Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16 - "Punkt wyjścia"

Baekhyun nie był przyzwyczajony do swojego pokoju. Był duży, czarno-biały i po prostu... Pusty? Pomimo wielu luksusowych mebli, brakowało mu tutaj jakiegoś ciepła, które utrzymywałoby go w przekonaniu, że właśnie tutaj jest jego miejsce. Usiadł na swoim łóżku i przejechał dłonią po gładkiej i ciepłej kołdrze, a następnie spojrzał na poduszki, wyobrażając sobie, że już jutro obudzi się całkiem sam. Nie będzie obok niego Chanyeola, do którego mógłby się przytulić i wyszeptać mu z rana jak bardzo go kocha. Baek kompletnie nie pojmował, dlaczego to wszystko tak się potoczyło. Rozumiał, że jego chłopak, a raczej już były, nie miał się w obecnej chwili najlepiej. Wszystko się psuło, łącznie z tym, co było między nimi. Jednak Chanyeol nawet nie próbował tego naprawić. Nie zaczynał tematu, nie mówił mu o tym, że ten związek zaczynał go przytłaczać.

Baekhyun przygryzł wargę, chcąc powstrzymać się przed płaczem, choć wiedział, że i tak nie da rady na razie uronić ani jednej łzy. Przez całą drogę do domu zdołał się wystarczająco wypłakać. Był aż od tego słaby i chciał jedynie zakopać się pod ciepłą kołdrą i zasnąć, a najlepiej już w ogóle się nie budzić. Wrócił do punktu wyjścia. Znów mieszkał w domu, do którego obiecał sobie nie wracać. Znów był samotny. A wszystko przez niego, bo innego wytłumaczenia nie był w stanie znaleźć. To jego wina, że Chanyeol stracił pracę. To on mu się narzucił, kiedy szukał dachu nad głową. To on go okłamywał, zdobywając od rodziców pieniądze, którymi Park tak bardzo gardził.

Ciche pukanie do drzwi wyciągnęło go z tych przygnębiających myśli. Do jego pokoju weszła matka, która uśmiechała się do niego ciepło. Baekhyun nawet nie wiedział, jak powinien odbierać czułość ze strony rodziców. Wciąż nie był do tego przyzwyczajony.

- Przeszkadzam? - spytała kobieta.

- Nie - odparł cicho, a kiedy jego matka zamknęła za sobą drzwi, usiadła obok niego na łóżku i delikatnie przeczesała palcami jego włosy.

- Tak się cieszę, że wróciłeś.

- Wiem...

- Wszystko w porządku? Jesteś strasznie przygnębiony.

- Mamo, to nieważne.

- Jeśli coś się stało, wiesz że możesz mi...

- Jest dobrze - uśmiechnął się do niej słabo. - Naprawdę.

Kobieta nie wierzyła w słowa swojego syna, jednak nie chciała na niego naciskać. Domyśliła się, że i tak nic z niego nie zdoła wyciągnąć. Zresztą, czy naprawdę obchodziły ją jego problemy?

- Baekhyun, pamiętasz jeszcze Taeyeon? - spytała, na co chłopak spiął się słysząc imię, za którym naprawdę nie przepadał.

- Jak mógłbym zapomnieć? Swataliście mnie z nią - prychnął.

- Jej ojciec zaprosił nas na kolację.

- Kiedy? - Baekhyun uniósł podejrzliwie brew i odsunął się nieco od matki.

- Jutro. Byłoby miło, gdybyś poszedł z nami.

- I znów będziecie próbowali zmusić mnie do spotykania się z nią?

- Baek, to nie o to chodzi.

- A o co? Zawsze, kiedy Taeyeon i jej ojciec pojawiali się w pobliżu, wy musieliście mnie popychać w jej ramiona! Na tym wam przez cały czas zależało? Chcieliście żebym wrócił, tylko po to, żeby znów próbować mnie z nią zeswatać i załatwić sobie współpracę z jej ojcem?!

- Baekhyun, uspokój się! Jesteś przewrażliwiony!

- Mogę się założyć, że o to wam cały czas chodziło... Cholera, wiedziałem, żeby wam nie ufać!

- Masz się natychmiast przywrócić do porządku i skończyć tę całą szopkę! Jutro pójdziesz z nami na tę kolację, jak na dobre dziecko przystało!

Baekhyun nic nie odpowiedział, tylko obserwował, jak jego matka opuszcza pokój, niemalże trzaskając drzwiami. Był wściekły, że akurat teraz, kiedy już oficjalnie wrócił do domu, jego stare problemy również musiały się pojawić. Nie chciał widzieć się z Taeyeon. Co prawda, dziewczyna niczemu nigdy nie była winna. Właściwie to Baek mógłby nawet powiedzieć, że ją lubi, gdyby nie fakt, że każda interakcja z nią źle mu się kojarzyła.

Skoro rodzicom wciąż zależało na tym, aby ich zeswatać, to najprawdopodobniej wszystkie ich poprzednie słowa były kłamstwem. Wcale go nie zaakceptowali. Mało tego, próbowali go przekupić, a on tak ślepo wierzył, że się zmienili. Chanyeol miał rację. Baekhyun był cholernie naiwny i naprawdę chciał mu to przyznać i za wszystko przeprosić. Miał nadzieję, że jeśli zdoła wszystko wyjaśnić na czas, między nimi się polepszy i znów będą razem. Baek wiedział, że bez Chanyeola po prostu zginie w tym beznadziejnym świecie.

***

Nie miał zielonego pojęcia, co było z nim nie tak. Nikt nie chciał go przyjąć nawet jako rozwoziciela pizzy czy na zmywak w jakiejś restauracji. Powoli zaczynało do niego docierać, że naprawdę był kompletnym zerem. Był zerem do tego stopnia, że jedyne ukojenie odnajdywał w alkoholu i papierosach. Czekał tylko na moment, aż wywalą go ze studiów, a następnie z mieszkania, żeby mógł zginąć pod mostem. Miał wszystko gdzieś. Chciał tylko, żeby Baekhyun przyszedł i coś z nim zrobił. Żałował swoich słów i tego, że z nim zerwał. Teraz widział, że bez niego jego życie tym bardziej straciło sens. Jednak głupia duma nie pozwalała mu się z nim skontaktować, a jedyne co mu pozostawało, to dalej upijać się jak ostatnia porażka życiowa.

Momentalnie ocknął się, kiedy usłyszał, że ktoś wszedł do jego mieszkania. Miał szczerą nadzieję, że to Baekhyun, jednak cały entuzjazm zniknął w momencie, gdy do salonu weszli Kyungsoo i Kai.

- Możesz nam wyjaśnić, co się z tobą dzieje? - spytał Kyungsoo, po czym podszedł bliżej, aby wyrwać Chanyeolowi butelkę piwa z ręki. - Nie chodzisz na wykłady. Profesorowie zamierzają cię wywalić!

- Świetnie - mruknął Park, uśmiechając się ironicznie. - Czekałem na taką wieść.

- Przestań sobie żartować! Staczasz się, nie widzisz tego?

- Widzę.

- Więc czemu to robisz?

- A co innego mi pozostaje?

- Skończ pieprzyć, bo z głupoty dzieci nie zrobisz - westchnął Kai i klepnął swojego przyjaciela po plecach. - Podsumowując, straciłeś pracę, nikt cię nie chce zatrudnić, olewasz studia, a w dodatku pijesz beznadziejny alkohol. Gdzie jest Baekhyun, kiedy ty zamieniasz się w kulkę depresji?

- Zerwaliśmy...

- Co? - Jongin i Kyungsoo byli w szoku, natomiast Chanyeol jak gdyby nigdy nic, odpalił papierosa, spokojnie na nich zerkając.

- Tak wyszło. Trochę się posprzeczaliśmy, a w dodatku czułem, że zaczynamy się od siebie oddalać. Nie chciałem, żeby był przy mnie nieszczęśliwy, więc pomyślałem, że tak będzie lepiej...

- Czyś ty się z tyłkiem na mózgi pozamieniał?! - zbulwersował się Kai. - Przecież... Baekhyun na pewno wszystko by zrozumiał! Byliście jak powiększony zestaw frytek, idealni! Chanyeol, do jasnej cholery, zrób coś ze sobą!

Gdyby tylko odbierał te słowa poważnie, być może zacząłby się bardziej nad tym wszystkim zastanawiać. Ale teraz uznał, że jest już za późno. Nic nie było w stanie naprawić tej okropnej sytuacji. Niechętnie wypuścił dym spomiędzy warg, a serce bolało go za każdym razem, kiedy zaciągał się tym cholernym papierosem. Gdyby Baekhyun przy nim był, pewnie nie miałby czego palić, bo ten dzieciak uwielbiał go z tego okradać. Tak strasznie za nim tęsknił...

- Chanyeol, ogarnij się - powiedział Kai, patrząc na niego karcąco. - Wyjdź do ludzi, uwolnij się od tej depresji, bo to cię w końcu zabije!

- Nie potrzebuję twoich rad - mruknął Park.

- Przyjaciół też już nie potrzebujesz? - spytał Kyungsoo, jednak Chanyeol nie odpowiedział. Po chwili znów został sam w swoim cichym mieszkaniu, czując się jeszcze gorzej.

Może faktycznie powinien wyjść i coś ze sobą zrobić? Całymi dniami gnił w tym obskurnym mieszkaniu i dobijał się tym, jak bardzo jest beznadziejny. Musiał to wreszcie zakończyć. Problem w tym, że nie miał na nic ochoty. Wiedział jednak, że jeśli się do czegoś nie zmusi, będzie bezustannie stać w miejscu, w martwym punkcie, z którego coraz ciężej było mu się wydostać.

Niechętnie się ogarnął i ubrał w końcu czyste ubrania. Pod wieczór opuścił swoje mieszkanie i udał się na miasto, chcąc jakkolwiek się rozerwać. Zdecydował, że pójdzie do pierwszego lepszego klubu, gdzie postanowił głupio wydać swoje pieniądze. Oczywiście od razu udał się do baru, w którym zamówił najtańszego drinka. Czekając przy ladzie, aż barman poda mu jego zamówienie, dostrzegł pewną blondynkę, która zerkała na niego trochę nieśmiało i uśmiechała się lekko. Była całkiem ładna i Chanyeol mógł w sumie powiedzieć, że mu się podobała. Jednak nie chciał tego pokazywać. Był świeżo po zerwaniu, a filtrowanie z nieznajomymi dziewczynami niezbyt mu się uśmiechało. Posłał jej ostatnie spojrzenie i zabrał swojego drinka, po czym skierował się na salę, w której tłum ludzi bawił się do głośnej muzyki.

Początkowo czuł się cholernie dziwnie. Z czasem jednak bardziej się rozluźnił. Wypił więcej drinków, przez co pozbył się wszelkich barier, które go ograniczały. Było znacznie lepiej. Zapomniał o wszystkich swoich problemach i o Baekhyunie. Tańczył z każdym, kto tylko wpadł mu w oko. Wciąż jednak nie miał okazji tego zrobić z uroczą blondynką, którą co chwilę zauważał na sali.

W końcu poczuł, że koniecznie musi zapalić. Wyszedł trochę chwiejnym krokiem przed klub i wyjął z kieszeni paczkę papierosów, których już i tak miał niewiele. Przy okazji zerknął na wyświetlacz swojego telefonu, licząc że ktokolwiek się do niego odezwał. Jednak wszystko wskazywało na to, że jego przyjaciele postanowili go olać. Westchnął ciężko i zaczął szukać po kieszeniach swoich zapałek.

- Masz może papierosa? - słysząc przyjemny i melodyjny głos, Chanyeol odwrócił wzrok w stronę szeroko uśmiechniętej blondynki, która stała teraz obok niego i wpatrywała się w niego lśniącymi oczami.

***

Baekhyun miał dość. Wcale nie chciał siedzieć w eleganckiej restauracji obok Taeyeon, która również nie wyglądała na zachwyconą, ale przynajmniej udawała, że bawi się świetnie. Ich rodzice rozmawiali głównie o pieniądzach i biznesie, opowiadając sobie przy okazji jakże niesamowite historie o swoich podróżach, a także obgadując wrogie firmy. Baekhyun nie miał zielonego pojęcia, co tutaj w ogóle robił. Chciał stąd uciec, ale wiedział, że nie będzie w stanie tego zrobić. Jego rodzice chyba by go zabili, gdyby zrobił tak fatalne wrażenie przed niezwykle wpływowymi ludźmi. Przez cały czas siedział cicho i znudzonym wzrokiem rozglądał się po restauracji wypełnionej największymi snobami, jakich widział w życiu. Westchnął ciężko, od razu przykuwając tym uwagę Taeyeon, jej ojca oraz rodziców.

- W porządku? - spytała matka, a jej ton był tak sztucznie troskliwy, że ledwo powstrzymał się przed skrzywieniem się.

- Trochę tu duszno - mruknął, wymuszając lekki uśmiech.

- Może przejdziesz się z Taeyeon?

- O tak, za budynkiem restauracji znajduje się piękny ogród, warto zobaczyć - wtrącił się ojciec dziewczyny, a Baek już wiedział, że nie może nawet odmówić.

Niechętnie wstał od stołu i wraz z Taeyeon wyszedł do eleganckiego ogrodu. Wieczór był naprawdę ładny i ciepły. Szli powoli pomiędzy krzewami róż, kierując się do dużej oświetlonej fontanny. Przez cały czas nie odzywali się do siebie. Dopiero po chwili Taeyeon postanowiła zabrać głos.

- Jak się bawisz?

- Świetnie - odparł ironicznie.

- Czyli ty też umierasz z nudów.

- Może nie byłoby tak źle, gdyby nie kazali mi się do ciebie zalecać.

- Mój ojciec też nie daje mi z tym spokoju. Mam tego dość - westchnęła, po czym usiadła wraz z Baekhyunem na jednej ławeczce. - Nie chce nawet słyszeć o innych chłopakach. Nie mogę się z nikim umawiać. To mnie coraz bardziej dobija...

- Ta, u mnie też nie chcą słyszeć o chłopakach.

Taeyeon zmarszczyła brwi i spojrzała na niego podejrzliwie. W tym momencie Baekhyunowi było wszystko jedno. Mogła wiedzieć, że nie interesował się dziewczynami, bo naprawdę miał już gdzieś opinię kogokolwiek na ten temat. Nie chciał się więcej ukrywać i przy okazji męczyć tym samego siebie.

- Czy ty...

- Tak, jestem gejem - mruknął obojętnie Baekhyun. Oczekiwał, że Taeyeon spojrzy na niego z jakąś pogardą, ale zamiast tego uśmiechnęła się lekko.

- Wiedziałam!

- Serio?

- Tak, w sumie widać po tobie. Ale to w porządku.

- Gdyby tylko moi rodzice tak uważali...

- Nie przejmuj się nimi.

- Łatwo ci mówić.

- Może w końcu dadzą ci spokój?

- Chciałbym.

Taeyeon spojrzała na niego ze współczuciem. Lubiła Baekhyuna, nigdy nie myślała o nim źle i naprawdę było jej go szkoda. Oboje męczyli się z upartością rodziców i doskonale wiedziała, co chłopak musiał czuć. Po chwili uśmiechnęła się do niego lekko i chwyciła go za rękę, na co Baek spojrzał na nią zdziwiony.

- Chodźmy stąd - powiedziała.

- Przecież nas nie wypuszczą...

- Jeśli powiemy, że idziemy razem, na pewno nam pozwolą wyjść.

Baekhyun uśmiechnął się na ten plan. Oboje weszli z powrotem do restauracji, trzymając się pod rękę. Kiedy oznajmili, że chcą się gdzieś razem wybrać, ich rodzice byli niemalże wniebowzięci. Oczywiście nie mieli z tym żadnego problemu, więc Baek i Taeyeon już po chwili siedzieli w taksówce, gdzie w końcu mogli przestać udawać, że jakkolwiek ich do siebie ciągnie.

Dziewczyna postanowiła po prostu wrócić do domu, natomiast Baekhyun pojechał do doskonale znanej mu dzielnicy. Na miejscu, zapłacił taksówkarzowi i wysiadł na słynnym obskurnym osiedlu. Westchnął ciężko, po czym powoli skierował się w stronę jednego z bloków. Przy okazji zerknął w stronę placu zabaw, na co okropny ból zacisnął się wokół jego serca. Postanowił jednak to zignorować. Nie chciał się przecież rozklejać. Chciał tylko porozmawiać z Chanyeolem, przyznać mu rację i chociaż spróbować go namówić, żeby do siebie wrócili. Brzmiało to dosyć desperacko, ale Baek po prostu nie był w stanie normalnie funkcjonować bez tego durnego studenta.

Bez problemu wszedł na klatkę schodową i już po chwili dotarł pod drzwi od mieszkania Chanyeola. Przez parę minut po prostu przed nimi stał. Nie był pewny, czy powinien tutaj być. Nie wiedział nawet, czy rozmowa z nim miała jakikolwiek sens. Jednak w końcu wziął głęboki oddech i zapukał do drzwi, licząc na to, że Chanyeol jeszcze nie spał. Na początku nikt mu nie otworzył, więc zapukał ponownie.

Cisza.

I kiedy Baekhyun już zamierzał zrezygnować, drzwi ustąpiły z cichym zgrzytem, a przed sobą ujrzał Chanyeola w samych bokserkach. Jego włosy były potargane, a policzki lekko zaczerwienione. Baek nie miałby żadnego problemu z tym widokiem, gdyby nie kilka malinek, które dostrzegł na szyi swojego byłego chłopaka, który teraz wpatrywał się w niego zszokowany.

- Baek... - odezwał się, jednak nim młodszy cokolwiek odpowiedział, mógł dostrzec jak z salonu wyłoniła się owinięta kołdrą blondynka.

- Kto przyszedł? - spytała, a Baekhyun prychnął ironicznie.

- Baek, ja...

- Nie tłumacz się - mruknął młodszy, cofając się w stronę schodów. - Wróć do tego co robiłeś i... Zapomnij, że tutaj w ogóle przyszedłem.

Chanyeol nie zdołał nic powiedzieć. Baekhyun szybko zszedł na sam parter i niemalże wybiegł z bloku, chcąc jak najszybciej uciec z tego miejsca. Teraz już nigdzie nie mógł zaznać ciepła.



***

Ahoj!

Trochę mnie nie było i szczerze mówiąc nie wiem, jak ten rozdział wyszedł, bo pierwszy raz pisałam go w całości na telefonie :") Nie wiem nawet, czy jest wystarczająco długi, aby Was zadowolić po mojej nieobecności. Nie pamiętam, czy już wspominałam, ale akurat w tym roku przez szkołę mam naprawdę mało czasu i ledwo znajduję wolną chwilę na pisanie. Wiecie, maturka i te sprawy. Naprawdę nie wiem, w którym już ff się z tym usprawiedliwiam, a nie chcę się powtarzać XD

Więc jakby co, to fajnie by było, gdybyście wbili na moją grupę na fb Dzieciaczki Eommy Kasumi. Jak nie będziecie mogli znaleźć, to link jest w moim opisie na profilu. Tam będą się pojawiać wszystkie informacje i przynajmniej nie będę spamić podobnymi usprawiedliwieniami w każdym ff i wiem, że wszelkie informacje do Was dotrą prędzej niż przez wtt.

Tak więc wybaczcie tę nieobecność! Mam nadzieję, że rozdział się podobał i... No widzimy się mam nadzieję jak najszybciej!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro