12 - "Zapalniczka"
W dniu urodzin Baekhyuna, Chanyeol nie zamierzał się zlitować i jak na odpowiedzialnego chłopaka przystało, kazał mu pójść grzecznie do szkoły. Oczywiście młodszy nie pałał w tym wypadku entuzjazmem. Liczył na to, że jego ukochany pozwoli mu zostać w domu i spędzą ten dzień we dwoje, znów zamawiając pizzę i kochając się bez pamięci. To drugie zresztą było jego największym oczekiwaniem. Baekhyun uwielbiał seks z Chanyeolem, bo wtedy obaj odrzucali wszelki wstyd i czerpali przyjemność z każdego skrawka swoich ciał. Czasami byli wobec siebie bardziej czuli, powolni, skupiali się na szeptaniu słodkich wyznań i na długich pocałunkach, którym wtórowały cichutkie i urocze pojękiwania Baekhyuna. Czasem jednak pozwalali sobie na więcej i wtedy Baek bez żadnych oporów padał przed Chanyeolem na kolana, drapał go po plecach, zostawiając po sobie czerwone linie będące dowodem czystej namiętności, przygryzał mocno wargę, gdy Chanyeol ciągnął go za włosy lub wbijał paznokcie w jego biodra, a na końcu padali zmęczeni, wtulając się w siebie i znów całując się leniwie i czule.
Niestety obecnie Baekhyun mógł sobie o tym tylko pomarzyć, bo jedyne co dostał od Chanyeola, to krótki pocałunek i śniadanie składające się z kanapek z serem, na których ketchupem wykonał serduszka. Cóż, liczy się gest, prawda? Nawet w szkole Tao bardziej się postarał, wręczając mu kupony do fast foodów i kartę podarunkową do sklepu z drogimi ciuchami. Luhan też dał mu całkiem zadowalający prezent, choć zrobił to trochę niepewnie, bo wiedział, że Baekhyun wciąż patrzył na niego krzywo. W każdym razie wszyscy się choć trochę postarali poza jego rodzicami, którzy nawet nie zamierzali się chyba odezwać. Przez to Baekhyun był dosyć zdołowany. Liczył na to, że skoro jego matka chciała naprawić ich relację, to wykona choć jeden telefon. Tak się niestety nie stało i Baek miał po prostu ochotę schować się przed nadchodzącym dołem pod warstwą koców.
- Wszystko w porządku? - spytał Tao, gdy na kolejnej przerwie Baekhyun jedynie wpatrywał się w ekran swojego telefonu, nie uczestnicząc nawet w żadnej rozmowie.
- Jest beznadziejnie - westchnął.
- Przez Chanyeola?
- Nie, przez rodziców. Ale on też nie jest lepszy...
- Może dopiero szykuje coś większego?
- Chciałbym, żeby to była chociaż ta większa część z jego spodni albo żeby zrobił mi kakao i wypożyczył dobry film, naprawdę nie jestem jakoś nadzwyczaj wymagający... A on nawet nie złożył mi życzeń!
- Wiesz... Nie znam się na takich sprawach, więc mogę co najwyżej ci współczuć.
- Doceniam.
- Może idź do niego do pracy i zacznij go nawiedzać?
- To nawet nie jest taka zła myśl - Baekhyun rozpromienił się momentalnie, a Tao spojrzał na niego z lekkim przerażeniem.
- Ej, stary... Ja żartowałem...
- Co mnie to obchodzi? Przyjdę do niego i pokażę mu, że w moje urodziny opcja "przytul i pogłaskaj" nie istnieje!
- Nie chcę wiedzieć, co zaplanowałeś...
- Coś wybitnego, jak to ja. Wybacz przyjacielu, zamierzam uciec z ostatniej lekcji!
- Baek, to nie skończy się dobrze...
Tao mógł równie dobrze mówić teraz do ściany, bo Baekhyun nie zamierzał go więcej słuchać. Skorzystał z okazji i szybko opuścił teren szkoły, by następnie skierować się do autobusu, który zabierze go pod miejsce pracy Chanyeola. Czuł się trochę dziwnie z faktem, że całkiem sam wkroczy do sklepu budowlanego, zwykle przychodził tam z rodzicami i to pod ich przymusem. Jakoś nigdy go nie ciągnęło do tynku i gipsu. Wciąż nie rozumiał, dlaczego jego chłopak wylądował w takim miejscu, skoro to nawet nie była jego bajka, ale tak naprawdę nie było to aż tak istotne. Ważniejsza była wypłata, za którą Chanyeol mógł jeszcze jakkolwiek żyć, przy okazji utrzymując Baekhyuna, który często wrzucał mu do portfela trochę gotówki. Do czego to doszło, żeby licealista dbał o studenta?
Gdy tylko Baekhyun wszedł do ogromnego sklepu budowlanego, jego kolejnym zadaniem było odszukanie Chanyeola. Nie do końca wiedział, czym konkretnie jego chłopak się zajmował, a więc było to dla niego tym bardziej trudniejsze. Rozejrzał się po kasach, jednak nigdzie go nie znalazł. Zaczął więc chodzić pomiędzy regałami, mając nadzieję, że Chanyeol nie zajmował się czymś, co wymagało roboty na zapleczu. Wtedy Baek uznałby, że tylko zmarnował czas, ale w sumie... Jakby chciał, to i wejście na zaplecze nie byłoby dla niego wyzwaniem. Był zbyt zdesperowany, aby zostawić tak tę sprawę.
Po długich minutach poszukiwań w końcu dostrzegł Chanyeola w dziale z systemami instalacyjnymi. Uśmiechnął się pod nosem, widząc go w tym śmiesznym wdzianku przykładnego pracownika z reklamy. Student dokładnie przyglądał się każdej półce, notując następnie braki, a robił to z tak wielkim skupieniem, jakby od ilości śrubek zależały losy całego świata.
Baekhyun powoli do niego podszedł, stając obok i udając zainteresowanie czymś, co było podpisane jako "trójnik", czymkolwiek to było. Westchnął ociężale, jakby mocno się zastanawiał nad wyborem, a wtedy Chanyeol spuścił na niego swój wzrok i odskoczył nagle, patrząc na licealistę tak, jakby zobaczył ducha.
- Co ty tutaj robisz? - spytał, marszcząc brwi, a Baekhyun tylko uśmiechnął się niewinnie.
- Przyszedłem cię odwiedzić. To źle?
- Powinieneś być w szkole, Baek.
- Oj, przestań... Mam dzisiaj urodziny, powinieneś być bardziej łaskawy wobec mnie.
- Wiem, że masz urodziny, ale...
- Skoro wiesz, to czemu jedyne, co od ciebie dzisiaj dostałem to, kurwa, kanapki?! Gdyby to chociaż było śniadanie do łóżka, poczułbym się bardziej zaszczycony, ale ty nawet nie powiedziałeś mi "obyś zdechł za sto lat" - prychnął, krzyżując ręce na piersi i odwracając wzrok od zdezorientowanego studenta.
- Mam dla ciebie prezent, ale zamierzałem ci go wręczyć później... Nie denerwuj się tak, księżniczko.
- Księżniczka oczekuje jak najlepszych przeprosin!
- Aleś ty się ostatnio rozkaprysił - westchnął Chanyeol, na co Baekhyun uśmiechnął się przebiegle i chwycił w dłoń jedną z miedzianych rurek. Zaczął się jej od niechcenia przyglądać, a następnie uniósł ponownie swój wzrok na studenta i niby nieświadomie drugą dłonią zaczął sunąć po całej jej długości w górę i w dół. Chanyeol uniósł brew, wiedząc co jego mały gnojek w tym momencie sugerował, jednak ze względu na to że był w pracy, zamierzał to jak najprofesjonalniej zignorować.
- Znajdziesz dla mnie chwilkę, Yeollie? - spytał, po czym przygryzł kusząco wargę. - Dawno nic nie robiliśmy, a w dodatku musisz jakoś poprawić mi humor... Poza tym, cały dzień o tobie myślałem, wiesz?
- Baekhyun, to nie jest pora na takie rzeczy. Wracaj do domu.
- Kiedy ja nie chcę! Ja chcę ciebie. Teraz.
- Baek, nie mogę, jestem w pracy.
- Zrób sobie chwilę przerwy - szepnął, odkładając rurkę na miejsce i zbliżył się bardziej, by pociągnąć go za kołnierzyk koszulki. - Dla mnie.
Chanyeol początkowo był zestresowany i przerażony wizją tego, że ktoś może ich lada moment zobaczyć. Nie mógł jednak się odsunąć od swojego chłopaka, który tak kusząco patrzył mu w oczy. Sam nie wiedział, kiedy jego oddech nagle stał się cięższy, a przez szybsze bicie serca nie był w stanie przełknąć śliny. Łamiąc wszelkie zasady, zaciągnął Baekhyuna na zaplecze, by następnie zabrać go do łazienki dla pracowników, a tam zamknęli się w jednej z kabin.
Ich pocałunki były szybkie i chaotyczne, tak jak ruchy ich dłoni, które pojawiały się wszędzie na ich ciałach, pragnąc dać samym dotykiem jak najwięcej przyjemności. Baekhyun wzdychał i cichutko pojękiwał, ocierając się o Chanyeola, który był przez to tylko bardziej rozpalony. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że jego mały i wyjątkowo mocno napalony chłopak postanowił zostawić na jego szyi nowe malinki, których nie będzie miał jak później wytłumaczyć. Nie trzeba im było wiele, by całkowicie płonąć z pożądania, które się w nich kumulowało.
Baekhyun w pewnym momencie odepchnął od siebie Chanyeola, by następnie uklęknąć przed nim i doprowadzić go swoimi sprawnymi ustami i językiem na skraj. Student ledwo powstrzymywał pojękiwania, przygryzając mocno wargę. Odchylił głowę do tyłu, przymykając oczy i wsuwając dłoń w włosy Baekhyuna, by pociągnąć za nie tak, jak jego chłopiec najbardziej lubił. Gdyby nie fakt, że w każdej chwili ktoś mógł wejść do łazienki, pieprzyłby jego usta, mówiąc mu czułe komplementy na przemian z brudnymi słowami, które zawsze nakręcały Baeka. Chanyeol miał szczęście, że trafił na tak bardzo niewyżytego fetyszystę. Dzięki temu miał większe pole do popisu.
Baekhyun jednak nie pozwolił mu dojść w swoich ustach. W końcu przyszedł w zupełnie innych interesach, a więc już po chwili mógł obejmować swojego chłopaka, tłumiąc jęki w zagłębieniu jego szyi, podczas gdy Chanyeol poruszał się w nim szybko i mocno. Jeszcze nigdy w takim tempie nie osiągnęli spełnienia, dlatego teraz obaj czuli się niemalże jak po maratonie. Byli zdyszani i spoceni, ale to nie miało żadnego znaczenia. Znów całowali się tak, jakby nie widzieli się wiele długich lat i w tym momencie Baekhyun mógłby mu tysiące razy powiedzieć, jak bardzo go kocha.
- Mogę mieć przez ciebie problemy - szepnął Chanyeol, uśmiechając się do niego delikatnie i czule głaszcząc go po policzku.
- Już jeden masz na głowie i jestem nim ja.
- Takie problemy chciałbym mieć akurat zawsze.
Baekhyun uśmiechnął się i wtulił się w niego, odnajdując ciepło i spokój w jego ramionach. Westchnął i przymknął oczy, mogąc w tym momencie zasnąć nawet na stojąco.
- Kocham cię - powiedział, a Chanyeol delikatnie przeczesał palcami jego włosy.
- Wiem. Ja ciebie też, ty mały napaleńcu.
- Wróćmy już do domu, Yeollie...
- Mam jeszcze dużo pracy, wrócę dopiero wieczorem.
- To niesprawiedliwe - prychnął smutno i odsunął się od niego, patrząc mu w oczy z żalem. - W moje urodziny powinieneś mieć wolne.
- Chciałbyś - Chanyeol parsknął cichym śmiechem i poczochrał go po włosach zaczepnie.
Już po chwili Baekhyun opuścił sklep, ponownie kierując się na autobus, którym następnie wrócił na swoje osiedle. Nie uśmiechało mu się spędzanie kilku godzin w samotności, ale najwyraźniej nie miał innego wyjścia. Chanyeol obiecał mu, że kiedy wróci, wręczy mu upragniony prezent. Ale Baekhyun nie chciał żadnej świetnej rzeczy. Chciał po prostu spędzić z nim czas i zabrać od niego jak najwięcej czułości, której wciąż tak bardzo potrzebował, zwłaszcza teraz, gdy wciąż myślał o rodzicach. Od razu, kiedy został sam, w jego głowie pojawiło się tysiące pytań, dotyczących jego matki, której niby tak bardzo zależało na zmianie. Prychnął pod nosem, momentalnie ze smutku przechodząc na wściekłość. Wiedział, że kolejnym etapem będzie załamka, która na pewno nie przejdzie mu bez obecności Chanyeola i programu o pingwinach.
Baekhyun nie spodziewał się jednak, że w momencie, gdy wejdzie do pustego mieszkania, jego telefon zacznie dzwonić, a na wyświetlaczu ujrzy numer swojej matki. Jego serce momentalnie zabiło szybciej, a gardło ścisnął stres. Mimo to, postanowił odebrać, bo przecież przez cały czas na to czekał.
- Baekhyun - nie zdążył się nawet odezwać, bo jego matka postanowiła tym razem zacząć rozmowę. Jej głos brzmiał ciepło, do czego od dawna nie był przyzwyczajony. - Wszystkiego najlepszego, synku.
- Dziękuję - odparł cicho.
- Mamy dla ciebie z tatą prezent, ale wręczę ci go dopiero przy naszym kolejnym spotkaniu. Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, miałam mnóstwo spraw na głowie.
- Jasne, rozumiem... Nic się nie stało.
- Wszystko u ciebie w porządku, Baekhyun? Nie masz żadnych problemów?
- Nie, jest świetnie.
- Cieszy mnie to. Ale wiedz, że wciąż za tobą tęsknimy i mamy nadzieję, że w końcu zdecydujesz się wrócić do domu.
- Na razie nie mam takich planów i wątpię, żeby się coś w tej kwestii zmieniło.
- Przemyśl to jeszcze, Baek... Kochamy cię.
- Wiem...
- Gdyby coś się działo, zawsze możesz do mnie zadzwonić, dobrze?
- Mhm...
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! Muszę już kończyć, ale bardzo bym się ucieszyła, gdybyś zechciał się spotkać ze mną w tej samej kawiarni co ostatnio w tę sobotę. Odpowiada ci?
- Jeszcze nie wiem. Dam ci znać.
- Byle szybko! Do zobaczenia, synku.
Baekhyun nic więcej nie odpowiedział, tylko rozłączył się, nie wiedząc czemu po jego policzkach zaczęły spływać łzy, a serce ścisnął nieprzyjemny ból. Może tęsknił za rodzicami? Może wciąż go bolało to, jak wszystko się przez nich potoczyło? Choć z drugiej strony, gdyby nie ta cała absurdalna sytuacja, nigdy nie dowiedziałby się o tym, że Sehun i Luhan się ze sobą umawiali, ani nie poznałby Chanyeola, którego przecież teraz kochał i który był jego największym wsparciem w najgorszych chwilach. Mimo to, świadomość że rodzice potraktowali go w taki sposób, tylko rozpruwała mu dziurę w brzuchu.
Szybko otarł swoje łzy i poszedł do kuchni, gdzie w jednej szafce Chanyeol chował paczki papierosów. Sięgnął po tę ostatnio otwieraną i wyjął jednego papierosa, odpalając go następnie zapałkami, bo tylko to miał obecnie pod ręką. Musiał ochłonąć, a miętowy smak i powoli uzupełniająca się w jego organizmie nikotyna, dodawały mu choć trochę ulgi na sercu.
Później padł na kanapę, włączając kreskówki i kończąc paczkę chipsów, leżącą na stoliku. Co chwilę zerkał na telefon, czekając na jakąś wiadomość od Chanyeola, jednak tym razem jego chłopak nie zamierzał się odzywać. Baek westchnął ciężko i owinął się kocem, mimo że na zewnątrz było ciepło, a przez to też podobna temperatura panowała w mieszkaniu. W momencie, kiedy już przymykał oczy, żeby się zdrzemnąć, jego telefon niespodziewanie zawibrował. Podniósł się szybko do siadu i odblokował urządzenie, mając szczerą nadzieję, że Chanyeol postanowił się odezwać. Od razu mina mu zrzedła, kiedy zobaczył, kto był prawdziwym nadawcą.
Od: nie odbieraj, bo to Sehun!
Wszystkiego najlepszego, Baek. Pewnie myślałeś, że o Tobie zapomniałem, ale mimo naszej obecnej sytuacji, doskonale pamiętam o Twoich urodzinach. Mam nadzieję, że kiedyś będzie między nami lepiej. Aha, nie uciekaj tak często z lekcji!
Baekhyun skrzywił się. Nie zamierzał mu na to odpisywać, musiałby być naprawdę chory, żeby to zrobić. Prychnął z oburzeniem i rzucił telefonem na drugą stronę kanapy, a sam zakrył się kocem po czubek głowy i po chwili zasnął.
***
Kiedy się obudził, całe mieszkanie pogrążone było w pomarańczowej barwie zachodzącego słońca. Niechętnie podniósł się do siadu i dopiero wtedy zauważył, że Chanyeol właśnie wrócił z pracy, a w jednej dłoni trzymał siatkę z jakimś fast foodem na wynos, zaś w drugiej butelkę słodkiego wina, bo tylko takie smakowało Baekhyunowi. Student uśmiechnął się do niego i usiadł obok, gdy Baekhyun tymczasem przecierał swoje oczy i ziewnął słodko jak szczeniaczek po długiej drzemce.
- Powinieneś się uczyć, a nie ciągle spać - powiedział Chanyeol, na co Baek spiorunował go spojrzeniem. Od razu złagodniał, gdy jego chłopak zaśmiał się i przyciągnął go do czułego przytulenia. - Żartuję, dzisiaj możesz robić co chcesz.
- Nawet zaciągać cię na szybki numerek, gdy ty jesteś w pracy - mruknął cicho licealista, uśmiechając się sennie.
- Nawet to, choć nie powinienem tego popierać.
- Oj tam, nieważne. Daj mi jeść.
- Chwileczkę, wciąż mam dla ciebie twój upragniony prezent.
- Chanyeol, nie musisz, wystarczy mi, że jesteś.
Student jednak nie zamierzał słuchać nieprzytomnego gadania swojego chłopaka. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej czarne pudełeczko, które w ciszy mu przekazał. Baekhyun niepewnie przyjął podarunek, siadając na kanapie po turecku. Uchylił wieczko, a wtedy jego oczom ukazała się elegancka srebrna zapalniczka, która z pewnością do najtańszych nie należała. Wytrzeszczył oczy zaskoczony i wyjął ją z pudełeczka. Wtedy też dostrzegł napis, który wręcz ścisnął go za serce.
"Niech nasza miłość płonie na zawsze."
- Przecież dzieci nie mogą palić - zwrócił uwagę Baekhyun, uśmiechając się złośliwie. - Poza tym, to przydałoby się bardziej tobie.
- Nie mówię, żebyś jej używał do odpalania papierosów - odparł Chanyeol, wzruszając ramionami. - Po prostu chcę, żeby ci to przypominało o tym, że nieważne jak zimno będzie na zewnątrz i jak zimni będą wobec ciebie ludzie, ja będę robić wszystko, żeby cię ogrzać, choćbym miał pod ręką tylko pudełko zapałek. I nieważne, jak bardzo się będziemy kłócić, moje uczucia względem ciebie nigdy nie zgasną... I jeśli kiedykolwiek będziesz patrzeć na tę zapalniczkę, chciałbym żebyś wtedy wspominał ten chłodny wieczór, gdy pierwszy raz pocałowaliśmy się na huśtawkach i jak gorące były twoje usta i policzki, kiedy wreszcie pokazaliśmy sobie, jak bardzo nam na tym zależy.
Baekhyun patrzył mu bezustannie w oczy i nie wiedząc czemu, poczuł jak łzy napłynęły mu do oczu. Naprawdę nie spodziewał się, że ta jedna zapalniczka mogłaby nieść ze sobą tak wiele ważnych symboli. W tym momencie uznał, że nigdy jej nie użyje, aby jej ogień nie tracił na swojej mocy. Wtulił się w Chanyeola i podziękował mu cicho, a jego serce biło radośnie, gdy jego ukochany objął go czule i wyszeptał, jak bardzo go kocha.
***
Geezz... Czy ja kiedykolwiek będę trzymać się terminów?
Pewnie nie, w końcu jestem YG stanem i wszystkie moje "soon" są nieokreślone, ech...
No ale nieważne! Cieszcie się tym krótkim fluffem, bo od następnego rozdziału jadę z koksem i drama będzie się ciągnąć w cholerę c: Jejku, wreszcie! Czekałam na ten moment, aż wreszcie zacznę wszystko niszczyć buahaha~!
No, anyway! Wybaczcie to opóźnienie, ale już usprawiedliwiałam się na swojej grupce, że zaczęłam grać dzisiaj na ukulele i moje palce cierpiały katusze z każdym uderzeniem w klawiaturę :c No ale cóż, nikt nie mówił, że będzie lekko.
Pewnie większość z Was już wie, ale zaczęłam pisać nowego ChanBaeka o jakże ambitnym tytule "EX", więc jeśli jeszcze ktoś nie czytał, to GORĄCO ZACHĘCAM, bo jeśli JA jestem mocno dumna z rozdziałów i pomysłów, to musi to być naprawdę gut jak na mnie! Dużo śmieszków i dram (WIELKICH DRAM), a więc przybywajcie do Ex, bo warto B)
Okej, koniec tego dobrego, idę spać, a Was pozostawię w niepewności...
Do następnego~!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro