak to nic nie dało. Czuł się gorzej niż ostatnio i gdyby nie Chanyeol, cały jego świat by się zawalił. Wtulił się w ramię studenta, mocząc słonymi łzami jego czarną koszulkę. Natomiast Chanyeol go nie odepchnął i czule głaskał go po plecach i drżących ramionach, pozwalając mu się wypłakać.
Obaj zbytnio nie rozumieli, dlaczego właściwie znaleźli się w tak bliskiej sytuacji, ale w sumie niezbyt ich to obchodziło. Chanyeol po prostu nie chciał, żeby Baekhyun przestał się uśmiechać, natomiast Baek potrzebował ciepła i znalazł je w ramionach zupełnie obcego mu studenta. To śmieszne, ale i tak mu to pasowało. Jego wdzięczność wzrastała z każdą kolejną chwilą, którą spędzał ze starszym i nawet przez chwilę pojawiła się u niego nieśmiała myśl, że lepiej mu tutaj niż w domu Luhana. Może i nie odżywali się zdrowo i było tu trochę zimno, ale w czułym uścisku Chanyeola było mu zdecydowanie cieplej. Baek uznał, że od teraz będzie go przytulać częściej, bo po prostu jest mu wtedy lepiej.
A Chanyeol nie miał nic przeciwko temu.
***
No. Dobrze mieć ferie, bo przynajmniej mogłam to napisać xD Ech, stęskniłam się za tym ficzkiem... Ale wkrótce poświęcę mu więcej uwagi, kiedy skończę swojego YoonKooka, także cierpliwości! Rozdziały będą częściej!
Mam nadzieję, że Wam się podobało! Bardzo mnie to cieszy, że pod ostatnim rozdziałem pojawiło się tyle komentarzy od nowych czytelników, to bardzo motywujące! Piszcie, co sądzicie no i do zobaczenia wkrótce ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro