tylko nie ty
Ciszy przed burzą nie było. Od razu po powrocie do szkoły Ethan rzucił krótkie cześć do Landona i poszedł zająć swoje miejsce przy oknie.
Symboliczna trzecia ławka, kaptur na głowie, zeszyt i długopis z uszkodzoną, matelową częścią. Waddigham albo był tak pijany i zapomniał o pocałunku, do którego doszło w Sylwestra albo puścił to w niepamięć, nie chcąc niszczyć czegoś, co wspólnie zbudował wraz z Perrym.
Zachowanie skrytego, tajemniczego chłopaka było dla Landona kolejnym wyzwaniem. Nadal patrząc na czarnowłosego czuł niepewność, ale tego samego nie mógł powiedzieć o własnych uczuciach.
Jego serce chciało wyskoczyć z jego piersi i pobiec w kierunku Ethana. Chaos w jego głowie powoli zaczął się porządkować, wiedząc, że chciałby spróbować. Nie obiecywałby niczego, nie mówiłby na zawsze, nie wiedział jak los dalej się potoczy, ale przynajmniej chciał zapytać. Nie twierdził, że został gejem, nie czuł pociągu do innych chłopaków, ale wyjątkowe ciepło i chęć bliskości towarzyszyła mu już od dłuższego czasu.
Te pocałunki, bycie ponad własnymi stwierdzeniami własnego ja, Landon w tamtym momencie zrozumiał, że musiał poznać się na nowo, a nie odpychać czegoś, co nieznane. Skąd miał wiedzieć czy nie będzie warto? Czemu pozornie niewygodne rzeczy mieliśmy odsuwać na bok zanim ich spróbowaliśmy? Coś co jest nam obce może stać się naszym najlepszym przyjacielem.
Perry chciałby coś zrobić, ale musiał poczekać na właściwy moment, nie chciał tego zrobić od razu, lecz powoli zbliżać się do Waddighama, by czarnowłosy nie uznał tego za głupi żart. Jak wtedy... Kiedy byli wspólnie w jego pokoju. Wtedy Landon nie wiedział, co jego ciało poczynało, ale z czasem nabrał pewności i pomimo alkoholu, Perry wiedział, że pocałunki te nie były pomyłką.
Lekcje się skończyły, Landon musiał wrócić do mieszkania, aby przygotować Jenny na trening pływacki. Dzięki temu mógł na spokojnie ogarnąć swój pokój, który nie był tak czysty i uporządkowany jak w przypadku Waddighama.
Dwunastolatka siedziała na krześle w kuchni, a jej torba sportowa stała obok stołu patrząc na to jak jej starszy brat biegał z łazienki do pokoju z różnymi środkami czystości. Taka postawa bardzo ją zaskoczyła, ale także utwierdzała w tym, że Landon naprawdę miał kogoś. Inaczej by się tak nie starał.
— Jenny widziałaś moją czarną koszulę? — zapytał, a dziewczynka pokiwała głową na boki.
— Nie — krzyknęła z kuchni dalej patrząc na to jak jej braciszek zachowywał się jak kretyn. Zaczął z powrotem wyrzucać z szafy ciuchy, które niedawno tam poukładał. — Idziesz gdzieś? — dopytała.
— Nie, ale może będę miał gościa.
— Może?
— No tak, bo jeszcze nie pisałem czy ma ochotę wpaść.
— Yhm — mruknęła, a wtedy do mieszkania wbiegła ich mama, która w pośpiechu rzuciła torebkę na krzesło.
— Cześć dzieciaczki moje kochane. Jenny mama zaraz cię zawiezie na trening, Landon dziękuję, że przyszedłeś i ją przygotowałeś — mówiła pospiesznie szukając swoich rzeczy na przebranie. — Landon! Co tu robi twoja koszula?
Szatyn wychylił głowę z szafy i pędem pobiegł do pokoju rodziców, a dziewczynka nadal przyglądała się przedstawieniu.
— Mamo! Wszędzie jej szukałem — odparł i przyjrzał się na całe szczęście wyprasowanej koszuli.
— Jakbyś zabierał wszystkie swoje rzeczy z suszarki to byś nic nie musiał szukać. Chociaż nie wiem, bo w twojej szafie jest taki burdel.
— Mamo! Nie mówi się burdel! — odezwała się Jenny.
— Bałagan, bałagan — kobieta machnęła ręką i zaczęła się przebierać.
— Mamo? — Landon zdjął swoją koszulkę, bo miał zamiar zaraz pójść wziąć prysznic. — Czy mogę dzisiaj zaprosić do siebie gościa? — zapytał.
Kobieta nagle zwolniła tempo, jakby w biegu dnia w końcu znalazła punkt, nad którym warto było się skupić.
— Gościa?
— Tak, chciałbym w końcu zaprosić kogoś tutaj — odezwał się i uśmiechnął, a jego mama widząc ten wyraz twarzy nie widziała innej opcji.
— Jasne, że tak — wyznała. — To tam zanosiłaś moje ciasto w święta?
— Tak, dokładnie — odparł i ucieszony ruszył do łazienki, aby się ogarnąć.
Pani Perry popatrzyła na swoją córeczkę i uniosła ona swoje kciuki w górę, po czym szybko się ubrała, a następnie zabrała córkę na trening.
***
Koniec końców Ethan znalazł się w mieszkaniu Landona, który musiał się nieźle nagimnastykować, aby wręcz wprosić czarnowłosego do siebie. Długi czas wymiany sms-ów się opłacił i tak o to w pokoju Perry'ego znalazł się Ethan Waddigham.
Chłopak rozglądał się po pokoju, patrząc z uwagą na wszystkie puchary stojące na szafkach, medale zapełniające półkę, w której powinny znajdować się zeszyty, dyplomy na ścianach oraz specjalnym klaserze. Czarnowłosy pokiwał głową, bo był pod wrażeniem aż tylu niebywałych wyników.
— No, no Perry. Masz tutaj pokaźną kolekcję — wyznał. — Co tak w ogóle z twoim stypendium? Nowym trenerem?
— Trener ze szkoły powiedział, że mogę przebierać w różnych ofertach. Moja mama się tym zajmuje. Dzwoni, szuka, sponsorów już znalazłem, a więc już marcu zacznę poważną karierę.
— To super. O krok bliżej do swoich marzeń — wyznał i uśmiechnął się do szatyna. — Cieszę się.
Ethan spojrzał na Landona, którego totalnie zaskoczył miły ton oraz słowa niższego. Zwykle nim karcił, posyłał chamskie oraz sprośne komentarze, a dziś się kompletnie zmienił. Przynajmniej tak było przez moment, bo gdy zaczęli oni luźną rozmowę Waddigham stał się szkolnym Waddighamem.
— Nie idę na żadne studia — powiedział Ethan, broniąc się przed tym rękami i nogami.
— Nie żartuj sobie! Jesteś przecież taki zdolny — chwalił go Perry, ale jednocześnie się z niego podśmiechując.
— W dupie mam studiowanie, strata czasu.
— Ech... Ethan czy ty mógłbyś spojrzeć kiedyś na świat przez różowe okulary?
— To, że jestem gejem nie znaczy, że muszę chodzić w takich pedalskich rzeczach — burknął, a Perry tak się zaczął śmiać, że nie usłyszał, że ktokolwiek przyszedł do mieszkania.
Poinformował go o tym Ethan :
— Ktoś chyba jest w mieszkaniu — wyznał, a wtedy czarnowłosy zerknął na zegarek i odparł : — Będę się już zbierał.
— Nie zostaniesz na kolacje? — spytał, ale Waddigham pokręcił głową na boki.
— Nie, tata będzie zły jak nie zjem jego dania — uśmiechnął się on, gdy tylko wspomniał o Joshu. — Poza tym chce z nim spędzać teraz dużo czasu.
Landon nie znał powodu, ale w sumie uznał, że to cudowne mieć tak dobrą relację z własnym rodzicem. Zwykle osoby w ich wieku unikali taty czy mamy, aby móc wyszaleć się w towarzystwie znajomych. W przypadku Ethana było inaczej. W sumie... On zawsze dla Perry'ego był inny.
— Dobrze, odprowadzę cię na przystanek.
Landon wyszedł z pokoju, a przed drzwiami czekała na niego mama, która miała chytry plan, aby zaproponować im jakąś herbatę oraz ciastko, ale gdy spojrzała ona na czarnowłosego chłopaka, który opuścił pokój zaraz za jej synem była nieco zdziwiona. Niezręcznie przygryzła swoją dolną wargę i przychyliła nieco głowę w bok patrząc na chudzielca.
— Dzień dobry. Ethan Waddigham — przedstawił się nastolatek.
— Rose Perry, mama Landona. Jesteście tutaj sami czy może ktoś jeszcze? Jest? Tutaj? — spytała, zerkając do pokoju.
— Nie, tylko my — odpowiedział szatyn patrząc z niezrozumiem na rodzicielkę. — Ethan musi już iść, więc pójdziemy już.
Czarnowłosy pożegnał się z panią domu, a kobieta będąc nadal zawiedziona z tego rozczarowania zapomniała o tym, aby zaproponować mu cokolwiek, aby został jeszcze trochę.
Po chwili z salonu wybiegła Jenny, młodsza siostra Landona i popatrzyła ona na czarnowłosego z uchylonymi ustami :
— Farbujesz włosy? — spytała.
— Jenny... — Perry czuł się coraz bardziej nieswojo we własnym mieszkaniu. Jego domownicy robili mu siarę przed osobę, o którą chciał się starać.
Ethan natomiast uśmiechnął się do dziewczynki i odparł :
— Nie, to mój naturalny kolor — wyznał. — Są czarne jak noc.
— Właśnie widzę! — powiedziała z zadowoleniem. — W nocy nikt cię nie zobaczy, masz czarne ciuchy i włosy.
— Lubię się ukrywać — wyznał do dwunastolatki, która nadal chciała z nim porozmawiać.
— Przyjdziesz tutaj jeszcze?
Zanim Waddigham odpowiedział najpierw głęboko się zmyślił, ponieważ nie sądził, że będzie to takie proste. Landon widząc, że pytanie to było dla czarnowłosego bardzo niewygodne postanowił wkroczyć do akcji i obronić Ethana. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Waddigham nie będzie pyskował do dwunastolatki.
— Jenny nie męcz już Ethana. Jest zmęczony.
— A co robiliście?
Czarnowłosy parsknął śmiechem.
— Biegaliśmy, mieliśmy trening.
— Aaa, myślisz, że się dam nabrać. W każdym razie do zobaczenia — pomachała ona do czarnowłosego nastolatka, a ten tylko uniósł swoją dłoń, a potem oboje się ubrali i wyszli na dwór.
***
Dni mijały, koniec stycznia się zbliżał, na dworze nie było wielkiego mrozu, ale mimo wszystko trzeba było mieć na sobie ciepłe ubrania.
Śnieg zaczął niespodziewanie padać, był tak samo zaskakujący jak wiadomość, którą otrzymał od Ethana Waddighama Quentin Reynolds. Chłopak widząc treść smsa nie mógł jej zignorować i od razu poszedł w miejsce, jakie wyznaczył jego były przyjaciel, z którym razem biegał w sztafecie.
Poznali się oni na zawodach sportowych przed rozpoczęciem liceum i od razu między dwójką rozpoczęła się przyjazna rozmowa. Nie było wcale przypadkiem, że dołączyli do tej samej klasy i szkoły, ponieważ Ethan i Quentin nie chcieli się rozdzielać. Reynolds był świadomy tego, że będzie w szkole także prawdziwy przyjaciel Waddighama - Dylan Wood. Pomarańczowowłosy trafił jednak do klasy równoległej, a Quentin ucieszył się z tego, ponieważ nie przepadał zbytnio za Woodem. Zawsze wydawało mu siebie, że Dylan traktował go gorzej, z góry, tak, aby ten drugi był zawsze o krok za nim.
Potem kiedy dowiedział się o kłótni tej dwójki i pobiciu przez Wooda oraz jego kumpli, nie chciał mu tego darować, lecz wtedy w obronie byłego przyjaciela wystąpił Ethan. Poszkodowany czarnowłosy nie dał się mu zbliżyć do Dylana i w tamtej chwili Quentin zrozumiał, że to on zawsze będzie o krok za Woodem. Jak bardzo by się nie starał, ich przyjaźń będzie się różnić.
Waddigham skrzywdził go oraz ich wspólnych znajomych poznanych w liceum, ale to mógł być ten dzień.
Dzień poznania prawdy.
Quentin znalazł się w jednej z niebezpiecznych dzielnic Nowego Jorku i tam właśnie zobaczył Ethana, który rozmyślał nad czymś. Jak zwykle słuchawki w uszach, a muzyka lecąca w nich pozostawała tajemnicą. Tak samo jak i czarnowłosy.
Reynolds podszedł do niego i nie wiedząc jak miał się zachować, po prostu patrzył na chudzielca, którego ozdabiały białe śnieżynki.
— Widzę, że mnie nie zignorowałeś — odparł, po czym odpalił swojego papierosa.
— Bez powodu nie chciałbyś się spotkać. Na pewno chcesz mi coś powiedzieć — wyznał, a Waddigham tylko się uśmiechnął, choć Quentin zauważył, że to im bardziej odsłaniał swoje zęby tym mocniej ranił swoją duszę.
— Masz rację. Ludzie spotykają się po to, bo czegoś chcą — powiedział, wdychając dym papierosowy do płuc, wkładając w tę czynność wiele energii. — Zawsze tak jest.
Reynolds zacisnął swoją pięść, ale nie miał zamiaru komentować jego bezczelnych słów.
— Za tydzień mam urodziny — Quentin zmrużył swoje oczy nie wiedząc czemu nagle o tym wspomniał. — A to znaczy, że w końcu będę pełnoletni i rzucę tę cholerną szkołę.
Były przyjaciel Waddighama popatrzył na czarnowłosego i nie mógł w to uwierzyć.
— Co takiego? Przecież to ostatni rok, niedługo egzaminy... Co z twoim stypendium? Studiami? Pojebało cię już do reszty, Waddigham?! — złapał Ethana za kurtkę i potrząsnął nim. — Powiedz co się dzieje! Pozwól sobie pomóc, głupku!
— Nie potrzebuję pomocy — wyznał ze spokojem patrząc na Quentina ze złością.
Reynolds nagle go puścił, bo nie miał już siły na te gierki. Powoli miał dość tego wszystkiego... Zaczął się zastanawiać czy chłopak, którego poznał wtedy na zawodach jeszcze istniał?
— Czego chcesz...? — zapytał, stając tuż naprzeciw czarnowłosego.
— Chcę ci powiedzieć, że nie będę już obecny w szkole. Dlatego jeśli naprawdę lubisz Landona to wymyśl jakieś kłamstwo. Powiedz, że... — nim Ethan skończył mówić poczuł pulsujący ból na swoim policzku.
Jego ciało przechyliło się w prawo, a papieros wyleciał z jego ręki prosto na śnieg. Czarnowłosy poczuł metaliczny smak w ustach, a następnie usłyszał krzyk byłego przyjaciela :
— Jak możesz?! Skoro chcesz zniknąć to osobiście powiedz mu to w twarz! Masz tupet, Waddigham! Nie boisz się spotkać ze mną, a z Landonem już tak?! Czemu niby?!
— Chciałem cię przeprosić! — Ethan nagle oddał swojemu przyjacielowi, który runął na ziemię.
Śliski grunt spowodował, że i Waddigham się przewrócił. Oboje będąc na zimnym śniegu patrzyli na siebie, a w Ethanie nagle coś pękło. Nie potrafił już dłużej zgrywać silnego faceta przed przyjacielem...
— Przepraszam, że kiedykolwiek mnie poznałeś... — powiedział ze wstydem oraz żalem. — Już dłużej nie będziesz musiał na mnie patrzeć. Za tydzień zabiorę swoje dokumenty ze szkoły i zniknę — wyznał, podnosząc się z ziemi.
— Waddigham! — krzyknął za czarnowłosym i tak podniósł się na równe nogi. — Masz się spotkać z Perrym, słyszysz? Nie pisnę słowa dlaczego cię nie będzie w liceum, ale jak się z nim nie zobaczysz to gdziekolwiek się nie ukryjesz to cię znajdę! — Ethan patrzył na Quentina, który miał ochotę znów przyłożyć czarnowłosemu, ale widząc twarz chudzielca, zrozumiał czemu tak trudno będzie mu spotkać się z gwiazdą sportu. — Ty się boisz... Boisz się, że nie będziesz mógł odejść, bo go lubisz. Co? Zobaczysz go i uczucia wezmą górę? Tego się boisz!
— Nie mów na tematy, na które nie masz zielonego pojęcia — chłopak o niebieskich oczach spojrzał wrogo na Quentina, który poczuł, że trafił w punkt.
— Skrzywdziłeś Dylana, skrzywdziłeś Amantę, Daisy, Petera i mnie, ale czy tobie naprawdę tak łatwo to przychodzi? — Reynolds złapał czarnowłosego za kark i przyciągnął jego głowę do swojego czoła. Patrzył na Waddighama, który nie potrafił już spojrzeć mu w oczy i nerwowo zaciskał swoje powieki. — Tak myślałem... Nie można się zmienić i odrzucić własną osobowość. Za tymi czarnymi ciuchami, pierdolonym zeszytem nadal jesteś dobrym, czułym, miłym człowiekiem. Dlatego masz się z nim spotkać, jasne? Nie bez powodu pozwoliłeś mu się do siebie zbliżyć.
Waddigham kiwnął twierdząco głową i odszedł w końcu pozostawiając za sobą kolejną osobę, na której mu zależało.
***
Ethan przekroczył próg mieszkania, a jego tata od razu przybiegł z kuchni, gdy tylko drzwi wejściowe się otworzyły. Spojrzał na syna, który nie był w dobrym humorze, a każdy kolejny dzień spędzony w tym mieście będzie dla niego jeszcze bardziej bolesny jeśli w końcu nie wyrzuci maski i nie roztrzaska się ona na kawałki.
— Cześć — powiedział do taty, a Josh ze smutkiem popatrzył na swojego czarnowłosego chłopca, który zakończył kolejny rozdział w swoim życiu.
— Ethan... Czy ty, aby na pewno chcesz to zrobić? Czy nie uważasz, że gdy poznałeś Landona coś wreszcie zaczęło się układać? A co jeśli marzenie, którego się trzymasz i poświęcasz, cię zawiedzie?
— Sam zawsze mi powtarzałeś, że o marzenia trzeba walczyć! — wykrzyczał te słowa swojemu ojcu prosto w twarz.
— To prawda, ale... — mężczyzna odgarnął postrzępioną grzywkę syna. — Czemu dla nich jesteś gotowy porzucić wszystko, co kochasz?
Warga chłopca, który już nie długo miał wejść w świat dorosłości zaczęła drżeć, czuł on silną dłoń taty na swym ramieniu, a on sam uronił łzy, dzięki którym jego spojrzenie stało się jeszcze smutniejsze.
Czarnowłosy wypuścił ze swoich rąk marzenie, które od wielu miesięcy próbował ponownie odzyskać. Popełnił błąd, który musiał naprawić. Tak bardzo mu zależało, że położył na szali wszystko od wykształcenia do przyjaźni.
— Nie bądź tym, który chce mi odebrać szczęście. Tylko nie ty, tato...
—
——
———
A jednak będzie jeszcze jeden rozdział... Znów się rozpisałam, hah 😂 Wybaczcie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro