Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1 - "Przybłęda"

Chanyeol wsiadł do samochodu, trzaskając za sobą drzwiami. To nie tak, że próbował tym podkreślić swoją złość, ale po prostu ten grat był tak bardzo stary, że nawet nie dało się go zamknąć bez porządnego pierdolnięcia. Dlatego Lay nie zareagował, gdy jego przyjaciel prawie nie urwał mu przez to klamki. Sam jakoś nie przepadał za swoim samochodem.

- Czy ty nie ogarniasz, do cholery, pieprzonego zegarka? - warknął Chanyeol, rozsiadając się na przednim siedzeniu. - Godzina! Spóźniłeś się, kurwa, jebaną godzinę!

- Oj, nie zrzędź, bo cię wysadzę - odparł Lay, wyjeżdżając ostrożnie na drogę.

- Już szybciej doszedłbym tam piechotą...

- Nie wątpię - chłopak uśmiechnął się, zerkając na przyjaciela. - Z kim teraz rozmawiałeś pod blokiem?

- Nie wiem - Chanyeol wzruszył ramionami i wyjął z kieszeni telefon, by zająć się czymś podczas jazdy.

- Jak to "nie wiesz"?

- Tak to. Jakiś licealista. Podbił do mnie, bo chciał papierosa.

- I co? Dałeś mu?

- Taa, a co?

- Demoralizujesz młodzież - zażartował.

- Patrząc na ciebie, już chyba nikt nie może być bardziej zdemoralizowany.

- Co ty dzisiaj taki agresywny?

- Domyśl się, cholera - Lay westchnął ciężko, słysząc kąśliwą odpowiedź Chanyeola.

- Zachowujesz się czasem jak baba...

Chanyeol zdecydował się tego nie komentować. Doprowadziłoby to do kolejnej wymiany zdań z przyjacielem, a to jeszcze bardziej podniosło by mu dzisiaj ciśnienie. Zwykle był dosyć spokojnym człowiekiem, ale akurat tego dnia zdecydowanie wstał z łóżka w podłym nastroju, który postanowił trzymać się go przez cały czas. Tak naprawdę Chanyeol był całkiem optymistycznym człowiekiem i czasami potrafił uśmiechać się bez przerwy, ale kiedy coś nie szło po jego myśli, z uroczego chłopaka zamieniał się w rozwścieczoną osę, a wtedy bez kija nie podchodź. Trzeba jednak zauważyć, że ostatnimi czasy ten kochany olbrzym był raczej zdołowany, a to wszystko przez to, że utknął w kompletnie błędnym kole.

Chanyeol studiował reżyserię dźwięku. Początkowo myślał o tym pozytywnie. Liczył na to, że uda mu się później znaleźć dobrą pracę, kupi sobie własne mieszkanie i jakoś to pójdzie, a jednak okazało się być zupełnie inaczej. Choć kierunek, który sobie wybrał, wydawał się jakkolwiek interesujący, im dalej się w to zagłębiał, tym coraz bardziej czuł, że realizacji jego planów będą towarzyszyć niemałe problemy. Głównie chodziło tutaj o pracę. Martwił się, że może być ciężko z jej znalezieniem, jeżeli nie będzie najlepszy, a spora ilość energii, którą wkładał w naukę, odbijała się na jego zdrowiu. Chłopak rzadko kiedy znajdował czas na sen. Dodatkowo musiał pracować, by móc jeszcze żyć w swoim ciasnym, wynajmowanym mieszkanku. Nie miał współlokatora, więc o tyle było mu ciężej, że za wszystko musiał płacić sam.

Co do pracy, Chanyeol został przyjęty do sporego sklepu budowlanego, gdzie zajmował się głównie wykładaniem towarów, spisywaniem braków i ewentualną pomocą, gdy klienci nie ogarniali pewnych prostych rzeczy, jak na przykład gdzie znajduje się dział z farbami, mimo że wielkie szyldy zwisające z sufitu dokładnie prezentowały położenie każdej alejki. Początkowo sam nie rozumiał, jakim cudem go tam przyjęli, skoro o uszczelkach czy systemach instalacyjnych wiedział tyle, co nic. Z czasem jednak nabrał jakiegoś doświadczenia i teraz mógłby się zatrudnić w jakiejś budowlance albo architekturze, ale uznał, że to zdecydowanie nie jego działka. Zarabiał wystarczająco, by jakoś przeżyć, ale nie na tyle, by odłożyć trochę pieniędzy na własne, większe mieszkanie. Innymi słowy z tego wszystkiego wychodziło tyle, że tak czy siak był spłukany.

Gdy w końcu samochód Laya zatrzymał się na parkingu przed sklepem, obydwaj szybko udali się do środka, by następnie przygotować się na zapleczu. Byli spóźnieni, co nie umknęło uwadze ich szefa, ale Chanyeol nie zamierzał już niczego zwalać na swojego niepunktualnego przyjaciela i zwyczajnie przemilczał kazanie z upomnieniem. Właściwie Lay nawet się tym zbytnio nie przejął. Wydawałoby się, że ten chłopak ma po prostu wszystko w głębokim poważaniu. Może to przez jego przyćpany wzrok, a może przez sam fakt, że wyglądał tak, jakby nawet nie słuchał co się do niego mówi. Tak naprawdę nazywał się Zhang Yixing, ale wszyscy zwracali się do niego po prostu Lay, a jemu to oczywiście nie przeszkadzało, jak wiele innych rzeczy. Miał wielki dystans do wszystkiego, dlatego Chanyeol go lubił, bo nie musiał się przy nim z niczym ograniczać. Czasami nawet wychodziło, że Lay nie słuchał niektórych monologów swojego przyjaciela, tylko udawał, że jest inaczej, kiwając co chwilę głową. W rzeczywistości wiele faktów docierało do niego w bardzo wolnym tempie, a niektórzy zaczęli tworzyć teorie, że jego mózg jest żywym odpowiednikiem Explorera. W pracy też był dosyć powolny, ale dopóki wykonywał swoje obowiązki, nikt go jakoś konkretnie nie ochrzaniał, poza Chanyeolem, na którego spadało przez to kilka dodatkowych zadań.

Oczywiście roboty było w cholerę, a przerwy dosyć krótkie. Czasem trzeba było uzbroić się w cierpliwość przy niektórych klientach, co ciężko wychodziło Yeolowi, bo jednak kiepski humor nie pozwalał mu na trzykrotne, spokojne tłumaczenie z uśmiechem pewnej staruszce, że zawór regulujący do grzejnika, który jej polecił, był dokładnie taki sam, jak jej poprzedni, który trzymała w dłoniach i uważnie doszukiwała się w nich różnic tylko dlatego, że sklepowy był bardziej błyszczący od jej własnego. Chanyeol powoli zaczynał żałować, że posłuchał Laya i zatrudnił się w tym sklepie. Zawsze mógł iść pracować w jakiejś kawiarni, tam "przypadkowe" wylanie kawy na wkurzającego klienta byłoby lepsze, niż walnięcie ślepej staruszki pustakiem ceramicznym.

Dopiero gdy Chanyeol miał chwilę przerwy, wyszedł na zewnątrz od strony zaplecza i zapalił papierosa. Wyciągając zapałki, uśmiechnął się lekko, przypominając sobie sytuację sprzed kilku godzin. Trochę go to nawet rozbawiło, a jednocześnie trochę ciekawiło, czego ten mały, uroczy licealista tak naprawdę chciał. Pomóc z jakąś ważną sprawą... Czemu akurat nastolatek wybrał jego? Zresztą, nie miał nad czym się głowić. Zapewne już więcej nie spotka tego całego Baekhyuna i możliwe, że ktoś inny już zdołał mu pomóc.

Chanyeol jednak nie sądził, że w rzeczywistości bardzo się mylił. Przekonał się o tym dopiero późnym wieczorem, gdy Lay odwiózł go pod jego blok. Idąc koło miejsca, przy którym spotkał licealistę, niespodziewanie usłyszał za plecami znajomy głos.

- Chanyeol - odwrócił się zaciekawiony, a przed sobą ponownie ujrzał Baekhyuna.

- Co ty tu robisz? - spytał.

- Czekałem na ciebie.

- Co? - uniósł brew zaskoczony. - Czego zaś chcesz?

- Mówiłem ci, że wydajesz się odpowiednią osobą, która może mi pomóc, a ja raczej się nie mylę.

- Skąd taka pewność?

- Powiedzmy, że przeprowadziłem pewien eksperyment - Baekhyun uśmiechnął się niewinnie. - Pytałem ludzi z okolicy o papierosa, a tylko ty mi dałeś, co za tym idzie, jesteś fajny.

- Na takiej podstawie oceniasz ludzi?

- W pewnym sensie.

- Dobra - odparł Chanyeol, czując się coraz dziwniej w towarzystwie młodszego chłopaka. - Więc czego chcesz?

- Byłbyś w stanie mnie przenocować?

- Co? - wytrzeszczył oczy i zmarszczył czoło zaskoczony. Przesłyszał się, czy ten dzieciak ma ze sobą jakieś problemy?

- Proszę, tylko ta jedna noc - błagalny ton Baekhyuna tylko utwierdził go w przekonaniu, że jego słuch ma się doskonale i ten chłopak naprawdę liczył na nocleg.

- Pojebało cię? - prychnął Chan. - Czemu miałbym cię przenocować?

- Powiedzmy, że zwiałem z domu.

- Zdecydowanie cię pojebało.

- Proszę, nie mam gdzie się podziać - licealista spojrzał na niego smutno.

- Nie masz kolegów?

- Są ferie, większość wyjechała - wzruszył ramionami. - To tylko jedna noc, a potem znikam, obiecuję!

- Taa? I gdzie później zamierzasz się podziać, co?

- Coś się wymyśli.

- Wiesz, to dosyć niecodzienna propozycja.

- Domyślam się.

Chanyeol westchnął ciężko. To nie tak, że miał z tym jakiś większy problem, żeby go u siebie przenocować. Chodzi o to, że nawet go nie znał, przeprowadził z nim zaledwie jedną rozmowę wcześniej i to tyle. Teraz miałby nagle otworzyć dla niego hotel tylko dlatego, że ten gówniarz przechodził przez jakiś okres buntu i postanowił uciec z domu? Idiotyzm. Ale z drugiej strony nie zostawi go na tym zimnie. Domyślił się, że skoro Baekhyun wciąż tutaj czekał, to zapewne liczył na to, że Chanyeol go nie odrzuci.

- Boże - westchnął ciężko i spojrzał na chłopaka, który wpatrywał się w niego z nadzieją. - Niech ci będzie. Ale tylko ta jedna noc, potem cię nie ma.

- Jasne - Baekhyun zaczął kiwać energicznie głową i uśmiechnął się szeroko. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dzię...

- Jeszcze raz mi podziękujesz, a się rozmyślę.

- Okej. Już nic nie mówię.

Tak oto chłopak podreptał za Chanyeolem w głąb osiedla, by następnie wejść wraz z nim na nieco cieplejszą klatkę schodową. To jednak nie zmieniło zbyt wiele, bo w końcu cały dzień siedział na zimnie, więc wciąż cały się trząsł, co nie umknęło uwadze starszego. Weszli po schodach na piąte piętro, a następnie Chanyeol otworzył drzwi do swojego mieszkania.

Było ono skromne i ciasne, ale czegóż można było się spodziewać po studencie, który ledwo wiązał koniec z końcem? Składało się ono z małej łazienki, niewielkiego salonu połączonego z kuchnią oraz jednego pokoju. Baekhyun jednak nie miał na co narzekać, bo przynajmniej nie musiał spać pod mostem i naprawdę cieszył się, że Chanyeol rzeczywiście okazał się być na tyle w porządku, by pozwolić mu na nocowanie, co było cholernie absurdalne i na jego miejscu pewnie sam by się nie zgodził, gdyby jakiś głupkowaty, nieznajomy licealista wyskoczył do niego z takim pytaniem o nocleg.

- Rozgość się, czy coś - mruknął Chanyeol, ściągając swoją kurtkę i buty. - Możesz robić co chcesz, tylko nie próbuj mnie okraść, zabić ani psuć ścian, bo nie zamierzam za ciebie płacić.

- O pieniądze nie musisz się martwić - odparł Baekhyun, który, gdy tylko zdjął wierzchnią odzież, podreptał za studentem, trzymając w dłoniach swój plecak. - Mogę ci nawet zapłacić za dzisiaj.

- Nie musisz. Lepiej wydaj te pieniądze na powrót do domu, bo nie zamierzam podjąć się twojej adopcji.

- Nie mogę wrócić - westchnął, padając na czarną, nieco rozwaloną kanapę. - Rodzice mnie zabiją.

- Też bym to zrobił na ich miejscu - Chanyeol wzruszył ramionami i zaczął krzątać się po kuchni, przygotowując ciepłą herbatę. - Tak właściwie to dlaczego uciekłeś?

- Rodzice sami kazali mi się wynosić - chłopak odwrócił się w stronę kuchni i ułożył głowę na oparciu kanapy, obserwując poczynania starszego. - Ja grzecznie wykonałem ich polecenie.

- Poważnie?

- Taa... Przyznałem im się do czegoś, a im to nie odpowiadało.

- Handlujesz narkotykami, że posunęli się do czegoś takiego?

- Nie... Coś o wiele gorszego.

- To znaczy?

- Ale ty mnie nie wyrzucisz, co nie?

- Nie.

- Przyznałem się im, że jestem gejem.

- O nie, to straszne - powiedział Chanyeol, używając wyraźnego sarkazmu, na co Baekhyun uśmiechnął się lekko.

- Dla nich z pewnością. Nie są w stanie mnie zaakceptować. Może byłoby mi przykro, gdybym ich nie nienawidził.

- Teraz mówisz, że ich nienawidzisz, a jak przyjdzie co do czego, to ci ich zabraknie.

- Wątpię.

Chanyeol spojrzał na twarz nastolatka. Chłopak wpatrywał się w niego, robiąc przy tym uroczy dzióbek. Poniekąd wyglądał tak, jakby nad czymś się zastanawiał, ale jego wzrok był bardzo skupiony na dłoniach studenta, który zalewał wrzątkiem dwa kubki z herbatą. Tylko jedna noc i więcej go nie zobaczy. Wszystko w porządku, tylko gdzie później ten malec pójdzie, skoro nie zamierzał wracać do domu? To nie tak, że się martwił, czy coś, bo nie miał o co. Przecież nawet go nie znał. Wiedział tylko, jak miał na imię, jakiej był orientacji, że nienawidzi rodziców, lubi palić papierosy, mimo, że jest nieletni, ma dziwny sposób oceniania ludzi i prawdopodobnie ma nierówno pod sufitem. Może zamiast zmartwień, chłopak wzbudzał u niego współczucie, bo jednak trochę to przykre, że rodzice go nie zaakceptowali i kazali mu się zwyczajnie wynosić.

Chanyeol usiadł na kanapie obok niego i podał mu jeden kubek w szczeniaczki. Baekhyun spojrzał na to z rozbawieniem, ale nic nie powiedział, tylko powoli upił łyk herbaty, ogrzewając swoje dłonie.

- Dziękuję - powiedział i spojrzał na starszego z wdzięcznością.

- Jesteś głodny? - spytał Chanyeol.

- Trochę... Nic dzisiaj nie jadłem.

- Zadowoli cię zupka z torebki?

- Jesteś studentem?

- Aż tak to widać?

- Współczuję ci. Ale wszystko, co jadalne mnie zadowoli.

- Okej... Jeśli chcesz, możesz skorzystać z prysznica i w ogóle.

- Jesteś bardzo miły. Przyznam ci się, że wcześniej byłem przekonany, że mnie ochrzanisz, bo naprawdę wyglądałeś na wkurzonego.

- Mam wyjątkowo zły dzień.

- Pewnie go pogarszam, co?

- W sumie to nie. Przynajmniej coś wyrwało mnie z tej monotonii - Chanyeol uśmiechnął się do niego lekko, a Baek to odwzajemnił.

Naprawdę spodziewał się, że starszy po prostu mu powie, żeby spadał, a tymczasem okazało się, że Chanyeol był serio w porządku. Przygarnął go, proponował mu jedzenie (co prawda z torebki, ale liczą się chęci!), a w dodatku nie miał nic do tego, że był gejem. Baek stwierdził, że będzie mu wdzięczny do końca życia i kiedyś będzie go miło wspominać, jak tylko wszystko sobie ułoży. Nie wiedział, gdzie później się uda. Miał w sumie wystarczająco pieniędzy, by polecieć do swojej siostry, która obecnie siedziała w Chinach, ale to było jednoznaczne z porzuceniem szkoły, co jego rodzicom z pewnością by się nie spodobało. Już i tak miał dużo problemów przez nich, a rzucenie tak prestiżowej szkoły byłoby istną hańbą... O ile już wystarczająco nie zhańbił ich wielce dostojnego nazwiska.

W każdym bądź razie Baekhyun postanowił o nich więcej nie myśleć i bardziej martwić się o to, gdzie pójdzie następnie. Głowił się nad tym, gdy akurat brał ciepły prysznic, a Chanyeol za ten czas przygotowywał dla nich zupki. W sumie Baek miał dwie opcje, które nie będą go kosztować ostatnich pieniędzy, jakie ojciec przelał mu na konto z początkiem miesiąca. Mógł jakoś dodzwonić się do swojego przyjaciela Luhana, który pewnie teraz spędzał ferie z rodziną lub znajomymi i szukać u niego pomocy, albo jakoś dogadać się ze swoim chłopakiem, z którym ostatnio ostro się pokłócił. Tak, Baekhyun miał chłopaka, z którym był już prawie rok, ale przez ich nieprzyjemną sprzeczkę sprzed paru dni, zamiast szukać schronienia u niego, siedział w domu obcego faceta. Trochę to chore, ale cóż, nikt nie mówił, że związki są kolorowe i obsypane brokatem. Baekhyun naprawdę się o siebie martwił, ale nie chciał tego okazywać. Jeszcze Chanyeol uznałby go za niedojrzałego szczeniaka, choć pewnie i tak miał o nim już podobnie wyrobione zdanie.

Gdy już wyszedł spod prysznica, włożył swoją nieco za dużą koszulkę, którą spakował w pośpiechu i dresowe spodnie. W sumie nie miał ze sobą zbyt wielu rzeczy, ale nie ma co się dziwić, skoro dom opuścił w dosłownie dziesięć minut, biorąc pierwsze lepsze rzeczy oraz te, które są mu potrzebne do przeżycia. W całym mieszkaniu pachniało już niezdrowym żarciem, w którym pewnie było więcej chemii niż jedzenia, ale Baekhyunowi to nie przeszkadzało. Usiadł przy stole, gdzie Chanyeol już jadł swoją porcję i sam zabrał się za napełnienie swojego pustego żołądka.

- Często się tym odżywiasz? - spytał chłopak, patrząc z rozbawieniem na studenta, który ze znużeniem mieszał króciutkie nitki makaronu w swojej misce.

- Nie mam czasu na gotowanie - odparł. - Na wychowywanie dzieci też nie.

- Nie jestem dzieckiem!

- Nie wmówisz mi, że jesteś pełnoletni.

- No... Nie jestem, mam dopiero siedemnaście lat, ale to nie zmienia faktu, że nie jestem dzieckiem.

- Masz siedemnaście lat i palisz papierosy?

- A to źle?

- No tak - uśmiechnął się do niego złośliwie. - Dzieci nie mogą palić.

- Cofam to, że powiedziałem, że jesteś miły - prychnął Baekhyun i z obrażoną miną wziął kolejną porcję zupki do ust.

- Bardzo mi nie przykro.

- Głupek...

- Bądź grzeczny, albo będziesz spać na klatce schodowej.

Baek wydął dolną wargę i nie powiedział już nic więcej. Nie lubił, kiedy ktoś mówił mu, co może robić, a czego nie. Już wystarczyło mu to, że rodzice chcieli go sobie podporządkować. Tak oto zjedli niezdrowe zupki w ciszy, a potem Chanyeol wyjął paczkę swoich papierosów i zapalił kolejnego w tym dniu, oczywiście odpalając zapałką. Baek przygryzł wargę, gdy dym uniósł się po pomieszczeniu i tylko narobił mu większej ochoty na naładowanie swojej dawki nikotyny.

- Nawet o tym nie myśl - ostrzegł go Chanyeol, gdy zauważył spragniony wzrok chłopaka na prawie pustej już paczce.

- Wcześniej nie miałeś z tym problemu!

- Nie powinieneś palić w tym wieku, bo umrzesz na raka.

- Kto to mówi?

- Ja nie mam siedemnastu lat.

- Ale też nie jesteś stary.

- Co z tego? - wzruszył ramionami obojętnie. Baekhyun westchnął ciężko, bo jednak mógłby się z nim teraz kłócić, ale skoro Chanyeol przyjął go pod swój dach, powinien zachowywać się grzecznie i nie narzekać jakoś konkretnie. Dlatego postanowił, że nasunie jakiś temat, żeby oderwać się od chęci przeklinania na tego olbrzyma.

- Co studiujesz?

- Reżyserię dźwięku.

- Przyszłościowe?

- Jeśli jesteś w tym dobry, to tak.

- A ty? Jesteś dobry?

- Może.

- Ja chciałbym być... - pomyślał przez chwilę, znów formując swoje usta w dzióbek, po czym uśmiechnął się szeroko. - Chcę być gwiazdą filmową i zgarniać co roku Oscary!

- Powodzenia - Chanyeol uśmiechnął się rozbawiony nieco dziecinnymi ambicjami chłopaka, co w sumie było na pewien sposób urocze.

- Czemu słyszę w twoim głosie ironię? - Baek automatycznie zmienił wyraz twarzy na oburzony.

- Ja nic nie mówię.

- Chanyeol!

- Co?

- Nie wierzysz we mnie!

- Uspokój się dzieciaku. Zmieniasz humorki tak często, że naprawdę nie zdziwię się, jeśli zostaniesz najsłynniejszą filmową królową dramatu.

- To brzmi tak, jakbyś się ze mnie naśmiewał.

- Czy ja się śmieję?

- W myślach na pewno!

- No tak, mój mózg dusi się ze śmiechu.

- Jesteś irytująco ironiczny.

- Odbiorę to jako komplement - Chanyeol uśmiechnął się i wypuścił z płuc dym prosto w stronę Baekhyuna. - Spokojnie divo, jesteś tak bardzo nienormalny, że zrobisz furorę na ekranach.

- Mam nadzieję, że kiedyś przyjdziesz na premierę mojego aktorskiego debiutu i zrobi ci się głupio.

- Oczywiście, gwiazdeczko - puścił mu oczko, a następnie wstał od stołu i podszedł do niego, po czym wsunął w jego wargi końcówkę swojego papierosa. - Masz i ciesz się.

Baekhyun zaskoczony spojrzał na Chanyeola, który bez słowa udał się w stronę łazienki, w której następnie się zamknął. Uśmiechnął się lekko pod nosem i dopalił papierosa do samego końca. Następnie wyjął swój telefon i wybrał numer do swojego chłopaka, jednak ten nie zamierzał od niego odbierać. Oczywiście... Zawsze, kiedy się obrażał, zachowywał się gorzej niż wkurzony Baekhyun, a wkurzony Baekhyun to wyjątkowo nieprzyjemne zjawisko. Westchnął ciężko i zsunął się na krześle, siedząc w bliżej nieokreślonej pozycji i tępo wpatrując się w ekran swojego iPhone'a. Swoją drogą, rodzice nawet nie pofatygowali się, żeby spytać, czy wszystko z nim w porządku. Chyba naprawdę planowali go wydziedziczyć albo coś w tym stylu. Westchnął cicho, czując się poniekąd urażony, po czym uruchomił Candy Crush i zaczął wbijać sobie kolejne poziomy.

Jakoś po dwudziestu minutach, kiedy bateria w jego telefonie zaczęła wołać o pomoc w postaci ładowarki, Chanyeol wyszedł z łazienki. Baekhyun spojrzał na niego w momencie, gdy mężczyzna wszedł do kuchni i wyjął z lodówki butelkę coli. Miał wilgotne włosy, a na jego szerokich ramionach wisiał ręcznik. Przyjemny zapach żelu pod prysznic rozniósł się po pomieszczeniu. Baek mógłby nawet stwierdzić, że Chanyeol jest naprawdę przystojny i być może w jego typie. Od razu odgonił od siebie wyobrażenia o tym, jak student mógłby wyglądać bez tej czarnej koszulki i skarcił siebie za to, że miał brudne myśli o obcym facecie, zamiast o swoim obrażonym chłopaku.

Chanyeol wziął łyk coli, po czym zakręcił butelkę i spojrzał na Baeka obojętnym wzrokiem.

- Skrzywisz sobie kręgosłup od takiego siedzenia - zwrócił mu uwagę.

- Przecież siedzę normalnie - prychnął nastolatek.

- Tak normalnie, że widzę tylko twoją głowę wystającą znad stołu i przy okazji drugi podbródek zamiast szyi. Wyglądasz brzydko, nikt cię nie będzie takiego chciał.

- Pff! Mam już chłopaka - Baek podniósł się na krześle do normalnego siadu i spojrzał na Chanyeola z urażoną miną.

- To czemu nie poszedłeś do niego, żeby cię przenocował?

- Nie twój interes.

- No tak.

- Jestem zmęczony.

- No to chodź - Chanyeol odłożył butelkę na blat i udał się w stronę swojego pokoju, a Baekhyun niepewnie podążył za nim.

- Nie będę spać na kanapie? - spytał zdziwiony, widząc jak Chanyeol rzuca na łóżko parę poduszek.

- Nie, bo ja tam śpię.

- A-ale...

- Jak łóżko ci nie odpowiada, podłoga również może być wygodna. Ale podejrzewam, że będzie ci zimno.

Baekhyun przygryzł wargę i uśmiechnął się lekko. Cieszył się, że trafił na kogoś takiego jak Chanyeol. Naprawdę ocalił mu tyłek przed hipotermią lub skończeniem na komisariacie, bo pewnie policja zgarnęłaby go, gdyby zasnął gdzieś na dworcu. Usiadł na łóżku i okrył się kołdrą, patrząc, jak Chanyeol zasłaniał żaluzje w pokoju.

- Dziękuję - powiedział Baek, spuszczając nieco głowę. - Głupio mi, że ci się tak narzuciłem, ale naprawdę dziękuję, że mimo wszystko mnie przyjąłeś.

- Nie rozczulaj się tak - odparł starszy. - Nie zostawiłbym cię na zewnątrz.

- Jednak jesteś miły. Chociaż bywasz wkurzający!

- Za krótko mnie znasz, żeby wiedzieć jaki bywam częściej - uśmiechnął się do niego lekko. - Jakbyś czegoś potrzebował, to wiesz, gdzie mnie szukać.

- Okej.

- Dobranoc.

Baekhyun kiwnął tylko głową, jednak w momencie, gdy Chanyeol już zamierzał wyjść z pokoju, niespodziewanie znów go zagadał.

- Grasz na gitarze? - spytał, patrząc na stojący w kącie instrument.

- Tak - odparł wolno, odwracając się do chłopaka. - Jeszcze przed chwilą byłeś zmęczony.

- Pogadaj ze mną jeszcze chwilę, proszę. Chyba, że musisz iść spać...

- Muszę. Ale mogę zostać.

Baekhyun uśmiechnął się szerzej i przesunął się nieco, robiąc więcej miejsca na łóżku. Chanyeol usiadł obok niego i spojrzał na jego uroczą twarz. Chłopak wpatrywał się w niego jak szczeniaczek, co było trochę dziwne, ale też całkiem słodkie.

- O czym chcesz gadać? - spytał w końcu, przerywając ciszę.

- O czymkolwiek - odparł Baekhyun. - Chcę cię lepiej poznać!

- Po co? Przecież i tak się więcej nie spotkamy, najprawdopodobniej.

- No tak - chłopak momentalnie jakby posmutniał.

- Wiesz już, co zamierzasz zrobić dalej?

- Chyba spróbuję się pogodzić ze swoim chłopakiem.

- Pogodzić? Czyli pokłóciliście się?

- Taa...

- Coś poważnego?

- Nie wiem, czy powinienem się z tobą dzielić takimi rzeczami.

- I tak się więcej nie spotkamy.

- W sumie racja - Baekhyun westchnął ciężko i oparł się podbródkiem o swoje kolana. - Moi rodzice są cholernie bogaci. Tata jest bardzo cenionym chirurgiem plastycznym, a mama jest szefową słynnej firmy kosmetycznej. Oboje stworzyli sobie idealny obraz naszej rodziny. Moja starsza siostra bez problemu im się podporządkowała. Studiuje medycynę w Chinach na jakiejś wysokiej uczelni i wkrótce wychodzi za mąż. Ale ja nigdy nie chciałem mieć wszystkiego po znajomości. Nienawidziłem tego, że starali się nas rozpieszczać, bo nigdy niczego nie osiągnąłem sam. Moi rodzice chcieli mnie nawet zeswatać z córką jakiegoś ohydnie bogatego faceta, ale ja byłem już wtedy w związku. Jednak nie powiedziałem im o niczym i wciąż udawałem, że jestem wolny, a oni to wykorzystywali. Wysyłali mnie na randki z tą dziewczyną, mieliśmy spędzać razem czas, a przez to nie miałem kiedy się spotykać z moim chłopakiem. Całkiem niedawno pokłóciliśmy się. On mówił, że już kompletnie mam go gdzieś i za chwilę o nim zapomnę, że jestem taki jak moi rodzice... Że myślę tylko o sobie, jak ostatni snob. Nie mogłem już tego znieść, dlatego przyznałem się rodzicom, że jestem gejem i mam chłopaka, a oni nazwali mnie ich największą porażką, która nie powinna mieć miejsca w ich życiu. I tak wyszło, że zostałem sam. Mój chłopak nie chce ze mną rozmawiać, rodzice mnie nie kochają i nawet nie mam gdzie się podziać. Przesrane, co nie?

Baekhyun nawet nie wiedział, kiedy z jego oczu popłynęły łzy. Nie chciał płakać. Nie chciał być słaby, ale czuł, że jeśli dalej będzie w sobie to wszystko dusić, to w ostateczności bardziej się dobije. Chanyeol wysłuchał go uważnie, jednak nie wiedział, co mógłby mu powiedzieć. Westchnął ciężko, a następnie wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Baekhyun patrzył za nim niepewnie, jednak po chwili skulił się, wypłakując wszystko, co tak bardzo go bolało. Czyli Chanyeol też uznał, że jest żałosny... Tak przynajmniej myślał, dopóki nie poczuł, jak łóżko znów ugięło się pod jego ciężarem. Chanyeol roztrzepał lekko jego włosy, na co Baekhyun uniósł wzrok. Mężczyzna siedział nieco bliżej, a w dłoni trzymał papierosa, którego podał chłopakowi. Pociągnął nosem i spojrzał ze zdezorientowaniem na starszego.

- Przecież dzieci nie mogą palić - powiedział cichym i łamiącym się głosem.

- Wyjątkowo ci pozwalam - odparł Chanyeol. - Po prostu się uspokój.

Chłopak uśmiechnął się do niego lekko i wsunął papierosa między swoje wargi. Prawie się zaśmiał, gdy starszy ponownie użył zapałek. Musiał sobie zakodować, żeby kiedyś przysłać mu pudełko zapalniczek. Czując drapiący dym w swoich płucach, poczuł pewną ulgę. Chanyeol naprawdę go ratował.

- Dzięki - szepnął Baek.

- To drobiazg.

Mieli jeszcze porozmawiać przez chwilę, jednak chwila wydłużyła się do dwóch godzin i w ostateczności Baekhyun zasnął po pierwszej w nocy. Chanyeol udał się na kanapę, przeklinając na siebie, że znów wstanie wkurzony i będzie mieć kolejny zły dzień, ale jego myśli szybko zajął ten głupi siedemnastolatek. Naprawdę mu współczuł. Chłopak był młody, a już musiał dostać w kość i to od własnych rodziców. Nawet zaczął się w końcu martwić, no bo jednak nie było pewności, czy Baekhyun pogodzi się ze swoim upartym chłopakiem, o którym również zdołał mu opowiedzieć co nieco w czasie ich dłuższej rozmowy. Westchnął ciężko, odnosząc wrażenie, że jeśli go wypuści, będzie potem tylko się zastanawiać, czy wszystko u niego w porządku i zacznie go dręczyć jakieś poczucie winy. Dlatego zasnął dopiero koło trzeciej.

Przez to poczuł wielką irytację, gdy o siódmej rano zbudził go na pozór cichy dźwięk kroków. Normalnie nie zrobiłoby to na nim żadnego wrażenia, gdyby nie fakt, że mieszkając samotnie od prawie dwóch lat czyjeś kroki z rana były w jego mieszkaniu czymś naprawdę niespotykanym. Opcje były dwie - albo to włamywacz, albo duch poprzedniego studenta, który zmarł przez odżywianie się zupkami z torebki. Odrzucił i jedną i drugą możliwość, kiedy przypomniał sobie, że wczoraj wieczorem przygarnął do siebie siedemnastoletnią przybłędę.

Podniósł się do siadu i przetarł swoje wciąż zaspane oczy. Dopiero po chwili zauważył ubranego już w kurtkę Baekhyuna, który udał się do kuchni, by następnie zostawić coś na blacie. Chanyeol bez słowa podszedł do niego i oparł się o lodówkę. I to nie tak, że chciał w tym momencie wyglądać na kogoś, kto przyłapał małego gówniarza na czymś złym, ale po prostu gdyby o coś się nie oparł, to na dziewięćdziesiąt procent nie utrzymałby równowagi, bo jego nogi wciąż chciały spać. Baekhyun spojrzał z zaskoczeniem na mężczyznę, który natomiast utkwił wzrok w całkiem pokaźnej sumie pieniędzy, która leżała na blacie.

- Co to jest? - spytał półprzytomnym głosem.

- To... - zaczął Baekhyun, jąkając się przy tym. - To za wczoraj. Przepraszam, nie chciałem cię budzić. Zamierzałem się wymknąć i w ogóle, sam rozumiesz - zaśmiał się nerwowo, ale Chanyeol nawet się nie uśmiechnął, przez co młodszemu zrzedła nieco mina.

- Wymknąć? Nigdzie nie idziesz.

- C-co?

- Dopóki nie będziesz mieć zapewnionego miejsca, do którego mógłbyś pójść, zostajesz tutaj.

- Ale...

- A te pieniądze zachowaj. Nie chcę ich.

- Ale Chanyeol...

- I jak już tu jesteś to przydaj się do czegoś i zrób coś do jedzenia.

Chanyeol udał się chwiejnym krokiem do łazienki, a Baekhyun patrzył za nim zdezorientowanym wzrokiem. To nie tak, że starszy gadał od rzeczy, bo tak naprawdę był nieprzytomny. On naprawdę nie chciał, żeby ten dzieciak włóczył się po mieście bez celu. Dopóki nie pogodzi się z rodzicami, albo nie znajdzie kogoś bliższego, kto mógłby się nim zająć, zamierzał go zatrzymać. Być może zwariował, ale w sumie... Miał to gdzieś.  

***

Yass... Napisałam wreszcie ten rozdział xD Stwierdzam, że naprawdę przyjemnie mi się to pisze i mam nadzieję, że równie przyjemnie Wam się czytało. Jeśli się podobało, to zostawcie jakieś komentarze, to zawsze mnie motywuje~

Staram się tego nie pisać wolno, no ale sami widzicie, jak to wychodzi. Wciąż zajmuję się PA, a w dodatku zaczęłam jeszcze jedno ff z Nyongtory (swoją drogą zapraszam, jeśli ktoś podobnie jak ja kocha GD i Seungriego razem, to moje otp ok xD). Na szczęście rozdział wyszedł na dosyć długi, bo zajął mi 10 stron, z czego jestem dumna i wyszło, że się nie obijam hehe :D

W każdym bądź razie, czekajcie cierpliwie na kolejny rozdział! Do następnego, bejbaski ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro