2 - "Żelki"
- Nie ma mowy.
- Ale Chanyeol...
- Nie.
Baekhyun przewrócił oczami zirytowany i niechętnie odłożył paczkę żelek na miejsce. Prychnął obrażony, wymijając studenta i ruszył dalej wzdłuż działu ze słodyczami, mając nadzieję, że jednak uda mu się namówić starszego na coś słodkiego. Chanyeol jedynie westchnął ciężko, pokręcił głową i udał się za młodszym, leniwie popychając wózek sklepowy, w którym głównie znajdowało się z dwadzieścia opakowań tanich zupek, jakiś sok, mleko i paczka czekoladowych kulek. Gdyby ten malec nie był uparty jak cholera, pewnie już dawno opuścili by ten sklep i dalej martwili by się o to, co Baekhyun zrobi następnie ze swoją ucieczką. Zamiast tego Chanyeol był zmuszony łazić za nim w tę i we w tę, zabraniając mu pakować do koszyka wszelkich pierdół. Baekhyun był w stanie nawet wrzucić fioletową szczotkę do kibla, tłumacząc, że chce ją, bo podoba mu się kolor i że pasuje on do oczu Chanyeola. Wtedy starszy powiedział, że jeśli na tym polega jego romantyzm, to w takim razie nie dziwi się, dlaczego jego chłopak wciąż go ignoruje, a Baek obraził się i z czystej złośliwości stał się jeszcze bardziej marudny i próbował naciągnąć go na coraz więcej rzeczy.
- Papierosy - mruknął chłopak, gdy Chanyeol powoli zbliżał się do kasy.
- Co? - starszy spojrzał na wciąż wkurzonego Baekhyuna.
- Kup papierosy.
- Kupię, jak będę potrzebować.
- Jesteś uzależniony, a wczoraj skończyła ci się paczka. To oczywiste, że potrzebujesz!
- Nie, bo nie jestem do tego jakoś konkretnie przywiązany. Palę z nudów, nie z uzależnienia.
- Bez sensu - prychnął.
- Jedyną osobą, która tego potrzebuje, jesteś ty, gwiazdeczko.
- To kup chociaż dla mnie! Oddam ci pieniądze.
- Nie ma takiej opcji, gówniarzu. Poza tym, nie wydawaj pieniędzy na coś, co ci szkodzi, bo w końcu zabraknie ci ich na ważniejsze rzeczy.
- Na mojej karcie kredytowej jest więcej kasy, niż warte jest twoje życie.
- Zaczynam poważnie rozważać opcję wyrzucenia ciebie pod most.
- Ej! Ja chciałem dzisiaj grzecznie wyjść! Nawet zostawiłem ci za to parę groszy, a ty to olałeś.
- To nie było "parę groszy", Baek.
- Według mnie było.
- Nigdy nie lubiłem bogatych dzieciaków - przewrócił oczami, umieszczając na taśmie swoje produkty.
- Ale mnie lubisz, prawda?
- Mam co do tego wątpliwości.
- Menda...
- Kto to mówi?
Chanyeol uniósł brew i spojrzał na Baekhyuna, który skrzyżował ręce na piersi i patrzył gdzieś w bok z obrażoną miną. Chłopak naprawdę lubił gwiazdorzyć i bywał bardzo irytujący, ale to w sumie dobrze. W końcu w jego rutynie pojawiło się coś bardziej interesującego i to przez jednego papierosa. Westchnął, zwracając tym na siebie uwagę Baekhyuna i pokręcił głową, nie wierząc, że robi to wszystko, że naprawdę przygarnął obcego dzieciaka pod swój dach i jeszcze okazywał mu jakąś troskę. Po części miał przez to trochę lepszy humor. To było tak bardzo głupie, absurdalne, że aż śmieszne.
- Przynieś te żelki - powiedział Chanyeol, zerkając na Baeka, który momentalnie się rozpromienił i szybko wrócił do działu ze słodyczami.
Gdy wrócili do domu, Baekhyun pomógł w wypakowaniu jakże ambitnych zakupów, a następnie położył się na kanapie i otworzył swoje żelki. Sprawdził jeszcze kilkakrotnie swój telefon, jednak ani jego przyjaciel, ani jego chłopak, ani tym bardziej rodzice nie zamierzali się do niego odezwać. Westchnął ciężko i wziął jedną żelkę do ust.
- Posuń się - powiedział Chanyeol, stając koło kanapy z laptopem. Baek zgiął nogi w kolanach, robiąc trochę miejsca i dokładnie przyglądał się starszemu.
- Co robisz? - spytał zaciekawiony.
- Nadrabiam zaległości - odparł, stukając coś w klawiaturę.
- Zaległości?
- Mhm... Ostatnio nie było mnie na wykładach.
- Czemu?
- Bo potrzebowałem kasy, więc wziąłem sobie więcej godzin w pracy.
- Teraz masz mnie.
- Baekhyun - westchnął ciężko, przewracając oczami. - Nie będziesz moją skarbonką, ogarnij się.
- Oferuję ci pomoc, bo ty mi pomogłeś! Jeśli już mam tutaj zostać, to chociaż chciałbym spłacać z tobą czynsz. Poza tym, musisz chodzić na wykłady.
- Spokojnie, o moją edukację nie musisz się martwić.
Baek prychnął i usiadł po turecku, zerkając studentowi przez ramię. Skrzywił się, widząc na ekranie laptopa dokument podpisany jako "sygnały foniczne". Bynajmniej, nie miał zielonego pojęcia, co to ma wspólnego z dźwiękiem, a im więcej z tego wyczytywał, tym bardziej uważał, że jest to naprawdę posrane.
- Tak właściwie to gdzie pracujesz? - spytał nagle, znudzony już przeglądaniem dokumentu.
- W sklepie.
- Muzycznym?
- Nie, budowlanym - Baek zamrugał szybko oczami, słysząc taką odpowiedź. Spodziewał się, że starszy po prostu żartuje, ale kiedy ten spojrzał na niego z powagą, zmarszczył brwi i zrobił podkówkę z ust, nie dowierzając.
- Boże, ale ty jesteś dziwny.
- Kto to mówi? - Chanyeol uśmiechnął się do niego i pstryknął go w nos, na co chłopak skrzywił się niezadowolony. - Nie lubię tej pracy, ale nie mam wyjścia. Nigdzie nie chcą mnie przyjąć, albo akurat nie szukają pracowników w miejscach, które mnie interesują.
- Może po prostu ty nie umiesz szukać?
- Może - wzruszył ramionami i znów zajął się przeglądaniem notatek.
Baekhyun widząc, że Chanyeol nie zamierzał mu poświęcać większej uwagi, oparł się łokciami o swoje kolana i co jakiś czas sięgał po garść żelek, jednocześnie wpatrując się w ciemny ekran telewizora. Chciałby coś obejrzeć, bo naprawdę zaczynał się nudzić, ale nie chciał przeszkadzać Chanyeolowi. Lubił się z nim drażnić, ale bez przesady. Nie chciał, żeby starszy naprawdę się na niego wkurzył, bo mógłby go wywalić z domu, a wtedy Baek wróciłby do punktu wyjścia i znów musiałby się włóczyć lub liczyć na cud w postaci telefonu od Luhana czy swojego chłopaka.
Po pewnym czasie udał się do łazienki, na co Chanyeol nie zwrócił konkretnej uwagi. Nienawidził nadrabiać materiału z wykładów, zawsze było tego w cholerę, a w końcu chciał zdać semestr jak najlepiej. Problem w tym, że wiele rzeczy uwielbiało mu w tym przeszkadzać, na przykład nagły dźwięk pukania do drzwi. Westchnął i przymknął oczy zirytowany, po czym wstał, by otworzyć, czego następnie pożałował.
- O kurwa, jednak żyjesz - nim Chanyeol zdołał cokolwiek powiedzieć, dwóch jego kumpli weszło do jego mieszkania, mijając go w progu. - Dawno się nie widzieliśmy!
- Boże, Kai - Chanyeol zamknął za nimi drzwi i spojrzał na nich zmęczonym wzrokiem. - Mogliście ostrzec, że zamierzacie się zjawić.
- Po co? Poza tym, Kyungsoo zatęsknił, nic nie poradzę. O, kupiłeś żelki! - Kai rozsiadł się na kanapie i poczęstował się żelkami, natomiast Kyungsoo usiadł obok i spojrzał na ekran laptopa.
- Dopiero teraz czytasz moje notatki? - spytał. - Wysłałem ci to trzy dni temu!
- Tak wyszło - odparł Chanyeol, opierając się o ścianę przy telewizorze. - Nie miałem czasu.
- Jak będziesz to nadrabiać w takim tempie, to zdążą cię wywalić z tych studiów dwa razy.
- Dam radę. Dzisiaj idę na wykłady.
- Czym są, do cholery, sygnały fononiczne? - spytał Kai, pochylając się nad laptopem.
- To są sygnały foniczne, idioto - Kyungsoo pacnął go w tył głowy i przewrócił oczami.
- Nie znam się na telefonach, nie bij!
- To nie ma nic wspólnego z telefonami...
- Boże, nie ważne.
- Co z tobą nie tak?
Ich rozmowę przerwał nagły dźwięk uchylanych drzwi od łazienki, z której nieśmiało wyszedł Baekhyun. Chłopak spojrzał niepewnie na zaskoczonych mężczyzn, zajmujących kanapę, a następnie na Chanyeola, który ze skrzyżowanymi na piersi rękami uniósł brwi i obserwował dalszy ciąg wydarzeń, bo wiedział, że jego kumple nie należą do normalnych ludzi, a widok licealisty w jego domu na sto procent wywoła w ich sflaczałych mózgach tornado teorii spiskowych.
- Co to jest? - spytał Kai, przerywając ciszę i robiąc przy tym zdezorientowaną minę.
- Nie "co", tylko "kto" - odparł Chanyeol, kręcąc głową z niedowierzaniem. - To jest Baekhyun.
- Kupiłeś sobie dziecko?!
- Nie jestem dzieckiem - wtrącił się Baek, przewracając oczami.
- Boże, skąd ty to wziąłeś?!
- Nie ważne - Chanyeol przejechał dłonią po twarzy. - Po prostu pomieszka u mnie przez chwilę. Tak wyszło.
- Aha - Kai wszystko powoli zarejestrował, aż w końcu uśmiechnął się szeroko, ukazując przy tym rządek swoich prostych, śnieżnobiałych zębów i podszedł do Baekhyuna, który patrzył na niego obojętnie z uniesioną brwią. - No czeeeeść...
- O nie, zaczyna się - westchnął Kyungsoo.
- Jestem Jongin, ale wszyscy mówią mi Kai - objął Baekhyuna ramieniem i oparł swoją głowę o jego. - Wiesz dlaczego Kai? Bo ze mną poczujesz raj! - Baek wytrzeszczył oczy i odsunął się od niego na bezpieczną odległość. - Ej no, większość na to leci!
- Spokojnie, on tak ma - powiedział Kyungsoo, po czym uśmiechnął się lekko do Baekhyuna. - Jestem Kyungsoo.
- Miło - odparł niepewnie chłopak, po czym spojrzał na Chanyeola, który z obojętnością przyglądał się całej akcji. - O co tu chodzi?
- Nie wiem, włamali się - oznajmił student, wzruszając ramionami. - Ale skoro ty i Kai już się tak zżyliście, to wiem, z kim mogę cię dzisiaj zostawić.
- C-co?! O czym ty mówisz?!
- Muszę iść dzisiaj na wykłady, nie zostawię cię tutaj samego.
- Nie mam pięciu lat, Chanyeol! Umiem o siebie zadbać!
- Ale jesteś głupi i w każdej sekundzie może ci coś strzelić do łba, dlatego zostajesz z Kaiem i koniec dyskusji.
- Chwila, mam robić za niańkę? - prychnął Kai. - Ile on ma lat? Siedem?
- Siedemnaście - warknął Baekhyun.
- Bez różnicy.
- Odwdzięczę ci się jakoś - powiedział Chanyeol. - Postawię ci piwo.
- Dwa!
- Niech ci będą dwa.
- Okej, mogę go niańczyć.
- Chwila! - Baekhyun próbował się wtrącić, ale mimo to Chanyeol przerwał mu, ignorując go całkowicie.
- Nie dawaj mu papierosów, karm żelkami i zupkami z torebki i nie wyprowadzaj na spacery, bo ucieknie. Kyungsoo, zbieramy się?
Nim Baekhyun zdołał jakkolwiek zaprotestować, Chanyeol wziął do plecaka laptopa i najważniejsze rzeczy, po czym bez słowa opuścił mieszkanie z Kyungsoo u boku, zostawiając chłopaka sam na sam z Kaiem, który wygodnie rozwalił się na kanapie i włączył telewizor. Nastolatek patrzył na niego przez chwilę z pogardą, po czym wcisnął się na miejsce obok niego i z obrażonym wyrazem twarzy obserwował ukazywane w telewizji gody pingwinów. Właściwie niezbyt go to obchodziło, ale programy przyrodnicze miały to do siebie, że czasem lubiły wciągać. W każdym bądź razie, nie odganiało to od niego myśli o swoich bliskich, dlatego ciągle niecierpliwie sprawdzał swój telefon, w którym wciąż świeciło pustkami. Nikt nie dzwonił i nikt nie pisał. Westchnął, czując się coraz gorzej z tego powodu, na co zwrócił uwagę Kai, który już powoli kończył paczkę żelek Baekhyuna.
- A tobie co? - spytał nagle, na co Baek zerknął na niego obojętnie.
- Nic.
- Nie martw się, jak Chanyeol kocha, to wróci.
- Co?
- Nie jesteście razem?
- Nie, czemu mielibyśmy być?
- No nie wiem, skoro tutaj mieszkasz, to pomyślałem, że Yeollie wreszcie sobie kogoś znalazł.
- To nie tak... Poza tym, on jest gejem?
- Nie, jest dumnym biseksualistą, jak ja! No, może nie jest taki dumny, ale na pewno nie jest hetero, za bardzo kręcą go ładni chłopcy, tacy jak ty.
- Aha - Baek zmarszczył brwi nieco zaskoczony. Nie spodziewał się, że Chanyeol mógłby być bi. To dziwne, że jego słynny gej-radar nawet nie zamierzał zapiszczeć alarmująco na widok tego studenta.
- Idziemy do Maka? - spytał nagle Kai, patrząc wyczekująco na chłopaka.
- Okej - wzruszył ramionami, bo w sumie już wolał iść zjeść coś niezdrowego, niż siedzieć i oglądać pingwiny.
Opuścili mieszkanie Chanyeola, a następnie skierowali się w stronę metra. Po paru minutach wylądowali w centrum miasta, gdzie od razu skierowali się do McDonald's. Za ten czas Kai dużo opowiedział o sobie, jak i o Chanyeolu. Poznali się kiedyś przez ich wspólnego przyjaciela, którym jest Kyungsoo. Jego natomiast Chanyeol poznał na wykładach, uczęszczali na ten sam kierunek. Kai był dosyć rozrywkowym człowiekiem. Lubił imprezować, poznawać nowych ludzi, ogólnie w jego życiu nie było nudy. Teoretycznie studiował, praktycznie sam nie wiedział nawet co. Myślał nad zmianą kierunku, chciał iść bardziej w taniec i otworzyć jakąś szkołę. Twierdził, że żartował, kiedy dodał, że chciałby uczyć tańca na rurze, ale Baek nie chciał mu w to uwierzyć. Poza tym Kai i Chanyeol byli wielkimi przeciwieństwami, ponieważ Yeol nie przepadał za imprezami, piciem i zaliczaniem kogo popadnie po kątach, a Kai nienawidził siedzenia w domu i marnowania swojej pięknej twarzy, ukrywając ją przed światłem dziennym. Ale w sumie Kai nie ograniczał się, jeśli chodzi o znajomych, bo Kyungsoo do wielkich imprezowiczów też nie należał, był kujonkiem, który grzecznie chodził na wykłady i podsyłał Chanyeolowi swoje notatki.
Co do samego Chanyeola, Baekhyun dowiedział się, że tak naprawdę nie jest on wieczną kulką stresu. Jego dziwne zdenerwowanie i niechęć do wszystkiego pojawiły się całkiem niedawno, kiedy zaczął mieć coraz większe problemy. Zawsze brakowało mu kasy, a nie chciał prosić rodziców o pomoc, bo tak jakby urwał im się kontakt, gdy stwierdził, że pójdzie w kierunku muzycznym, zamiast jakimś bardziej ambitnym jak prawo czy medycyna, czego od niego wymagali. Baek rozumiał tę sytuację aż za dobrze. Jego rodzice też chcieli dla niego czegoś innego, a on sam wolał oddać się aktorstwu, bo czuł się z tym dobrze. W każdym bądź razie, było mu szkoda Chanyeola i naprawdę chciał mu pomóc, skoro miał taką możliwość, ale ten idiota oczywiście musiał być uparty...
- To może teraz ty mi powiedz coś o sobie - zaproponował Kai, gdy udało im się znaleźć wolne miejsce i zaczęli jeść swoje hamburgery. - Jak poznałeś Chanyeola?
- Właściwie to... Znam go od wczoraj - Kai wypluł całą zawartość coli, którą właśnie pił, na stół i wytrzeszczył oczy w szoku.
- Jak to "od wczoraj"? I już razem mieszkacie?!
- To... Dosyć skomplikowane.
- Skomplikowany to może być mój status związku na Facebooku.
- Potrzebowałem na szybko jakiegoś noclegu, a tylko Chanyeol się nade mną zlitował. Inni mnie przeganiali albo ignorowali. Mój przyjaciel ma mnie w dupie, a chłopak nie chce ze mną gadać i jakoś tak wyszło, że póki co Chanyeol się mną zajmuje.
- Rodzice wywalili cię z domu?
- Taa... W pewnym sensie.
- Czemu?
- Bo przyznałem im się, że jestem gejem.
- Współczuję. Ale wiesz co? To nawet dobrze się składa! Może wreszcie Chanyeol ogarnie swoją spiętą dupę i wyluzuje nieco, bo zaczyna mnie denerwować.
- Aż tak z nim źle?
- Jeszcze niedawno upijał się ze mną przy "Pamiętnikach Wampirów", a teraz albo siedzi w pracy od południa do nocy, albo się uczy. To przykre. Nawet Kyungsoo ma dla mnie więcej czasu, ale ten też nie lepszy, bo na ostatnią domówkę, na którą go zabrałem, wziął ze sobą jakieś podręczniki.
- Poważnie? - Baek zaśmiał się, wyobrażając sobie widok świetnie bawiących się ludzi i jednego studenta, który z zapałem pochłaniał kolejne strony jakichś nudnych książek.
- Otaczają mnie idioci - odparł Kai, wzruszając ramionami. - No, jest jeszcze Lay, ale ten już kompletnie nic nie ogarnia. Pracuje z Chanyeolem w tej ich Ikei czy co to tam jest, nie znam się. Innymi słowy, zadaję się z kujonem, człowiekiem-depresją i typem, który chyba jest trochę zjarany. Skład idealny, co nie?
Baekhyun uśmiechnął się rozbawiony. W sumie Kai okazał się być bardzo w porządku. Dużo ich łączyło, dlatego łatwo było im się dogadać. Gdy tylko skończyli jeść, pochodzili trochę po galeriach handlowych i mieście, rozmawiając o wszystkim i o niczym i tak jakoś zeszło im parę godzin, aż w końcu ktoś zadzwonił do Kaia. Tym kimś był rzecz jasna Chanyeol.
- Słucham cię, mój najdroższy przyjacielu? - Kai odebrał, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Gdzie wy jesteście?
- Wyprowadziłem twojego pupilka na spacer, spokojnie, wziąłem smycz i kaganiec.
- Kai...
- Nie martw się, zaraz wrócimy. Buźka! - rozłączył się i spojrzał na Baekhyuna, który z zaciekawieniem przysłuchiwał się rozmowie. - Twój wybawca już się stęsknił, powinienem cię chyba odprowadzić.
- Nie rozumiem, czemu się tak zachowuje - westchnął Baek.
- Pewnie cię polubił... Albo coś w tym stylu. W każdym bądź razie, Yeollie lubi się przywiązywać i troszczyć. Jest całkiem uroczy, nie sądzisz?
- Nie wiem, może - wzruszył ramionami.
W sumie mógłby powiedzieć, że Chanyeol jest naprawdę świetny, no bo jednak pokazuje, że martwi go sytuacja Baekhyuna. W dodatku kupił mu żelki. Żelki! Jego własny chłopak w życiu nie kupił mu nic słodkiego! Ale nie zamierzał znów myśleć o Chanyeolu w ten sposób. Nie mógł. Był zajęty, mimo wszystko kochał swojego chłopaka i chciał wreszcie mu wszystko wyjaśnić. Chanyeola nawet dobrze nie znał. Podobał mu się, ale to tyle, podobać może się każdy, a kocha się tylko tę jedyną osobę.
Myśl o jego chłopaku, ponownie go zdołowała. Parę razy sprawdził jeszcze telefon, ale jak zwykle się zawiódł. Jakoś po dwudziestu minutach wrócił na osiedle, na którym mieszkał Chanyeol. Kai odprowadził go pod drzwi, pogadał jeszcze chwilę ze swoim kumplem, a następnie poszedł sobie gdzieś i tyle go widzieli. Baek padł na kanapę zdołowany i włączył telewizor. Od razu przełączył kanał przyrodniczy na jakieś kreskówki. Miał dość pingwinów na dzisiaj.
- Hej, coś nie tak? - spytał Chanyeol, gdy dostrzegł smutny wyraz twarzy u młodszego.
- Nie, nie, to tylko chwilowy dołek, zaraz mi przejdzie - odparł Baek, podkulając nogi i opierając podbródek o swoje kolana.
- Dalej nikt się nie odezwał?
- Nie.
- Przykro mi - chłopak jedynie wzruszył w odpowiedzi ramionami, wciąż śledząc akcję kreskówki. Chanyeol trochę się zmartwił. Wczoraj Baek wielokrotnie mu się wypłakiwał i był w stanie już stwierdzić, że nie lubi widoku tego płaczącego malca. Wyglądał wtedy naprawdę krucho i niewinnie. - Jak było z Kaiem?
- W porządku. Nie zgwałcił mnie w krzakach.
- Chociaż tyle.
- A jak było na wykładach?
- Jakoś...
- Ambitna odpowiedź.
Chanyeol westchnął, po czym sięgnął do kieszeni swoich spodni i rzucił na stolik przed kanapą paczkę papierosów. Baekhyun spojrzał na nią zaskoczony, a następnie uniósł wzrok na starszego, jakby był niepewny, czy może się poczęstować, a potrzebował tego jak cholera.
- Weź sobie - powiedział Chanyeol i podał mu jeszcze zapałki. - Kupiłem, kiedy wracałem do domu. Głównie dla ciebie, ale nie myśl, że będę ci pozwalał palić jednego za drugim.
- Dziękuję - Baek uśmiechnął się niemrawo. - Ale...
- Nie myśl tylko o tym, żeby oddawać mi pieniądze. Chcesz coś zjeść?
- Mam ochotę na pikantną zupkę.
- Już się robi!
Baekhyun poczuł się trochę lepiej, widząc pozytywny uśmiech na twarzy Chanyeola. Wziął jednego papierosa i odpalił go, a chłodny miętowy smak ukoił jego natarczywe myśli. Od razu zrobiło mu się przyjemniej. Był smutny, ale w końcu jakoś udało mu się przeżyć. Głównie dzięki temu olbrzymowi z odstającymi uszami. Gdyby nie trafił na niego, pewnie teraz miałby spore problemy. Naprawdę chciał mu się odwdzięczyć, ale nie miał pojęcia, jak mógłby to zrobić, skoro ten uparciuch nie chciał od niego żadnych pieniędzy.
Wstał z kanapy i udał się do kuchni, a następnie usiadł na blacie, obserwując jak Chanyeol nasypuje do dwóch misek pikantne zupki. Starszy spojrzał na niego i uniósł jedną brew, uśmiechając się lekko.
- Nie za wygodnie ci? - spytał, a Baek wypuścił w jego stronę dym zadowolony.
- Mogło być lepiej - odparł. - Chciałem ci potowarzyszyć.
- W robieniu zupek?
- Właśnie tak.
- Wiesz, to żaden wyczyn kulinarny - Chanyeol wsypał kilka przypraw z paczki i uruchomił czajnik z wodą.
- Możesz dodać cukru albo wsypać czekoladowe kulki i od razu będzie jakimś wyczynem.
- Wolę nie eksperymentować.
- Szkoda - Baekhyun wzruszył ramionami, ponownie wypuszczając dym, patrząc przy tym na Chanyeola, który przygryzł wargę i zbliżył się nieco do chłopaka.
Jego intensywne spojrzenie sprawiło, że po plecach młodszego przebiegł ten sam dreszcz, co przy ich pierwszym spotkaniu, gdy miał okazję przyjrzeć się jego ciemnym oczom z bliska. Spiął się trochę z powodu zmniejszonej odległości między nimi, ale wciąż nie odwracał wzroku, obserwując uważnie poczynania studenta. Powoli wsunął papierosa między swoje wargi, ale w tym momencie zgrabne palce Chanyeola chwyciły delikatnie za filtr i ostrożnie odebrał go Baekhyunowi. Chłopak zrobił niezadowoloną minę, wypuszczając ostatni kłębek dymu i widząc, jak starszy umieszcza papierosa w swoich ustach.
- Złodziej - prychnął Baek, uśmiechając się lekko.
- Mówiłem, że nie pozwolę ci palić za dużo - mruknął Chanyeol, dokańczając papierosa.
Baekhyun pokręcił głową i zaśmiał się cicho. Dokładnie w tym samym momencie usłyszał dźwięk dzwonka swojego telefonu. Zeskoczył z blatu i podszedł do kanapy, na której go zostawił. W momencie, gdy zobaczył na wyświetlaczu, kto do niego dzwonił, poczuł jak jego serce zabiło szybciej, a jego ciało mimowolnie zaczęło drżeć.
- Kto to? - spytał Chanyeol nieco zaniepokojony, widząc jak chłopak w parę sekund zbladł.
- Moja mama - odparł cichym i drżącym głosem.
***
Omo, wrzuciłam to xD Ostatnio mam na to straszną wenę, kill me. Z drugiej strony przez całe święta, aż do teraz jestem chora i mam sporo czasu na pisanie ficzków, a więc mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał :3
Piszcie komentarze, bo to motywuje, a może szybciej napiszę kolejny~!
Pozdrawiam B)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro