14 - "Spotkanie"
Baekhyun wcale nie czuł się dobrze z faktem, że musiał ciągle okłamywać Chanyeola. Sprawa z rodzicami nie dawała mu jednak spokoju i nie zamierzał się teraz wycofywać z umówionego spotkania z matką. Przez to czuł się trochę zestresowany, zwłaszcza w poniedziałek, kiedy w końcu miał z nią ponownie porozmawiać.
Przed siedemnastą, Baekhyun starał się zachowywać jak najmniej podejrzliwie przy Chanyeolu, byleby jego chłopak nie wypytywał go o szczegóły jego wyjścia. Nie chciał go znów okłamywać, bo to tylko potęgowało jego poczucie winy, które i tak nie dawało mu spokoju. Niechętnie zabrał wszystko, co było mu potrzebne, włożył buty i ukradł dwa papierosy z paczuszki leżącej na stole tuż przed Chanyeolem, który obecnie próbował coś wkuć.
- Wychodzę - poinformował Baekhyun i już zamierzał popędzić do drzwi, żeby nie przeszkadzać swojemu chłopakowi, kiedy ten nagle uniósł na niego swój wzrok.
- W porządku - młodszy odetchnął z ulgą, jednak od razu się spiął, gdy usłyszał kolejne pytanie. - Gdzie idziesz?
- Eee... Ja... Umówiłem się z Luhanem.
- Z Luhanem?
- No tak.
- Czyli już całkowicie się między wami ułożyło?
- No... Powiedzmy. Wrócę przed dwudziestą, nie martw się.
- Okej - uśmiechnął się lekko, a Baekhyun znów miał ochotę dać sobie w twarz za to wszystko. - Kocham cię.
- Ja ciebie też - odparł trochę słabo, po czym szybko opuścił mieszkanie, żeby więcej nie musieć się męczyć z sumieniem, które najchętniej atakowało go przy Chanyeolu.
Już na klatce schodowej odpalił papierosa jakąś starą zapalniczką. Tym razem nie zamierzał korzystać z tej, którą otrzymał od Chanyeola, w końcu obiecał sobie tego nie robić, a ostatnio złamał tę obietnicę. Ogólnie miał wrażenie, że powoli zaczynało się wszystko psuć, choć nie wiedział, skąd się to przeczucie w ogóle wzięło. Starał się nie myśleć o tym przez cały czas, bo to coraz bardziej go dołowało, a nie chciał pokazywać swojej matce, że jest u niego źle.
Kiedy dotarł do miejsca spotkania, z szybko bijącym sercem wszedł do eleganckiej kawiarni, odszukując wzrokiem swojej matki. Spiął się nagle, gdy w końcu ją zobaczył, a wraz z nią był również jego ojciec. Z trudem przełknął ślinę i niechętnie podszedł do ich stolika. Już nie mógł się wycofać. Kiedy ich spojrzenia spotkały się ze sobą, poczuł dziwny dreszcz niepokoju i coś jakby się w nim zagotowało.
- Witaj, Baekhyun - przywitała się matka, uśmiechając się ciepło.
- Co on tu robi? - spytał chłopak, patrząc pogardliwie na swojego ojca.
- Nie zaczynaj. Chcę, żeby między nami było już w porządku. Między całą naszą rodziną. Dlatego usiądź.
Baekhyun z niechęcią zajął swoje miejsce. Naprawdę nie miał ochoty na to spotkanie, tym bardziej w towarzystwie ojca, który nie spuszczał z niego wzroku nawet na sekundę. Przez to Baek czuł się naprawdę niekomfortowo i miał po prostu chęć rozpłynąć się w powietrzu.
- Wszystko u ciebie w porządku? - zapytała matka.
- Tak, jest dobrze - odparł chłopak. - Czemu tak bardzo ci zależało na tym spotkaniu?
- Tęsknimy za tobą, Baekhyun.
- Więc czemu się w ogóle nie odzywaliście?
- To wszystko jest zbyt skomplikowane, wiesz?
- Nie wiem, co tutaj jest niby skomplikowane.
- Chcemy, żebyś wrócił - odezwał się w końcu ojciec, a Baekhyun zerknął w jego stronę niechętnie.
- Po co mam wracać? Po co mam wracać do domu, w którym mnie nie chcą?
- Nie rozumiesz. To wszystko potoczyło się tak nagle, za szybko. Zszokowałeś nas, wiesz? Nie spodziewaliśmy się, że kiedykolwiek coś takiego nam wyznasz.
- Jasne, wątpię, żebyście układali sobie listę rzeczy, które wasz syn może wam kiedykolwiek powiedzieć.
- Nie żartuj sobie teraz - westchnęła matka. - Gdzie teraz mieszkasz?
- Nie powiem wam. Nie chcę, żebyście mnie nachodzili. Myślicie, że czemu nie zdecydowałem się zatrzymać w jakimś pierwszym lepszym hotelu? Jestem pewien, że znaleźlibyście mnie w pięć minut, gdybyście kazali swoim ludziom zadzwonić do wszystkich hoteli w mieście.
- Po co się ukrywać?
- Nie chcę mieć z wami do czynienia, to chyba jasne. Mieszkam ze swoim chłopakiem, jeśli tak bardzo was to obchodzi.
- Z chłopakiem - ojciec powtórzył i pokiwał głową, udając, że jakkolwiek to rozumie, choć Baekhyun wiedział, że wciąż to do niego nie docierało. - A co na to jego rodzice?
- Mieszka sam. Jest dorosły.
- Och... Ile ma lat?
- Dwadzieścia jeden.
Baekhyun wręcz czuł całym sobą to okropne napięcie, które rosło przy ich stoliku z każdą kolejną sekundą. Był pewien, że teraz jego rodzice mieli go za jakąś małą dziwkę, która po prostu znalazła schronienie u jakiegoś pierwszego lepszego faceta. Po części się to zgadzało, tyle że Baek nie był dziwką.
- Postanowiłem ci przywrócić dostęp do twojej karty - odezwał się w końcu ojciec, przerywając chwilową ciszę, która nastała pomiędzy nimi.
- Z jakiej racji? - zdziwił się chłopak.
- Żeby pokazać, że chcę zakończyć ten konflikt. Nie będę ci już niczego zabraniać ani zabierać. Masz wolną rękę. Chcę tylko zgody.
- I teraz chcecie mnie przekupić pieniędzmi?
- To nie jest przekupstwo, Baek.
- Przestań być wobec nas tak wrogo nastawiony - poprosiła matka, patrząc na swojego syna ze smutkiem w oczach. - Zmienimy się, zaakceptujemy wszystko. Po prostu chcemy, żebyś do nas wrócił.
- Po co? Nie jest wam beze mnie lepiej?
- Jest tylko gorzej, kochanie.
Baekhyun nie był pewien, w ilu procentach słowa matki były prawdziwe, jednak poczucie winy podpowiadało mu, że powinien choć trochę złagodnieć i przestać patrzeć na nich krzywo. Sami proponowali zgodę, więc może powinien spróbować im wybaczyć i zaufać? Skoro był w stanie wybaczyć Luhanowi, to czemu by nie pogodzić się z rodzicami?
W ostateczności spędził z nimi jeszcze czas, rozmawiając nieco spokojniej. Tak naprawdę Baekhyun nie pamiętał, kiedy ostatni raz dogadywał się tak z rodzicami. Mało tego, nie pamiętał, kiedy poświęcali mu tyle uwagi. Pomyślał nawet, że mógłby powiedzieć o wszystkim Chanyeolowi i przekonać go, że już jest lepiej, choć obawiał się, że nie zareaguje on pozytywnie, kiedy dowie się, że został okłamany.
Opuszczając kawiarnię, Baekhyun skierował się na przystanek, mając nadzieję, że nie będzie musiał długo czekać na autobus. Kiedy jednak już zamierzał się zatrzymać i odpalić papierosa, jego wzrok przykuł ktoś, kogo naprawdę nie chciał spotkać. Nie miał jednak gdzie się schować, ponieważ Xiumin, który stał pod przystankiem, zdołał zauważyć nieco spanikowanego Baekhyuna.
Starszy chłopak podszedł do niego, a Baek czuł, jak wszystkie jego mięśnie się napięły, natomiast serce wręcz podskoczyło mu do gardła. Na szczęście nie było z nim Krisa, jednak to nie zmieniało faktu, że był przestraszony jak cholera.
- Siema, Byun - przywitał się Xiumin, patrząc na niego z obojętnością. - Masz może ognia?
Baekhyun powoli skinął głową i drżącą dłonią podał mu swoją zapalniczkę. Gdy starszy odpalił swojego papierosa, oddał ją właścicielowi i uśmiechnął się do niego lekko, dziękując cicho.
- Nie panikuj, nic ci nie zrobię - parsknął, widząc jak młodszy ledwo się zaciągnął swoim papierosem. - Nie jestem jak Kris.
- Jasne...
- Słuchaj, trochę mi głupio. Przepraszam za to, jak cię traktowałem.
- Co to za zmiana?
- Po prostu już mnie to nie bawi, a w dodatku... Poznałem kogoś, kto nieco mi przemówił do rozsądku. Tak całkiem szczerze, myślałem, że jeśli będę się zadawać z Krisem i całą tą jego elitą, stanę się kimś, kogo będą wszyscy szanować. Nie wiesz o tym, ale kiedy byłem w pierwszej klasie, wszyscy się ze mnie wyśmiewali.
- Zamierzasz mi teraz opowiedzieć historię swojego życia? Nie obchodzi mnie to, jak stałeś się idiotą.
- Po prostu chcę ci powiedzieć, że nie bawi mnie to, jak muszę cię traktować, nawet jeśli nie chcę... I muszę ci zdradzić, że Kris naprawdę się na ciebie wkurwił. Dlatego lepiej na siebie uważaj.
Baekhyun spojrzał na Xiumina nieufnie, jednak czuł, że chłopak nie zamierzał go oszukać. Dreszcz przebiegł po jego plecach, gdy dotarło do niego, że w każdej chwili Kris mógł mu coś ponownie zrobić. Nie chciał przez to znowu przechodzić. Podziękował Xiuminowi za ostrzeżenie, po czym wyrzucił niedopałek swojego papierosa i wsiadł do autobusu, który akurat podjechał na przystanek.
Kiedy wreszcie dotarł do mieszkania, zastał Chanyeola śpiącego na kanapie, a na podłodze leżały jakieś notatki. Westchnął na ten widok i pozbierał wszystko, układając na stoliku. Następnie uklęknął przed swoim chłopakiem i delikatnie przejechał palcami po jego policzku. Miał ochotę się w niego wtulić, pocałować go i już zawsze zostać w jego objęciach, bez żadnych sekretów i bez lęku, że coś mogłoby ich rozdzielić.
Wzdrygnął się, gdy Chanyeol nagle uchylił powieki i spojrzał trochę nieprzytomnie w oczy Baekhyuna. Uśmiechnął się do niego ciepło i przesunął się, robiąc obok siebie trochę miejsca. Baek od razu skorzystał z okazji, kładąc się przy nim i wtulając się w jego ciepły tors.
- Za dużo się uczysz - stwierdził młodszy, wodząc palcami po jego biodrze.
- Muszę. Nie chcę, żeby mnie wywalili. Jak było na spotkaniu?
- W porządku...
- To dobrze - mruknął i pocałował go w czoło, na co Baekhyun uśmiechnął się zadowolony.
- Słuchaj... Czy... Gdybym kiedyś poszedł się spotkać z rodzicami, byłbyś na mnie o to zły?
- Nie mam nic w tej sprawie do gadania - westchnął ciężko. - Ale uznałbym, że jesteś głupi i naiwny.
- Ale... Gdyby oni się zmienili?
- Baekhyun, rób co chcesz. Tylko żebyś później nie żałował.
- Pewnie nie chcesz, żebym się z nimi godził, bo boisz się, że wrócę do domu, co nie? - chłopak uśmiechnął się złośliwie, na co Chanyeol dźgnął go w żebro. Nim jednak Baek zdołał mu oddać, student przyciągnął go do siebie bardziej i przytulił mocno.
- Nawet, jeśli się pogodzicie, nie pozwolę ci tak łatwo odejść.
- Będziesz mnie więzić?
- Tak. W dodatku już zawsze będę cię karmić chińskimi zupkami.
- O nie, to brzmi przerażająco - zaśmiał się Baekhyun, po czym wyrwał się z jego uścisku, aby usiąść na jego biodrach. - Kocham cię, wiesz?
- Wiem - Chanyeol chwycił delikatnie jego dłonie i przyciągnął go tak, aby mieć lepszy dostęp do jego ust. - Ja ciebie też kocham, gnojku.
Przez dłuższą chwilę skupiali się na powolnej czułości w formie pocałunków. Później pozwolili sobie na więcej, chcąc zapomnieć o tym, że tak naprawdę wszystko zaczynało się niszczyć.
***
- Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego te wszystkie urządzenia muszą mieć takie skomplikowane nazwy - powiedział Lay, wystawiając na półkę jakieś śrubki. - Na przykład stelaż podtynkowy. Nie lepiej powiedzieć, że potrzebujesz podpórki do kibla?
- Dlaczego tak cię to ciekawi? - spytał Chanyeol, patrząc krzywo na swojego przyjaciela.
- Sam nie wiem... Próbuję znaleźć w swojej pracy coś interesującego, jakąś głębszą filozofię.
Park jedynie przewrócił oczami, ignorując kolejne rozmyślania Laya. Chciał już po prostu skończyć swoją zmianę i wrócić do domu, choć tak naprawdę niedawno zaczął. Miał nadzieję, że te dłużące się stale godziny, wyjątkowo miną mu choć trochę szybciej.
- Park - słysząc głos swojego szefa, odwrócił swój wzrok w jego stronę. Widząc jego niezadowolenie na twarzy, obawiał się, że czekało go coś naprawdę nieprzyjemnego. - Do mnie.
Chanyeol przełknął z trudem ślinę. Spojrzał na Laya, który najwyraźniej był równie zaskoczony tym nagłym wezwaniem. Szef rzadko wzywał ich do siebie, chyba że coś naprawdę przeskrobali, co też nie miało zwykle miejsca. Nawet dzisiaj nie spóźnili się do pracy, więc tym bardziej żaden z nich nie miał pojęcia, o co mogło chodzić i dlaczego akurat Chanyeolowi miało się za to oberwać.
Mimo lekkiego strachu, student udał się ze swoim szefem do jego gabinetu. Zajął miejsce po jednej stronie biurka, czekając cierpliwie, aż starszy mężczyzna coś powie. Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, zakłócana jedynie dźwiękiem klikania myszki. W końcu jednak szef spojrzał na Chanyeola i odwrócił w jego stronę monitor, na którym widniało nagranie z monitoringu z łazienki, gdzie Chanyeol wchodzi z Baekhyunem do jednej kabiny, zamykając za sobą drzwi. Student poczuł, jak zimny pot oblał jego ciało, które zaczęło się niekontrolowanie trząść, a jego serce zaczęło wybijać szybszy rytm.
- Nie zamierzam wnikać w to, kim jest ten chłopak i co robiliście przez te piętnaście minut, kiedy powinieneś być na hali i zająć się swoją pracą - zaczął mężczyzna, a jego głos brzmiał bardziej szorstko niż zwykle. - Nie zamierzam jednak tolerować takiego zachowania. Nie w moim sklepie. Dlatego kara jest w tym wypadku sroga i nieunikniona.
***
Baekhyun tylko odliczał minuty do końca lekcji, po której będzie mógł skierować się do domu i wreszcie odetchnąć z ulgą. Odkąd Xiumin go ostrzegł, chodzenie po korytarzu stało się dla Baeka ponowną udręką i naprawdę nie chciał wpaść na Krisa, który najpewniej chciał go skopać jak ostatniego śmiecia. Chłopak wręcz zerwał się z krzesła, gdy usłyszał w końcu upragniony dzwonek. Szybko się spakował i wraz z Tao u boku opuścił klasę, kierując się szybko w stronę wyjścia.
- Dokąd ci się tak spieszy? - spytał jego przyjaciel, który ledwo za nim nadążał. - Ja rozumiem, że stęskniłeś się za Chanyeolem, ale bez przesady!
- I tak nie ma go teraz w domu, a poza tym, nie pędziłbym tak tylko dla niego.
- Więc o co chodzi?
- Tao, proszę cię, nie wnikaj. Sam chciałbym wiedzieć, co... Kurwa... - zatrzymał się gwałtownie, widząc jak przy drzwiach czeka na niego Kris. Przełknął z trudem ślinę i chwycił przyjaciela za rękaw jego bluzy. - Musimy wiać.
- Ale...
Tao jednak nie mógł dokończyć, ponieważ Baekhyun pociągnął go w przeciwną stronę i biegiem ruszył w stronę wyjścia na boisko, mając nadzieję, że Kris go nie złapie. Starszy chłopak oczywiście ich gonił i rzecz jasna nie był sam. Wyjątkowo nie towarzyszył mu Xiumin, jednak Baek nie miał teraz czasu, żeby myśleć o tym, jak to dobrze, że przynajmniej on się ogarnął. Teraz musiał ratować siebie i swojego przyjaciela, którego na pewno nie zamierzali oszczędzić.
Szybko wybiegli na boisko i skierowali się do tylnej bramki, mając nadzieję, że będzie ona otwarta. Jak na złość, tym razem była zamknięta. Nie zamierzali jednak marnować czasu. Baek pomógł Tao przeskoczyć na drugą stronę, a sam pokonał tę przeszkodę w ostatniej chwili. Chłopcy nie marnowali czasu, tylko biegli dalej, wzdłuż ulicy, licząc na to, że starsi nie będą chcieli ich już gonić.
- Jesteś, kurwa, martwy, Byun! - krzyknął za nimi Kris.
Odetchnęli w końcu z ulgą, gdy zatrzymali się na przystanku. Usiedli na ławce, ledwo dysząc po przebytym biegu, a płuca okropnie ich bolały.
- O co tutaj chodzi? - spytał Tao.
- Kris chyba chce mi oddać za to, że ostatnim razem mu się postawiłem - prychnął Baekhyun, po czym wstał, widząc że jego autobus na szczęście nadjeżdżał.
- Trzeba to zgłosić, Baek. On cię zabije.
- Nie martw się. Poradzę sobie. Uważaj na siebie - rzucił przez ramię i wsiadł do pojazdu, chcąc jak najszybciej być w domu.
Kiedy Baekhyun dotarł do mieszkania, zdziwił się, zastając w nim Chanyeola, który na dodatek nie wyglądał dobrze. Siedział na kanapie, ukrywając twarz w dłoniach i nawet nie zareagował, kiedy Baek się do niego odezwał. Chłopak usiadł obok niego i spojrzał na niego zaniepokojony.
- Co się stało? - spytał.
- Zwolnili mnie - odparł słabo student, na co Baekhyun wytrzeszczył oczy w szoku.
- Ale... Jak to? Za co?
- Szef widział nagranie z monitoringu, na którym zabrałem cię do łazienki - parsknął, odsłaniając wreszcie twarz. Wyglądał na naprawdę mocno załamanego. - Złamałem zasady, bo wziąłem na zaplecze kogoś, kto nie był pracownikiem, a w dodatku zniknąłem na długi czas, podczas gdy powinienem pracować. Zjebałem, Baek...
- Nie, to moja wina. Mogłem wtedy nie przychodzić. Gdyby nie to, pewnie nic by się nie stało...
- Przestań. Zawiniłem, okej?
- Ale...
- To moja wina, Baek - Chanyeol nieświadomie podniósł głos i spojrzał mu w oczy z irytacją. Westchnął i oparł głowę na jego ramieniu. - Przepraszam, nie chciałem na ciebie krzyczeć...
- W porządku - szepnął Baekhyun, głaszcząc go po włosach.
- Zawiodłem cię... Teraz nawet nie mam jak nas utrzymać.
- Przecież możesz wziąć moje pieniądze, to żaden problem.
- Mówiłem ci, że nie chcę twoich pieniędzy.
- Chanyeol, to konieczne! Możesz je wziąć, mi nie są potrzebne. Znajdziesz sobie nową pracę. Będzie okej...
Baekhyun właściwie nie wiedział, czy sam wierzy we własne słowa. Wszystko znów zaczynało się komplikować. Rodzice, Kris i teraz jeszcze Chanyeol... A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedział, jak mógłby to naprawić, bo przecież we wszystkim głównie on był winny. I gdyby nie on, nigdy nie doszłoby do tych wszystkich beznadziejnych sytuacji.
***
Niech więc ruszy karuzela dram!
Witam moje dzieciaczki :D
Wiem, nie było mnie tutaj trochę, ale spokojnie, planuję już niedługo wrzucić jeszcze jeden rozdział, może będzie dzisiaj, może jutro, jeszcze zobaczę, jak to będzie z moim czasem i z weną. Szczerze mówiąc, ostatnio moja wena ciągle pragnie, żebym pisała "Ex" i bardzo jej za to nie lubię, bo nie chcę zaniedbywać papierosków!
Ale i tak powolutku zbliżamy się do końca, bo zostało już tylko 10 rozdziałów i powiemy fajeczkom sayonara :")
Także no... Widzimy się już soon, a więc see ya~!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro