Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18 - "Prośba"

Przekraczając próg swojego domu, Baekhyun w życiu by nie pomyślał, że był to jeden z największych błędów. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, został od razu wezwany do salonu, gdzie spotkał się ze srogimi spojrzeniami rodziców. Od razu się domyślił, że coś jest na rzeczy. W głowie starał się szybko odnaleźć przyczynę ich złości, jednak jedyne, co przychodziło mu na myśl, to udawanie z Taeyeon, że są sobą jakkolwiek zainteresowani, byleby tylko mieć spokój od natrętnych rodziców.

- O co chodzi? - odezwał się, unosząc podejrzliwie brew.

- Musisz nam coś wyjaśnić - odpowiedziała matka, a Baekhyun przewrócił obojętnie oczami. Jednak jego serce momentalnie przyspieszyło swój rytm, gdy ojciec pokazał mu na swoim telefonie zdjęcia, które przedstawiały jego i Chanyeola przed blokiem studenta.

- Skąd to masz? - spytał Baekhyun drżącym głosem. Jego twarz stała się blada, a ciało zaczęło niekontrolowanie drżeć.

- Mamy swoje źródła - odparł ojciec, chowając telefon do kieszeni.

- Jakie "źródła"? Kazaliście mnie śledzić? Do reszty wam odbiło?!

- Kim jest ten mężczyzna? - wtrąciła się matka, jednak w tym momencie Baekhyun zamilkł. Odwrócił wzrok, nie chcąc na nich patrzeć. Brzydził się nimi i ich zachowaniem bardziej niż kiedykolwiek. - Baekhyun, zadałam ci pytanie!

- Co was to obchodzi, kim on jest?! - krzyknął, choć jego głos zaczynał się łamać. - Po cholerę wtrącacie się w moje życie?!

- Jesteś naszym synem i nie...

- Kim jestem?! Żartujesz sobie ze mnie?! - zaśmiał się gorzko. - Od kiedy tak bardzo interesuje was to, z kim się umawiam, co? Ach, może od momentu, kiedy przyznałem się, że jestem...

- Nie jesteś żadnym gejem! - uniósł się ojciec.

- Jesteście chorzy...

- Co niby daje ci ten mężczyzna, co? Mało ci pieniędzy?

- Chwila, zarzucasz mi, że jestem jakąś dziwką? Do reszty cię popieprzyło.

Baekhyun zamilkł w momencie, gdy poczuł piekący ból na policzku. Przyłożył od razu dłoń do zaczerwienionego miejsca i w szoku spojrzał na swojego ojca, który całkowicie stracił już nad sobą kontrolę, skoro był w stanie podnieść na niego rękę. Oczy chłopaka zaszkliły się od gromadzących się w nich łez. Czuł się teraz bezsilny, jakby to jedno uderzenie wyssało z niego wszystkie chęci do życia. Nie protestował nawet, gdy ojciec zabrał mu telefon, choć miał ochotę krzyczeć. Był jednak zbyt roztrzęsiony, żeby teraz się sprzeciwiać.

- Zapomnij o telefonie i jakimkolwiek dostępie do internetu - powiedział groźnie mężczyzna. - Nie będziesz się z nim kontaktować. Już nigdy więcej.

- Nie możesz mi tego robić - wyszeptał Baekhyun.

- Owszem, mogę.

Nim chłopak cokolwiek odpowiedział, w rozmowie przerwał im nagły dzwonek do drzwi. Po paru sekundach, lokaj przyszedł do salonu, uśmiechając się ciepło.

- Państwa córka przyjechała ze swoim narzeczonym - oświadczył.

- Już? - zdziwiła się matka, uśmiechając się szeroko. - Miała przyjechać dopiero za parę dni! Pójdę jej otworzyć.

Gdy tylko kobieta opuściła wraz z lokajem salon, Baekhyun ponownie spojrzał na ojca z nienawiścią i niechęcią. On natomiast nic sobie z tego nie robił. Zupełnie tak, jakby był tylko maszyną bez serca. Baek nie był w stanie tego pojąć.

- Od teraz będziesz podwożony i odbierany ze szkoły - powiedział cicho ojciec. - Nigdzie nie będziesz wychodził bez nadzoru, a jeśli dowiem się, że nie uczęszczasz na lekcje, zaczniesz uczyć się w domu.

- Nie możesz mnie więzić - wycedził przez zęby.

- Idź w tej chwili do pokoju i doprowadź się do porządku.

Mężczyzna również opuścił salon, zostawiając w nim Baekhyuna samego. Chłopak miał ochotę zrobić im na złość, rozwalić wszystko, krzyczeć i wydrapać na ścianie, jak bardzo ich nienawidzi. Jednak zamiast tego, żałośnie wypełnił polecenie ojca i szybko udał się do swojego pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Padł na łóżko i zaczął płakać, zaciskając dłonie na prześcieradle. Teraz nie miał jak uciec ani nie mógł skontaktować się z Chanyeolem. Miał dość siebie i swojej naiwności. Gdyby całkowicie odizolował się od rodziców, gdyby nie był taki głupi, teraz mógłby być z Chanyeolem. Miał szczerą nadzieję, że jakkolwiek uda mu się wszystko naprawić, póki jeszcze miał czas.

***

Wszystko wyglądało tak, jakby zostało wyjęte z idealnego obrazka. Urocza, rodzinna kolacja przy wielkim, eleganckim stole. Dumni rodzice, szczęśliwa córka i jej obrzydliwie perfekcyjny w każdym calu narzeczony. Baekhyun wiedział, że kompletnie nie pasuje do wizerunku swojej rodziny. Powinien uśmiechać się wraz z nimi i trzymać dłoń swojej ukochanej dziewczyny z bogatego domu. Tymczasem on wolał być teraz obok Chanyeola. Zamiast krewetek, chciałby zjeść niezdrową chińską zupkę i kwaśne żelki, za którymi nie przepadał. Zdecydowanie bardziej wolałby wysłuchiwać głupich historii Jongina, który pewnie wpadłby do mieszkania z niezapowiedzianą wizytą, zamiast udawać, że jakkolwiek interesują go bezsensowne dyskusje bogatych snobów.

Chciał stąd uciec. Uciec i schować się w ramionach Chanyeola. Gorączkowo myślał nad tym, jak ukryć się przed rodzicami, żeby więcej go nie znaleźli, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Był całkowicie przyciśnięty do muru.

- Baekhyun - chłopak uniósł wzrok na swoją siostrę, która w tym momencie odezwała się do niego, uśmiechając się ciepło. - Czemu jesteś taki zamyślony?

- Pewnie się zakochał - wtrącił jej narzeczony, natomiast Baek widząc jak momentalnie jego rodzicom zrzedły miny, postanowił, że trochę ich pomęczy.

- Możliwe - powiedział, kątem oka obserwując reakcje rodziców.

- Och, masz kogoś? - spytała jego siostra, wyraźnie podekscytowana, a Baekhyun uśmiechnął się półgębkiem.

- Tak. Sponsora.

Przy stole zapanowała kompletna cisza. Chłopak wiedział, że w tym momencie podniósł ciśnienie ojcu i matce, natomiast jego siostra i jej narzeczony wpatrywali się w niego zszokowani. Bez jakiegokolwiek słowa, wstał od stołu i skierował się do swojego pokoju, mając nadzieję na jakikolwiek spokój. Przez najbliższe dziesięć minut mógł się cieszyć samotnością, jednak w końcu usłyszał ciche pukanie. Nie odezwał się, nie chcąc, aby ktokolwiek tutaj wchodził, jednak to najwyraźniej nie było przeszkodą dla osoby, która postanowiła wejść do jego pokoju bez pozwolenia.

Baekhyun spodziewał się, że zobaczy wkurzoną matkę lub ojca, jednak zamiast nich, zastał w progu swoją siostrę, która wciąż uśmiechała się do niego tak, jakby nic się wcześniej nie wydarzyło.

- Mogę? - spytała, na co chłopak wzruszył obojętnie ramionami, zajmując miejsce na łóżku. Dziewczyna usiadła obok niego i spojrzała mu w oczy ze zmartwieniem. - Baek... Co się dzieje?

- Nic - mruknął.

- Wiem, że nie mówiłeś serio.

- Przynajmniej ty...

- O co chodzi?

Baekhyun nie wiedział, czy powinien jej wyznawać prawdę. Już wiele razy spotkał się z krzywymi spojrzeniami i upokorzeniem. Nie miał ochoty na kolejną dawkę. Nawet jeśli czuł, że siostra nie ma wobec niego złych zamiarów, wolał nie ryzykować. Dlatego uśmiechnął się sztucznie, choć na tyle wiarygodnie, by dziewczyna uwierzyła w jego słowa.

- Ostatnio trochę posprzeczałem się z rodzicami, ale to nic poważnego - zapewnił. - I... Tak, mam kogoś. Mam dziewczynę. Ale... Nie chcę o tym rozmawiać.

- Rozumiem - pokiwała głową, patrząc na niego z lekkim zmartwieniem. - Na pewno wszystko jest w porządku?

- Tak. Wszystko jest dobrze.

Baekhyun nie chciał kłamać. Miał już dość wszelkich kłamstw do końca życia. Jednak w tym momencie nie miał wyboru. Musiał przynajmniej udawać, że wszystko jest dobrze.

***

Trzasnął za sobą drzwiami od samochodu i niechętnie skierował się w stronę szkoły. Miał szczerą nadzieję, że ten cholerny lokaj od razu odjedzie, a on będzie miał okazję zwiać. Niestety, ilekroć się odwracał, ten stary, wredny dziad wciąż czekał, aż Baekhyun przekroczy próg swojego liceum. Chłopak westchnął ciężko i na pożegnanie pokazał mu środkowy palec, po czym wszedł do budynku, od razu spotykając swoich przyjaciół.

- Wyglądasz, jakby coś cię ugryzło - zauważył Tao, jednak Baekhyun nawet nie odpowiedział mu uśmiechem, co od razu go zaniepokoiło. - Hej, co jest?

- Ma któryś z was numer do Chanyeola? - spytał, jednak żaden z nich nie był w stanie w tym momencie pomóc. - Cholera...

- Co się stało? - odezwał się Luhan.

- Moi rodzice się o nim dowiedzieli... Zabrali mi jakiekolwiek możliwości na kontakt z nim, a w dodatku śledzą każdy mój krok, żebym tylko się z nim nie spotkał. Miałem się do niego odezwać, spotkać się z nim i wyjaśnić jeszcze jedną rzecz, a teraz wszystko trafił szlag!

- Oni są chorzy - stwierdził Tao. - Możemy ci jakoś pomóc?

- Nie wiem jak...

- Może skontaktuj się z nim przez coś innego? Kakao, Instagram, cokolwiek?

- Nie używa większości tych pierdół, a na Kakao nie pamiętam jego nazwy... Boże, czemu on musi być taki skomplikowany?

- Hej, nie załamuj się - powiedział Luhan, uśmiechając się pokrzepiająco. - Coś wymyślimy.

Baekhyun chciał wierzyć w to, że uda im się wpaść na jakiś genialny plan. Teraz jednak nie był w stanie patrzeć na wszystko pozytywniej. Wiedział, że nie da rady pozbyć się rodziców i ich zasad. Cokolwiek by nie zrobił, skończyłoby się to tragicznie. Nawet gdyby cudem uciekł do Chanyeola, oni i tak wiedzieliby, gdzie powinni go szukać. Był po prostu bezbronny.

Zaraz po lekcjach, planował szybko udać się na przystanek, łudząc się, że ten cholerny lokaj jeszcze nie przyjedzie. W momencie, kiedy opuścił teren szkoły, rozejrzał się po okolicy, jednak po znajomym samochodzie nie widział ani śladu. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech przepełniony ekscytacją. Już miał zamiar wypełnić swój cel, kiedy nagle usłyszał nieprzyjemny dźwięk klaksonu. Odwrócił się niechętnie, a widząc, że ten wredny dziad po niego przyjechał, miał ochotę strzelić sobie w łeb. Nie zamierzał jednak wsiadać do samochodu i zamiast tego, zaczął biec w stronę przystanka.

Zatrzymał się nagle, gdy niemalże wpadł na maskę samochodu lokaja, który najwyraźniej był w stanie go przejechać, byleby tylko przywieźć jego zwłoki do domu. Chłopak posłał mu wściekłe spojrzenie i zanim wsiadł do samochodu, z całej siły uderzył plecakiem w lusterko, zbijając je i wykrzywiając. Lokaj jednak tego nie skomentował, a Baekhyun miał tylko szczerą nadzieję, że kiedyś spotka tego faceta najgorsza kara za bycie tak okropnym człowiekiem.

***

Chanyeol czekał przez cały pierwszy dzień. Potem drugi. Bez odzewu. I chociaż powinien już dawno stracić nadzieję i pogodzić się z tym, że najwyraźniej Baekhyun już go nie chce, on wciąż łudził się, że w chłopak w końcu do niego zadzwoni albo przyjdzie do jego mieszkania i powie mu, że wciąż go kocha. Więc czekał dalej.

Trzeci...

Czwarty...

Dziesiąty...

Dwunasty dzień.

Dni leciały powoli, dłużyły mu się jakby na złość. Czekał i czekał i wciąż bez skutku. Nie chciał się odzywać pierwszy. To Baekhyun miał podjąć decyzję. On nic w tej sprawie nie mógł zrobić. Przez to nie potrafił się na niczym skupić, a w dodatku czuł się tak, jakby coś wysysało z niego energię.

- Chanyeol - student uniósł wzrok na Junmyeona, który patrzył na niego z wyraźnym zmartwieniem w oczach. - Dobrze się czujesz?

- Tak - odparł, nie siląc się nawet na uśmiech.

- To już kolejny dzień z rzędu, kiedy praca idzie ci tak opornie. Nie wyglądasz najlepiej.

- Ja... Przepraszam, szefie... Nie wiem, co się ze mną dzieje.

Mężczyzna westchnął ciężko i uśmiechnął się do Chanyeola ze zrozumieniem. Poklepał go pokrzepiająco po ramieniu i odebrał od niego kilka płyt, które Park od kilku minut wystawiał na półki.

- Idź już do domu i odpocznij - powiedział, na co Chanyeol spojrzał na niego w szoku.

- Naprawdę?

- Tak. Masz mi się ożywić! No już, zbieraj się.

- Dziękuję - student uśmiechnął się szczerze pierwszy raz od dłuższego czasu.

Szybko zabrał swoje rzeczy z zaplecza i opuścił sklep muzyczny. W momencie, kiedy zamknął za sobą drzwi od lokalu, przez przypadek ktoś na niego wpadł. Chanyeol już zamierzał przeprosić, jednak wtedy też zorientował się, że przypadkowo natrafił na zapatrzonego w telefon Jongina.

- A ty co tutaj robisz? - spytał lekko zdezorientowany.

- Boże, Yeollie, zamiast rzucić mi się w ramiona, to ty jeszcze głupie pytania zadajesz - westchnął teatralnie Kai. - Przyszedłem cię odwiedzić, spytać co u ciebie i przy okazji podzielić się z tobą paroma nowinami!

- Och... Okej. Skończyłem już pracę, więc możemy się razem przejść.

- W porządku.

Przez większość drogi, to właśnie Kai zabierał głos, opowiadając o różnych sytuacjach z jego życia, które miały miejsce w przeciągu tych kilku dni, podczas których Chanyeol żałośnie liczył na jakikolwiek odzew ze strony Baekhyuna. Poniekąd poczuł się lepiej, kiedy jego przyjaciel mówił o tych wszystkich zabawnych historiach, które choć trochę pozwalały mu się uśmiechnąć. Wszystko jednak prysnęło w momencie, w którym Kai zapytał o najistotniejszą rzecz.

- A jak tam z tobą i z Baekhyunem?

- Eee... Ja... Myślę, że chyba nic już między nami nie ma - powiedział cicho, spuszczając wzrok.

- Kurde... Przykro mi, stary - westchnął Jongin.

- Najgorsze jest to, że nawet nie potrafię spokojnie spędzić czasu we własnym mieszkaniu, bo wszystko mi o nim przypomina... Oszaleję bez niego.

- Hej, nie załamuj się tak. Wiesz co? Chyba wiem, jak możesz się pozbyć tego okropnego ciężaru.

- Co masz na myśli?

Kai przystanął gwałtownie i uśmiechnął się szeroko do zdezorientowanego Chanyeola. W tym momencie Park nie wiedział, czy powinien się bardziej bać czy ekscytować na ten tajemniczy pomysł jego przyjaciela.

- Znalazłem mieszkanie - oznajmił dumnie Jongin. - Wreszcie mogę się wynieść od rodziców i zacząć żyć na własną rękę!

- Gratulacje - mruknął Chanyeol, uśmiechając się niemrawo i wciąż nie do końca rozumiejąc, o co chodziło Jonginowi.

- Jest tylko jeden malutki problem. Sam nie dam rady spłacać czynszu, a w dodatku mam jeden mały pokój, który jest całkiem pusty i nie wiem, co mógłbym z nim zrobić. Dlatego potrzebuję współlokatora!

- Do czego zmierzasz?

- Wynieś się z tej swojej starej nory, Chanyeol! Zostaw wszystkie bolesne wspomnienia w tamtym mieszkaniu i zamieszkaj ze mną! Gwarantuję, że będę spokojny w miarę swoich możliwości i nie będę ci przeszkadzać podczas nauki.

- Ja... Nie wiem, co powiedzieć...

- Nic nie musisz mówić, tylko się zgódź!

Chanyeol zacisnął wargi, zastanawiając się, czy ten pomysł jakkolwiek może mu pomóc. Uznał jednak, że Kai ma rację. Powinien zostawić przeszłość tam, gdzie się zaczęła. Musiał opuścić to obskurne osiedle, na którym spotkał Baekhyuna, mieszkanie, w którym spędził z Baekhyunem najlepsze i najgorsze chwile w życiu oraz huśtawki z pobliskiego placu zabaw, na których pierwszy raz pozwolili sobie przekroczyć irytujące granice.

Dlatego po załatwieniu wszystkich formalności, w końcu udało mu się opuścić stare mieszkanie i zamieszkał z Jonginem, zaczynając wszystko od nowa.

***

W końcu nadeszły wakacje. Baekhyun niczego nie wyczekiwał tak bardzo, jak długich, gorących wakacji, podczas których już nic nie będzie go ograniczać. Rodzice choć na chwilę mogli spuścić go ze smyczy, jednak wciąż nie zamierzali mu oddać poprzedniego telefonu. Zamiast tego, dali mu nowy, w którym oczywiście nie mógł mieć numeru do Chanyeola, ani żadnych innych jego kont, dzięki którym mógłby się z nim skontaktować. Postanowił, że zamiast tego, odwiedzi go osobiście.

Skłamał rodzicom, że wybiera się do Luhana, natomiast oni machnęli na to ręką. Byli pewni, że Baekhyunowi już przeszło i że nie będzie chciał iść do Chanyeola. Nie wiedzieli nawet, jak bardzo się mylili. Chłopak kilka razy upewniał się, czy nikt go nie śledzi, jednak z ulgą mógł stwierdzić, że tym razem ma trochę luzu. Postanowił to jak najszybciej wykorzystać, wskakując w pierwszy lepszy autobus, którym mógł dojechać do okolicy, w której mieszkał Chanyeol.

Im bliżej był, tym coraz bardziej się stresował. Minęło kilka tygodni od ich ostatniego spotkania. Wiedział, że Chanyeol przekreślił już ich związek, jednak teraz miał szansę, by wszystko naprawić i zacząć od nowa. Obawiał się tylko, że Park nie będzie chciał mu wybaczyć, wysłuchać go lub że po prostu znalazł sobie kogoś nowego. Nie chciał nawet myśleć o takiej opcji, jednak ona sama pojawiała się w jego głowie, skręcając z nerwów jego żołądek i boleśnie atakując jego serce.

W końcu wysiadł na przystanku w znajomej okolicy. Choć było gorąco, jego ciało całe drżało z nerwów. Miał wrażenie, że serce zaraz w nim eksploduje, gdy w końcu ujrzał pamiętny plac zabaw i ten szary, brzydki blok. Westchnął ciężko i wszedł do budynku, gdzie chłód klatki schodowej choć trochę ostudził jego ciało. Na trzęsących się nogach ruszył w górę po schodach i w końcu zatrzymał się przed drzwiami, których tak dawno nie widział. Wziął głęboki oddech i zapukał kilka razy, stresując się coraz bardziej z każdą kolejną sekundą.

Jego serce zatrzymało się w momencie, kiedy drzwi otworzyły się, a w progu nie ujrzał Chanyeola, lecz innego młodego chłopaka, który spojrzał na Baekhyuna pytająco.

- W czym mogę pomóc? - spytał, na co Baek przygryzł nerwowo wargę, czując się jeszcze gorzej niż przed chwilą.

- J-jest może Chanyeol?

- Kto? - wtedy młodszy przestraszył się, że może pomylił mieszkania lub klatki schodowe, jednak po szybkim upewnieniu się, wszystko wskazywało na to, że trafił idealnie.

- No... Chanyeol. Mieszka tutaj.

- Eee... Ach, dobra, chyba wiem! Park Chanyeol, o niego ci chodzi?

- Tak.

- Nie mieszka tutaj od kilku tygodni.

- Co? Jak to? To... Gdzie on teraz jest?

- Nie wiem, dzieciaku, poznałem go w momencie, kiedy przyszedłem oglądać to mieszkanie. Nie mam pojęcia, gdzie teraz mieszka. Przykro mi.

- Okej... Dzięki...

Baekhyun uśmiechnął się niemrawo do chłopaka, po czym opuścił szybko budynek, mając ochotę rozpłakać się z bezsilności. Miał wrażenie, że znów wszystko odwróciło się przeciwko niemu. Zamiast wrócić do domu, po prostu włóczył się po okolicy, trafiając do nie do końca mu znanych rejonów. Nie obchodziło go jednak to, gdzie zaraz trafi. Miał dość i jedyne, czego teraz potrzebował, to zapalić przynajmniej dwa papierosy pod rząd.

Nerwowo zaczął szukać po kieszeniach paczki, ale jedyne co w nich znalazł to bezużyteczny telefon i zapalniczka od Chanyeola. Przeklął pod nosem i w furii kopnął mały kamyk, który leżał tuż pod jego nogami. Już myślał, że gorzej być nie może, gdy niespodziewanie usłyszał głos, którego miał nadzieję już nigdy więcej nie usłyszeć.

- Cóż za spotkanie - Baekhyun spiął się całkowicie i powoli odwrócił wzrok w stronę Krisa, który opierał się o jeden z budynków. Nie był sam, a ze swoimi kolegami. Byli wszyscy, poza Xiuminem. - Co ty tutaj robisz, Byun? Nie spodziewałem się ciebie tutaj.

Chłopak nic nie odpowiedział. Doskonale pamiętał o tym, jak Kris groził mu, że w końcu go dorwie. Do końca roku szkolnego, starszy jedynie go obserwował i Baekhyun już miał nadzieję, że wreszcie się od niego uwolnił. Najwyraźniej los miał co do niego inne plany.

- Co nic nie mówisz? Boisz się? Może słusznie - w tym momencie Kris powoli ruszył w jego kierunku i Baekhyun wiedział, że nie może dalej tak stać. Zacisnął oczy i westchnął ciężko, po czym ruszył biegiem przed siebie, mając nadzieję, że im ucieknie. - Łapać go!

Baek biegł ile sił w nogach, a adrenalina dodatkowo pomagała mu przyspieszyć. To jednak na nic się zdało, ponieważ starsi byli znacznie szybsi i bez trudu udało im się stanąć Byunowi na drodze. Od razu go otoczyli, nie pozwalając mu nigdzie uciec. Baekhyun doskonale wiedział, co zaraz się stanie.

- Myślałeś, że tak łatwo nam zwiejesz, gnojku? - spytał Kris, uśmiechając się złośliwie. Podszedł do niego i spojrzał młodszemu w oczy, dostrzegając w nich satysfakcjonujące go przerażenie. - Zawsze mnie wkurwiałeś, Byun.

- Pierdol się - syknął Baekhyun i w tym momencie boleśnie pożałował swoich słów, gdy Kris uderzył go z pięści w twarz, przez co chłopak zachwiał się na własnych nogach.

- Wciąż do ciebie nie dociera, z kim zadarłeś, ty mała, głupia dziwko? - Kris chwycił go mocno za włosy i odchylił boleśnie jego głowę, patrząc na niego w pogardą. - Jesteś obrzydliwą porażką.

Baekhyun wiedział, że nie ma żadnych szans, jednak to nie powstrzymało go przed bronieniem się. Chciał mu się wyrwać i zaatakować go, ale już przy pierwszej próbie Kris uderzył go mocno w brzuch, przez co chłopak skulił się z bólu, krztusząc się i nie mogąc złapać oddechu. Po kilku kolejnych uderzeniach, upadł na ziemię, zwijając się w kłębek. Próbował wstać, jednak Kris uniemożliwił mu to, przyciskając nogą jego głowę do gorącego asfaltu.

- Po cholerę się stawiasz, skoro to i tak nic ci nie da, co? - spytał starszy, uśmiechając się złośliwie. - Dobijcie go.

Baekhyun nie miał już nawet opcji obrony. Kilku chłopaków zaczęło go kopać i bić z kilku stron, przez co zaczynało mu się kręcić w głowie, a w dodatku robiło mu się ciemno przed oczami. Był cały poobijany i zakrwawiony. Jedyne co mógł, to krzyczeć z bólu i płakać. Miał wrażenie, że te męki trwały kilka długich minut, choć w rzeczywistości to było tylko parę sekund.

I gdyby ktoś w tym momencie nie zareagował, Baekhyun najpewniej zginąłby na miejscu. Nie wiedział, kto mu wtedy pomógł i kto wezwał policję. Stracił przytomność, zanim dotarły do niego doskonale znane mu głosy.

***

Gdy tylko odzyskał przytomność, ujrzał przy swoim łóżku Luhana, Tao i Sehuna. Przez chwilę nie wiedział, gdzie tak naprawdę jest. Dopiero po chwili dotarło do niego, że leżał w szpitalnej sali. Wszystko go bolało, a w dodatku ledwo łączył wątki z poprzednich zdarzeń. Zanim cokolwiek powiedział, Tao szybko pobiegł po lekarza, który już po chwili zjawił się w sali i zaczął przeprowadzać na nim dziwne badania, pytając go o samopoczucie.

- Długo spałem? - wyszeptał Baekhyun, gdy lekarz otrzymał już od niego wszystkie ważne odpowiedzi.

- Cztery godziny - odparł mężczyzna. - Miałeś dużo szczęścia.

- Co z Krisem?

- Policja go zgarnęła - odpowiedział Luhan. - Kilku chłopaków zwiało, złapali chyba trzech.

Baekhyun nic nie powiedział. Lekarz natomiast postanowił zostawić ich samych, informując przed tym, że jeśli tylko Baek źle się poczuje, ma natychmiast kogoś zawołać. W sali przez chwilę panowała cisza. Nikt nie wiedział, co powinien w tym momencie powiedzieć. Dopiero po jakimś czasie, Baekhyun spojrzał na nich, chcąc zadać kilka pytań.

- Kto mi pomógł?

- Sehun - powiedział Tao.

- O mój boże - westchnął chłopak z lekką pogardą, jednak w tym momencie postanowił odrzucić wszelką nienawiść do swojego byłego. Bądź co bądź, ocalił mu życie. - Co ty tam robiłeś?

- Byłem w pobliskim parku z Lu i Tao - odparł Sehun. - Usłyszałem twoje krzyki.

- Lepiej powiedz, co ty tam robiłeś? - spytał Luhan.

- Chciałem spotkać się z Chanyeolem...

- I co?

- Nic - cisza zapanowała ponownie. Przez chwilę Baekhyun wpatrywał się pusto w sufit, mając wrażenie, że serce boli go bardziej od całego ciała. - A moi rodzice?

- Oni... Zostali poinformowani, ale... Nie przyjechali.

- Tak sądziłem - uśmiechnął się kpiąco.

- Baekhyun, jeśli możemy ci jeszcze jakoś pomóc, to...

- Nie, jest okej. Dziękuję wam za wszystko, jestem wam naprawdę wdzięczny. Ale teraz... Chcę zostać sam...

Jego przyjaciele nie zamierzali z nim dyskutować, rozumiejąc jego decyzję. Pożegnali się z nim i życzyli mu szybkiego powrotu do zdrowia, obiecując, że przyjdą go odwiedzić następnego dnia. Gdy tylko Baekhyun został sam, łzy zaczęły spływać po jego policzkach, a ciało drżeć boleśnie. Dotarło do niego, że to koniec. Już nigdy nie spotka Chanyeola i już nigdy nie zazna w życiu podobnej miłości.

- Chanyeol... - szeptał, łkając cicho i zakrywając lekko swoją obitą twarz. - Chanyeol, proszę...

Baekhyun nie do końca wiedział, o co prosił. O to, żeby mu wybaczył? O to, żeby o nim zapomniał?



A może o to, żeby tutaj był?




***

Heloł~

Wreszcie powróciły moje kochane Papieroski :") Rozdział jak widać ma wiele wątków, które zamknęły parę spraw, jak i dopiero zostaną zamknięte w kolejnym, już przedostatnim rozdziale! Wiem, że jest trochę smutno, ale pamiętajcie, aby się nie martwić, bo gorzej już nie będzie!

Myślę, że kolejny rozdział pojawi się naprawdę szybko, być może nawet w ten weekend, a jeśli tak, to łącznie z epilogiem, ale to się jeszcze okaże. Wciąż mam dużo ficzków na głowie i muszę je również dopieścić ^^"

W każdym razie, zobaczymy się już za niedługo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro