15 - "Ból"
Ile kłamstw przeszło przez jego usta? Ile razy był zmuszony ranić Chanyeola, który nie był niczego świadomy? Baekhyun nie był w stanie już tego wszystkiego zliczyć, a za każdym razem, kiedy zmuszał się do mówienia nieprawdy, czuł się coraz gorzej. Sytuacja jednak tego wymagała. Wszystko powolutku się waliło, a on nie chciał, aby było jeszcze gorzej. Wolał zachować niektóre rzeczy dla siebie. Gdyby jeszcze bardziej martwił Chanyeola, nie mógłby sobie tego wybaczyć bardziej niż tych wszystkich kłamstw.
Chanyeol desperacko szukał pracy. Robił wszystko, co w jego mocy, aby w końcu go gdzieś przyjęli. Naprawdę nie zależało mu na jakimś nadzwyczajnym miejscu. Po prostu potrzebował pieniędzy, za które da radę utrzymać siebie, jak i Baekhyuna, który uparcie wciskał mu własne oszczędności. Problem w tym, że chłopak miał ich coraz mniej, a jedyne źródło jego dochodów, to rodzice, do których wciąż miał mieszane uczucia.
Do tego wszystkiego dochodziła jeszcze sprawa z Krisem. Baekhyun cholernie się bał chodzić do szkoły. Nie mógł się czuć bezpiecznie, nawet jeśli wszędzie chodził w towarzystwie Tao i Luhana. Baek odnosił wrażenie, że utknął w jakimś chorym błędnym kole, z którego nie będzie w stanie wyjść już nigdy. Miał dość. Naprawdę miał już tego wszystkiego dość.
Również miał dość kolejnych ucieczek. Kris nie zamierzał tym razem odpuścić i kiedy tylko Baekhyun znajdował się w bardziej opustoszałych częściach szkoły, kończył jako ścigana ofiara. Nie wiedział, gdzie mógłby się ukryć. Jedyne, co przychodziło mu do głowy, to kabina w szkolnej toalecie. Wbiegł szybko do pomieszczenia i wybrał pierwszą lepszą kryjówkę, zamykając za sobą drzwi i blokując je zamkiem. Wstrzymał oddech, gdy usłyszał kroki całej bandy, która jeszcze przed paroma sekundami chciała go zabić. Przez chwilę w łazience panowała cisza, jednak Baekhyun wzdrygnął się, gdy nagle któryś z chłopaków zaczął kopać w drzwi od każdej kabiny, zbliżając się do jego kryjówki.
- Byun, takie uciekanie nic ci nie da - odezwał się Kris, a jego głos brzmiał na przerażająco rozbawiony. - Pewnie Xiumin ci powiedział, jak bardzo masz u mnie przesrane, nie? Ten cholerny dupek też długo nie pożyje. Ale najpierw wykończę ciebie.
Baekhyun skulił się przerażony, gdy nagle głośny huk rozległ się w jego kabinie, w której drzwi wszyscy zaczęli kopać. Dopiero po chwili wszystko ucichło, jednak chłopak nie miał pewności, że jego dręczyciele opuścili łazienkę. Dlatego też siedział ciągle skulony i z całych sił starał się nie rozpłakać.
- Baek? - wzdrygnął się, kiedy nagle usłyszał doskonale znany mu głos. - Jesteś tutaj?
Przez chwilę zastanawiał się, czy powinien wychodzić ze swojej kryjówki. Niemniej, siedzenie w tej kabinie do końca życia nie było wcale dobrą opcją. Westchnął ciężko, po czym zacisnął wargi i niechętnie wyszedł na zewnątrz, by ujrzeć tuż przed sobą Sehuna.
- Wszystko w porządku? - spytał, jednak Baekhyun nie odpowiedział na jego pytanie.
- Czego chcesz?
- Słyszałem, że Kris znów cię gonił.
- No i? Na cholerę się wtrącasz?
- Baek, wiesz doskonale, że tak być nie może.
- Och, no proszę, wielki obrońca się znalazł - prychnął, wywracając oczami.
- Nie tylko ja się o ciebie martwię.
- Daj mi spokój. Poradzę sobie, nie potrzebuję twojej troski.
Baekhyun wyminął swojego byłego chłopaka i opuścił łazienkę, mając nadzieję, że Sehun naprawdę go teraz zostawi. Nie pojmował, dlaczego tak bardzo lubił się wtrącać w nie swoje sprawy, kiedy nawet nie byli już razem. Baek chciał go zostawić w poprzednim rozdziale swojego życia, do którego nie zamierzał wracać. Teraz jednak wolał przejść do takiego, który byłby bardziej optymistyczny. Nie radził już sobie z tymi wszystkimi problemami. Widział, że z Chanyeolem było coraz gorzej, a w ich mieszkaniu panowała naprawdę napięta atmosfera. Głównie rozchodziło się o pieniądze. Praktycznie już ich nie mieli, a więc Baek nie widział innego wyjścia. Musiał się spotkać z rodzicami.
Wystarczył jeden telefon do matki, aby się z nimi umówić. Cóż, wyjątkowo w ich domu, ponieważ przez pracę nie mieli czasu na ponowne wyjście na miasto. Baekhyun jednak postanowił się dostosować. Mimo, że nie było go tam od wieków, nie zamierzał teraz wszystkiego odwoływać. Sprawa była poważna, choć było mu głupio przychodzić do nich tylko i wyłącznie po pieniądze.
Oczywiście rodzice czekali na niego z otwartymi ramionami. Baekhyun ostatnio w ogóle ich nie poznawał. Byli inni. Jakby naprawdę chcieli się dla niego zmienić. Dlatego też zaczynał w to wierzyć i wszelki chłód, którym ich do tej pory obdarzał, powoli zaczynał zanikać.
- Potrzebuję pieniędzy - powiedział nieśmiało, kiedy już siedział z nimi w salonie.
- Znowu? - zdziwił się ojciec. - Dopiero dostałeś.
- Jestem w... Dosyć kryzysowej sytuacji.
- Masz jakieś problemy? - zmartwiła się matka.
- Spokojnie, to nic poważnego - Baekhyun posłał jej niewinny uśmiech. - Ale jednak potrzebuję trochę kasy, jeśli nie chcę mieć tych problemów.
- Baekhyun, wiesz że możesz nam o wszystkim powiedzieć.
- Nie byłbym taki pewien...
W salonie przez chwilę zapadła cisza, którą w końcu przerwał ojciec. Mężczyzna wyjął z kieszeni portfel i odliczył dość zadowalającą sumę, którą przekazał swojemu synowi. Baek podziękował cicho i schował pieniądze tak, aby ich nie zgubić. Miał nadzieję, że tyle wystarczy Chanyeolowi na dłużej niż miesiąc.
- Strasznie pusto tu bez ciebie, wiesz Baek? - odezwała się matka. - Bardzo za tobą tęsknimy.
- Wiem - odparł Baekhyun.
- Jeśli będziesz chciał wrócić, przyjmiemy cię w każdej chwili, w porządku?
- Mamo, nie musisz mi tego mówić...
- Zależy nam, żebyś tu był - dodał ojciec.
- Dlaczego?
- Bo jesteś naszym synem. W dodatku niepełnoletnim. Mimo wszystko, to my wciąż za ciebie odpowiadamy. Chcemy mieć pewność, że będziesz bezpieczny, a najbezpieczniej jest tutaj.
- Poza tym - wtrąciła się matka. - Twoja siostra nas odwiedzi za dwa tygodnie. Dobrze by było, żebyś do tego momentu podjął decyzję.
- Wciąż ciężko mi uwierzyć, że mnie akceptujecie - powiedział Baekhyun.
- Kochamy cię, skarbie.
Chłopak przez chwilę patrzył się bez wyrazu na swoich rodziców. Coraz bardziej wierzył w ich słowa, przez co w jego głowie zaczęło się pojawiać kilka myśli, z których Chanyeol na pewno nie byłby zadowolony. Zaczął się zastanawiać, czy faktycznie tutaj nie byłoby mu lepiej. W końcu jego chłopak nie byłby nim obciążony i może nawet lepiej by mu się żyło bez upartego licealisty?
Baekhyun westchnął ciężko i wstał z kanapy, upewniając się przy tym, czy aby na pewno ma pieniądze. Niemrawo uśmiechnął się do rodziców.
- Też was kocham - powiedział. - Odezwę się do was.
Sam nie wierzył w swoje słowa. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz powiedział rodzicom, że ich kocha. Zresztą, oni też często mu tego nie mówili. Najwyraźniej w ich relacji wszystko zaczynało się zmieniać na lepsze. Kto wie? Może to był początek lepszych zmian?
Z lekkim optymizmem w sercu, udał się w drogę powrotną do domu. Miał nadzieję, że Chanyeol tam będzie. Często znikał w poszukiwaniu pracy albo na wykłady, jednak wieczorem nie było takiej opcji, aby był na uczelni. Baekhyun chciał mu się teraz do wszystkiego przyznać i miał nadzieję, że informacja o poprawionych relacjach z rodzicami choć trochę złagodzi kłótnię, która była w tym wypadku oczywista. Chanyeol naprawdę źle znosił ten temat, choć Baek wciąż do końca nie był pewien, dlaczego tak na to reagował.
Wchodząc do mieszkania, zastał swojego chłopaka w kuchni przy stole. Student uniósł na niego swój wzrok. Baekhyun naprawdę nie potrafił teraz patrzeć mu w oczy. Nie, kiedy Chanyeol był definicją depresji. Chęć do życia uciekała z niego w każdej chwili. Chłopak miał nadzieję, że chociaż te pieniądze jakkolwiek poprawią mu nastrój.
Podszedł do niego i bez słowa pocałował go w policzek. Delikatnie przejechał palcami po jego włosach i uśmiechnął się z czułością. Chanyeol lubił, kiedy Baekhyun tak robił. Przynajmniej on utrzymywał go przy zdrowych zmysłach.
- Gdzie byłeś? - spytał, na co Baek przygryzł nerwowo wargę.
- Nieważne - odparł, choć w planach miał przecież wyznanie prawdy. Postanowił jednak, że zrobi to trochę inaczej. Wyjął zatem wszystkie pieniądze i położył je na stole przed Chanyeolem, który spojrzał na niego zszokowany.
- Skąd to masz?
- To dla ciebie.
- Baek, mnie nie interesuje, dla kogo to jest, tylko skąd wziąłeś te pieniądze?
- Dlaczego od razu się denerwujesz?
- A dziwisz mi się? Znikasz tak nagle na dwie godziny i wracasz z taką sumą pieniędzy. To nie wygląda dobrze, wiesz?
- Chwileczkę - Baekhyun zmarszczył brwi i skrzyżował ręce na piersi. - Co ty chcesz mi zarzucić?
Chanyeol nic nie odpowiedział. Spuścił nagle wzrok i wstał od stołu, chcąc skierować się do pokoju.
- Żartujesz sobie ze mnie? - prychnął Baekhyun, zagradzając mu następnie przejście.
- Odsuń się, Baek.
- Co ci się nie podoba w tych pieniądzach? Są ci teraz potrzebne!
- Nie chcę ich, nie rozumiesz?
- Dlaczego?
- Bo nie mam pewności, skąd je w ogóle wziąłeś i chyba wolę nie mieć.
- Czy ty próbujesz mi zasugerować, że się puszczam czy co?
- Tego nie powiedziałem.
- Ale tak pomyślałeś.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Chanyeol, nie rozumiem cię! Próbuję ci pomóc, a ty zamiast się cieszyć, to jeszcze próbujesz mnie o coś oskarżać?! Chyba od tej twojej depresji poprzewracało ci się w mózgu.
- To nie moja wina, że teraz wszystko jest takie skomplikowane!
- To nie moja wina, że nie potrafisz sobie nawet znaleźć pracy!
- Czyżby?
Baekhyun nie mógł uwierzyć w jego słowa. Nie rozumiał, dlaczego Chanyeol się tak zachowywał. Co prawda, odkąd pojawił się cały ten kryzys, nie rozmawiali zbyt wiele, ale nie sądził, że kiedy w końcu do tego dojdzie, będą się jedynie na siebie wydzierać. Był wkurzony i kompletnie nie podobało mu się podejście jego chłopaka.
- Te pieniądze są od moich rodziców, idioto - prychnął, a Chanyeol zmarszczył brwi, kiedy usłyszał to wyznanie.
- Od twoich rodziców?
- Tak. Spotykam się z nimi czasem i to oni dbają o mój portfel. Ot cała prawda, zadowolony?
- Mówiłeś, że z nimi nie rozmawiasz.
- Kłamałem.
- Aha - Chanyeol uśmiechnął się kpiąco i oparł się o blat kuchenny. - Zajebiście. Nie dość, że wszystko jest teraz do dupy, to jeszcze osoba, której najbardziej ufałem, postanowiła mnie tak perfidnie okłamywać.
- Robiłem to tylko dlatego, bo nie chciałem kolejnej kłótni!
- Cóż, coś ci nie wyszło.
- Chanyeol, oni naprawdę się zmienili...
- Serio? Tak po prostu?
- Nawet ich nie znasz, czemu jesteś wobec nich tak bardzo nieufny?!
- Bo chcą mi ciebie odebrać, nie rozumiesz, do cholery?!
- Nie możesz mnie trzymać jak w klatce!
- Więc skoro tak świetnie się dogadujesz z rodzicami, to może do nich wróć?
- Może powinienem tak zrobić!
- No to się wynoś, z mojego życia również!
Baekhyun wytrzeszczył oczy zszokowany, gdy usłyszał te słowa, które padły z ust Chanyeola. Przez chwilę nie wiedział nawet, co powiedzieć. Serce nagle go zabolało, a gardło ścisnął żal, który chciał natychmiast wyjść na wierzch w postaci łez.
- Co ty powiedziałeś? - spytał cichym i drżącym głosem. Chanyeol jednak nie był w stanie na niego patrzeć. Spuścił wzrok i zacisnął dłonie na blacie.
- Jest źle, Baek - powiedział spokojnie. - Między nami również. Na pewno to zauważyłeś. Oddalamy się od siebie, nie potrafię ci w pełni ufać, a w dodatku mnie okłamujesz, bo nie potrafimy normalnie rozmawiać na ważne tematy. Już wiele razy nad tym myślałem...
- Nie... Nie mówisz poważnie - łzy same zaczęły spływać po jego policzkach, nawet jeśli z całych sił starał się je powstrzymywać.
- Baekhyun, to wszystko jest absurdalne! Ty jesteś ciągle dzieciakiem, a ja jestem nic nie wartym śmieciem! Wszystko idzie źle, rozumiesz?
- Przed chwilą nie chciałeś, żeby rodzice mnie tobie odebrali, a teraz mówisz takie rzeczy?
- Bo już sam nie wiem, czego chcę... A skoro zacząłem się wahać, to... Może lepiej to zakończyć?
- Zrywasz ze mną?
Chanyeol nie był w stanie mu odpowiedzieć. Wiedział, że jeśli powie jeszcze słowo, sam rozpadnie się na milion kawałeczków i rozpłacze się jak małe dziecko. Nie chciał mieć więcej wątpliwości i nie chciał, żeby Baekhyun się z nim męczył. Bolało go to, ale nie widział innego wyjścia. Wszystkie inne opcje nagle wydawały się być beznadziejne i na pewno nie załatwiłyby sprawy porządnie.
Baekhyun natomiast nie mógł już na niego patrzeć. Poczuł się okropnie zraniony. Kolejny raz osoba, którą kochał, postanowiła mu wbić nóż w serce. Szybko udał się do pokoju, aby w ekspresowym tempie spakować wszystkie swoje rzeczy. W sumie nawet nie wiedział, co w danej chwili pakował, ponieważ łzy ograniczały mu widoczność. Po niecałych pięciu minutach był już gotowy. Skierował się do wyjścia i włożył buty i kurtkę, chcąc jak najszybciej opuścić to mieszkanie.
- Weź te pieniądze - mruknął Chanyeol, ale Baekhyun wtedy posłał mu spojrzenie tak nienawistne, że momentalnie odwrócił swój wzrok.
- Wsadź je sobie w dupę - odparł, po czym wyszedł z mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami.
Na zewnątrz było już ciemno, ale wciąż mógł ujrzeć huśtawki na pobliskim placu zabaw, na których pierwszy raz się pocałowali. Nie wiedział czemu, ale wtedy też wszystkie wspomnienia pojawiły się w jego głowie, robiąc bolesną dziurę w jego sercu. Baekhyun płakał jak nigdy. Nie rozpaczał tak po nikim w całym swoim życiu. Tylko po Chanyeolu, który jako jedyny tak dobrze go rozumiał. Miał to gdzieś, czy ktoś usłyszy jego krzyki przepełnione bólem i rozpaczą. Nie potrafił się pohamować. Nie mógł się ogarnąć. To naprawdę bolało. Teraz jednak musiał z całych sił wziąć się w garść i wrócić do rodziców, mając nadzieję, że nie będzie po nim widać, że ma złamane serce.
Natomiast Chanyeol wciąż nie wierzył w to, że pod wpływem emocji pozbył się Baekhyuna, a wraz z nim swoich wątpliwości, które od dawna krążyły po jego głowie. Wziął pieniądze leżące na stole i wyrzucił je do kosza, nie mogąc na nie patrzeć bez obrzydzenia. Następnie chwycił paczkę papierosów i już miał wyjąć jednego, kiedy nagle przed oczami pojawiła mu się urocza twarz roześmianego chłopaka, który w ten jeden zimowy dzień podszedł do niego jak gdyby nigdy nic.
"- Masz może papierosa?"
"- Kochaj mnie, Chanyeol. Ktoś musi mnie kochać, bo inaczej czuję się źle. Zrobisz to dla mnie?"
"- A czy gdybym ja był trochę starszy, zakochałbyś się we mnie?"
"- Pocałuj mnie wreszcie."
"- Wcześniej nie wiedziałem, ale teraz chyba już wiem, że ja... Ja też cię kocham."
"- Kocham cię. Tak bardzo cię kocham."
Chanyeol poczuł, jak na jego dłoń skapnęła jedna łza. Zacisnął wargi, czując że nie powstrzyma płaczu. Momentalnie odechciało mu się palić. Nie był w stanie patrzeć w tym momencie na papierosy, bo teraz kojarzyły mu się z tym cholernym dzieciakiem, którego tak bardzo pokochał i którego bezmyślnie porzucił. Może gdyby wtedy nie dał mu papierosa, nie cierpiałby teraz tak bardzo?
W końcu dzieci nie mogą palić...
***
Ahoj~!
Powróciłam wreszcie, yay! Cóż... Jest piąta rano, więc za bardzo nie będę się rozpisywać. Trochę sobie popłakałam, kiedy pisałam ten rozdział hehs... MAM NADZIEJĘ, ŻE WY TEŻ :D
Ogólnie to zerwanie miało być w kolejnym rozdziale, ale nie chciałam tego tak bardzo rozdzielać, bo w sumie byłoby to dosyć nudne dla Was. Dlatego do końca pozostało nie 9, a 8 rozdziałów.
To całkiem sporo, wciąż można w nich ocalić ChanBaeki, prawda? :")
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro